Darmowe ebooki » Epos » Niedola Nibelungów - Autor nieznany (biblioteka przez internet txt) 📖

Czytasz książkę online - «Niedola Nibelungów - Autor nieznany (biblioteka przez internet txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Autor nieznany



1 ... 26 27 28 29 30 31 32 33 34 ... 39
Idź do strony:
class="stanza-spacer"> 
Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
XXX. Jak Hagen z Volkerem na straży stali
Zgasło dnia światło, noc już naokoło mroczy,  
Gościom drogę zmęczonym senność klei oczy, 
Każdy myśli, gdzie spocznie, jakie znajdzie łoże. 
Hagen nalegał, dłużej nikt zwlekać nie może. 
 
Więc Gunter rzekł do króla: «Niechaj Bóg was z nieba 
Ma w opiece! Żegnajcie! Już nam spać potrzeba; 
Jeżeli łaska wasza, jutro znów tu staniem». 
Król z wesołem odprawił gości pożegnaniem. 
 
Tłoczyli się, cisnęli rycerze dokoła,  
Aż Volker gromkim głosem na Hunnów zawoła: 
«Jak śmiecie moim panom tak pod nogi łazić? 
Na ustęp! Albom gotów którego obrazić! 
 
I tego lub owego tak pokropię smykiem,  
Iż przyjaciele będą z lamentem i krzykiem 
Po nim płakać. Precz z drogi! Choć nam wspólne miano 
Rycerzy, lecz nam męstwo niejednakie dano!» 
 
Gdy im Volker te gniewne słowa w oczy rzucił,  
Zuchwały Hagen także ku nim się odwrócił 
I rzekł: «Otóż wam radzi dzielny grajek szczerze, 
Idźcie spać do gospody, Krymhildy rycerze. 
 
Zaczepki szukać dzisiaj już za późno, ano 
Jeżeli taka wola, przyjdźcie jutro rano. 
Dzisiaj dajcie nam spokój! Myślę, że w tej mierze 
Tak sobie poczynają uczciwi rycerze». 
 
Zaprowadzono gości do obszernej sali,  
Tam już dokoła łoża gotowe zastali, 
Wielkie, długie, wygodne, zaścielone suto. 
Tymczasem u królowej zgubę na nich knuto. 
 
Pościel była wspaniała; tkanina powabna 
Z Arras lub materyja arabska jedwabna 
Jak najprzedniejsza każde posłanie zalega, 
Świetnym galonem wkoło zdobiona u brzega. 
 
Przykrycia z gronostajów lub z czarnych soboli.  
Więc rycerze wygodnie wyspać się do woli 
Mogli noc całą, póki nie zbudzi ich zorza; 
Nigdy król z świtą nie miał wspanialszego łoża. 
 
«Smutny to nocleg — młody Giselher powiada — 
I biada naszym wiernym towarzyszom, biada! 
Bo choć siostra nas mową witała łaskawą, 
Boję się, że zginiemy wszyscy za jej sprawą». 
 
«Porzućcie troski! — śmiały Hagen mu odrzecze. — 
Stanę tę noc na straży i będę miał pieczę. 
Myślę, że was ustrzegę, aż nie zejdą zorze. 
Śpijcie! Jutro niech każdy broni się, jak może». 
 
Pokłonili się wdzięcznie, iż taką usługą 
Im wygodził; spać poszli, za chwilę niedługą 
Legli, by po podróży znojach odpoczywać, 
A Hagen jął się zbroją wojenną okrywać. 
 
Ale wtem rzekł do niego skrzypek Volker śmiały: 
«Jeżeli nie wzgardzicie, to aż po dzień biały 
Z wami, Hagenie, nocnej straży się podejmę». 
Dziękował Hagen i te słowa rzekł uprzejme: 
 
«Bóg ci zapłać, Volkerze, żeś pomagać gotów. 
Niczego bym nie pragnął śród moich kłopotów, 
Jeno, abyś w niedoli zawsze pomógł szczerze. 
Odwdzięczę ja się, chyba że mnie śmierć zabierze!» 
 
Ogarnęli się raźno; kryty jasną zbroją 
Każdy zuch bez namysłu tarcz pochwycił swoją, 
Stanęli u drzwi domu, gdzie królowie legli 
I wiernie swoich druhów przez noc całą strzegli. 
 
Po chwili śmiały Volker tarcz wypróbowaną 
Odejmuje z ramienia, opiera pod ścianą, 
Wraca nazad do sali i swe skrzypki bierze. 
On swoim towarzyszom lubił służyć szczerze. 
 
Siadł sobie na kamiennej ławie pode drzwiami,  
Ten grajek najdzielniejszy pomiędzy grajkami, 
A kiedy z skrzypek słodkie popłynęły dźwięki, 
Wszyscy mu towarzysze jęli składać dzięki. 
 
Brzmiały struny, po domu rozległy się tony,  
Boć on w sile i w sztuce równie wyćwiczony. 
To znów druhom tak słodko, mile kwilić zacznie, 
Iż zapomniawszy troski, zasypiali smacznie. 
 
A gdy spostrzegł, że wszyscy spoczęli w uśpieniu,  
Złożył skrzypki, tarcz znowu zwiesił na ramieniu, 
Wyszedł z domu, na straży stanął pode drzwiami, 
By gości przed Krymhildy bronić rycerzami. 
 
O północy lub może nieco przed północą 
Ujrzał Volker, jak przed nim szyszaki migocą 
W dali pośród ciemności. Była to gromada 
Mężów Krymhildy, obcym gościom szkodzić rada. 
 
Więc rzekł grajek: «Słuchajcie, druhu mój Hagenie! 
Wypada nam ze sobą podzielić strapienie: 
Widzę, iż ku nam zbrojni mężowie nadchodzą, 
Jeżeli się nie mylę, na nas oni godzą». 
 
«Niech przyjdą bliżej! — Hagen na to mu odrzecze — 
Nim nas spostrzegą pierwej zrąbią nasze miecze 
Hełm niejeden, gdy na nich spadniem niespodzianie, 
Powrócą do królowej w nieszczególnym stanie». 
 
Lecz jeden z napastników obaczył zawczasu,  
Że przy drzwiach straż, więc szybko rzecze bez hałasu: 
«Nic z tego! Jakoś nam się w zamiarach nie darzy83, 
Bo spostrzegam, że grajek stoi tam na straży. 
 
Jasny szyszak na głowie ma on rycerz hardy  
Z lśniącej stali, niezgięty, hartowny i twardy, 
A po pancerzu niby ogień się przesuwa. 
Przy nim Hagen, — wyborna straż nad nimi czuwa». 
 
Więc z niczem powrócili, nie czekając dłużej.  
Na ten widok w Volkerze krew się cała wzburzy. 
«Pozwólcie, pójdę ku nim, chcę jeszcze pogadać 
Z zuchami, aby jedno pytanie im zadać». 
 
«Nie, gwoli84 mnie, daj pokój! — Hagen mu odrzecze. — 
Gdy odejdziesz od domu, mogą cię ich miecze 
W trudne przywieść opały; jużcić dopomogę, 
Lecz przez to mą rodzinę całą zgubić mogę. 
 
Bo kiedy z tę czeredą my się będziem bili,  
Może się dwóch lub czterech dobrać w jednej chwili 
Do domu i tam takiej szkody nas nabawić 
Śród śpiących, że nikt tego nie zdoła naprawić». 
 
Więc prosił Volker, aby mu pozwolić raczył  
Choć na jedno: «Niech wiedzą, iżem ich obaczył, 
Aby jutro nam w oczy wyprzeć się nie śmieli, 
Iż nas dzisiejszej nocy zdradnie podejść chcieli». 
 
I zaraz krzyknął na nich grajek z całej mocy:  
«Przecz tak zbrojno chodzicie, rycerze, po nocy? 
Czyście wyszli na łupież85? W wyprawie takowej 
Pomożemy wam obaj, hej, zuchy królowej!» 
 
Nikt mu nie odpowiadał, więc grajek zacięty 
«Tchórze, tchórze obrzydli! — wołał, gniewem zdjęty. — 
Chcieliście nas uśpionych mordować jak zbóje! 
Tego nie czyni rycerz, co swą godność czuje». 
 
Gdy przyszli do królowej, strapiła się pani,  
Iż nic wskórać nie mogli rycerze nasłani, 
Więc jej serce zawzięte zamiar knuje świeży. — 
Śmiercią to przypłacili dzielni bohaterzy. 
 
XXXI. Jak szli do kościoła
«Chłodno, i pod pancerzem zimno mi dolega — 
Ozwie się Volker — myślę, że już noc ubiega, 
Wiatr się zrywa, jak zwykle, kiedy świtać zacznie». 
Więc szli budzić rycerzy, którzy spali smacznie. 
 
Jasny poranek w oknach sali już zaświtał,  
Hagen budził uśpionych wojaków i pytał, 
Czy nie chcą do kościoła spieszyć na mszę świętą. 
A właśnie z wieży dzwonić na jutrznię poczęto. 
 
Niejednaki śpiew zabrzmiał, bo się chrześcijanie  
Inaczej zwykli modlić, inaczej poganie. 
Guntera mężów dzwonek do kościoła wzywa, 
Więc z posłania zuch każdy bez zwłoki się zrywa 
 
I wspaniały ozdobny strój na siebie bierze;  
Nigdy na obcym dworze tak suto rycerze 
Nie wystąpili, ale Hagen tem się smucił, 
I radził, aby orszak ten strój z siebie zrzucił. 
 
«Wiecie, jak rzeczy stoja, jaka grozi bieda,  
Zamiast róży w prawicy raczej miecz się przyda 
A szyszak jasny weźcie zamiast kapelusza, 
Wszak jawno, co Krymhildy zdradna knuje dusza. 
 
Dziś was walka nie minie! Radzę, byście brali  
Zamiast koszul jedwabnych pancerze ze stali, 
Płaszczyk na nic, wszak lepiej tarczą się osłonić, 
Jeżeli was kto zaczepi, będzie czem się bronić. 
 
Drodzy moi panowie, krewni i rycerze,  
Trzeba iść do kościoła, pomodlić się szczerze 
I u Boga w nieszczęściu poszukać opieki, 
Bo, wiedzcie to na pewne, zgon nasz niedaleki! 
 
Niechaj każdy pokornie wyzna swoje grzechy  
I w pobożnej modlitwie poszuka pociechy. 
Ostrzegam was, rycerze, gdy Bóg nie oddali 
Tej biedy, to ostatniej mszy będziem słuchali». 
 
Więc książęta z drużyną poszli do kościoła,  
A na cmentarzu świętym Hagen znów zawoła: 
«Nie rozdzielać się jeno, gdy poczną się tłoczyć! 
Nie wiemy, jak Hunnowie mogą nas zaskoczyć. 
 
Stójcie! Tarcze przy nodze pospierać i baczyć,  
Jeżeli kto zaczepi, zaraz go uraczyć 
Śmiertelnym ciosem radzę. Przez taką odprawę 
Snadnie86 cześć zachowamy rycerską i sławę!» 
 
Volker razem z Hagenem zaś odeszli społem 
I stanęli u bramy razem przed kościołem, 
Gniew ich palił; choć tyle pragnęli uzyskać, 
By królowa musiała przez nich się przeciskać. 
 
Nadszedł władca, szła przy nim jego piękna żona,  
Za nimi rzesza liczna, świetnie przystrojona, 
Koło królowej taki rój się mężów zwijał, 
Iż wielki tuman kurzu wysoko się wzbijał. 
 
Gdy król ujrzał, iż rzesza cała zbroją kryta 
I królowie też w zbroi, pospiesznie zapyta: 
«Czemuż was w hełmach widzę? Jeśli was spotkała 
Krzywda, to mnie największa przykrość by się stała. 
 
Jak jeno zażądacie, pragnę wam nagrodzić,  
Jeśli wam kto dokuczyć śmiał albo zaszkodzić. 
Przekonam was, że krzywda wasza i mnie boli 
I postąpię natychmiast wedle waszej woli». 
 
«Nikt krzywdy nie wyrządził nam — Hagen odpowie — 
Ale już taki mają obyczaj panowie, 
Iż trzy dni chodzą w zbroi, gdy zjadą na gody. 
Skarżylibyśmy sami, doznawszy tu szkody». 
 
Słowa Hagena słyszy Krymhilda wyraźnie 
I spod oka nań jeno patrzy nieprzyjaźnie, 
A choć w Burgundii żyjąc mogła dobrze zbadać 
Obyczaje, nie chciała kłamu teraz zadać, 
 
Choć była tak zacięta i wroga zażarcie.  
Gdyby kto był królowi rzekł prawdę otwarcie, 
Byłby późniejszych nieszczęść zapobiegł nawale; 
Lecz w wielkiej bucie swojej milczeli zuchwale. 
 
Poszła królowa z świtą brać udział w obrzędzie,  
Lecz owi dwaj rycerze ani na dwie piędzie 
Nie chcieli jej ustąpić. Musiała się z trudem 
Przeciskać, — gniew to budzi między huńskim ludem. 
 
Nie podobało się to Ecela czeladzi, —  
Siłą śmiałków usunąć i zaczepić radzi, 
Lecz się na to nie ważył nikt pod króla okiem, 
Więc się zajście skończyło ciżbą i natłokiem. 
 
Kiedy po nabożeństwie powracać wypadło,  
Wielu huńskich rycerzy na koniach przypadło. 
Krymhilda szła w orszaku dziewiczej czeladzi, 
Siedm tysięcy rycerzy konno za nią sadzi. 
 
Koło Ecla Krymhilda siadła i dziewice 
Przy oknach (król przy sobie rad widział jej lice), 
Patrzali, komu szczęście przy turniejach sprzyja, 
Tam się obcych rycerzy wielka moc uwija. 
 
Marszałek też królewski przybył, Dankwart śmiały, 
Za nim szedł obozowej służby hufiec cały, 
Co ją Burgundów rzesza za sobą przywiodła, 
A na Niblungów konie powkładano siodła. 
 
Zaś kiedy przystąpili do koni gromadą,  
Dzielny Volker im taką przysłużył się radą, 
By odbywać turnieje jak w ojczystym kraju. 
Więc harcowali dzielnie po swym obyczaju. 
 
Wkrótce stanęło w szrankach sześciuset rycerzy,  
Co do orszaku króla Dytrycha należy, 
Chcieli się z Burgundami nahasać do woli, 
Nie brakło im ochoty, jeśli król pozwoli. 
 
Więc się wnet ku nim zewsząd rycerze zbiegają,  
Lecz gdy Dytrych dowiedział się, co zamierzają, 
Natychmiast im zapasów z Burgundami wzbronił, 
Bał się o swoich, wcześnie od straty się chronił. 
 
A kiedy z szrank rycerze odjechali z Berna,  
Nadjeżdża Rydygiera z Bechlarn rzesza wierna, 
Ośmset mężów, tarcz dzierżąc, poprzed87 okna sali. 
Wolał margrabia, żeby tego zaniechali. 
 
Pojechał przed szeregi i radzić im pocznie,  
Iż Guntera rycerze gniewni są widocznie 
I nie będą oszczędzać, gdy ich kto zaczepi; 
Ustępując dla siebie i dlań zrobią lepiej. 
 
Usłuchali go, z placu zjeżdżają, przed nimi.  
Znów rycerze z turyngskiej nadjechali ziemi, 
Za nimi tysiąc dzielnych Duńczyków się ruszy. 
Więc przy starciu niejedna kopija się kruszy. 
 
Jedzie Irnfryd i Hawart, gdzie harcują tłumnie, 
Rycerze sponad Renu czekają ich dumnie 
I tańce zaraz zwiedli z Turyngami żwawe, 
Wielu po starciu miało puklerze dziurawe. 
 
Aż w trzy tysiące koni pan Bledelin jedzie 
Widział to król z królową, bo się turniej wiedzie 
Pod ich okiem, Krymhilda skrycie tem się cieszy, 
Myśląc, iż bieda grozi stąd burgundzkiej rzeszy. 
 
Także Szrutan z Gebekiem na turnieje jedzie,  
Hornbog z Ramungiem huńskim zwyczajem się wiedzie 
Przed Burgundami konie wstrzymali na placu 
A drzewce poleciały nad ściany pałacu. 
 
Tak się rycerze z głośnym bawili hałasem 
A głośny szczęk po sali rozlegał się czasem, 
Gdzie się tarczami starli dworzanie Guntera, — 
Jego drużyna pochwał niemało uzbiera. 
 
Igraszka się toczyła w wesołej ochocie,  
Aż konie się pławiły prawie w białym pocie, 
Co w kroplach po czaprakach spływał aż spod siodła. 
Drużyna swojej sztuki na Hunnach dowiodła. 
 
A dzielny grajek Volker rzecze do swych druhów:  
«Do napaści odwagi brakło u tych zuchów! 
Tyle słyszałem o ich wielkiej ku nam złości, 
Toćby lepszej nie
1 ... 26 27 28 29 30 31 32 33 34 ... 39
Idź do strony:

Darmowe książki «Niedola Nibelungów - Autor nieznany (biblioteka przez internet txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz