Krótka rozprawa między trzemi osobami, Panem, Wójtem a Plebanem - Mikołaj Rej (jak polubić czytanie książek txt) 📖
Krótki opis książki:
Krótka rozprawa między trzema osobami… to dialog z 1543 roku polskiego poety Mikołaja Reja. Utwór ukazał się pod pseudonimem - Ambroży Korczbok Rożek.
Rej oprócz pisania zajmował się tłumaczeniem ale także był politykiem i teologiem. Uznawany za „ojca literatury polskiej”. Krótka rozprawa… zaczyna się od wiersza Ku dobrym towarzyszom. Utwór przedstawia spór tytułowych postaci, które reprezentują trzy ówczesne stany społeczne — szlachtę, duchowieństwo i chłopstwo. W rozprawie poruszane są problemy religijne, społeczne, obyczajowe i polityczne, które występowały w tamtych czasach. Jest to pierwszy utwór w którym wprowadzono mowę potoczną.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Mikołaj Rej
- Epoka: Renesans
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Krótka rozprawa między trzemi osobami, Panem, Wójtem a Plebanem - Mikołaj Rej (jak polubić czytanie książek txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Mikołaj Rej
id="anchor-272">272 to chciał mieć na pieczy.
A snadź nie wszytko z dowodem,
Zabrnąłeś, jako z niewodem273:
Karasia, lina i szczukę274
Tak razem wszytko potłukę.
Takież ty teraz na nasz stan
Oborzyłeś się srodze sam,
A równo wszytko szacujesz,
Nic nikomu nie folgujesz?
Anom tak słychał, jako żyw,
Jeden prze drugiego nie krzyw,
A iż się jeden obierze,
Iż wykroczy w swojej mierze,
A cóż owi drudzy krzywi,
Którzy są poczciwie żywi?
A tkniż275 jedno świeckich urzędów,
Jestli tam nie więcej błędów,
A jako wam też przychodzą,
Bo się tak z wami nie rodzą.
A ze sta z was jeden siędzie
Takim kształtem na urzędzie,
Aby jedno prawdę mnożył,
A swe pożytki odłożył.
Chyba drobnych kęs cześników,
Chorążych, wojskich, stolników....
Tam nic nie przydzie do mieszku276,
Tej kęs szarej pychy w zysku.
Ale gdyby nie pamiętne277,
Sędzia
I sędzić też nic niechętne,
Ale więc nie szkoda pracej278,
Kiedy już kto pewien płacej.
Bo uźrzysz279 ony280 proroki,
Kiedy już odsądzą roki281,
Sporo im więc młyny mielą,
Kiedy się pamiętnym282 dzielą.
A barzo to łowne283 pole,
Sporzej284 młócić niż w stodole.
Choć sieć leda jako285 stanie,
Jednak wżdy co przypadnie na nie:
Sarna, zając, sobol, liszka286
I kuna, jej towarzyszka,
Chocia żadny287 pies nie goni,
Przedsię jej być jednak w toni.
A gdy z wiatru przydzie288 snadnie289,
Czasem cały kożuch wpadnie.
A też gdy jest elekcyja290,
To jeden drugiego mija,
Ubiegając się o głosy;
Dobrze nie idą za włosy291.
Snadź292 to gorsze niż pacierze,
Gdy kto urząd na się bierze,
W którym wiele trzeba myślić,
Jako mu dosyć uczynić293.
Bo weźrzy294, ano brat stoi,
Pan przydzie, co się go boi,
Drugi się zdaleka295 kłania,
Choć na nim szuba barania,
Alić worek z niej wygląda,
Przedsię nań sędzia pogląda.
A snadź trudno w to ugodzić296,
By też miał Salomonem [być]297,
By się wżdy298 nie miał nachylić,
Wierę299 by też nie stał za nic.
A drugi się k’miescu300 ciśnie,
Choć czasem kto za to piśnie,
Aby z niego był kasztelan,
Kasztelan
Bo z tego ziela roście pan.
Acz iście301 nie znam rozkoszy,
Gdy się chudzina kokoszy302,
Bo ta cześć z śmiechem na poły,
Piasek orzą temi woły.
Nadzieją się przedsię cieszy,
Iż się wyszej303 wstąpić spieszy.
Bo zawżdy ci więcej jedzą,
Którzy bliżej misy siedzą,
A pewniejszy obiad czuje,
Kogo skwara304 zalatuje.
Bo więc ten, co jeszcze jedzie,
Czasem bywa po obiedzie.
Ale i naszy z nadzieją,
Czasem się tak postarzeją,
Więc onej pychy przypłacą305,
Bo i swe własne potracą.
Czyniąc dosyć swoim stanom,
Kłaniajcie się kasztelanom,
Ano więc ony306 pokłony
Barzo nam tępią zagony.
Też uźrzysz307, a wojewodzic,
Przedsię308 nasz, brat stoi za nic.
Starosta
Nuż więc starostowie owi,
I tenci czasem ułowi309,
Bo chocia dzierży arendą310,
Wżdy jednak ostrzyszki311 będą.
A choć na liczbie przestanie,
Przedsię dłużen nie zostanie.
Bo łacniej312 się wżdy wyliczyć,
Niż się na swej trosze ćwiczyć,
Bo się jednak przedsię skwarzy,
Kto co piecze abo warzy.
Zlezie wina313, zlezie poczta,
Z tego gąsior, z tego kwoczka,
Zabłądzi też jałowica,
Na starostę połowica,
A czasem się wszytka zejdzie,
Wszak to na liczbę nie przydzie.
Nie zawżdy też będzie wołał,
Iżby się kto k’niej przyznał.
Choć i druga niech przybieży,
Czyście tak w trupiech uleży314.
I z wołkiem bądź, miły panie,
Gdy się nam jako dostanie,
Uźrzysz zasię drugą stroną315,
Aż drugiego sciąży z żoną.
Mamy więźnia gotowego,
Bo nie wydał czopowego316.
Temuć gotowem płacić317,
By ogon i rogi stracić.
A tak na każdym urzędzie
Zawadzać się nierząd wszędzie.
Poborca
I w owymci nie przemory318,
Który przydzie na pobory:
Zawżdy sporzej319 do komory,
Gdzie bywają gęste wory.
Przedsięć błądzą owy łany,
Chocia stare kwity mamy,
Ubędzie w regestrze obroku,
Uciekł młynarz tego roku.
A to nam niechcąc320 przypadło,
Co teraz nowo przysiadło,
Bo gdzie pełno, snadniej321 ulać,
Na oranym gotowo siać,
A gdzie zaczną gniazdo grosze,
To lezie trocha ku trosze.
Mytnik
A cóż więc dzierżysz o owym322,
Nie kazić się też surowym,
Co owo na mycie siedzi323,
Słucha furmanów spowiedzi?
Chodź sam, bracie, po odprawę,
A wszak dawno wiesz324 ustawę,
Co masz od kamienia płacić325;
Warujże ceduły326 stracić327.
Cóż kto wie, co na cedule,
A co zostanie w szkatule....
Furman z cedułą precz bieży328,
A szkatuła w kącie leży;
Regestr ni widzi, ni słyszy,
Co chcesz, to tam weń napiszy329.
Ano więc w tym błędnym lesie
Rada się ręka uniesie,
A kiedy się imie igrać330,
Trudno ją więc zahamować.
A tak więcejci wam strzedz331 trzeba
Dusze niż nam z tego chleba,
Który nam snadź nie tak szkodzi,
Bo dobrowolnie przychodzi.
Ale u was tak i owak,
Czasem naprost332 a czasem wspak.
Żupy
A ów, co wlezie do soli,
I tegoć głowa nie boli.
Już więc i ten szydłem goli,
Bowiem ma wszytko po woli.
Bo każda rzecz, co w sól wchodzi,
Już jej nie leda co szkodzi,
A stara w ludzioch333 przypowieść,
Iż więc każą tym słono jeść,
Co się owo podszpocili334,
By się barziej nie skazili.
Iścieć to każdemu zdrowo,
Pamiętaj, panie, me słowo,
Bo a co to wadzi duszy,
Gdy się drobiazgu nakruszy,
Iż się to miotełką zmiecie,
Wżdy się co za to wygniecie.
Bo trzeba rozumu użyć,
Kto dzisia chce co wysłużyć;
Musisz przez nogę, nieboże,
Zwłaszcza, gdy kto wręcz nie może.
Ale co ma pleban prosty
Sejmy
Ugodzić w ty dworski chłosty;
Zwłaszcza w kącie doma siedząc,
Jedno co kęs od bab wiedząc,
Abo słysząc, gdy ziemianie
Siedząc narzekają na nie.
Wierę snadź z sejmu naszego
Nie słychamy335 nic dobrego:
Już to kielka336 niedziel bają,
A w niwczym337 się nie zgadzają.
Podobno jako i łoni338
Każdy na swe skrzydło goni339;
Pewnie pospolitej rzeczy
Żadny tam nie ma na pieczy.
Boć i owi z pustą głową,
Posłowie
Co je rzkomo340 posły zową,
Więcej też sobie folgują,
A to, co jem341 trzeba, kują.
Bo jedni są, co się boją,
Drudzy o urzędy stoją342,
Jako tako pochlebuje,
Gdy co kto smacznego czuje.
Bo acz to jest wielki urząd,
Kto chce łatać ten spólny błąd,
Lecz gdy nie będzie pilności,
A prawej spólnej miłości,
Przedsię z oną płochą radą,
Na chromem do domu jadą.
Drugi też nie dba o sprawę,
Gdyby rychlej343 wziął na strawę.
Ano, panie, wielka to rzecz,
Kto chce tego prawie344 ostrzedz345,
By się ni naczym346 nie mylił,
Na stronę nic nie uchylił,
Bo gdy przyda obietnice,
Zejdzie się więc i na nice.
Ano się koła smarują,
Jedni czcią347, drudzy darują,
Pewnie naszemu krok zmylić,
By więc drugiego nachylić.
Dobre pierze, nie zła też gęś,
A co się upiecze, ukęś348.
Ale, ktoby349 się chciał obaczyć,
Trzebaby350 tę sieć lepiej kryć,
Bo snadź wstyd jednego zdradzić,
Jakoż tu o wszytki radzić.
A tak się, panie, jednajmy,
Radszej351 sobie pokój dajmy,
Bo się kocieł z garncem swarzy352,
A snadziechmy wszytko szarzy.
Wielkich stanów nie ruszajmy,
Panowie
Tym się zdaleka353 kłaniajmy,
Boć też jedno ten zysk mają,
Iż się im łając kłaniają.
Bo gdy kogo szczęście wzniesie,
Źle mu co rzec, ledwo w lesie,
Gdzieby354 jedno zając siedział,
Aby we wsi nie powiedział.
Bo trafić się czasem z wadą,
Choć drugiego zową radą,
Ale przed się z tą ułogą355,