Darmowe ebooki » Dramat szekspirowski » Makbet - William Shakespeare (Szekspir) (biblioteczny txt) 📖

Czytasz książkę online - «Makbet - William Shakespeare (Szekspir) (biblioteczny txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 William Shakespeare (Szekspir)



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
Idź do strony:
mówić, kiedy nasze przeznaczenie 
W nieznanej jamie czatuje ukryte, 
Może z zasadzki lada chwila wypaść, 
Może nas porwać? Uchodźmy stąd raczej: 
Nie są dojrzałe dotychczas łzy nasze.  
  MALCOLM
O boleść nasza do czynu niezdolna! 
  BANQUO
Ratujcie panią! 
Wynoszą lady Makbet. 
Kiedy naszą nagość 
Od zimnych wiatru osłonim powiewów, 
Zbierzmy się razem, aby czyn ten krwawy 
Bliżej wybadać, bo w obecnej chwili 
Miotają nami trwoga i niepewność. 
Życie me w Boga potężnej prawicy, 
Pod jego pieczą wystąpię do boju 
Przeciw nieznanym jeszcze uroszczeniom 
Zbrodni i zdrady. 
  MADUFF
Ja także! 
  WSZYSCY
My wszyscy! 
  MAKBET
W męską gotowość śpiesznie się uzbrójmy, 
Zbierzmy się potem w wielkiej sali. 
  WSZYSCY
Zgoda! 
 
Wychodzą wszyscy prócz Malcolma i Donalbaina. MALCOLM
Co myślisz czynić? Nie łączmy się z nimi: 
Przybrać pozory udanego żalu 
Łatwą jest sztuką dla fałszywych ludzi. 
Spieszę do Anglii.  
  DONALBAIN
A ja do Irlandii; 
Los rozdzielony ustrzeże nas łatwiej. 
W ludzkich uśmiechach widzę tu sztylety, 
A krwią najbliższy najkrwawszy jest dla nas. 
  MALCOLM
Ciśnięta strzała nie upadła jeszcze, 
Nie stać na celu dla nas najbezpieczniej. 
Więc na koń! Bądźmy skąpi w pożegnaniach, 
Uchodźmy tylko: wolno tam uciekać, 
Gdzie niepodobna miłosierdzia czekać. 
 
Wychodzi. SCENA IV
Przed zamkiem.
Wchodzą: Ross i Starzec. STARZEC
Lat siedemdziesiąt dobrze zapamiętam, 
W ich ciągu straszne widziałem godziny, 
I sprawy dziwne, ale przy tej nocy 
Fraszką są wszystkie minione wspomnienia. 
  ROSS
Ach, dobry ojcze, widzisz, że niebiosa, 
Jakby człowieka pomieszane czynem, 
Grożą swym gniewem krwawej jego scenie. 
Wedle zegaru, to dzień, ciemność przecie 
Dnia lampę swoim zasłoniła kirem. 
Nocyż to przemoc, albo dnia wstydliwość, 
Że cień osłonił ziemi tej oblicze, 
Które blask żywy powinien całować?  
  STARZEC
Jak ten czyn, wszystko naturze przeciwne: 
W ostatni wtorek, sokół w dumnym locie 
Padł pod szponami sowy myszołówki.  
  ROSS
Duncana konie (rzecz dziwna, lecz pewna), 
Piękne i silne, swej ozdoba rasy, 
Zdziczały nagle, z swej wypadły stajni, 
Głuche na rozkaz, jakby chciały wojnę 
Z rodem wieść ludzkim. 
  STARZEC
Mówią, że się gryzły. 
  ROSS
Sam to widziałem, na mych ócz18 zdziwienie. 
Wchodzi Macduff. 
Lecz otóż Macduff. Cóż się dzieje w świecie? 
  MACDUFF
Alboż nie widzisz?  
  ROSS
Czyli już odkryto, 
Kto sprawcą tego najkrwawszego czynu?  
  MACDUFF
Ci, których Makbet własną zabił ręką.  
  ROSS
Przebóg! I czegóż mogli się spodziewać?  
  MACDUFF
Byli kupieni. Malcolm i Donalbain, 
Synowie króla, uciekli obadwa, 
Na nich też czynu spada podejrzenie. 
  ROSS
Wszystko potworne! Łakoma ambicjo, 
Pożerasz sama życia twego środki! 
Więc teraz, ile wnioskować się godzi. 
Królewska godność spadnie na Makbeta. 
  MACDUFF
Już ogłoszony; na koronowanie 
Do Scone wyruszył. 
  ROSS
A Duncana ciało? 
  MACDUFF
Do świętych grobów Colmes-Cill wysłane, 
Gdzie przodków jego spoczywają kości.  
  ROSS
Czy do Scone jedziesz?  
  MACDUFF
Nie, do Fife, kuzynie. 
  ROSS
Moim zamiarem jest do Scone się udać.  
  MACDUFF
Bodaj tam wszystko dobrze się skończyło, 
By w nowych szatach gorzej nam nie było! 
  ROSS
Żegnam cię, ojcze.  
  STARZEC
Niech cię Bóg prowadzi, 
Jak wszystkich, którzy przemienić by chcieli 
Co złe na dobre, wrogów w przyjacieli! 
 
Wychodzą.
AKT TRZECI SCENA I
Forres. Sala w pałacu.
Wchodzi Banquo. BANQUO
Masz teraz wszystko, tron, Cawdor i Glamis, 
Jak ci przeznaczeń siostry obiecały; 
Lękam się, żebyś najszpetniejszych środków 
Do osiągnienia celów tych nie użył. 
Lecz powiedziano, że tron nie zostanie 
Przy twym potomstwie, że ja będę szczepem 
I ojcem królów długiego szeregu. 
Jeżeli prawda z ich ust może płynąć, 
Jak się na tobie, Makbecie, sprawdziło, 
Czemu, co było dla ciebie proroctwem, 
Nie ma być także proroctwem i dla mnie, 
Nie ma do góry podnieść mych nadziei? 
Dość tego, cicho! 
 
Przy odgłosie trąb wchodzą: Makbet, jako król, Lady Makbet, jako królowa, Lennox, Ross, Panowie, Panie i Służba. MAKBET
To nasz gość najdroższy. 
  LADY MAKBET
Zapomnieć o nim byłoby obedrzeć 
Z pierwszej ozdoby wielkie nasze święto.  
  MAKBET
Dziś uroczystą wydaję wieczerzę, 
I proszę, abyś gościem mym być zechciał. 
  BANQUO
Racz rozkazywać, najjaśniejszy panie, 
Do woli twojej moje posłuszeństwo 
Na zawsze wiąże węzeł niezerwany.  
  MAKBET
Czy po południu masz jechać gdzie konno? 
  BANQUO
Tak jest, mój królu.  
  MAKBET
Gdyby nie to, chciałem 
Twojego zdania na dzisiejszej radzie 
Zasięgnąć, panie, zawsze bowiem było 
Mądrości pełne a w skutkach szczęśliwe. 
Ale odłożym sprawę tę do jutra. 
Jakże daleko chcesz jechać? 
  BANQUO
Jak sądzę, 
Podróż zabierze czas mój do wieczerzy. 
Jeśli mój rumak kroku nie przyśpieszy, 
Będę zmuszony od nocy pożyczyć 
Jakich dwie godzin. 
  MAKBET
Raz jeszcze powtarzam: 
Tylko się nie spóźń19 na ucztę. 
  BANQUO
Nie, królu. 
  MAKBET
Słyszę, że krewni moi krwią zbroczeni 
Chronią się teraz w Anglii i Irlandii. 
Żeby nie wyznać swego ojcobójstwa 
Dziwne powieści swym prawią słuchaczom. 
Lecz jutro o tym, a przy sposobności 
W innej też sprawie zasięgniem twej rady. 
Więc na koń! Żegnam do twego powrotu. 
Czy i Fleance jedzie z tobą? 
  BANQUO
Tak jest, panie, 
A czas spóźniony śpieszyć się nam radzi.  
  MAKBET
Życzę wam koni szybkich, pewnonogich, 
A ich grzbietowi obu polecając, 
Żegnam was. 
Wychodzi Banquo. 
Każdy jest teraz panem swego czasu, 
Do siódmej wieczór, żeby towarzystwo 
Tym milsze było dla nas przy wieczerzy, 
Kilka tych godzin przepędzim samotnie; 
Tymczasem Bogu wszystkich was polecam. 
Wychodzą: Lady Makbet, Panowie, Panie itd. 
Słuchaj! Czy ludzie ci są już gotowi? 
  SŁUGA
U bram pałacu na rozkaz czekają.  
  MAKBET
Więc ich przyprowadź. 
Wychodzi Sługa. 
Być królem jest niczym, 
Jeśli nie mogę być królem bezpiecznie. 
Ten Banquo serce trwogą mi napełnia, 
W królewskiej jego duszy to panuje, 
Co bojaźń rodzi: śmiały jest na wszystko, 
A przy swej myśli harcie nieugiętym 
Posiada mądrość, która męstwo jego 
Bezpieczną drogą do celu prowadzi. 
On jeden tylko z żyjących mnie trwoży; 
Geniusz mój w jego słabnie obecności, 
Jak powiadają geniusz Antoniusza 
Tam, gdzie był Cezar. On siostrom nakazał, 
Gdy mnie królewskim pozdrowiły mianem, 
I sobie także przyszłość prorokować; 
One go ojcem królów powitały. 
Więc bezowocną na głowę koronę, 
Jałowe berło w ręce me złożyły, 
Które ma później obca dłoń mi wydrzeć, 
Kiedy następcą mym nie syn mój będzie. 
Jak to? Więc duszę moją pokalałem 
Dla Banqua synów? I dla ich wielkości 
Zamordowałem dobrego Duncana? 
W kielich pokoju mego gorycz wlałem, 
Wieczny mój klejnot na pastwę oddałem 
Ludzkiego rodu wspólnemu wrogowi, 
żeby ich zrobić królami? Królami 
