Darmowe ebooki » Epos » Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖

Czytasz książkę online - «Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Ludovico Ariosto



1 ... 203 204 205 206 207 208 209 210 211 ... 334
Idź do strony:
i z ogniem i zbójcę ugodził 
Tam, gdzie się nos z obiema powiekami schodził. 
  36
W obie ognista głownia powiece trafiła, 
Ale mu w lewej więtszą szkodę uczyniła; 
Bo mu nieborakowi ta część wygorzała, 
Która mu tylko światła sama udzielała. 
Nie miał dosyć, srogi raz że mu wybił oko, 
Ale mu koniec główniej wbił tak w łeb głęboko, 
Że go włożył w regestra, które Charon pisze, 
Gdy wiezie dawnem duchom nowe towarzysze. 
  37
We śrzodku beł jaskiniej wielki, kwadratowy 
Na dwie piędzi i więcej miąższy stół dębowy 
Na prosto uciosanej nodze, u którego 
Wszytka się czeladź zbójcę zmieściła onego. 
Z taką chyżością, z jaką pospolicie trzcina 
Od lekkiego ciśniona leci Arabina, 
Stół leciał z Orlandowej ręki wyciśniony 
Tam, gdzie beł rozbójników poczet zgromadzony.  
  38
Temu piersi, temu łeb, temu tłucze nogi, 
Temu ręce, wszyscy w zad kwapią się za progi. 
Próżno; bo jedni chramią, drudzy umierają, 
Inszy, mniej obrażeni, uciec zamyślają. 
Tak pospolicie kamień, z wysoka spuszczony 
Z mocnej ręki, tłucze łby, boki i ogony 
Wężom, na gołej skale w gromadzie leżącem, 
Po zimie nowe skóry na słońcu grzejącem;  
  39
Nie jeden się przypadek, a każdy przydawa 
Różny: ten zdycha, ten bez ogona zostawa; 
Ten przodkiem tylko władnie i na kamień gładki 
Ledwie wciąga za sobą spłaszczone ostatki; 
Ten, co miał lepsze szczęście, po ziemi się wije 
I świszcząc, naruszone członki w trawie kryje. 
Straszliwy to beł pocisk, lecz dziwu żadnego 
Niemasz, bo wyszedł z ręki Orlanda mężnego.  
  40
Inszy, których nie dosiągł stołem, towarzysze, 
A było ich właśnie siedm, jako Turpin728 pisze, 
W nogach już tylko kładli wszytkie swe obrony; 
Ale jem drzwi zastąpił Orland pomieniony, 
A skoro ich połapał, jednego po drugiem 
Za ręce je powiązał opak jednem cugiem729 
Mocnem długiem powrozem, we troje skręconem, 
Z trafunku w onej ciemnej jamie nalezionem.  
  41
Potem je na dwór wywlókł, gdzie beł dąb niemały, 
Tuż przed samą jaskinią, stary, wypróchniały; 
Orland suche gałęzie mieczem okrzosuje 
I na nich je na pokarm krukom zostawuje. 
Nie beło po łańcuchu do onej potrzeby 
I na szyje po inszych powrozach; bo żeby 
Mógł świat z siebie wyrzucić one brzydkie wrzody, 
Wetknął ich na gałęzie obcięte pod brody. 
  42
Stara baba, co jednoż z zbójcami trzymała, 
Jako skoro tych wszytkich bez dusze ujźrzała, 
Płacząc i roztargane włosy wyrywając, 
Pierzchnęła w gęste chrósty, w długą uciekając730, 
I po wątpliwych ścieszkach, po lesie głębokiem 
Bieżąc wielkiem i z strachem zawieszonem krokiem, 
I tam i sam tak długo lękliwa błądziła, 
Aż rycerza jednego nad rzeką trafiła.  
  43
Kto to beł? — W inszej pieśni będę śpiewał o tem, 
A teraz się do drugiej wracam, która potem 
Grabie barzo prosiła, aby nie musiała 
Zostać tam sama jedna, ale z niem jechała. 
Orland nie beł od tego i skoro ubrana 
W wieniec, z różej pleciony, jutrzenka rumiana 
Po jasnem niebie złote światło roztoczyła, 
Izabella się w drogę z Orlandem puściła. 
  44
I tak z sobą pospołu kilka dni jechali, 
Aż jednego rycerza na drodze potkali, 
Który beł, jako więzień związany, wiedziony 
I od wielkiego ludu na śmierć prowadzony. 
Powiem potem, kto to beł; a teraz do nowej 
Historyej o córce pójdę Amonowej, 
Którąm zostawił, jeśli pomnicie, strapioną 
I po swojem Rugierze srodze utęsknioną. 
  45
Piękna dziewica długo próżno wyglądając, 
Próżno swego miłego Rugiera czekając, 
W Marsyliej na on czas obfitej mieszkała, 
Gdzie się niemal z pogany co dzień uganiała, 
Którzy po Lingwadoce731 tam i sam wpadali 
I po Prowencie szkody niemałe działali. 
Ona wszytko czyniła to, co hetmanowi 
I dobremu należy czynić rycerzowi.  
  46
Mieszkając tam, kiedy czas minął opisany, 
Którego się miał stawić jej Rugier kochany, 
W ustawicznem kłopocie żywot prowadziła 
I że go jaki potkał przypadek, myśliła. 
Jednego dnia, gdy z sobą sama narzekała 
I w pokoju na swoje nieszczęściepłakała, 
Przyszła do niej ta, która serce zpodziwieniem, 
Ranione od Alcyny, zgoiła pierścieniem.  
  47
Skoro ją upłakana dziewka obaczyła, 
Że przez Rugiera do niej sama się wróciła, 
Wylękła się, zmartwiała, na twarzy pobladła, 
Zemdlawszy tak, że ledwie na ziemię nie padła. 
Postrzegłszy jej bojaźni mądra prorokinią 
Jako ten, co nowiny dobre niesie, czyni, 
Śmiejąc się, wesołą twarz na nię obróciła 
I lepszą jej nadzieję, mówiąc tak, czyniła:  
  48
»Nie bój się o Rugiera, który niewątpliwie 
»I żywię i zdrów dobrze i ciebie prawdziwie 
»I szczerze tak, jako zwykł, wiedz pewnie, miłuje; 
»Lecz mu twój nieprzyjaciel wolność odejmuje. 
»A chceszli, żebyś mu ją znowu przywróciła, 
»Trzeba, żebyś się ze mną równo wyprawiła, 
»A ja tobie poradzę i ukażę drogę 
»I że go wyswobodzisz, chętliwieć pomogę«. 
  49
I o czarnoksięskiem jej powiadała błędzie, 
Który Atlant uczynił w swem pałacu wszędzie, 
Jako go, ukazując postać jej zmyśloną, 
Od olbrzyma wielkiego wrzkomo uniesioną, 
Wciągnął w tamten swój pałac, gdzie mu zaś zginęła 
Nagle z oczu i w mgnieniu oka mu zniknęła; 
I że tam tak rycerze i białą płeć bawi, 
Kto się tam lub z trafunku lub umyślnie stawi; 
  50
Że tem, co na onego Atlanta patrzają, 
Wszytkiem się zda, że widzą to, w czem się kochają: 
Konia lub przyjaciela, pannę, insze rzeczy, 
Jaka jest własna żądza i umysł człowieczy, 
A wszyscy po pałacu tam i sam biegają 
I bez skutku żadnego swej zguby szukają, 
Nie mogąc stamtąd wyniść, ci, którzy tam zajdą, 
Mając pewną nadzieję, że swe rzeczy najdą.  
  51
»Skoro jedno przyjedziesz — prawi — w tamtę stronę, 
»Gdzie jest on błędny pałac i wjedziesz za bronę, 
»Zarazem przydzie przed cię — takie to tam czary! — 
»W Rugierowej osobie czarnoksiężnik stary 
»I tak ci się zdać będzie, że tam od jakiego 
»Rycerza zwyciężony będzie mocniejszego, 
»Abyś mu na ratunek i pomoc bieżała, 
»A potem tam i sama z inszemi została.  
  52
»Strzeżże się, proszę, pilnie, abyś w tamte błędy 
»Nie wpadła, jako drudzy; wszytkie gmachów rzędy 
»Pełne czarów i kiedy ujrzysz, że w potrzebie 
»Rugier o prętką pomoc zawoła na ciebie, 
»Ty się temu nie przeciw, a na moję mowę 
»Wspomni sobie zarazem i utni mu głowę; 
»A wiedz, że jej nie utniesz pewnie Rugierowi, 
»Ale przeciwnikowi twemu, Atlantowi.  
  53
»Ciężkoć będzie, wiem, zabić tego, co twojemu 
»We wszytkiem prawie będzie podobny miłemu, 
»Ale w tem oku twemu nie chciej dawać wiary, 
»Bo je Atlant omami, jako zwykł, przez czary; 
»I niżli tam dojedziesz, jabym ci radziła, 
»Abyś się teraz na to dobrze namyśliła; 
»Bo jeśli Atlantowi na garle nie siędziesz, 
»Wiedz pewnie, że Rugiera wiecznie mieć nie będziesz«. 
  54
Przeważna bohatyrka prętko się namyśla 
I zabić swego szkojcę732 koniecznie zamyśla. 
Ubiera się w swą zbroję zwyczajną i jedzie 
Tam, kędy ją życzliwa prorokini wiedzie, 
Która ją, wielkie cudy czyniąc, to polami, 
To gęstemi, kwapiąc się, prowadzi lasami, 
Coraz ją czem wesołem w drodze zabawiając 
I gadaniem prącej jej przykrej ulżywając. 
  55
Jednak, kiedy tak z sobą pospołu jechały, 
Nawięcej w one czasy o tem rozmawiały, 
Jako z niej i z Rugiera cni bohaterowie 
Wyniść mieli, a raczej wielcy półbogowie; 
Bo Melissa niebieskie wszytkie tajemnice, 
Których dosiądź nie mogą śmiertelne źrzenice, 
Tak, jako we źwierciedle, na oko widziała 
I co miało w późny wiek przyść, przepowiadała.  
  56
»O moja przewodniczko droga! — tak do onej 
Bradamanta mówiła wiedmy nauczonej — 
»Jakoś mi pierwsze męskie potomki odkryła, 
»Kiedym cię w Merlinowej jaskiniej trafiła, 
»Takbym rada wiedziała, jeśli między białą 
»Płcią z mego rodu która znaczną jaką chwałą 
»Będzie kiedy na świecie«. — Na to jej życzliwa 
Wiedma odpowiedziała: »To rzecz niewątpliwa, 
  57
»Że w twojem rodzie zacnych pań będzie dostatek, 
»I królów i cesarzów zawołanych matek, 
»Które upadłych królestw będą podporami 
»I naprzedniejszych domów odnowicielkami; 
»I jako potomkowie męskiej płci zostaną 
»Sławnemi, niemniejszej czci i chwały dostaną 
»Białegłowy w twem rodzie, z wielkiej pobożności, 
»Z roztropności, z dobrocią cnoty i czystości. 
  58
»I kiedybym o każdej rozpowiadać miała, 
»Która będzie godna czci, długobym zmieszkała; 
»Bo każda, co się jeno z twojej krwie urodzi, 
»Taka będzie, że mi się minąć jej nie godzi. 
»A między tysiącem jednę tylko sforę 
»Albo dwie, a nawięcej kilka ich wybiorę. 
»Ale czemuś w jaskiniej tego nie wspomniała, 
»Żebych ci też ich twarzy była ukazała? 
  59
»Z twojego pokolenia wynidzie szczęśliwa, 
»Wszytkiem cnotom i pięknem naukom życzliwa, 
»Którą, nie wiem, skąd pierwej chwalić: czy z czystości 
»I gładkości cudownej, czy z wielkiej mądrości, 
»Izabella733, która swem światłem uweseli 
»Ziemię, którą ocean przeźrzoczysty dzieli, 
»I miasto ono zacne, miasto zawołane, 
»Od imienia Oknowej macierze734 nazwane. 
  60
»Gdzie na świetnem, ozdobnem i pobożnem dworze 
»Będzie z swojem małżonkiem735 godnem w wielkiej sporze, 
»Kto z nich więcej miłuje i poważa cnoty 
»I kto ludzkość przyjmuje przestrzeńszemi wroty. 
»Powieli on, że zguby włoski kraj uchował, 
»Gdy pod Tarem736 Francuzy zuchwałe zwojował, 
»Ta rzecze: Penelope, że w czystości żyła, 
»Nie mniej sławna na świecie, niż Ulisses była. 
  61
»Wielkie rzeczy zawieram w krótkiej barzo mowie 
»I opuszczam o tej cnej siła białej głowie, 
»Czegom się od Merlina o niej nasłuchała 
»W ten czas, gdym w tej nauce doktorką została, 
»I gdzie na wielkiem morzu tem żagle rozwinie, 
»Tyfisa737 w żeglowaniu daleko wyminie; 
»Tem zawieram, że wszytkie gwiazd łaskawych dary 
»I cnoty będzie miała bez końca, bez miary.  
  62
»Ono za nią Beata738, jej rodzona, idzie, 
»Której się właśnie takie piękne imię zydzje; 
»Która nie tylko sama, póki żywa będzie, 
»Dojdzie wielkiego szczęścia, ale w pierwszem 
»Możnych książąt swojego małżonka postawi 
»Swojem wielkiem rozumem i ubłogosławi, 
»Który, kiedy ona świat zostawi, upadnie 
»Prawie w ostatnią zgubę i zostanie na dnie.  
  63
»Straszny za jej żywota Murzyn739 i Sforcowie 
»I zawołani będą Wiszkontów740 wężowie741 
»Od Hiperborskich742 śniegów po brzegi czerwone 
»I od Inda po morze górami ściśnione; 
»Skoro umrze, w niewolą pójdą z wielką szkodą 
»Obfitej włoskiej ziemie, w której za niezgodą 
»Jej dziedziców żałosna nastąpi odmiana 
»I obcego dostaną Insubrowie pana. 
  64
»Ale krom tej z zacnego twego pokolenia 
»I insze będą tegoż, co i ta, imienia; 
»Z których jedna ozdobi swoje gładkie skronie 
»I złoty włos poniesie w węgierskiej koronie, 
»Druga, skoro śmiertelnej zewłoki pozbędzie743, 
»W liczbie między włoskiemi boginiami będzie 
»I będą jej oddawać, obrazy, ofiary 
»I ołtarze i śluby i bogate dary. 
  65
»O inszych będę milczeć, bobym cię musiała 
»Długo bawić, kiedybym wszytkie liczyć miała; 
»Acz każda przez się godna, aby ją głoszono 
»I jej sprawy gładkiemi rymami sławiono. 
»Mam w pamięci Bijanki, mam i Lukrecye, 
»Mam pobożne i święte panie Konstancye 
»I insze, które będą matkajni płodnemi 
»Pierwszych książąt i panów w pięknej włoskiej ziemi. 
  66
»Jeśli który, tedy twój dom będzie szczęśliwy 
»W białej płci, bo nie tylko wieczny los życzliwy 
»Zdarzy mu piękne córki, czyste i uczciwe, 
»Ale i żony zacne, mądre i cnotliwe; 
»A żebyś też i o tych cokolwiek wiedziała, 
»Czegom się od Merlina świeżo dowiedziała, 
»Przypomnięć z nich niektóre, jednak nie zabawię 
»I jako mój obyczaj, krótko się wyprawię. 
  67
»Niech wprzód idzie Rykarda744, godny uczciwości 
»I męstwa i statecznej przykład cierpliwości, 
»Która w kwitnącem wieku swojem owdowieje, 
»Opuszczona od szczęścia, i osierocieje; 
»Ujźrzy tułające się w cudzych krajach syny, 
»Wygnane z swego państwa drobniejsze dzieciny 
»U nieprzyjaciół w ręku; ale Bóg za szkodę 
»Stanie i da nakoniec cnocie swą nagrodę.  
  68
»Nie mogę żadną miarą pominąć Reiny745 
»Z domu aragońskiego przesławnej rodziny, 
»Co cnotą i mądrością minie wszytkie panie, 
»Które chwalą Grekowie dawni i Rzymianie, 
»I nad którą się żadnej nieba nie stawiły 
»Łaskawiej i życzliwiej, bo ją naznaczyły 
»Matką zawołanego pokolenia i ta 
»Z Alfonsem, z Izabellą zrodzi Hipolita.  
  69
»Nie minę Leonory746 także zapomnionej, 
»W rózgę pięknego drzewa twojego wszczepionej; 
»A o jej namiestniczce nabliższej co wiedzieć, 
»Coć mam pierwej strony jej przymiotów powiedzieć, 
»Lukrecyej Borgiej747, której dobrotliwa 
»Układność, gładkość, cnota i sława uczciwa 
»I fortuna tak roście, jako roście młody 
»Szczep, między uprawnemi wsadzony ogrody?  
  70
»Jako cyna ku srebru, jako miedź ku złotu, 
»Jako mak polny, podle różanego płotu, 
»Jako wybladła wierzba przeciw cyprysowi, 
»Jako śkło malowane ku dyamentowi, 
»Tak wszytkie insze panie, co są zawołane, 
»Zostaną, gdy z Borgią będą porównane 
»W rozumie, w obyczajach, w wielkiej roztropności 
»W dobroci, w pobożności i świątobliwości.  
  71
»Ale nad insze chwały, które mieć o to. ta 
»Pobożna pani będzie za swego żywota 
»I po śmierci, ta długo pamiętna zostanie, 
»Że królewskie da synom swojem wychowanie 
»I początek ozdobom, któremi się w boju 
»Wsławią,
1 ... 203 204 205 206 207 208 209 210 211 ... 334
Idź do strony:

Darmowe książki «Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz