Wstęp do filozofii - Stanisław Brzozowski (zdalna biblioteka txt) 📖
Dla swojego Wstępu do filozofii wybiera Stanisław Brzozowski formę dialogu, jednak nie chce nawiązywać w ten sposób do Platona, ale odzwierciedlać dialektyczny sposób myślenia.
To jego zdaniem jedyna dobra metoda uprawiania filozofii. W rozmowach uczestniczą Emanuel, Ryszard, August, Benedykt, Fryderyk i Józef, którzy rozprawiają o zagadnieniach filozoficznych, odzwierciedlając swoimi wywodami różne postawy wobec owych problemów. Ich postaci nawiązują bowiem do istniejących w rzeczywistości filozofów, m.in. do Immanuela Kanta, Augusta Cieszkowskiego, Fryderyka Nietzschego i Józefa Gołuchowskiego.
Stanisław Brzozowski to czołowy krytyk literacki i filozof, także powieściopisarz, epoki Młodej Polski. Jego koncepcja filozoficzna opierała się przede wszystkim na kulcie pracy, czerpał z myśli socjalistycznej, komunistycznej i materialistycznej, w późniejszych latach skłonił się ku nauce Kościoła.
- Autor: Stanisław Brzozowski
- Epoka: Modernizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Wstęp do filozofii - Stanisław Brzozowski (zdalna biblioteka txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Stanisław Brzozowski
Ryszard: To, co mówisz, jest może słuszne.
Emanuel: Daruj, ale tu nie może być żadnego może, idzie o sprawy, w których jest tylko tak lub nie. Właściwie źle mówię, istnieje tylko tak; nie nie ma prawa bytu. Przedstawiłem ci już uprzednio, że swoboda jest niezbędną podstawą wszelkich sprawdzianów i wartości poznawczych. Stosuje się to do wszelkich wartości. Swoboda i człowiek — to równoznaczniki. Człowiek nie ma żadnego innego określenia, jak tylko nieskończona twórczość. To tylko dla niego istnieje, co sam stworzy. Oddzielić sprawę społeczeństwa od sprawy swobody, jest to znieść społeczeństwo. Społeczeństwo, o ile zaprzecza swobodzie, jest niemoralne i samo winno być zaprzeczone. Człowiek ulega tylko sobie.
Ryszard: Zważ jednak, że swoboda, jakeś sam to powiedział, należy do mojej dziedziny wewnętrznej. Społeczeństwo jest zaś faktem zewnętrznym. Można więc przemyśleć teorię swobody własnej przy absolutnej zależności wszystkich innych.
Emanuel: O tak, można by, gdyby społeczeństwo było czymś urojonym, czymś narzuconym z zewnątrz. Jest jednak inaczej. Czyjekolwiek bądź ograniczenie jest i moim ograniczeniem, gdyż mam je szanować. Swoboda na czyimkolwiek ograniczeniu oparta jest zależnością. I przywilej jest skrępowaniem! Zrozum więc nareszcie, że swobody ograniczone tylko ograniczają się wzajemnie. Tylko pomiędzy różnymi stopniami i zakresami niewoli zachodzić mogą przeciwieństwa. Swobody nieograniczone potęgują się wzajemnie i wspierają, obejmują się wzajemnie. Gdyby wykluczały się wzajemnie, żadna z nich nie byłaby swobodą, miałaby bowiem coś poza sobą, coś, co by ją krępowało, dlatego ten, kto mówi swoboda, mówi solidarność i miłość, kto chce powiedzieć ja, musi powiedzieć my i musi rozumieć, że to jednoznaczne. O, nie potrzeba wyjść poza siebie, aby bliźnich znaleźć. Ty zaczyna się jeszcze we mnie, skoro tylko ducha myślę, już myślę go wolnym i kocham go, inaczej nie mógłbym go pomyśleć.
Ryszard: Nowe rzeczy mi mówisz.
Emanuel: Jak świat stare, mówię ci tylko, że jest ludzkość i że nie jest czczym słowem.
Fryderyk156: Przysłuchiwałem się waszej rozmowie i lubo157 argumenty Emanuela są przekonywujące, nazbyt zastarzały i nałogowy, że tak powiem, ze mnie sceptyk, ażebym miał ulec im, nie wytoczywszy przedtem wątpliwości.
Emanuel: Słucham cię i naprzód już łagodność mowy twej radośnie podziwiam: nie przyzwyczaiłeś nas do tak sielankowego tonu...
Fryderyk: Bije snać158 cicha godzina. Przewiduję zgodę, rzekłbym, że odsłoniło mi się znaczenie słowa jedność. I że tylko to jest, co jest jedno, że więc różnica wszelka jest czymś napotkanym w drodze.
Emanuel: Więcej niż słusznymi wydają mi się twoje słowa i sądzę, że nastanie czas, gdy ludzie zdumiewać się będą nad tymi, co mniemali, iż może być coś ponad to, co jest, że może coś być a nie być.
Fryderyk: Tak, ale wiem także, że bywa jedność fałszywa.
Emanuel: Powiedziałbym raczej: zbyt pospieszna.
Fryderyk: Nie wiem, czy teraz dobrze cię pojąłem. Ale mniemam, że tak; zbyt pospieszną nazywam jedność, która mniema, iż samą siebie już całkiem ujęła i w przypuszczeniu tym przeciwstawia się czemuś i wyklucza, jako obce jedności.
Emanuel: Nie inaczej.
Fryderyk: Jeżeli więc kto mniema, że wszystek blask jest w cnocie, a mrok tylko i czarność w występku.
Emanuel: Kwapi159 się lekkomyślnie; wszelki występek bowiem jest cnotą nieźrałą160: gdy dojrzeje, rozkwitnie i — ukaże, czym jest i z czego, ujawni, że jest w słońcu. Nie wierzy w wielką jedność, kto mniema, że coś jest poza nią.
Fryderyk: A jak jedność określić?
Emanuel: W tym jest, w czym się kochamy: w jedności świat się kocha wszystek i ona świat cały blaskiem osłonecznia. Póki coś nam jest czarne, ciemne, martwe, póty snać nie umieliśmy zobaczyć go poprzez jedność, w niej więc nie jesteśmy.
Fryderyk: Czy tak więc mówisz: że mrok jeno mrok widzi.
Emanuel: Nie inaczej.
Fryderyk: I że cnota z występkiem są zwaśnieni bracia.
Emanuel: Tak bym powiedział, że występkiem jest to, co się nie przebudziło jeszcze i co słońca nie przejrzało jeszcze, co tych słów nie pojęło: że syn i ojciec są jedno.
Ryszard: Zbyt spiesznie mówicie. Wyznam wam, że słowa wasze wydają mi się śpiewem.
Fryderyk: Wszelka mądrość w śpiewie się zaczęła i w śpiewie się skończy.
Emanuel: Rad byś jednak — byśmy ci to przełożywszy na szkolną mowę, zawarowali161 i poręczyli niejako.
Ryszard: Wyznam, że nie jestem z tych, co szkołą gardzą.
Emanuel: Zrozumieliśmy już uprzednio, że jedyną rękojmią wszelkich wartości jest swoboda.
Ryszard: To już wiem...
Emanuel: Jakim więc może być sprawdzian moralny, bo o to ci idzie, jeżeli się nie mylę. Swobody znosić nie może. Gdyż to tylko ma wartość, co swoboda dla siebie ustanawia. Czyż nie znaczy to, że może nim być tylko to, co swobodę utwierdzi, a więc swoboda sama; czyli, że wartością najwyższą to tylko być może, co gdy uznane zostaje — wszystko wartością się staje, wartością może być tylko słońce, ku któremu zdążają, nie znając go, wszelkie wartości: ten blask, w którym świat się kocha.
Ryszard: A zatem wszystko wolno.
Emanuel: Nie — nie wolno być niewolnikiem, niewolnikiem zaś jest każdy, kto spełnia coś, nie wierząc, iż jest dobre. Wolno nam czynić wszystko dobro nasze, cały zakres swobody swej mamy spełnić — i nic ponadto.
Ryszard: A cóż jest złe?
Emanuel: Niewola w nas i poza nami.
Ryszard: Ale mistrz twój uczył, że nie wolno ulegać żadnemu popędowi.
Emanuel: Tak, ale dodać zapomniał, a wy czytać go nie umiecie: że trzeba każdy popęd zmieniać w czyn swobodny. Że swobodnym ma być cały czujący, wzruszający się, kochający człowiek.
Fryderyk: Evöë!162
Emanuel: A ja bym rzekł inaczej i sądzę, że powiesz wraz ze mną.
Fryderyk: Zgadłeś: Alleluja!
Ryszard: Wyznaję, zbyt szybkie i gwałtowne tu łączenie pojęć.
Emanuel: Dla tych tylko, co nie rozumieją, że swoboda jest jedyną rzeczywistością człowieka, a więc i miłość — a miłość jednoczy: nie ma nic prócz miłości, szczęścia i chwały.
Ryszard: A wszystek świat.
Emanuel: Przemija, w ogniu miłości swej i tęsknoty się spala.
Józef163: A ja myślę, że przyszła już pora, abym przypomniał wam, w czyje stąpacie ślady. Nie o największych mówić będę wam mistrzach i objawicielach: tych bowiem i sami znacie, ale o tym, który w czasach już najnowszych przypomniał prawdę co zdała się już pogrzebana. W języku szkoły przypomnienie to pokryte jest śmiesznością i nie lada trzeba śmiałka, aby rzekł, że w dziejach filozofii nowoczesnej Schellingowi przynależy trwała zasługa ustalenia zasady, która stanowi trwałą zdobycz filozofii — niezrozumianej zasady, powtarzam tożsamości podmiotu i przedmiotu.
Emanuel: Takem wiele już w tak krótkim mgnieniu zrozumiał, że nie dziwi mię to już: przeciwnie, wydaje mi się, iż myśl twą pojmuję. Mów jednak, abym się przekonał, że nie jest to z mojej strony urojenie.
Józef: Powiedziałeś więc, że człowiek uznaje tylko to, co sam ustanowi, że zatem całe poznanie jego, cały świat, jaki poznaje i jaki przyjmuje, jest jego dziełem i że określeniem człowiekowi, jedynie mu nieuwłaczającym, jest właśnie ta swoboda tworzenia.
Emanuel: Tak i raz jeszcze zaznaczam, że człowiekowi nic nie jest danym, że gdy mowa o świecie, szukać należy nie jakichś elementarnych faktów, lecz elementarnych czynów. Z niczym bowiem człowiek nie styka się inaczej, jak przez czyn swój i twórczość.
Józef: Z tej więc strony biorąc nie napotykasz w całym świecie ludzkim, w całym świecie człowieka nic, co by nie było tworzeniem. Teraz powiedz mi, czy człowiek tworząc, rozszerzając, rozwijając swoje poglądy na świat i pojęcie o nim, miłością swą i podziwem odkrywając coraz większy blask, coraz większą wspaniałość naokoło siebie, uznaje, iż czyni to w imię prawdy.
Emanuel: Nie inaczej.
Józef: Widzisz więc, że gdy człowiek pozornie jest najbardziej subiektywny, gdy sobie tylko i miłości swojej ulega, gdy siebie potęguje, to przez to samo sądzi, że prawdę świata ujmuje. I jeżeli zważymy, że cała nieskończona twórczość człowieka jest takim zbliżaniem się człowieka do prawdy, czy nie będzie to zrozumieniem, że nieskończoność świata i nieskończoność działalności ludzkiej jednym są i tym samym.
Emanuel: I że wszystko, co człowiek zdobył już i pozyskał, nie dlatego może być mylnym, iż wspanialsze i bogatsze jest od świata, lecz dlatego tylko, że mu nie dorasta.
Józef: Nie inaczej: jeżeli wartości ludzkie, jeżeli to wszystko, co człowiek kocha i ceni, ustępuje jako pomyłkę, to dlatego, że objęło cząstkę tylko światłości powszechnej, cząstkę tylko wartości, miłości i piękna, jakie są światem. Człowiek tworzy wartości w nieskończoność, bo świat jest nieskończenie wartościowy i dlatego tylko przez największe natężenie, przez najwyższy rozwój swojej twórczości człowiek przybliża się do owego nieskończonego bogactwa. Zła to jest pokora, która każe nam unicestwiać siebie ze czci przed światem. Prawdziwa pokora uczy, iż nawet najwyższym wysiłkiem światu nie podołam, i każe nam najświetniej, najwięcej, najwyżej tworzyć, byśmy świat jak najmniej krzywdzili. Nietzsche wyśmiewa filozofów, iż w filozofii ich zawsze osobistość ich się odbija. Sądzi on, że zajmuje w stwierdzeniu tym całkowicie sceptyczne, wolne od wszelkich uprzedzeń, apriorycznych założeń stanowisko. Jest jednak dogmatykiem. Dogmatykiem niewiary w ludzkość. Osoba ludzka jest mu źródłem złudzeń, nie wierzy, że jest ona organem prawdy, że twórczość osobista własna jest jedynym środkiem, jedynym żywiołem, w którym i przez który z prawdą obcujemy. Porozdzierali świat na nic niewiedzące, obce sobie części i teraz na próżno szukają w nim jedności, a jeżeli jedność tę znajdą, jest ona jednością martwoty.
Mówiłeś na początku rozmowy z Ryszardem, że ludzkość ludzkości przede wszystkim trzeba przywrócić, zanim się ją wróci przyrodzie. Jest to bardziej słuszne, niżeś może wówczas przypuszczał, bo nie dojdzie do przyrody, do świata ten, kto wpierw sam sobie nie został przywrócony, nie zrozumie życia świata ten, kto własnego swego życia nie pojmuje. Kto w twórczości swojej widzi tylko subiektywne złudzenie, jakże kusić się może o zrozumienie twórczości wszechświata, kto nie jest w stanie uwierzyć mowie nieskończoności we własnej swej duszy, jakże pojąć zdoła nieskończoność bytu.
Emanuel: Sądzę, że teraz zrozumiałem istotę tego, co tożsamością podmiotu i przedmiotu nazywasz. Polega ona na tym, że ludzkość nie może wierzyć w siebie, nie wierząc w świat i nie może wierzyć w świat, nie wierząc w siebie.
Józef: Nie inaczej. Nie wierzy bowiem w siebie, jeżeli sądzi, że wszystkie jej wysiłki twórcze są iskrą tylko w jej piersi wśród powszechnych mroków roznieconą, złudzeniem jej tylko. A nie wierzy w świat, jeżeli sądzi, że twórczością swą zdoła go przewyższyć lub przewyższa.
Emanuel: Wydaje mi się to tak proste.
Józef: Jak życie. Filozofia bowiem niczym innym jest, jak jeno podnoszeniem do stanu świadomości tego, co życie samo przez się, bez wysiłku, tym już, iż jest życiem, rozwiązuje. Ilekroć filozofia zbliża się do prawdy, zbliża się do prostoty rzeczy oczywistych. We współczesnej filozofii uderza mnie właśnie i zdumiewa lęk jakiś przed prostotą, nieufność do niej. Sądzę, że Adam Mickiewicz, który z taką niechęcią mówi o filozofii niemieckiej swego czasu, dziś nie znalazłby słów oburzenia na to uciemiężenie, w jakiem udręczona jest myśl polska współczesna, W porównaniu bowiem do niewoli u Wundtów164, Häcklów165, Simmlów etc., niewola u Hegla jest swobodą.
Emanuel: Tak, filozofia nazbyt często jest środkiem i sztuką zatracenia siebie, niedojścia nigdy do punktu, w którym trzeba jakieś tak lub nie wymówić.
Józef: A pamiętaj, że jesteśmy narodem, który ma w sobie instynkt najwyższych potwierdzeń, który, gdy tylko za naturą swą idzie, bierze jako przynależne im w królestwie ducha miejsce najszczytniejsze. Po tym poznaje się natura, po co, gdy sama sobie pozostawiona sama z siebie i przez się sięgnie. Gdy tylko Polak uwierzy, że ma prawo wybierać, wybiera bohaterstwo.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
August166: Tu ja się mieszam w rozmowę. Słyszałem imion wiele i czcigodnych, nie przeczę. Nie padły jednak dotąd najczcigodniejsze imiona. I dziwiłem się, że ludzie polską mówiący mową powołują się na wszystko raczej, niż na te skarby, które każdy z nas zna i zna z powszedniego obcowania, a przez to lekceważy. Powiedzieliście: bohaterstwo. Lecz cóż jest bohaterstwem: czy nie będzie to wiara w wielkość ludzkości i świata stwierdzona czynem. A cóż jest bohaterstwem myśli, czyliż nie przekonanie: że najszczytniej myśląc, myśli się najprawdziwiej. A teraz pytam się was, czy nieznaną jest wam rzeczą filozofia tak wszystkie jeszcze przewyższająca, jak bohater przewyższa wszystko inne w świecie. Czy nie znana
Uwagi (0)