Banqua nasienie? Nigdy! Raczej, losie, 
Wejdź ze raną w szranki do walki na zabój! 
Kto tam? 
Wchodzi Sługa z dwoma Mordercami. 
Drzwi pilnuj, póki nie zawołam. 
Wychodzi Sługą. 
Czy to nie wczoraj z wami rozmawiałem? 
  1 MORDERCA
Wczoraj, mój królu.  
  MAKBET
Dobrze; czy me słowa 
Wzięliście potem na pilną rozwagę? 
Wiedzcie, że dotąd jego tylko sprawą 
Fortuna wasza nie mogła zakwitnąć, 
O co, niesłusznie, mnie oskarżaliście. 
Wszystkom to wczoraj dokładnie wyłożył, 
Jak was zwodnymi łudził nadziejami, 
A tajnie szkodził, jakie były środki, 
Kto ich używał, i tysiąc spraw innych, 
Których słuchając, człek nawet półduszny 
I półrozumny, rzekłby bez wahania: 
To Banquo zrobił. 
  1 MORDERCA
Dowiodłeś nam, królu. 
  MAKBET
Dowiodłem. Później napomknąłem sprawę, 
Która jest celem dzisiejszej rozmowy. 
Czy cierpliwości taki macie zasób, 
Żeście gotowi wszystko płazem puścić? 
Jestże w was tyle cnót ewangelicznych, 
Żeby się modlić za tego uczciwca 
I za ród jego, gdy on, ciężką dłonią, 
Zgiął was do grobu, na żebraków zmienił? 
  1 MORDERCA
Jesteśmy, królu, mężami.  
  MAKBET
To prawda, 
Na liście mężów stoicie wpisani, 
Jak kundle, charty, ogary i pudle, 
Wyżły, brytany, szpice, bonończyki, 
Wszystko to spólne psa nosi nazwisko; 
Lecz gdy wartości przyjdzie regestr pisać, 
Mówimy: szybki, leniwy lub zmyślny, 
Stróż domu, łowny, stosownie do cnoty, 
Którą w nim szczodra zamknęła natura, 
Ta mu osobne zapewnia nazwisko 
Do katalogu spólnego wciągnięte. 
Tak samo ludzie: jeśli więc myślicie, 
Że imię wasze nie stoi ostatnie 
W szeregu mężów, powiedzcie mi śmiało, 
A ja powierzę sercom waszym sprawę, 
Której spełnienie wroga wam usunie, 
A do miłości mojej was przykuje, 
Bo chorowite moje także zdrowie, 
Póki on żyje, z jego tylko śmiercią 
Czerstwe odkwitnie. 
  2 MORDERCA
Jestem z liczby ludzi 
Tak rozjątrzonych świata obelgami, 
Że bez wahania na wszystko się ważę, 
Byle się pomścić za krzywdy i ciosy.  
  1 MORDERCA
I ja też, królu, klęskami znękany 
I skołatany losów przeciwnością, 
Na losu kartę chętnie stawię życie, 
Aby je przegrać albo je polepszyć. 
  MAKBET
Wiecie, że Banquo wrogiem był wam zawsze. 
  2 MORDERCA
Wiemy to, królu.  
  MAKBET
I moim on wrogiem, 
A tak zaciekłym, że każda minuta, 
W której oddycha, zagładą mi grozi. 
Chociaż mam siłę, aby go otwarcie 
Znieść z moich oczu, wolą mą czyn pokryć; 
Wstrzymać się muszę przez konieczne względy 
Na spólnych jego i moich przyjaciół, 
Których miłości nie mogę postradać. 
Płakać go będę, choć go sam obalę. 
Dlatego liczę dziś na pomoc waszą, 
Aby rzecz ukryć przed źrenicą świata 
Przez mnogie względy nieskończonej wagi. 
  2 MORDERCA
Twoje rozkazy wykonamy, królu.  
  1 MORDERCA
Choć życie —  
  MAKBET
Męstwo w oku waszym błyszczy. 
Wskażę wam miejsce, nim minie godzina, 
Na czaty wasze, czas oznaczę ściśle, 
Bo rzecz ta musi tej nocy się spełnić 
W pewnej od zamku mego odległości: 
Pomnijcie tylko, że czystym chcę zostać. 
Żeby w robocie nie zostało szpary, 
I Fleance, syn jego, podróży towarzysz, 
Którego zguba równie dla mnie ważna 
Jak jego ojca, musi z nim podzielić 
Czarnej godziny jedno przeznaczenie. 
Teraz wam daję chwilę do namysłu, 
Wrócę niebawem. 
  2 MORDERCA
Jesteśmy gotowi. 
  MAKBET
Czekajcie na mnie. Więc rzecz ułożona. 
Gdy duch twój, Banquo, niebu przeznaczony, 
Nocy tej musi raju znaleźć brony20.  
 
Wychodzą. SCENA II
Forres. Inny pokój zamku.
Wchodzą: Lady Makbet i Sługa. LADY MAKBET
Czy dwór opuścił Banquo?  
  SŁUGA
Tak jest, pani, 
Lecz wróci wieczór.  
  LADY MAKBET
Idź, powiedz królowi, 
Że go o kilka chwil rozmowy proszę.  
  SŁUGA
Idę.  
 
Wychodzi. LADY MAKBET
Bez zysku wszystko tam stracone, 
Gdzie szczęścia żądze nie dają spełnione; 
Bezpieczniej mordu ofiarą spać w grobie, 
Jak mordem drżącą radość kupić sobie. 
Wchodzi Makbet. 
Jak to, mój panie, dlaczego samotny 
Za czarnych marzeń towarzystwem gonisz, 
Karmisz się myślą, której należało 
Do grobu zapaść z tym, o którym myśli? 
Co bez lekarstwa, nie warte uwagi, 
A co się stało, odstać się nie może.  
  MAKBET
Nadcięty przez nas wąż, a nie zabity 
Zrośnie się znowu, będzie, czym był wprzódy, 
Złość nasza biedna zostanie jak dawniej 
Pod groźbą zębów jego jadowitych. 
Ale niech raczej z fug wszystko wypadnie, 
Dwa zginą światy, nim będziem pożywać 
Chleb nasz śród trwogi, spać śród strasznych marzeń, 
Które wstrząsają co noc naszą istność. 
Lepiej w mogile z umarłym spoczywać 
Przez nas wysłanym, by spoczynek znaleźć, 
Niż straszne męki, na torturach myśli, 
Cierpieć bez końca. Duncan teraz w grobie 
Usnął spokojnie po życia gorączce. 
Zdrada dla niego złość swą wyczerpała, 
Sztylet, trucizna i domowe spiski, 
Obce napady, nic go dziś nie trwoży. 
  LADY MAKBET
Dobry mój panie, wypogódź spojrzenie, 
Miej twarz spokojną śród wieczornych gości. 
  MAKBET
Będę miał, droga, i ty miej ją, proszę. 
Do Banqua obróć wszystkie twoje względy, 
Daj mu pierwszeństwo słowem i wejrzeniem. 
Gorzkie to
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11
Idź do strony:

Darmowe książki «Makbet - William Shakespeare (Szekspir) (biblioteczny txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz