Darmowe ebooki » Epos » Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖

Czytasz książkę online - «Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Ludovico Ariosto



1 ... 198 199 200 201 202 203 204 205 206 ... 334
Idź do strony:
id="sub42">41
Z tą śpiesznie na brzeg płynie po morzu głębokiem 
I stanąwszy na ziemi suchej mocnem krokiem, 
Ciągnie kotew do siebie, która w gębie tkwiała 
I dziwowi paszczekę sprosną rozdzierała. 
Idzie orka za liną, chocia się wydziera 
I choć się wielkiem gwałtem ciągnie i opiera, 
Bo Orland tak jest duży, że siłą dawnemu 
Może Herkulesowi porównać samemu. 
  42
Jako nieokrócony poczuwszy byk srogi, 
Że mu nagle powrozy zarzucą na rogi, 
I tam i sam się miece i kręci się wkoło 
I bez skutku chce wydrzeć poimane czoło: 
Tak morski dziw, ciągniony z dawnego mieszkania, 
Koła czyniąc i srogie tam i sam miotania, 
Idzie za długą liną, nie mogąc przez dzięki 
Wydrzeć się, od tak mocnej przyciągniony ręki.  
  43
Tak wiele z gęby leje krwie na wody słone, 
Że to dziś morze może662 nazywać czerwone, 
Które tak mocno bije i tłucze, że wały 
Rozstępując się, morskie dno ukazowały. 
Czasem je tak wysoko ciska, że macają 
Same nieba i słońce jasne zasłaniają; 
Huczą na straszliwy dźwięk, który się rozlega, 
Góry, lasy dalekie, gdzie jedno dosięga.  
  44
Proteus na wierzch z jamy wyszedł na huk srogi 
I patrząc na Orlanda nie bez wielkiej trwogi, 
Gdy wlazł i wylazł z orki i gdy poimaną 
Ciągnął na brzeg, u kotwie liną uwiązaną, 
Stada rozprószonego nie pilnując więcej, 
Po wielkiem oceanie ucieka co pręcej; 
Sam Neptunus delfiny, do woza zakłada 
I do Etyopiej chcąc ujeżdżać, wsiada. 
  45
Ino663 z swem Melicertą i roztarganemi 
Włosami Nereidy664 i z przestraszonemi 
Glaukami665 Trytonowie666, nagłą zdjęci trwogą, 
Po morzu uciekają tam i sam, gdzie mogą. 
Tem czasem zawołany do brzegu straszliwą 
Rycerz wyciągnął rybę, ale już nieżywą; 
Bo od bolu i męki wielkiej zwyciężona, 
Pierwej zdechła, niż na brzeg była wyciągniona.  
  46
Gęsty lud, co na wyspie miał swoje mieszkanie, 
Zbiegł się patrzyć na ono straszliwe potkanie. 
Ten próżnem nabożeństwem i strachem ujęty, 
Niepobożny rozumiał uczynek tak święty, 
Mówiąc, żeby to było już na wieki na się 
Proteusa rozgniewać, żeby znowu zasię 
Wypuścił wszytkie swoje morskie stada z wody 
Na wyspę i odnowił zapomnione szkody;  
  47
I że obrażonego lepiej prosić boga 
O pokój, który odnieść jedna była droga: 
Aby występnik667 w morze zaraz niemieszkanie 
Beł wrzucony na jego gniewu ubłaganie. 
Tak od jednej pochodnie zapala się druga, 
Że się świeci ulica wszytka, jako długa; 
Tak gniew z jednego serca idzie do drugiego, 
Który chce w morze wrzucić rycerza zacnego.  
  48
Ci z procami, a ci się zbiegają z łukami, 
Ci z mieczmi i rożnami, a ci z oszczepami, 
Nakoniec go nakoło zewsząd okrążają 
I z blizka i z daleka wszyscy go sięgają. 
Tak wielkiemu gwałtowi, który następuje 
Na niego, pan z Anglantu barzo się dziwuje; 
Widzi, że się chcą nad niem mścić orki zabitej, 
Skąd się spodziewał dzięki i chwały obfitej. 
  49
Jako niedźwiedź, którego po jarmarkach wodzą, 
Kiedy z niem i tam i sam po ulicach chodzą, 
Tak się boi i tak dba na gęste zbieganie 
I na przykre małych psów z daleka szczekanie, 
Że się na nie obejrzeć nie chce: tak wszytkiego 
W on czas się mężny Orland bał chłopstwa onego, 
Któreby beł mógł tylko surowem wejźrzeniem 
Albo mocnem podomno rozgromić dmuchnieniem. 
  50
Skoro wziął Duryndanę w rękę w onej chwili, 
Zaraz mu plac przestrony wszyscy uczynili. 
Zrazu nań uderzyli z tą zupełną wiarą, 
Że się jem nie miał oprzeć Orland żadną miarą, 
Zwłaszcza, że na niem zbroje żadnej nie widzieli 
I tarcze na ramieniu; ale nie wiedzieli, 
Że był trwadszy od stopy aż do samej głowy, 
Niż dyament i niżli kamień marmurowy. 
  51
Czego nie mogli grabi uczynić mężnemu, 
To on zaś mógł uczynić łatwie z nich każdemu. 
Za dziesięciorgiem tylko cięciem albo mało 
Co więcej trzydzieści ich naplacu zostało. 
Drudzy zatem poczęli na zadustępować; 
On już chciał upłakaną dziewkę rozwięzować, 
Kiedy się wszczął nowy zgiełk i huk z drugiej strony, 
Którem668 beł wszytek wysep669 nagle napełniony. 
  52
Wtem, gdy tak w tamtej stronie Orland w onej dobie 
W kupę zebrane chłopstwo zabawiał na sobie, 
Na kilku miejscach żadnych nie nalazszy wstrętów, 
Irlandczycy na wyspę wysiedli z okrętów 
I lud po wszystkich brzegach bili bez litości 
I lub to okrucieństwu lub sprawiedliwości 
Przypisować, nikomu folgować nie chcieli 
I na wiek, na płeć względu żadnego nie mieli.  
  53
Mały odpór strwożeni czynią Ebudzanie, 
Częścią, że na nich przyszli tak niespodziewanie 
I nagły uczynili wpad nieprzyjaciele, 
Częścią, że wyspa w sobie ma ludzi niewiele; 
Którzy ją splądrowali, domy popalili, 
Ludzie wszytkie wysiekli i na miecz puścili, 
Ruchome majętności w okręty zabrali, 
Miasta wszytkie i mury z ziemią porównali.  
  54
Orland, jakoby mu nic upadek i trwogi 
One nie należały, ukwapliwe nogi 
Powrócił, gdzie u ostrej skały uwiązana 
Czekała pani, orce na pokarm wydana. 
Patrzy na nię i bliżej do niej przystępuje 
I lepiej się jej coraz z blizka przypatruje. 
Nakoniec poznał, że to Olimpia była, 
Której się wierna miłość tak źle nagrodziła.  
  55
Olimpia, którą wprzód miłość oszukała, 
Potem na nię fortuna zła zbójcę posłała, 
Którzy ją, odjechaną od męża chytrego, 
Zanieśli onegoż dnia do wyspu670 srogiego. 
Poznała tam Orlanda zaraz nieszczęśliwa; 
Ale iż ją tak nago zgraja niecnotliwa 
Wystawiła, nie tylko mówić z niem nie chciała, 
Ale i podnieść oczu na niego nie śmiała.  
  56
Pytał jej zatem Orland, żalem poruszony, 
Jaki ją los przeciwny przygnał w tamte strony 
Z tego kraju, gdzie ją tak wesołą zostawił 
Potem, jako z nią Biren wesele odprawił. 
Ona na to: »Ja nie wiem, jeślić mam dziękować, 
»Żeś mię ato przy zdrowiu chciał teraz zachować, 
»Jeśli się skarżyć na cię, żem żywa została 
»I końca swojej nędzy dziś nie otrzymała. 
  57
»Prawda to, żeś ode mnie godzien za to dzięki, 
»Żeś mię tak srogiej śmierci wyzwolił przez dzięki671; 
»A sroższą być nie mogła nad tę bez pochyby, 
»Gdybym była pożarta od straszliwej ryby. 
»Za to, żem śmierci uszła, trudnoć mam dziękować„ 
»Bo mię ta sama może w mej nędzy ratować. 
»I jeśli ją za żywot od ciebie w odmianę 
»Otrzymam, wiecznieć za to powinną zostanę«. 
  58
Potem mu z wielkiem płaczem wszytko powiadała, 
Jako od męża swego zdradzona została, 
Sama jedna na wyspie twardem snem zmorzona, 
Skąd zaś była od zbójców morskich uniesiona. 
To mówiąc, obraca się, jako więc rzezaną 
Z marmuru Latonównę672 albo malowaną 
Widziemy, gdy kąpiąc się w rzece, natrafiona 
Od myśliwego nagle była Akteona673.  
  59
Ile może, brzuch kryje z pełnemi piersiami, 
A coraz się obraca do niego bokami. 
Orland okrętu swego z daleka wygląda 
I żeby wszedł do portu, co napręcej żąda, 
Chcąc ją, z mocnych łańcuchów pierwej rozwiązaną, 
Przyodziać jaką szatą, w okręcie dostaną; 
Wtem Obert, król irlandzki, przypadł w prętkiem biegu, 
Słysząc, że już morski dziw zdechły beł na brzegu,  
  60
I że jej jakiś rycerz włożył między zęby 
Kotwicę, że nie mogła więcej zawrzeć gęby 
I że ją tak do brzegu przyciągnął po wodzie, 
Jako przeciwko rzece ciągną wielkie łodzie. 
Obert zatem tam nadszedł, chcąc się sprawić, jeśli 
O zdechłem wielorybie prawdę mu odnieśli; 
Tem czasem jego ludzie Ebudę psowali 
I niesłychane szkody po wyspie działali. 
  61
Król irlandzki, chocia beł Orland umoczony 
I krwią plugawej orki wszytek oszpecony, 
Która na jego szacie na on czas została, 
Kiedy go w sobie orka po niewolej miała, 
Poznał go, a tem więcej, że to dobrze wiedział, 
Kiedy mu jeden o tej potrzebie powiedział, 
Że krom Orlanda inszy nie mógł tam być, coby 
Tak niebezpiecznej się śmiał podejmować próby. 
  62
Znał go dobrze, gdy mieszkał na francuskiem dworze, 
Z którego beł rok przedtem pojechał na morze, 
Aby po ojcu swojem, który mu ustąpił 
Przez śmierć, onego roku na państwo nastąpił. 
Częstokroć, tam mieszkając, Orlanda widywał 
I mawiał z niem i nieraz z niem pospołu bywał; 
I teraz go przywitał i pytał o zdrowie, 
Zdjąwszy z siebie przyłbicę, którą miał na głowie.  
  63
Pokazował to Orland, że tam beł królowi 
Nie mniej rad, jako i król beł rad Orlandowi; 
A skoro się kilkakroć z sobą obłapili 
I spólne pozdrawiania wzajem powtórzyli, 
Począł Orland powiadać, jako utrapiona 
Olimpia tak była okrutnie zdradzona 
I mianował od kogo, że od niewiernego 
Birena i pod słońcem najokrutniejszego; 
  64
I jako mu nie jednem znakiem pokazała, 
Że go szczerze i prawie z serca miłowała, 
Że i ojca i bracią i państwo straciła 
I potem sama umrzeć dla niego myśliła, 
I że o tem nikt nadeń nie mógł lepiej wiedzieć, 
Co był przy tem i umiał o wszytkiem powiedzieć. 
Gdy mówił, Olimpia barzo się wstydziła 
I łzami ociężałe źrzenice moczyła. 
  65
Twarz jej beła podobna na wiosnę pięknemu 
Niebu, jeszcze niedobrze wypogodzonemu, 
Gdy deszcz idzie i słońce w tenże czas odgania 
Chmurę około siebie, która je zasłania. 
Jako więc słowik płacze między przybranemi 
Dopiero w swą zieloność liściami gęstemi, 
Tak w jej pięknych łzach pióra Kupido maczając, 
Lata sobie, jasnego światła zażywając. 
  66
I złote swoje strzały rozpala w płomieniu 
Jej oczu i potem je ugasza w strumieniu, 
Który spada po kwieciu białem i rumianem 
I dopiero żeleźcem tak uhartowanem 
Trafia króla, którego ani zbroja broni 
Ani paiż674 zasłania od śmiertelnej broni. 
Gdy tak patrzy na oczy i twarz pięknej panny, 
Czuje, że już jest w serce, nie wie jako, ranny.  
  67
Tej była Olimpia, choć w smętku, gładkości, 
Jakiej dziś rzadko widać na świecie piękności, 
Nie tylko z stanu675, kształtu, nie tylko z urody, 
Nie tylko włosy piękne, oczy i jagody, 
Usta i nos i szyję i ramiona miała, 
Lecz i te części, które szata zakrywała; 
Idąc na dół od piersi, podomnoby były 
Wszytkich inszych na świecie dziewek zwyciężyły. 
  68
Białością przechodziły śniegi nieruszane, 
Miękkością świeże woski, ogniem rozgrzewane; 
Okrągłe piersi beły podobne do mleka, 
Które dopiero piękna wydoiła ręka, 
A wązkie zstępowało pole między niemi, 
Równie, jako doliny więc między małemi 
Pagórkami widziemy, pięknie położone, 
Śniegami, co dopiero spadły, napełnione.  
  69
Bok wydatny i żywot bez zmarski676 pięknemu 
Zwierciadłu beł podobien polerowanemu; 
Nogi białe zdały się, że były toczone 
Albo Fidyaszową677 ręką urobione. 
Milczę o innych członkach jej pięknego ciała, 
Które w on czas przed niemi darmo zakrywała; 
To samo tylko powiem, że w niej zgoła była 
Wszytkie doskonałości piękność zgromadziła.  
  70
I by ją beł frygijski widział pasterz młody, 
Kiedy na Idzie sądził trzech bogiń niezgody678, 
Chocia tam Wenus jabłko złote otrzymała, 
Podomnoby go jej zaś ustąpić musiała; 
I nie szedłby beł pewnie w amiklejskie strony679 
Gwałcić gościnne prawa i brać cudze żony; 
Owszemby beł raczej rzekł: »Zostań przy Helenie, 
»Menelae, bo u mnie ta jest w więtszej cenie«.  
  71
I kiedyby miała być na on czas w Krotonie680 
Kiedy Zeuksys681 swój obraz, który miał Junonie 
Ofiarować, malował, gdzie nago stanęły 
Przed niem te wszytkie, które gładkością słynęły; 
I aby doskonałą jednę wymalował, 
To z tej, to z owej części chwalniejsze wyjmował: 
Nie miał wziąć inszej nad tę, bo wszytkie piękności 
I wszytkie w sobie miała ta doskonałości.  
  72
Ja tak mniemam, że Biren jej pięknego ciała 
Nigdy nago nie widział, bobym ja bez mała 
Przysiągł na to, żeby beł nie mógł być tak srogi, 
Aby jej beł tak samej odjechał niebogi. 
Tem zawieram, że Obert tak beł zapalony, 
Że w niem nie mógł być ogień wielki zatajony; 
Cieszy ją i mówi jej, że się prętko skróci 
Jej smętek i że się jej w pociechę obróci.  
  73
I z nią do Olandyej jechać obiecuje 
I przywrócić jej państwo ojczyste ślubuje 
I pokarać Birena pomstą sprawiedliwą 
Za niewdzięczność i jego zdradę niecnotliwą, 
Chcąc na to wszytkie siły królestwa swojego 
Obrócić, nie czekając z tem czasu długiego. 
A wtem rozkazał, aby wszędzie szat szukano, 
W któreby Olimpią zarazem ubrano.  
  74
Słać dla nich w insze kraje nie było potrzeba: 
Mógł ich dostać na wyspie, ile było trzeba. 
Bo na każdy dzień nowe w Ebudzie miewali 
Z tych, które strasznej rybie na pokarm dawali. 
Nie zbyt długo szukano, jako na ostatek 
Przyniesiono ich wielki do króla dostatek; 
W te ubrał Olimpią, acz go to bolało, 
Że jej nie mógł tak ubrać, jako mu się zdało.  
  75
Jeszcze nigdy nie była tak piękna robota, 
Urobiona z jedwabiów i cienkiego złota, 
Nad którą swych dowcipów długo Florenczycy 
Zażyli lubo inszy przedni robotnicy, 
Żeby godna miała być Olimpiej ciała, 
Choćby ją własną ręką Minerwa utkała; 
Tak
1 ... 198 199 200 201 202 203 204 205 206 ... 334
Idź do strony:

Darmowe książki «Orland szalony - Ludovico Ariosto (internetowa biblioteka naukowa txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz