Darmowe ebooki » Dramat współczesny » R. U. R. - Karel Čapek (tygodnik ilustrowany biblioteka cyfrowa txt) 📖

Czytasz książkę online - «R. U. R. - Karel Čapek (tygodnik ilustrowany biblioteka cyfrowa txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Karel Čapek



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 13
Idź do strony:
wariat. Poważnie, panno Glory, ale proszę zachować to dla siebie. Ten stary dziwak naprawdę chciał wytwarzać ludzi. HELENA

Ale przecież pan właśnie wytwarza ludzi!

DOMIN

Z grubsza, panno Heleno. A stary Rossum miał na myśli dosłownie. Wie pani, chciał tak jakby naukowo obalić Boga. Był strasznym materialistą i to go motywowało. Pragnął przede wszystkim dostarczyć dowód, że żaden Bóg nigdy nie był potrzebny. Dlatego ubzdurał sobie, że stworzy człowieka kropka w kropkę takiego jak my. Ma pani pojęcie o anatomii?

HELENA

Tylko — niewielkie.

DOMIN

Ja też. Proszę sobie wyobrazić, uparł się, że wykona wszystko identycznie jak w ludzkim ciele, aż po najdrobniejszy gruczołek. Ślepą kiszkę, migdałki, pępek, same niepotrzebne głupstwa. A nawet — hm — narządy płciowe.

HELENA

Ale one przecież — one przecież —

DOMIN

— nie są całkiem zbędne, wiem, wiem. Lecz jeśli chce się wytwarzać ludzi sztucznie, to nie ma takiej — hm — konieczności —

HELENA

Rozumiem.

DOMIN

Pokażę pani w muzeum, co on tam sklecił przez łącznie dziesięć lat. Miał to być mężczyzna, żyło toto całe trzy dni. Stary Rossum nie miał krztyny gustu. To, co zrobił, było straszliwe. Ale miało w środku wszystko, co ma człowiek. Doprawdy, okrutna dłubanina. I wówczas zjawił się tu inżynier Rossum, siostrzeniec starego. Tęga głowa, panno Glory. Zobaczył, co tam stary majdruje, i oznajmił: „To nonsens produkować człowieka przez dziesięć lat. Jeśli nie zdołasz go robić szybciej niż natura, cały ten bajzel niewart jest splunięcia”. I sam wziął się za anatomię.

HELENA

W podręcznikach piszą co innego.

DOMIN
wstaje

W podręcznikach opłacamy reklamę, a reszta to bzdury. Pisze się, że roboty wynalazł stary Rossum. Stary może i nadawał się na uniwersytet, ale o produkcji fabrycznej nie miał zielonego pojęcia. Myślał sobie, że stworzy prawdziwych ludzi — jakichś nowych Indian, docentów albo idiotów, wie pani? Dopiero młody Rossum wpadł na pomysł, żeby robić na tej bazie żywe i inteligentne maszyny robocze. Wszystko, co pani czytała o współpracy obu Rossumów, to bajki dla grzecznych dzieci. Ci dwaj okrutnie się kłócili. Stary ateista znał się na przemyśle jak kura na pieprzu, wreszcie młodemu udało się go zamknąć w którymś z laboratoriów, żeby tam się babrał z tymi swoimi wyskrobkami, a sam, jako inżynier, zaczął porządną produkcję. Stary Rossum dosłownie go wyklął i przed śmiercią zmajstrował jeszcze dwie fizjologiczne pokraki, aż wreszcie znaleźli go martwego w laboratorium. Oto cała historia.

HELENA

A co z młodym?

DOMIN

Młody Rossum, panienko, to była nowa epoka. Era przemysłowa po erze wiedzy. Przyjrzał się dokładnie anatomii człowieka i od razu zobaczył, że jest zbyt skomplikowana i że dobry inżynier urządziłby to prościej. Zaczął więc przerabiać anatomię, sprawdzając, co się da pominąć albo udogodnić — Mówiąc w skrócie — panno Glory, nie nudzi się pani?

HELENA

Nie, przeciwnie, to okrrropnie ciekawe.

DOMIN

A więc młody Rossum pomyślał sobie tak: człowiek to coś, co — przypuśćmy — odczuwa radość, gra na skrzypcach, ma ochotę na spacer i w ogóle musi robić mnóstwo rzeczy, które — które są właściwie niepotrzebne.

HELENA

Oho!

DOMIN

Niech pani zaczeka. Które są niepotrzebne, kiedy ma na przykład tkać albo liczyć. Ja nie uważam, żeby dla pani — Gra pani może na skrzypcach?

HELENA

Nie.

DOMIN

Szkoda. Ale maszyna robocza nie musi grać na skrzypcach, nie musi się cieszyć, nie musi robić całego mnóstwa innych rzeczy. Wręcz nie powinna. Silnik spalinowy nie musi mieć frędzli i ornamentów, panno Glory. A produkcja sztucznych robotników niczym się nie różni od produkcji silników spalinowych. Ma być jak najprostsza, a produkt jak najlepszy pod względem praktycznym. Jak pani uważa, jaki robotnik jest najlepszy od strony praktycznej?

HELENA

Najlepszy? Chyba ten, który — który — jest uczciwy — i lojalny.

DOMIN

Nie: ten, który jest najtańszy. Ten, który ma najmniej potrzeb. Młody Rossum wynalazł najmniej wymagającego robotnika. Musiał go uprościć. Usunął wszystko, co nie służy bezpośrednio do pracy. Wyrzucił to, co człowieka podraża. W ten sposób w zasadzie usunął człowieka i stworzył robota. Droga panno Glory, roboty to nie ludzie. Są mechanicznie doskonalsi niż my, dysponują zadziwiającą inteligencją umysłową, ale nie mają duszy. Widziała pani już kiedyś, jak wygląda robot w środku?

HELENA

Nie.

DOMIN

Jest czysty i prosty. Doprawdy, piękna rzecz. Wygląda jak domowa apteczka: mało elementów, za to wszystko w nienagannym porządku. Och, panno Glory, produkt inżyniera jest znacznie bardziej dopracowany technicznie niż ten stworzony przez naturę.

HELENA

Mówi się, że człowiek to stworzenie boże.

DOMIN

Tym gorzej. Bóg nie miał zielonego pojęcia o nowoczesnej technice. Przypuszczałaby pani, że nieboszczyk młody Rossum postanowi zabawić się w Boga?

HELENA

Jak to?

DOMIN

Zaczął produkować Nadroboty. Olbrzymy robocze. Próbował z czterometrowymi — ale nie uwierzy pani, jak łatwo te drągale się łamały.

HELENA

Łamały?

DOMIN

Tak. Ni z tego, ni z owego pękała im noga albo co tam. Nasza planeta jest najwyraźniej trochę za mała na gigantów. Teraz robimy wyłącznie roboty naturalnej wielkości, o solidnej, ludzkiej posturze.

HELENA

Widziałam pierwszych robotów u nas. Gmina kupiła... to znaczy, najęła do pracy —

DOMIN

Kupiła, droga pani. Roboty się kupuje.

HELENA

— pozyskała jako zamiataczy. Patrzyłam, jak pracują. Są dziwni, tacy cisi.

DOMIN

Widziała pani moją maszynistkę?

HELENA

Nie przyglądałam się jej.

DOMIN
dzwoni

Wie pani, fabryka akcyjna Robotów Uniwersalnych Rossuma produkuje zróżnicowany asortyment. Mamy roboty wyższej klasy oraz bardziej prymitywne. Żywotność tych lepszych szacujemy na dwadzieścia lat.

HELENA

Potem umierają?

DOMIN

Tak, zużywają się.

Wchodzi Sulla. DOMIN

Sullo, proszę się pokazać pannie Glory.

HELENA
podnosi się i podaje jej rękę

Miło mi. Pewnie jest pani smutno na tym końcu świata, co?

SULLA

Nie znam odpowiedzi, panno Glory. Proszę sobie usiąść.

HELENA
siada

Skąd pani pochodzi?

SULLA

Stąd, z fabryki.

HELENA

Ach, to pani się tu urodziła?

SULLA

Tak, zrobiono mnie tutaj.

HELENA
zrywając się na równe nogi

Co takiego?

DOMIN
ze śmiechem

Sulla nie jest człowiekiem, panienko. Sulla to robot.

HELENA

Proszę mi wybaczyć —

DOMIN
kładzie Sulli rękę na ramieniu

Sulla się nie gniewa. Proszę spojrzeć, panno Glory, jaką cerę robimy. Niech pani dotknie jej twarzy.

HELENA

Och nie, nie!

DOMIN

Nie odgadłaby pani, że jest z innego tworzywa niż my. Proszę, ma nawet meszek na policzkach typowy dla blondynek. Tylko oczy są odrobinkę... — Za to jakie włosy! Sullo, proszę się obrócić!

HELENA

Już dość!

DOMIN

Sullo, proszę porozmawiać z gościem. Ta wizyta to dla nas zaszczyt.

SULLA

Zapraszam, niech panienka spocznie.

siadają obie

Czy rejs minął spokojnie?

HELENA

Tak — o-oczywiście.

SULLA

Niech pani nie wraca „Amelią”, panno Glory. Barometr mocno spada, na 705. Lepiej zaczekać na „Pensylwanię”, to niezawodny i silny statek.

DOMIN

Ile?

SULLA

Dwadzieścia węzłów1. Tonaż dwanaście tysięcy. Jedna z najnowocześniejszych jednostek, panno Glory.

HELENA

Dzię-dziękuję.

SULLA

Osiemdziesiąt osób załogi, kapitan Harpy, osiem kotłów —

DOMIN
ze śmiechem

Dosyć, Sullo, wystarczy. Proszę dać nam próbkę swojej francuszczyzny.

HELENA

Pani zna francuski?

SULLA

Znam cztery języki. Piszę: Dear Sir! Monsieur! Geehrter Herr! Szanowny Panie!

HELENA
podrywa się

To oszustwo! Pan jest szarlatanem! Sulla nie jest robotessą, Sulla jest dziewczęciem tak jak ja! Sullo, to haniebne! Dlaczego odgrywa pani tę komedię?

SULLA

Jestem robotem.

HELENA

Nie, pani kłamie! Och, Sullo, proszę mi wybaczyć, ja wiem — zmusili panią, żeby robiła im pani reklamę! Sullo, przecież jest pani dziewczyną taką jak ja, prawda? Proszę powiedzieć!

DOMIN

Przykro mi, panno Glory, Sulla to robot.

HELENA

Pan kłamie!

DOMIN
wstaje

Doprawdy?

dzwoni

Przepraszam, panienko, w takim razie muszę zaprezentować coś, co panią przekona.

Wchodzi Mariusz. DOMIN

Mariuszu, proszę zaprowadzić Sullę do prosektorium, żeby ją otwarto. Prędko!

HELENA

Dokąd?

DOMIN

Do prosektorium. Gdy ją rozkroją, pójdzie pani obejrzeć.

HELENA

Nie pójdę!

DOMIN

Przepraszam bardzo, zarzuciła mi pani kłamstwo.

HELENA

Każe pan ją zabić?

DOMIN

Maszyn się nie zabija.

HELENA
obejmuje Sullę

Nie bój się, Sullo, ja na to nie pozwolę! Powiedz, kochanie, wszyscy są dla ciebie tacy okrutni? Nie można pozwalać tak się traktować, słyszysz? Sullo, nie można!

SULLA

Jestem robotem.

HELENA

Wszystko jedno. Robotowie to tak samo dobrzy ludzie, jak i my. Sullo, ty byś się dała pokroić?

SULLA

Tak.

HELENA

Och! I nie boisz się śmierci?

SULLA

Nie znam odpowiedzi, panno Glory.

HELENA

Wiesz, co by się z tobą stało potem?

SULLA

Tak, znieruchomiałabym.

HELENA

To okrrropne!

DOMIN

Mariuszu, proszę powiedzieć panience, czym jesteś.

MARIUSZ

Robot Mariusz.

DOMIN

Zaprowadziłbyś Sullę do prosektorium?

MARIUSZ

Tak.

DOMIN

Byłoby ci jej żal?

MARIUSZ

Nie znam odpowiedzi.

DOMIN

Co by się z nią stało?

MARIUSZ

Znieruchomiałaby. Poszłaby pod zgniatarkę.

DOMIN

To właśnie jest śmierć. Boisz się śmierci, Mariuszu?

MARIUSZ

Nie.

DOMIN

Widzi pani, panno Glory. Roboty nie przywiązują wagi do życia. Nie mają bowiem do czego. Nie znają przyjemności. Są mniej świadome niż trawa.

HELENA

Och, niechże pan przestanie! Proszę ich stąd odesłać!

DOMIN

Mariuszu, Sullo, możecie odejść.

Sulla i Mariusz wychodzą. HELENA

Są okrrropni! To ohydne, co tu robicie!

DOMIN

Dlaczego ohydne?

HELENA

Nie wiem. Dlaczego — dlaczego dał jej pan na imię Sulla?

DOMIN

Nieładne imię?

HELENA

To imię męskie. Sulla był rzymskim wodzem.

DOMIN

Och, a my myśleliśmy, że Sulla i Mariusz to para kochanków.

HELENA

Nie, Sulla i Mariusz byli dowódcami i walczyli przeciwko sobie w roku — w roku — zapomniałam którym.

DOMIN

Proszę podejść tutaj, do okna. Co pani widzi?

HELENA

Murarzy.

DOMIN

To są roboty. Wszyscy nasi pracownicy fizyczni to roboty. A tu, w dole, widzi pani coś?

HELENA

Jakieś biuro.

DOMIN

Księgowość. A w niej —

HELENA

— mnóstwo urzędników.

DOMIN

To roboty. Wszyscy nasi urzędnicy to roboty. Gdy zobaczy pani fabrykę —

Wtem rozlegają się gwizdki i syreny fabryczne. DOMIN

Południe. Roboty nie wiedzą, co to przerwa w pracy. O drugiej pokażę pani dzieże.

HELENA

Jakie dzieże?

DOMIN
oschle

Mieszalniki do ciasta. W każdym miesza się materiał na tysiąc robotów. Potem obejrzymy kadzie na wątroby, mózgi i tak dalej. Następnie zobaczy pani wytwórnię kości. A później przejdziemy do przędzalni.

HELENA

Jakiej przędzalni?

DOMIN

Przędzalni nerwów. Przędzalni żył. Przędzalni, w której biegną naraz całe kilometry rur układu pokarmowego. Potem jest montownia, gdzie wszystko składa się razem, wie pani, tak jak samochody. Każdy robotnik instaluje tylko jeden element, po czym całość samoczynnie przesuwa się w stronę drugiego, trzeciego pracownika i tak w nieskończoność. To najciekawsze widowisko. Potem przychodzi czas na suszarnię i magazyn, gdzie świeże wyroby pracują.

HELENA

Na miłość boską, od razu muszą pracować?

DOMIN

Przepraszam. Pracują, tak jak pracuje nowy mebel. Przystosowują się do istnienia. Jakby scalały się w środku albo coś w tym stylu. Sporo im zresztą przyrasta we wnętrzu. Rozumie pani, musimy zostawić w nich nieco miejsca na naturalny rozwój. Tymczasem wyroby przechodzą apreturę2.

HELENA

Co to znaczy?

DOMIN

Tyle co u ludzi szkoła. Uczą się mówić, pisać i liczyć. Mają rewelacyjną pamięć. Gdyby przeczytała im pani dwudziestotomowy słownik terminologii naukowej, powtórzą pani wszystko po kolei. Ale nic nowego nigdy nie wymyślą. Mogłyby z powodzeniem wykładać na uniwersytetach. Potem sortuje się je i rozsyła. Piętnaście tysięcy sztuk dziennie, nie licząc stałego odsetka wadliwych, które wrzuca się pod zgniatarkę... I tak dalej, i tak dalej.

HELENA

Jest pan na mnie zły?

DOMIN

Broń Boże! Tylko myślę sobie, że... Moglibyśmy pomówić o innych rzeczach. Jest nas tu ledwie garstka pośród stu tysięcy robotów, w tym żadnej kobiety. Rozmawiamy wyłącznie o produkcji, całymi dniami, codziennie — jakby ktoś rzucił na nas zaklęcie, panno Glory.

HELENA

Tak mi przykro, że powiedziałam, że — że — że pan kłamie —

Pukanie do drzwi. DOMIN

Wejdźcie, chłopcy.

Z lewej strony wchodzą inż. Fabry, dr Gall, dr Hallemeier, budowniczy Alquist. DR GALL

Wybaczcie, nie przeszkadzamy?

DOMIN

Proszę podejść, panno Glory, to Alquist, Fabry, Gall, Hallemeier. Córka prezesa Glory’ego.

HELENA
zmieszana

Dzień dobry.

FABRY

Nie spodziewaliśmy się —

DR GALL

Wyjątkowy to zaszczyt —

ALQUIST

Witamy, panno Glory.

Z prawej strony wchodzi Busman. BUSMAN

Halo, co tu się dzieje?

DOMIN

Wchodź, Busman. Oto nasz Busman, panienko. Córka prezesa Glory’ego.

HELENA

Miło mi.

BUSMAN

Ojejku, a to ci święto! Panno

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 13
Idź do strony:

Darmowe książki «R. U. R. - Karel Čapek (tygodnik ilustrowany biblioteka cyfrowa txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz