Słówka (zbiór) - Tadeusz Boy-Żeleński (czytanie książek TXT) 📖
Krótki opis książki:
Słówka Tadeusza Boya-Żeleńskiego to tom pełen zabawnych rymowanych wierszyków, w których kpi m.in. z ludzkich słabości, miłości, mieszczan czy romantyków.
W Słówkach znajduje się wiele stwierdzeń, które na dobre weszły do języka potocznego, takich jak „w tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz”, czy „pełna wrzasku ziemia polska od Czikago do Tobolska”. Ten tom poezji można traktować jako karykaturalną kronikę Krakowa z początku XX wieku. Boy-Żeleński, wrażliwy na ruchy społeczne, ironicznie porusza tematy, którymi wtedy żyło miasto. Pierwsze wydanie Słówek miało miejsce w roku 1913.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Tadeusz Boy-Żeleński
- Epoka: Dwudziestolecie międzywojenne
- Rodzaj: Liryka
Czytasz książkę online - «Słówka (zbiór) - Tadeusz Boy-Żeleński (czytanie książek TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Tadeusz Boy-Żeleński
class="stanza">
Nie broniąc się przed męczeństwem
Nieśliśmy siły najlepsze;
W pogoni za człowieczeństwem
Bywaliśmy jako wieprze...
By zdobyć pogląd niezłomny
Na cnotę i na występek,
W grzechów kałuży ogromnej
Nurzaliśmy się po pępek.
Dzisiaj, gdy pierwsza siwizna
Bieli naszą skroń znużoną,
Patrzymy, zali57 Ojczyzna
Przyjęła ofiarę oną...?
Czy który z nas, choć w mogile, (łezka)
Tej pociechy kiedy zazna,
By nas naród wspomniał mile,
Niby król swojego błazna...?
Lecz dalej! co bądź nas spotka,
Co bądź przypadnie nam w zysku,
Czy trudów nagroda słodka,
Czy tylko sińce na pysku;
Czyli58 pierzchną mroków cienie,
Czy się los zawistny uprze,
By następne pokolenie
Było w Polsce jeszcze głupsze,
Czyli czeka nas podzięka,
Czy też obrzucą nas błotem,
Niech płynie nowa piosenka,
Niech się pluska w winie złotem,
Niechaj śwista, niechaj warczy,
Niby bąk podcięty batem,
Zanim przyjdzie uwiąd starczy,
Jeszcze się pobawmy światem!
A kiedyś przyszłość odpowi,
Gdy nowych dni wejdą brzaski,
Kto lepiej służył krajowi,
Luto- czy też Siero-sławski!
Pisane w r. 1909.
Nowa pieśń o rydzu
czyli jak Jan Michalik został mecenasem sztuki
czyli niezbadane są drogi opatrzności
Nuta:
Zdarzyło się raz Jadwidze,
Poszła do lasu na rydze...
Miał se Michalik cukiernię,
Kupczył w niej trzeźwo i wiernie,
Kawusia, ciastka i pączki,
Zapłata z rączki do rączki.
Kredytu śmiertelny był on wróg,
Toteż mu za to poszczęścił Bóg,
Że serce dla golców miał z głazu,
Nie zrobił benkełe59 ni razu.
Każdy stan swoje ma smutki:
Toteż w czas niezmiernie krótki
W ów lokal znany z trzeźwości
Dziwnych sprowadził czart gości.
W pobliżu świątynia stała sztuk,
Stamtąd się zakradł najpierwszy wróg,
Malarze lokal obsiedli,
Iżby w nim pili i jedli.
Dziwi się wszystko w tej budzie,
Cóż tu się schodzą za ludzie!
Chłop w chłopa dziki, kosmaty,
A portki na nim na raty.
„Hej, chłopak, wiśniówki dawać w cwał!”
Wygolił dwanaście tak jak stał,
I mówi: ciasteczka i trunek
Wpiszesz pan na mój rachunek.
Przez dwa tygodnie już co dzień
Jadł i pił obcy przychodzień,
Wreszcie Michalik nieśmiało
Należność podaje całą.
Czterdzieści sześć koron! ech, to nic,
Dodaj pan te cztery, masz tu szkic,
Przylepisz go pan do ściany,
Będziesz miał lokal ubrany.
Cóż było począć z tym drabem?
Więc po wzdraganiu dość słabem
Zrozumiał biedny gospodarz,
Co to jest popyt i podaż.
I od tej chwili codziennie już
Lała się wóda z ogromnych kruż,
Michalik patrzy i patrzy,
A mur ma coraz pstrokatszy.
Co potem jeszcze się działo,
Gadać by trzeba niemało,
Dość że ta buda od dawna
Już w całej Polsce jest sławna.
Wszystko oglądać ją pędzi w skok
Do Michalika na five-o-clock:
Kołtun z prowincji czy z miasta
Z otwartą gębą żre ciasta.
Sprobuj zaglądnąć w zapusty
Do Michalika o szóstej:
Kogóż tam nie ma! sam powidz,
Nawet Rachela60 z Bronowic!
Oj pa-, oj pa- nie Michalik
A gdzież tyż tu jest jaki katolik?
Karmcież mi dobrze go, proszę,
By się nie skurczył po trosze...
W końcu Michalik na serio
Zaczął brać swoją galerią,
Uderzyło mu do głowy,
Że taki sklep ma morowy.
Hej, panie Mączyński, panie Frycz,
Bierzcie, co chcecie, nie szczędźcie nic,
Urządźcie pięknie mi sale
Niech się przed światem pochwalę.
Chwycili pędzle, ołówki,
Poszli po rozum do główki,
I mówią: cztery tysiączki
Bulić tu z rączki do rączki.
Oj Mi-, oj Mi-, oj Mi- chalik
Powiedz mi, chłopie, czyś ty się wścik?
Strasznie zmieniły się czasy,
Płać złotem za te figlasy.
Nie mamy w Polsce monarchy,
Same w niej golce lub parchy:
Michalik został nam jeden,
By sztuki stworzyć w niej Eden.
Oj ry-, oj ry-, oj ry- cerzu nasz,
Sztandarów świętych ty trzymaj straż,
Będziem cię doić jak brata,
Byleś nam długie żył lata.61
Co mówili w kościele u Kapucynów62
Pieśń dziadkowa
Posłuchajcie ludkowie,
Co wam dziadek opowie:
Niech nastawi każdy ucha,
Bo to mądra jest psiajucha,
Z niejednej flaszki pijał.
Wiecie wy, chamskie gnaty,
Z kiem ja jezdem żeniaty?
W kościele moja babina
Baczy, by każda hrabina
Miała do mszy stołeczek.
Przy tej duchownej pieczy
Słyszy też różne rzeczy,
Co tam sobie parle franse
Wygadują za romanse,
Okrutne wszeteczeństwa.
W przedostatnią niedzielę
W kapuceńskim kościele,
Mówiła mi moja starka,
Straśna beła tam pogwarka
O jakimsiś Baloniku.
Rzecze pani nieftóra:
To Sodoma, Gomóra;
Niewidziane rzeczy w świecie,
Co oni w tym taburecie
Tfu! nikiej zwykłe świnie.
Schodzom się do piwnice,
Zapalone trzy świce,
Drzwi nie wprzódzi się otwiera,
Aż fto imię Lucypera
Po trzy razy zawoła.
Kompanija wesoła
Ozbira się do goła,
Potem jakieś śtuczne tańce
Wyprawiają te pohańce,
Wstyd mówić: jakieś macice63.
Wszystko se tak używa,
Choć niejedna już siwa;
Niejedna — boskie skaranie —
W odmienionym chodzi stanie,
A i tak se folguje.
Z harakiem stoi balia,
Pije cała kanalia,
Od rzeźbiarza do maljarza
Każdy pysk do balii wraża
I bez pamięci chłepce.
Beł tam młody chłopczyna,
Zwą go jakoś... Stasina:
Jak nie weźmie płakać, prosić,
Że pić nie fce, że ma dosyć:
Przemocą w gardło leją.
Jensza bestia — tak gruba —
Straśnie sprośna choroba:
Do syćkiego ten ci pirszy,
Wszeteczne im składa wirsze
Na to rajskie wesele.
W wielkiej on ci tam chwale
Gra na klawicymbale,
Wszytkie głosem mu wtórują,
Po brzuchu go przyklepują,
Niby że pirsza świnia.