R. U. R. - Karel Čapek (tygodnik ilustrowany biblioteka cyfrowa txt) 📖
Tajemniczo brzmiący tytuł fantastycznonaukowego dramatu czeskiego pisarza Karela Čapka z 1920 roku stanowi skrót od: Rossumovi Univerzální Roboti (tj. Roboty Uniwersalne Rossuma). Dzięki temu utworowi słowo „robot” weszło do powszechnego obiegu: w ciągu trzech pierwszych lat od publikacji sztuka została przetłumaczona na 30 języków i przyniosła autorowi międzynarodową sławę.
Dziś przy lekturze dzieła Čapka uderzające jest, że sztuka podejmuje nowoczesne i (nawet po stu latach) aktualne tematy: rewolucji społecznej, wyzwolenia od pracy najemnej oraz postępu naukowo-technicznego. Z drugiej strony zwraca uwagę osadzenie tych odważnie postawionych kwestii w bezpiecznym kontekście tradycji zarówno biblijnej, jak i mitologicznej (np. poprzez postać pięknej Heleny). Dodatkowy smaczek stanowią towarzyszące śmiałej wizji futurystycznej — rozczulająco staroświeckie szczegóły: papierowe księgi rachunkowe, gazety i dokumentacja badawcza, bez wsparcia tak oczywistej dziś pamięci cyfrowej.
- Autor: Karel Čapek
- Epoka: Dwudziestolecie międzywojenne
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «R. U. R. - Karel Čapek (tygodnik ilustrowany biblioteka cyfrowa txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Karel Čapek
Ale przecież pan właśnie wytwarza ludzi!
DOMINZ grubsza, panno Heleno. A stary Rossum miał na myśli dosłownie. Wie pani, chciał tak jakby naukowo obalić Boga. Był strasznym materialistą i to go motywowało. Pragnął przede wszystkim dostarczyć dowód, że żaden Bóg nigdy nie był potrzebny. Dlatego ubzdurał sobie, że stworzy człowieka kropka w kropkę takiego jak my. Ma pani pojęcie o anatomii?
HELENATylko — niewielkie.
DOMINJa też. Proszę sobie wyobrazić, uparł się, że wykona wszystko identycznie jak w ludzkim ciele, aż po najdrobniejszy gruczołek. Ślepą kiszkę, migdałki, pępek, same niepotrzebne głupstwa. A nawet — hm — narządy płciowe.
HELENAAle one przecież — one przecież —
DOMIN— nie są całkiem zbędne, wiem, wiem. Lecz jeśli chce się wytwarzać ludzi sztucznie, to nie ma takiej — hm — konieczności —
HELENARozumiem.
DOMINPokażę pani w muzeum, co on tam sklecił przez łącznie dziesięć lat. Miał to być mężczyzna, żyło toto całe trzy dni. Stary Rossum nie miał krztyny gustu. To, co zrobił, było straszliwe. Ale miało w środku wszystko, co ma człowiek. Doprawdy, okrutna dłubanina. I wówczas zjawił się tu inżynier Rossum, siostrzeniec starego. Tęga głowa, panno Glory. Zobaczył, co tam stary majdruje, i oznajmił: „To nonsens produkować człowieka przez dziesięć lat. Jeśli nie zdołasz go robić szybciej niż natura, cały ten bajzel niewart jest splunięcia”. I sam wziął się za anatomię.
HELENAW podręcznikach piszą co innego.
DOMINW podręcznikach opłacamy reklamę, a reszta to bzdury. Pisze się, że roboty wynalazł stary Rossum. Stary może i nadawał się na uniwersytet, ale o produkcji fabrycznej nie miał zielonego pojęcia. Myślał sobie, że stworzy prawdziwych ludzi — jakichś nowych Indian, docentów albo idiotów, wie pani? Dopiero młody Rossum wpadł na pomysł, żeby robić na tej bazie żywe i inteligentne maszyny robocze. Wszystko, co pani czytała o współpracy obu Rossumów, to bajki dla grzecznych dzieci. Ci dwaj okrutnie się kłócili. Stary ateista znał się na przemyśle jak kura na pieprzu, wreszcie młodemu udało się go zamknąć w którymś z laboratoriów, żeby tam się babrał z tymi swoimi wyskrobkami, a sam, jako inżynier, zaczął porządną produkcję. Stary Rossum dosłownie go wyklął i przed śmiercią zmajstrował jeszcze dwie fizjologiczne pokraki, aż wreszcie znaleźli go martwego w laboratorium. Oto cała historia.
HELENAA co z młodym?
DOMINMłody Rossum, panienko, to była nowa epoka. Era przemysłowa po erze wiedzy. Przyjrzał się dokładnie anatomii człowieka i od razu zobaczył, że jest zbyt skomplikowana i że dobry inżynier urządziłby to prościej. Zaczął więc przerabiać anatomię, sprawdzając, co się da pominąć albo udogodnić — Mówiąc w skrócie — panno Glory, nie nudzi się pani?
HELENANie, przeciwnie, to okrrropnie ciekawe.
DOMINA więc młody Rossum pomyślał sobie tak: człowiek to coś, co — przypuśćmy — odczuwa radość, gra na skrzypcach, ma ochotę na spacer i w ogóle musi robić mnóstwo rzeczy, które — które są właściwie niepotrzebne.
HELENAOho!
DOMINNiech pani zaczeka. Które są niepotrzebne, kiedy ma na przykład tkać albo liczyć. Ja nie uważam, żeby dla pani — Gra pani może na skrzypcach?
HELENANie.
DOMINSzkoda. Ale maszyna robocza nie musi grać na skrzypcach, nie musi się cieszyć, nie musi robić całego mnóstwa innych rzeczy. Wręcz nie powinna. Silnik spalinowy nie musi mieć frędzli i ornamentów, panno Glory. A produkcja sztucznych robotników niczym się nie różni od produkcji silników spalinowych. Ma być jak najprostsza, a produkt jak najlepszy pod względem praktycznym. Jak pani uważa, jaki robotnik jest najlepszy od strony praktycznej?
HELENANajlepszy? Chyba ten, który — który — jest uczciwy — i lojalny.
DOMINNie: ten, który jest najtańszy. Ten, który ma najmniej potrzeb. Młody Rossum wynalazł najmniej wymagającego robotnika. Musiał go uprościć. Usunął wszystko, co nie służy bezpośrednio do pracy. Wyrzucił to, co człowieka podraża. W ten sposób w zasadzie usunął człowieka i stworzył robota. Droga panno Glory, roboty to nie ludzie. Są mechanicznie doskonalsi niż my, dysponują zadziwiającą inteligencją umysłową, ale nie mają duszy. Widziała pani już kiedyś, jak wygląda robot w środku?
HELENANie.
DOMINJest czysty i prosty. Doprawdy, piękna rzecz. Wygląda jak domowa apteczka: mało elementów, za to wszystko w nienagannym porządku. Och, panno Glory, produkt inżyniera jest znacznie bardziej dopracowany technicznie niż ten stworzony przez naturę.
HELENAMówi się, że człowiek to stworzenie boże.
DOMINTym gorzej. Bóg nie miał zielonego pojęcia o nowoczesnej technice. Przypuszczałaby pani, że nieboszczyk młody Rossum postanowi zabawić się w Boga?
HELENAJak to?
DOMINZaczął produkować Nadroboty. Olbrzymy robocze. Próbował z czterometrowymi — ale nie uwierzy pani, jak łatwo te drągale się łamały.
HELENAŁamały?
DOMINTak. Ni z tego, ni z owego pękała im noga albo co tam. Nasza planeta jest najwyraźniej trochę za mała na gigantów. Teraz robimy wyłącznie roboty naturalnej wielkości, o solidnej, ludzkiej posturze.
HELENAWidziałam pierwszych robotów u nas. Gmina kupiła... to znaczy, najęła do pracy —
DOMINKupiła, droga pani. Roboty się kupuje.
HELENA— pozyskała jako zamiataczy. Patrzyłam, jak pracują. Są dziwni, tacy cisi.
DOMINWidziała pani moją maszynistkę?
HELENANie przyglądałam się jej.
DOMINWie pani, fabryka akcyjna Robotów Uniwersalnych Rossuma produkuje zróżnicowany asortyment. Mamy roboty wyższej klasy oraz bardziej prymitywne. Żywotność tych lepszych szacujemy na dwadzieścia lat.
HELENAPotem umierają?
DOMINTak, zużywają się.
Sullo, proszę się pokazać pannie Glory.
HELENAMiło mi. Pewnie jest pani smutno na tym końcu świata, co?
SULLANie znam odpowiedzi, panno Glory. Proszę sobie usiąść.
HELENASkąd pani pochodzi?
SULLAStąd, z fabryki.
HELENAAch, to pani się tu urodziła?
SULLATak, zrobiono mnie tutaj.
HELENACo takiego?
DOMINSulla nie jest człowiekiem, panienko. Sulla to robot.
HELENAProszę mi wybaczyć —
DOMINSulla się nie gniewa. Proszę spojrzeć, panno Glory, jaką cerę robimy. Niech pani dotknie jej twarzy.
HELENAOch nie, nie!
DOMINNie odgadłaby pani, że jest z innego tworzywa niż my. Proszę, ma nawet meszek na policzkach typowy dla blondynek. Tylko oczy są odrobinkę... — Za to jakie włosy! Sullo, proszę się obrócić!
HELENAJuż dość!
DOMINSullo, proszę porozmawiać z gościem. Ta wizyta to dla nas zaszczyt.
SULLAZapraszam, niech panienka spocznie.
Czy rejs minął spokojnie?
HELENATak — o-oczywiście.
SULLANiech pani nie wraca „Amelią”, panno Glory. Barometr mocno spada, na 705. Lepiej zaczekać na „Pensylwanię”, to niezawodny i silny statek.
DOMINIle?
SULLADwadzieścia węzłów1. Tonaż dwanaście tysięcy. Jedna z najnowocześniejszych jednostek, panno Glory.
HELENADzię-dziękuję.
SULLAOsiemdziesiąt osób załogi, kapitan Harpy, osiem kotłów —
DOMINDosyć, Sullo, wystarczy. Proszę dać nam próbkę swojej francuszczyzny.
HELENAPani zna francuski?
SULLAZnam cztery języki. Piszę: Dear Sir! Monsieur! Geehrter Herr! Szanowny Panie!
HELENATo oszustwo! Pan jest szarlatanem! Sulla nie jest robotessą, Sulla jest dziewczęciem tak jak ja! Sullo, to haniebne! Dlaczego odgrywa pani tę komedię?
SULLAJestem robotem.
HELENANie, pani kłamie! Och, Sullo, proszę mi wybaczyć, ja wiem — zmusili panią, żeby robiła im pani reklamę! Sullo, przecież jest pani dziewczyną taką jak ja, prawda? Proszę powiedzieć!
DOMINPrzykro mi, panno Glory, Sulla to robot.
HELENAPan kłamie!
DOMINDoprawdy?
Przepraszam, panienko, w takim razie muszę zaprezentować coś, co panią przekona.
Mariuszu, proszę zaprowadzić Sullę do prosektorium, żeby ją otwarto. Prędko!
HELENADokąd?
DOMINDo prosektorium. Gdy ją rozkroją, pójdzie pani obejrzeć.
HELENANie pójdę!
DOMINPrzepraszam bardzo, zarzuciła mi pani kłamstwo.
HELENAKaże pan ją zabić?
DOMINMaszyn się nie zabija.
HELENANie bój się, Sullo, ja na to nie pozwolę! Powiedz, kochanie, wszyscy są dla ciebie tacy okrutni? Nie można pozwalać tak się traktować, słyszysz? Sullo, nie można!
SULLAJestem robotem.
HELENAWszystko jedno. Robotowie to tak samo dobrzy ludzie, jak i my. Sullo, ty byś się dała pokroić?
SULLATak.
HELENAOch! I nie boisz się śmierci?
SULLANie znam odpowiedzi, panno Glory.
HELENAWiesz, co by się z tobą stało potem?
SULLATak, znieruchomiałabym.
HELENATo okrrropne!
DOMINMariuszu, proszę powiedzieć panience, czym jesteś.
MARIUSZRobot Mariusz.
DOMINZaprowadziłbyś Sullę do prosektorium?
MARIUSZTak.
DOMINByłoby ci jej żal?
MARIUSZNie znam odpowiedzi.
DOMINCo by się z nią stało?
MARIUSZZnieruchomiałaby. Poszłaby pod zgniatarkę.
DOMINTo właśnie jest śmierć. Boisz się śmierci, Mariuszu?
MARIUSZNie.
DOMINWidzi pani, panno Glory. Roboty nie przywiązują wagi do życia. Nie mają bowiem do czego. Nie znają przyjemności. Są mniej świadome niż trawa.
HELENAOch, niechże pan przestanie! Proszę ich stąd odesłać!
DOMINMariuszu, Sullo, możecie odejść.
Są okrrropni! To ohydne, co tu robicie!
DOMINDlaczego ohydne?
HELENANie wiem. Dlaczego — dlaczego dał jej pan na imię Sulla?
DOMINNieładne imię?
HELENATo imię męskie. Sulla był rzymskim wodzem.
DOMINOch, a my myśleliśmy, że Sulla i Mariusz to para kochanków.
HELENANie, Sulla i Mariusz byli dowódcami i walczyli przeciwko sobie w roku — w roku — zapomniałam którym.
DOMINProszę podejść tutaj, do okna. Co pani widzi?
HELENAMurarzy.
DOMINTo są roboty. Wszyscy nasi pracownicy fizyczni to roboty. A tu, w dole, widzi pani coś?
HELENAJakieś biuro.
DOMINKsięgowość. A w niej —
HELENA— mnóstwo urzędników.
DOMINTo roboty. Wszyscy nasi urzędnicy to roboty. Gdy zobaczy pani fabrykę —
Południe. Roboty nie wiedzą, co to przerwa w pracy. O drugiej pokażę pani dzieże.
HELENAJakie dzieże?
DOMINMieszalniki do ciasta. W każdym miesza się materiał na tysiąc robotów. Potem obejrzymy kadzie na wątroby, mózgi i tak dalej. Następnie zobaczy pani wytwórnię kości. A później przejdziemy do przędzalni.
HELENAJakiej przędzalni?
DOMINPrzędzalni nerwów. Przędzalni żył. Przędzalni, w której biegną naraz całe kilometry rur układu pokarmowego. Potem jest montownia, gdzie wszystko składa się razem, wie pani, tak jak samochody. Każdy robotnik instaluje tylko jeden element, po czym całość samoczynnie przesuwa się w stronę drugiego, trzeciego pracownika i tak w nieskończoność. To najciekawsze widowisko. Potem przychodzi czas na suszarnię i magazyn, gdzie świeże wyroby pracują.
HELENANa miłość boską, od razu muszą pracować?
DOMINPrzepraszam. Pracują, tak jak pracuje nowy mebel. Przystosowują się do istnienia. Jakby scalały się w środku albo coś w tym stylu. Sporo im zresztą przyrasta we wnętrzu. Rozumie pani, musimy zostawić w nich nieco miejsca na naturalny rozwój. Tymczasem wyroby przechodzą apreturę2.
HELENACo to znaczy?
DOMINTyle co u ludzi szkoła. Uczą się mówić, pisać i liczyć. Mają rewelacyjną pamięć. Gdyby przeczytała im pani dwudziestotomowy słownik terminologii naukowej, powtórzą pani wszystko po kolei. Ale nic nowego nigdy nie wymyślą. Mogłyby z powodzeniem wykładać na uniwersytetach. Potem sortuje się je i rozsyła. Piętnaście tysięcy sztuk dziennie, nie licząc stałego odsetka wadliwych, które wrzuca się pod zgniatarkę... I tak dalej, i tak dalej.
HELENAJest pan na mnie zły?
DOMINBroń Boże! Tylko myślę sobie, że... Moglibyśmy pomówić o innych rzeczach. Jest nas tu ledwie garstka pośród stu tysięcy robotów, w tym żadnej kobiety. Rozmawiamy wyłącznie o produkcji, całymi dniami, codziennie — jakby ktoś rzucił na nas zaklęcie, panno Glory.
HELENATak mi przykro, że powiedziałam, że — że — że pan kłamie —
Wejdźcie, chłopcy.
Wybaczcie, nie przeszkadzamy?
DOMINProszę podejść, panno Glory, to Alquist, Fabry, Gall, Hallemeier. Córka prezesa Glory’ego.
HELENADzień dobry.
FABRYNie spodziewaliśmy się —
DR GALLWyjątkowy to zaszczyt —
ALQUISTWitamy, panno Glory.
Halo, co tu się dzieje?
DOMINWchodź, Busman. Oto nasz Busman, panienko. Córka prezesa Glory’ego.
HELENAMiło mi.
BUSMANOjejku, a to ci święto! Panno
Uwagi (0)