Darmowe ebooki » Epos » Niedola Nibelungów - Autor nieznany (biblioteka przez internet txt) 📖

Czytasz książkę online - «Niedola Nibelungów - Autor nieznany (biblioteka przez internet txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Autor nieznany



1 ... 9 10 11 12 13 14 15 16 17 ... 39
Idź do strony:
go, chociaż różne on przeszkody czyni, 
I przyciska przy ścianie gwałtownie do skrzyni. 
 
«Źle! — myślał sobie rycerz. — Jeśli stracę życie  
I będę musiał ulec dzisiaj tej kobiecie, 
To wnet się białogłowy zbuntują zuchwale 
Swym mężom, chociaż dotąd posłuszne im wcale55». 
 
Słyszał król, co się dzieje, i wielce się trwożył.  
Zygfryd wstydem i gniewem strasznie się rozsrożył, 
I począł się opierać Brunehildzie, w trwodze 
Wszystkie siły w obronie wytężając srodze. 
 
Długim się czas królowi wydawał, aż w walce  
Uległa mu, — tak silnie ścisnęła mu palce, 
Że krew z nich wytrysnęła, — boleść mu dodała 
Siły, wreszcie uległa dziewica wspaniała, 
 
I zaniechać musiała uporczywej chęci.  
Król milczał, ale słyszał wszystko, co się święci, 
Zygfryd zasię do łóżka przyparł ją, aż krzykiem 
Zdradziła ból i nagły strach przed przeciwnikiem. 
 
Sięgała jeszcze bokiem, by go związać pasem,  
Lecz jej Zygfryd w tych chęciach przeszkodził tymczasem 
I przygniótł, aż w jej ciele trzeszczeć jęły członki — 
Więc wreszcie obowiązkom uległa małżonki. 
 
I rzekła: «Możny królu, przebacz mi łaskawie! 
Com zrobiła przykrego, wszystko to naprawię — 
Opierać się nie będę twej chęci na próżno, 
Widzę, że umiesz zmusić, bym była usłużną». 
 
Zygfryd ustąpił z łoża, gdzie dziewka leżała, 
Jakoby prędko szaty chciał pościągać z ciała, 
Lecz pierwej jeszcze ujął królowę za rączkę 
I zgrabnie, że nie czuła, ściągnął jej obrączkę 
 
A wziął i pas jej także, ową piękną wstęgę. 
Nie wiem, czy chciał jej swoją pokazać potęgę — 
Dał ją żonie, lecz potem pożałował snadnie. 
Tymczasem legł król w łożu przy dziewce układnie. 
 
Uchwycił ją w objęcia gorąco i tkliwie. 
Musiała wnet zapomnąć o wstydzie i gniewie. 
A po tem uściśnięciu dziewka nieco zbladła, 
Owa siła niezmierna zaraz jej odpadła. 
 
Jako innej kobiecie, tyle jej zostało. 
Gunter wciąż obejmował miłośnie jej ciało, 
Choćby chciała się oprzeć, zabrakło by mocy, 
Tak ją Gunter poskromił miłością tej nocy. 
 
Leżała już rozkosznie teraz koło niego 
Żona w tkliwej pieszczocie, aż do dnia białego — 
Zaś Zygfryd do swej żony tymczasem pospieszył 
I serdecznem przyjęciem wielce się ucieszył. 
 
Wymijał zręcznie, kiedy pytała, gdzie bywał, 
A co przyniósł jej z sobą, tak długo ukrywał, 
Aż w jego kraju wreszcie chodziła w koronie, 
Wtedy nie chował więcej, co przyniósł swej żonie. 
 
Na drugi dzień twarz króla jaśniała weselej 
Niż wczoraj, więc na dworze bawiono się śmielej 
W całej ziemi było niemało radości, 
Król podejmował hojnie zaproszonych gości. 
 
Trwały gody wspaniałe aż przez dwa tygodnie  
A wciąż się gwar wesoły rozlegał swobodnie 
Wśród rozlicznej zabawy i huczna ochota. — 
Ze skarbca wydawano bez rachunku złota. 
 
Krewni króla dawali za jego rozkazem 
I na cześć jego szaty, złoto, srebro razem 
I rumaki, by hojnie obdarzyć minstrele. 
Miała biedna drużyna uciechy tam wiele. 
 
Zygfryd zasię, żuławski królewicz bogaty,  
I jego tysiąc mężów dali wszystkie szaty, 
W których w nadreńską ziemię przyjechali strojnie, 
Dali rzędy i konie! Umieli żyć hojnie! 
 
A zanim się bogate szaty rozdzieliło,  
Niejednemu już czekać i za długo było, — 
Nigdzie goście weselszej nie mogli mieć doli. 
Tak się gody skończyły po Guntera woli. 
 
XI. Jak Zygfryd z żoną do swego kraju powrócił
Rozjechali się wreszcie wszyscy z tej gościny, 
Wtedy rzekł Zygmuntowic do swojej drużyny: 
«Czas i nam się wybierać już w ojczystą stronę!» 
A wieść ta ucieszyła wielce jego żonę. 
 
Pytała męża: «Kiedyż udamy się w drogę? 
Lecz pomnij, ja zbyt nagle wybrać się nie mogę, 
Pierwej od braci moją część odebrać muszę!» 
Zmartwił się Zygfryd, że jej to zaprząta duszę. 
 
Przyszli doń trzej książęta i rzekli uprzejmie: 
«Wiedzcież, panie Zygfrydzie, nic wam nie odejmie; 
Prawa do wiernej służby naszej aż do trumny!» 
Pokłonił się za łaskę wdzięcznie młodzian dumny. 
 
A Gizelher doń rzecze: «Podzielim się z wami 
Tem, co mamy, i ziemią naszą, i grodami. 
Damy wam część obszernych królestwa rubieży, 
Jak się to wam i siostrze Krymhildzie należy». 
 
Ale cny Zygmuntowic na to im odpowie,  
Gdy spostrzegł, jakie chęci żywią dlań panowie: 
«Niech waszego dziedzictwa strzeże łaska Boga 
I poddanych też waszych! Moja żona droga 
 
Obejdzie się bez wiana i należnej części,  
Gdy w mojej ziemi wdzieje koronę, poszczęści  
Lepiej się jej, niż komu innemu na świecie. 
Zresztą chętnie usłużę wam, jako zechcecie». 
 
Na to rzecze Krymhilda: «Jeśli nie chcesz ziemi,  
Toć wzgardzić przecież trudno druhami naszymi: 
Każdy król chętnie w swoim orszaku ich liczy.  
Niechże mi łaska wasza mężów tych użyczy». 
 
Więc rzecze Gernot: «Wybierz sama sobie druhów!  
Pójdzie z tobą z ochotą dosyć naszych zuchów.  
Z trzech tysięcy rycerzy weź tysiąc, byś miała  
Liczny orszak przyboczny!» Więc zaraz posłała 
 
Krymhilda do Hagena gońce i Ortwina,  
Czy wejdą do niej w służbę, z nimi ich drużyna,  
Ale Hagen jej gniewnie odpowiedzieć każe:  
«Nikomu nas nie może Gunter oddać w darze! 
 
Niech tam inni za wami jadą w obce kraje! 
Wszak wam znajome naszej rodziny zwyczaje, 
Że musimy przy królu pozostać na dworze 
I służyć będziem dalej, jako o tej porze!» 
 
Nie proszono ich więcej. — Inni przyszli radzi,  
A Krymhilda wybrała do siebie z czeladzi 
Trzydzieści i dwie panien i pięćset rycerzy, 
Graf Ekewart oświadczył, że za nią pobieży. 
 
Żegnali się na drogę, męże, pacholęta,  
Niewiasty, dziewki — z dawna rzecz to już przyjęta — 
Pocałunkiem żegnali się jeszcze miłośnie 
I ruszyli z Guntera krainy radośnie. 
 
Towarzyszą im w drodze przyjaciół szeregi,  
A wszędzie zgotowano już naprzód noclegi, 
Gdzie im było najmilej aż po ziemi krańca 
Zygmunta już przodem bieżeli posłańce, 
 
By prędzej do rodziców dobiegła wieść chyża, 
Że Zygfryd, z nim Uoty córa się przybliża, 
Śliczna owa Krymhilda z nadreńskiej krainy. 
Nikt im nie mógł weselszej powiedzieć nowiny. 
 
«Dzięki Bogu! — rzekł Zygmunt — żem tego dnia dożył, 
Bym na Krymhildy skronie koronę położył. 
Wielkie to na mą ziemię spadają honory. 
Niechajże Zygfryd królem będzie od tej pory». 
 
Zygelinda posłańcom daje aksamity 
Czerwone, w złocie, w srebrze podarek sowity 
Za wieści, co ją taką przejęły radością. 
A orszak się służebny stroi z troskliwością. 
 
Mówią posłowie, kogo Zygfryd tu prowadzi, 
Więc namioty dla gości sposobili radzi, 
Gdzie w koronie miał stanąć z pocztem okazale. 
Wyjechali naprzeciw Zygmunta wasale. 
 
Nie wiem, czy kogo lepiej przyjęto, jak ninie  
Rycerzy przyjmowano w Zygmunta krainie, 
Zygelinda naprzeciw synowej przybyła 
Z niewiastami, a za nią cnych rycerzy siła. 
 
Jechali dzionek cały, nim gości spotkali —  
Swoi i cudzy wiele niewygód doznali, 
Nim przybyli pod zamku rozległego bronę, 
— Santen gród zwano. — Potem wzięli tam koronę. 
 
Powitali radośnie sędziwi rodzice 
Pocałunkiem i syna, i oblubienicę, 
Bo się mogli nareszcie rozstać z swą tęsknotą, 
I drużynę przyjęto gościnnie, z ochotą. 
 
Powiedziono cnych gości pod sali podwoje, 
A z rumaków na ziemię zsadzono dziewoje, 
Nie brakło tam rycerzy, każdy rad był snadnie 
Pięknym dziewkom się pilnie przysłużyć a składnie. 
 
Prawda, że gody były nad Renem wspaniałe, 
Lecz i tu dano zuchom szaty okazałe, 
Jakich nigdy nie mieli, bogate i drogie. 
Można by o przepychu mówić cuda mnogie: 
 
Gdy zasiedli, — a było wszystko, jak należy, —  
Orszak cały w złocistej nosił się odzieży, 
Po niej drogie klejnoty połyskały strojnie, 
Bo Zygelinda wszystkich obdarzyła hojnie. 
 
Usłyszała te słowa przyjazna drużyna: 
«Oznajmiam oto wszystkim krewnym mego syna, 
Iż od dzisiaj królewską koronę on bierze!» 
Chętnie to usłyszeli żuławscy rycerze. 
 
Zdał nań Zygmunt koronę i władzę, i sądy. 
Zygfryd więc ujął berło i odzierżył rządy 
A sprawował je dzielnie, iż wszyscy lennicy 
Bardzo się obawiali męża krasawicy. 
 
W potędze i honorach panował zaiste 
Lat dziesięć i te rządy sprawował sprężyste, 
Aż mu wreszcie Krymhilda porodziła syna, 
— Bardzo się tem cieszyła królewska drużyna. 
 
Ochrzczono go bez zwłoki, a imię mu dano 
Wuja Guntera na chrzcie. Dobrze je wybrano! 
Jeśli wda się po wuju, może wyjść na człeka. 
Nad dzieckiem zawsze baczna czuwała opieka. 
 
W tym czasie Zygelinda do grobu zatopiła, 
Po niej Uoty córa władzę odzierżyła, 
Jako się godzi, pani tak rozległej ziemi. 
Wielu po matce łzami płakało rzewnemi. 
 
Tymczasem, jak nam wieści mówią, porodziła 
Gunterowi dziedzica Brunehilda miła 
W Burgundii ponad Renem, a dziecko przybiera 
Na chrzcie imię Zygfryda, cnego Bohatera. 
 
Troskliwie go rodzice chowali i strzegli: 
Podług woli Guntera wychowawcy biegli 
W rycerskich obyczajach ćwiczyli dziecinę! 
Lecz niestety wnet całą utracił rodzinę! 
 
Po wszystkie czasy sławią mnogie opowieści, 
Jako dzielni rycerze w zabawie i cześci56 
Wesoło sobie żyli w Zygmunta krainie: 
Podobnie też się wiodło Guntera drużynie. 
 
Miał Zygfryd Nibelungów ziemię na usługi, 
(Takich skarbów nie posiadł z jego rodu drugi). 
Miał rycerzy Szilbunga, miał skarby i grody, 
Więc wysokie zamysły roił witeź młody. 
 
Skarbiec miał najbogatszy, jakim kiedy władał  
Mąż — (wyjąwszy tamtego, co go wprzód posiadał) — 
Z wnętrza góry go silne ramię wydostało, 
Zabiwszy w walce mężów walecznych niemało. 
 
Ale wciąż więcej pragnął czci, honoru, chwały: 
Lecz i tak każde usta przyznać mu musiały, 
Iż nigdy lepszy rycerz na koniu nie siedział. 
Bał się go, kto o jego strasznej sile wiedział. 
 
XII. Jak Gunter zaprosił Zygfryda na gody
Tymczasem Brunehilda zachodziła w głowę: 
«Skąd w Krymhildzie ta duma i dąsy takowe? 
Wszakże Zygfryd lennikiem, a tu czas tak długi 
Minął, a on nie myśli stawić się w usługi». 
 
Trapiło ją to wielce i skrycie bolało, 
Że ich u dworu nie ma; dziwnem się widziało, 
Iż rzadko kto z Zygfryda ziemi tu się zjawi. 
Co by to znaczyć miało, bardzo się ciekawi. 
 
Więc w półsłówka do króla, czy to być nie może,  
By się znowu z Krymhildą spotkała na dworze. 
Poufnie to Brunhilda mówiła mężowi, 
Ale snać57 nie w smak była ta mowa królowi. 
 
«Jakie ich tu sprowadzić? — Gunter jej przerywa —  
Tak daleko mieszkają — rzecz to niemożliwa! 
Wszak to dalekie światy, nie śmiałbym i prosić.» 
Lecz ona nie przestała tej prośby zanosić. 
 
«Wszak lennik najmożniejszy zawahać się zgoła 
Nie śmie, gdy go w usługi pan lenny powoła». 
Uśmiechnął się król Gunter, — wiedział, że choć zjedzie 
Zygfryd, to go ze sobą w służbę nie powiedzie. 
 
A ona rzekła dalej: «Małżonku i panie!  
Uczyń dla mnie, niech Zygfryd z Krymhildą tu stanie. 
Na dworze, byśmy znowu widzieli ich przecie, 
Większej sobie rozkoszy nie życzę na świecie. 
 
Bo twojej siostry wdzięki, cnotę i urodę, 
Pomnę zawsze, jakośmy dwie niewiasty młode 
Siedziały ongi razem śród weselnych gości. 
Dziewka godna zaprawdę Zygfryda miłości». 
 
Prosiła tak wytrwale, aż się król zmiłował:  
»Wierzaj, żem nigdy milszych gości nie przyjmował, 
Więc łatwo mnie uprosić — rzecze, — i tej chwili 
Posyłam gońce do nich, by nad Ren przybyli». 
 
A królowa mu na to: «Powiedzcież mi panie, 
Kiedy posły pojadą i kiedy tu stanie 
Droga siostra z małżonkiem swoim w naszym dworze? 
A posły niech wprzód w mojej zgłoszą się komorze». 
 
«Dobrze — król rzecze — poślę rycerzy trzydzieści!»  
Powołano ich na dwór, a król im obwieści 
Sam, co zwiastować mają w Zygfryda krainie. 
Brunhilda piękną odzież dawała drużynie. 
 
Mówił król: «Jako zawsze szczera miłość noszę  
Dla Zygfryda i siostry — (nie przepomnieć proszę), — 
Powiedzcie im ode mnie; niech mają w pamięci, 
Że nikt dla nich życzliwszych nie zdoła mieć chęci. 
 
Proście, aby oboje nad Ren tu przybyli, 
Wywdzięczym się im za to z żoną każdej chwili, 
A w gody tu obaczą łaskawi przychodnie 
Mężów siła, co gości obcych uczczą godnie. 
 
Uprzejme też zanieście Zygfrydowi słowa, 
Jako dlań szczere chęci serce nasze chowa — 
A siostrę mą naglijcie, by nad Renu wody 
Przybyła, piękne dla niej przysposobię gody». 
 
Brunehilda, Uota i ich białogłowy 
Kazały też pozdrowić uprzejmemi słowy 
I damy, i rycerzy, i swe służby niosły. 
Aż za radą przyjaciół wyruszyli posły. 
 
Puścili się w tę drogę, a zbroje i konie 
W czas wybrano — więc żwawo ciągnęli ku stronie, 
Kędy im ukazano cel onej wyprawy; 
Glejt bezpieczny na drogę dał im król łaskawy. 
 
Dobili się do celu wreszcie w trzy tygodnie — 
Do twierdzy Nibelunga dalecy przychodnie. 
— Witeź wtedy norweskiej przebywał dzielnicy — 
Bardzo konie zmachali w drodze posłannicy. 
 
Wiedział już Zygfryd o tem i królowa pani,  
Że przybyli rycerze, uczciwie odziani, 
Jako zwyczaj w Burgundii, wystawnie, pokaźnie; 
Więc
1 ... 9 10 11 12 13 14 15 16 17 ... 39
Idź do strony:

Darmowe książki «Niedola Nibelungów - Autor nieznany (biblioteka przez internet txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz