Darmowe ebooki » Epos » Odyseja - Homer (czy można czytać książki w internecie za darmo .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Odyseja - Homer (czy można czytać książki w internecie za darmo .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Homer



1 ... 22 23 24 25 26 27 28 29 30 ... 55
Idź do strony:
paniąt feackich danymi 
Tobie na drogę do dom, z mojego natchnienia, 
A oznajmić ci przy tym, jak wiele zmartwienia 
Czeka cię w zamku twoim. Przecierp te boleście 
I nie zwierz się nikomu z mężów lub niewieście, 
Żeś z tułaczki powrócił. Znoś, choćby najciężej 
Znieść ci przyszło, obelgę każdą od tych męży”. 
Na to przebiegły Odys: 
„Żaden człowiek żywy 
Nie poznałby cię, bóstwo, choć jak przenikliwy! 
Bowiem często odmienną postać bierzesz na się. 
Wiem jednak, że łaskawą byłaś mi w tym czasie, 
Gdym z Argiwami812 mury Ilionu szturmował; 
Lecz gdyśmy gród Pryjamów zburzyli na pował, 
A z powrotem bóg nasze porozpraszał łodzie, 
Nigdym cię już nie widział i w żadnej przygodzie 
Nie przyszłaś na mój okręt pomóc mi lub bronić... 
Więc mi przyszło z rozpaczą w sercu światem gonić, 
Póki bóstwa się doli mojej nie użalą! 
Raz tylko u Feaków, gdziem był rzucon falą, 
Słowyś mnie pokrzepiła i do ich stolicy 
Prowadziłaś mnie sama... Na imię rodzicy813 
Twojego cię zaklinam! Powiedz, bo nie wierzę, 
Żem już w skałach Itaki! Pewnie to wybrzeże 
Jakie inne, ty sobie żarty stroisz ze mnie, 
Puszczasz tuman814 i chcesz, bym uwierzył daremnie. 
Mów, mów! czy już na ziemi stanąłem rodzinnej?” 
Na to Atene: „Zawsześ ten sam a nie inny: 
Niezmienny i stateczny; dlatego przy tobie 
Jestem w każdym nieszczęściu i o każdej dobie, 
Boś mężny i ostrożny, a rozum masz duży. 
Kto inny wracający z tak długiej podróży 
Jakżeby do dom spieszył, do żony, do dziatek — 
A ty nie pytasz nawet o ich los i statek, 
Pierwej nim się przekonasz o małżonki cnocie, 
Która na zamku siedzi samotna w tęsknocie 
I łzami się zalewa dzień i noc nieboga, 
Nigdy też nie wątpiłam, czując, że ta błoga 
Chwila przyjdzie, gdy wrócisz, lecz sam, bez drużyny. 
Zerwać zaś z Posejdonem nie chciałam z przyczyny, 
Że to brat mego ojca. Gniewem on zażarty 
Przeciw tobie za syna, i wzrok mu wydarty. 
Pójdź! Pokażę-ć Itakę, abyś nabrał ducha: 
Tu zatoka Forkysa815, morskiego starucha, 
Na jej krańcu oliwnik816 rozłożysty, stary. 
Stamtąd blisko jest wejście do miłej pieczary 
Poświęconej boginkom zwanym Najadami. 
W tej pieczarze ty ongiś czciłeś obiatami817 
Hojnymi te boginki... A tam patrz, wysoki 
Neriton, co obrosłe lasem dźwiga boki”. 
Rzekła i mgły rozwiała: świat widny był wkoło. 
Boski tułacz na kraj swój poglądał wesoło, 
Całował żywicielkę ziemię, i do góry 
Wzniósłszy ręce, modlił się: 
„O Zeusowe córy! 
Boginki tego źródła! Już wierzyć przestałem, 
Że was kiedy obaczę! A więc sercem całem 
Witajcie! Wnet ja dary złożę wam ofiarne, 
Jeśli zwycięska Pallas odwróci dni czarne, 
Żyć pozwoli i syna widzieć mi pozwoli!” 
Na to rzekła Atenea: „Niech cię już nie boli 
Głowa o to! Troskami nie obciążaj duszy! 
Wżdy prędko skarby twoje, gdzie ich nikt nie ruszy, 
W cieniu świętej jaskini ukryć nam wypada, 
A co dalej masz począć, wynajdzie się rada”. 
Taki rzekła Atenea i pod sklepy ciemne 
Weszła, by zbadać wewnątrz przechody tajemne. 
Więc Odysej przenosił tam feackie dary: 
Szaty cienkie, spiż trwały, toż złote puchary 
Na schowek; po czym córa egidnego818 boga 
Odłamem skały wnijście zamknęła od proga. 
A tak siadłszy oboje w oliwnika cieniu, 
Radzili o zupełnym gachów wytępieniu. 
Pierwsza Atene wszczęła takie rozhowory: 
„Boski synu Laerta! Myślże od tej pory, 
Jak masz położyć rękę na wszetecznych gachach, 
Co lat trzy gospodarzą jak chcą w twoich gmachach, 
A żonę twą ślubnymi podarkami kuszą. 
Ona zaś, lubo819 w tobie żyje całą duszą, 
Wszystkim robi nadzieję, każdemu swą rękę 
Obiecuje, lecz w sercu inną ma piosenkę”. 
Na to Odys rzekł do niej: „O, biada mi! biada! 
We własnym moim domu czyha na mnie zdrada! 
Jak Atryd Agamemnon820 padłbym tam zabity! 
Dzięki tobie wiem wszystko, i zamach odkryty. 
Teraz radź: jaką gachom mam wymierzyć karę? 
Stój przy mnie, krzep mi ducha i obudzaj wiarę, 
Jak ongi, gdyśmy Ilion burzyli. O, gdyby 
Takeś mi pomagała, mógłbym bez pochyby 
Na trzystu nawet wrogów rzucić się bezpiecznie! 
Z twą pomocą, o święta, wygram ostatecznie”.  
Na to rzekła Atene o błyszczącym oku: 
„Pomoc dam, zawsze znajdziesz mnie przy swoim boku, 
Gdy się weźmiesz do sprawy. Już dziś widzieć mogę, 
Jak niejeden krwią zbryzga i mózgiem podłogę 
Z tej zgrai, co twe mienie i dobytek trwoni, 
Lecz wprzód zmienię twą postać, aby nikt, ni oni 
Nie poznali, kto jesteś: skurczę piękne członki, 
Z głów postrącam ci jasnych kędziorów pierścionki, 
Na grzbiet łachman narzucę, byś pozór miał wstrętny, 
Ten wzrok, taki iskrzący, zmienię w mdły i smętny. 
I staniesz przemieniony przed tą gachów zgrają, 
Ni cię żona, ni syn twój, ktoś jest nie poznają.  
Naprzód jednak Eumaja masz widzieć, pastucha; 
On trzody świń twych pasie, człek dobrego ducha, 
Przywiązany, o tobie zawsze rad wspomina, 
Kocha Penelopeję i twojego syna. 
Znajdziesz go, jak tam pasie trzodę świń niemałą 
U źródła Aretusy, pod Koraksu skałą, 
Gdzie to pożywna żołądź i czarne są wody, 
Od których porastają w słoninkę te trzody. 
Wkręć się tam, zaprzyjaźnij i pytaj o wszystko. 
Ja do Sparty, gdzie dziewcząt uroczych siedlisko, 
Pośpieszam; twego syna stamtąd tu nagonię: 
U Menelaja bawi on w Lakedajmonie, 
Myśląc, że się o tobie coś pewnego dowie”. 
Na to przebiegły Odys bogini odpowie: 
„Czemuś mu nie odkryła, coś wiedziała przecie? 
Czy żeby na nieszczęścia narazić mi dziecię 
I włóczęgę, gdy w domu zgraja go objada?” 
Na to błyszczącooka odparła Pallada: 
„Nie trujże sobie serca turbacją821 daremną; 
On tę podróż w kraj cudzy odbywał wraz ze mną. 
Chciałam, by sławy nabył. Nic mu nie zagraża, 
Siedzi w zamku Atrydy, swego gospodarza, 
I w rozkoszach opływa. Jest wprawdzie zasadzka: 
W ciemnej łodzi na niego czyha młódź junacka 
I w powrocie do domu ma go zamordować, 
Ale nic z tego; pierwej przyjdzie nam pochować 
Pod ziemię niejednego z tych gachów zbytnika”. 
Rzekło bóstwo, i z lekka różdżką go dotyka: 
W mig się członki skurczyły, postać w dwoje zgięta, 
Płowy włos spadł ze skroni, skóra obwiśnięta 
Na wychudłych piszczelach, jak u starców bywa, 
A iskrzące się piękne oko we mgle pływa. 
Miasto822 szat chiton został z siermięgą na grzbiecie, 
Brudne, dziurawe, w dymie wędzone rupiecie823. 
Ogromną także skórę jelenią, bezwłosną, 
Zarzuciła bogini na tę postać sprosną; 
Dała kostur, biesagi824, z plecionym rzemieniem, 
Do noszenia, lecz zdarte już długim noszeniem. 
Po tej zmowie oboje poszli w swoje strony: 
Pallas po Telemacha do Lakedajmony.  
 
Pieśń czternasta

Odyseusz u Eumajosa

Odysej od przystani piął się ścieżką w górę 
Przez wyżyny lesiste, aż do miejsca, które 
Wskazała mu Atena, gdzie ów pastuch siedzi, 
Dbalszy o pańskie dobro niż reszta gawiedzi. 
Zastał go, jak na progu siedział wśród zagrody, 
Która tu zbudowana dla trzodnej wygody 
Na wyżynie, skąd patrzy naokół widziana; 
Wybudował ją pastuch pod niebytność pana, 
Bez wiedzy Laertesa, bez pani rozkazu. 
Wzniósł mury, ogrom głazu stosując do głazu, 
Otarnił, a wańczosy825 wkoło dębowemi 
Obwiódł, jeden przy drugim wbijając do ziemi, 
W środku obejścia chlewów dwanaście zbudował 
Obok siebie, w nich na noc trzodę pilnie chował. 
Pięćdziesiąt ryjów w każdej zamykał oborze, 
Zwykle same maciory; wieprze śpią na dworze, 
Lecz ich szczupło, gdyż liczbę zmniejszały codziennie 
Szumne gachów biesiady, na które niezmiennie 
Musiał dostarczać wieprzów z najgrubszą słoniną — 
Więc sztuk trzysta sześćdziesiąt w zapasie miał ino826; 
Przy nich zaś na podwórzu odprawiały wartę. 
Ręką jego karmione cztery psy zażarte. 
Właśnie krajał on sobie z byczej tęgiej skóry 
Chodaki, a pastuchów tu i owdzie w góry 
Powyprawiał: trzech poszło paść nierogaciznę, 
Czwarty pognał do miasta jakby za pańszczyznę 
Wypasionego wieprza dla zamkowej rzeszy; 
Przysmak ten serca gachów nie lada ucieszy. 
Wnet Odyseja czujne sobaki827 spostrzegły 
I szczekając opadły; lecz on człek przebiegły: 
Od razu siadł na ziemi, kij na bok odłożył. 
Jeszczeż by tej obelgi na śmieciach swych dożył! 
Kiedy widział to pastuch, poskoczył za wrota 
Tak żywo, że mu z ręku wypadła robota, 
I nuż krzyczeć, kamieńmi odpędzać sobaki. 
I odpędził, a gościa przyjął w sposób taki: 
„Co tylko cię nie zjadły te psiska, mój dziadku! 
Oj! Byłożby zmartwienie, a i wstyd w dodatku, 
Jakbym nie dość goryczy miał w sercu znękanem! 
Małoż człek się napłacze za zginionym panem? 
A tu co dzień najtłustsze posyłaj im świnie 
Na stoły, kiedy tamten gdzieś tam z głodu ginie 
I tuła się w obczyźnie między ludem dzikim, 
Jeśli żyw i słonecznym cieszy się promykiem. 
Pójdź więc za mną, mój dziadku, do chaty was proszę, 
Abyś chlebem i winem skrzepił się po trosze, 
A powiedz mi, skąd jesteś, jakieś przeżył straty?” 
Rzekłszy to, boski pastuch powiódł go do chaty, 
Posadził, z chrustu wiązki zrobiwszy podnóże, 
Na rozciągniętej koziej od sypiania skórze, 
Szerokiej i kosmatej. Odys się ucieszył 
Z gościnnego przyjęcia i ze słowem śpieszył: 
„Przyjacielu! Zeus da ci, da każdy bóg inny 
Wszystko, czego sam pragniesz, żeś taki gościnny!” 
A tyś mu, Eumaju, odparł słowem takim: 
„Grzech byłby i biedniejszym niźli ty żebrakiem 
Gardzić i w próg nie puszczać. Tułacz czy ubogi, 
Jest pod Zeusa opieką. Datek, choć niedrogi, 
Lecz szczery, nam przystoi, otrokom828 służebnym, 
Drżącym ciągle, a zwłaszcza pod jarzmem haniebnym 
Tych młokosów. Tamtemu nie dali niebianie 
Wrócić do dom. U niego miałem zachowanie829: 
On byłby mnie osadził na chlebie łaskawym, 
Jaki dobrzy panowie dają sługom prawym — 
Chatę, kawałek ziemi i żonę serdeczną 
Za ich pracę; a pracę bóg wspiera stateczną, 
Jak i mnie powierzoną zawsze błogosławił. 
Pan mój pewnie nie z próżnym byłby mnie zostawił — 
Lecz zginął! Niechby raczej przepadł ten ród wraży 
Heleny! Przezeń tylu padło już mocarzy! 
Bo i on poszedł krzywdy Atrydowej mścić się 
Pod Ilion koniorodny, z Trojanami bić się”. 
Rzekłszy to objął chiton830 kawałkiem rzemyka, 
I tak do prosięcego poskoczył chlewika, 
Wybrał parę i zarżnął, jak trzeba przyładził, 
Osmalił i pokrajał, i na rożny wsadził. 
A upiekłszy nad ogniem, gdy mięso skwarczało, 
Podał. Odysej mąką posypał je białą, 
On zaś w kubek drewniany nalawszy mu wina, 
Siadł naprzeciw i gościa jeść prosząc, rzecz wszczyna: 
„Jedz, mój gościu, prosiątko — nie stać nas na lepsze. 
Na dwór pański dla gachów idą karmne wieprze. 
Te gachy zatwardziałe boga się nie boją, 
Uwzięli się bezprawia broić i wciąż broją. 
Czyż niebo może patrzeć na takich zbytników? 
Wszak i napadających na brzegi łotrzyków, 
Chociaż Zeus na ich sprawki pogląda przez szpary, 
Gdy do dom zrabowane uwożą towary — 
Nieraz myśl o odwecie naprawdę zatrwoży. 
Ale ci choć ich przestrzegł zapewne głos boży 
O karze, jaka spadnie na te dziewosłęby, 
Najechawszy dom cudzy, łakomymi gęby 
Chłoną wszystkie zasoby, dobytek domowy; 
I dzień, noc, które z łaski miewamy Zeusowej, 
Nie jedną, nie dwie obiat sprawia ta drużyna; 
Na te hulanki nie wiem skąd już starczy wina. 
On przecież na dziedzictwie siedział tu niemałym, 
Możniejszym był od władców, co na lądzie stałym 
I na Itace siedzą. Na jego majątek 
Takich panów by trzeba w kupę zbić dziesiątek. 
Zaraz ci to wyliczę: w stepach się wypasa 
Aż dwanaście stad wołów, tyleż kóz tam hasa, 
Świń tyle, owiec tyle, pod okiem najętych 
Lub poddańczych skotarzy831. Tu zaś razem wziętych 
Mamy trzód jedenaście kozich na ostrowie. 
Pasą je z poczciwości znani pastuchowie; 
Lecz z nich każdy codziennie daje na ich gody 
Najlepszą, najtłuściejszą sztukę z całej trzody. 
Ja zaś tu świnie chowam, nie leniąc dozoru, 
I co najtłustsze wieprze odstawiam do dworu”. 
Tak rzekł — a on łakomie mięsiwa zajadał, 
Pił wino, milczał; gachom śmierć już zapowiadał. 
Lecz gdy się już nasycił, winem skrzepił ducha, 
Kubek, co sam zeń pijał, nalał mu pastucha 
I podał napełniony, a Odys takowy 
Wdzięcznie przyjął i tymi przemówił doń słowy: 
„Któż to był, co cię kupił? Powiedz, przyjacielu! 
Kto ten pan tak potężny, bogatszy od wielu, 
Co za cześć Atrydową zginął, jak słyszałem 
Z ust twych? Bardzo być może, że takiego znałem. 
Nazwij go: bóstwa w niebie, wiedzieć muszę przecie, 
Czym go spotkał! Jam dużo włóczył się po świecie”. 
Na to mu odpowiedział pastuch, wódz pasterzy: 
„Nie myśl, starcze, że żona albo syn uwierzy 
W to, co o nim donoszą przybłędy podróżne; 
Tacy bowiem za kłamstwa i pochlebstwa próżne 
Chcą gościnne przyjęcie wyłudzić w swej biedzie. 
Toż gdy który włóczęga do Itaki przyjdzie, 
Prosto sunie do pani i bajki jej gada; 
Ona go podejmuje, o szczegóły bada, 
Wzdycha za każdym słowem, łzy jej strugą cieką, 
Jak zwyczaj u żon, którym mąż zginął daleko. 
I ty mógłbyś jej bajkę zanieść tak uwitą, 
Za co by cię chitonem832 i chlajną833 okryto. 
Ależ on, jej małżonek, dawno już umarły, 
A psy i ptaki ciało z kości mu obżarły 
Lub zjadły ryby morskie, a kilka piszczeli, 
Na
1 ... 22 23 24 25 26 27 28 29 30 ... 55
Idź do strony:

Darmowe książki «Odyseja - Homer (czy można czytać książki w internecie za darmo .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz