Darmowe ebooki » Wiersz » Słówka (zbiór) - Tadeusz Boy-Żeleński (czytanie książek TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Słówka (zbiór) - Tadeusz Boy-Żeleński (czytanie książek TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Tadeusz Boy-Żeleński



1 ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17
Idź do strony:
warta! 
 
(Trio)
Chytrze Królowa 
Śmieje się w głos: 
«Różne siurpryzy chowa 
Kapryśny los... 
Ja już od urodzenia 
Mam dar jasnowidzenia 
I do społecznych kwestii mam bajeczny nos... 
 
Dwie silne pięści 
Pan Bóg ci dał, 
Niech ci się, Władku, szczęści 
Na polach chwał... 
Dziś górą ciężka łapa,  
Lecz kiedyś straszna klapa,  
Ach, kiedyś lada chłystek będzie z nas się śmiał. 
 
(2 melodia)
Już światło bucha, 
Nowego ducha  
Świta zaranie,  
Nic nie zostanie 
Z militaryzmu  
Oprócz komizmu,  
A z twej wielkości  
Spróchniałe kości... 
 
Inne ja wolę 
Działania pole, 
Inna potęga  
Wieczności sięga  
I nie wygasa —  
A nią jest prasa!  
Bez jej ochrony  
Chwieją się trony...» 
 
(1 melodia)
Nie słucha — dosiadł konia, 
W Grunwaldzkie pędzi błonia 
Na znoje 
I boje, 
Tępić wrogi swoje...  
Ona nie bita w ciemię, 
Zakłada Akademie, 
Stypendia, 
Kompendia, 
Różne inne endia. 
 
(2 melodia)
Powstają bursy, 
Przeróżne kursy, 
Literaturę 
Dźwiga się w górę; 
Goły poeta  
Dostał kotleta, 
Piszą chłopczyki 
Panegiryki...  
 
Skryby zgłodniałe  
Pieją jej chwałę,  
Przy kuflu piwa  
Krzyczą: Evviva! 
«Cóż to za dama!» 
Huczy reklama, 
Na święty zydel 
Sadza ją Rydel... 
 
(1 melodia)
O wielka ty królowo,  
Prorocze Twoje słowo 
Z niemałą 
Twą chwałą 
Faktem dziś się stało;  
Bo nikt w dzisiejszym czasie  
Bez stosuneczków w prasie 
— To, panie, 
Gadanie — 
Świętym nie zostanie...  
 

Pisane w r. 1907.

Dobra mama109
Kiedy nadchodzi wieczór już 
Mówi mama kochana:  
«Śpij ma dziecino, oczki zmruż,  
Śpij smaczno aż do rana. 
Sukieneczki złóż 
Na krzesełku tuż 
I wdziej koszulkę nocną; 
Już na ciebie czas, 
Więc ostatni raz 
Uściskaj mamę mocno. 
 
Dobranoc, kotku, bywaj zdrów, 
Nie płacz mi, że jest ciemno,  
Paciorek jeszcze ładnie zmów,  
Powtarzaj razem ze mną: 
Aniele stróżu mój, 
Ty ciągle przy mnie stój 
Jak we dnie tak i w nocy —  
I w przygodzie złej 
Ty koło mnie chciej 
Być zawsze ku pomocy». 
 
Zaledwie mama przeszła próg,  
Już jej dziewczynce grzecznej  
Z radosnym śmiechem legł u nóg 
Braciszek jej (cioteczny); 
Ręce chłopcu drżą, 
Tuli siostrę swą 
I gryzie w samo uszko; 
To zuchwały smyk: 
Tak jak zawsze zwykł, 
Schowany był pod łóżko! 
 
Za chwilę już dzieciaki dwa  
W pieszczotach słodkich toną,  
Niewinny uścisk długo trwa,  
Oczęta żarem płoną; 
Coś skrzypnęło... ach! 
Cóż za straszny strach, 
Serduszko bije mocno; 
Już się robi świt — 
«Adasiu... mnie wstyd... 
Oddaj koszulkę nocną...» 
 
Różane ciałko drży jak liść — 
«...Adasiu, tak nie można... 
Ja muszę przecie za mąż iść,  
Ja muszę być ostrożna! 
Przecie dobrze wiesz, 
Że bym chciała też, 
Oddałabym ci wszystko... 
Ale potem cóż...? 
Chyba umrzeć już — 
Albo... zostać... artystką...» 
 
Niedługo słychać ranny gwar,  
Dzieweczka śpi już sama;  
Kneipowskiej kawki niosąc war,  
W drzwi wchodzi dobra mama. 
Wlepia tkliwy wzrok: 
Dziś szesnasty rok 
Zaczyna drogie dziecię! 
«Co by tu...? ach, wiem! 
Waniliowy krem: 
Nic tak nie lubi w świecie...» 
 
Przekaż 1% podatku na Wolne Lektury.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
Pieśń o lwowskim Rafaelu110

zasłyszana na Łyczakowie

Nuta pieśni narodowej:

Jedna baba drugiej babie  
Ho, ho, ho!  
 
Do batiarki w Łyczakowi 
Ho, ho, ho, 
Przyszedł batiar i tak powi: 
Ho, ho, ho, 
Podźże panna, dziś niedziela, 
Ho, ho, ho, 
Pokażę ci Rafaela, 
Ho, ho, ho! 
 
Krótko trwała ta pogwarka, 
Ho, ho, ho, 
Nie w ciemię bita batiarka, 
Ho, ho, ho, 
Nie będzie ze mną nic z tego, 
Ho, ho, ho, 
Schowaj go dla Ciuchcińskiego111, 
Ho, ho ho! 
 
Ale batiar nic nie pyta, 
Ho, ho, ho, 
Ino krzepko panne chyta, 
Ho, ho, ho, 
I nim minęła niedziela, 
Ho, ho, ho, 
Zobaczyła Rafaela, 
Ho, ho, ho! 
 

Pisane w r. 1907.

Historia „Prawicy Narodowej”

od Bolesława Chrobrego aż do jej wskrzeszenia w Roku Pańskim 1907112

Król Bolesław, to rycerz był mężny, 
W kołach przyjaciół Chrobrym zwan, 
W swojej łapie miecz dzierżył potężny 
I puszczał wrogów w krwawy tan; 
Co wieczora, w zamkowej świetlicy, 
Leżąc w łóżku zwykł grubo się śmiać: Ho, ho, ho, 
Póki jeszcze trzymam miecz w prawicy, 
Możecie, dzieci, zdrowo spać!113 
 
Jadwisieńka kochała Wilhelma  
Ale w narodzie powstał krzyk:  
Co? królem naszym Niemiec szelma?  
Wszak lepszy już litewski dzik! 
Choć łzy gorzkie zraszają jej lice,  
Lecz odważnie podaje swą dłoń:  
Przyjm, ojczyzno, tę czystą prawicę,  
Idź, mój wianku, polskiej ziemi broń! 
 
I nasz naród przy pomocy nieba  
W potędze kilka wieków trwał;  
Gdzie go tylko nie było potrzeba,  
Wszędzie się polski husarz pchał;  
Z czasem osłabł już zapał szlachcica,  
Coraz rzadszym bywał szabli błysk: 
Narodowa wciąż biła prawica, 
Ale tylko biła chłopa w pysk! 
 
W końcu nawet już niebu to zbrzydło,  
Już nas Opatrzność miała dość;  
I rzekł Pan Bóg: wytracę to bydło,  
Bo już patrzeć na nich bierze złość —  
Przyszedł Prusak... Moskal... Targowica...  
Na Ojczyznę przyszły czasy złe...  
Była wprawdzie narodowa prawica,  
Lecz się znalazła bardzo pfe... 
 
Za tę wielką, bardzo wielką winę  
Okrutnie nas pokarał Bóg,  
Bo wnet wiarę, własność i rodzinę  
Wewnętrzny zaczął szarpać wróg;  
Lecz wstał rycerz w papierowej zbroicy  
I odwalać jął grobowca głaz: 
Wstań narodzie, użyj twej prawicy, 
Trzecie dzwonienie... ostatni czas!!  
 
Więc wróciły dawnej mocy chwile  
I husarz polski odżył już:  
Miast miecza dzierży wyborczą sztampilę,  
W ręku kataster martwych dusz;  
I świadomy swojej szczytnej misji,  
Tak pokrzepia swą słabnącą brać:  
Póki jeszcze ja zasiadam w komisji,  
Możecie, dzieci, zdrowo spać! 
 
Dalej sypać podatek narodowy,  
Zewsząd pieniądze płyną w bród:  
Póki w kasie mamy grosz gotowy,  
Póty z szlachtą polską polski lud;  
Niech się święci „Narodowa Prawica”, 
Odrodzenia niech nam snuje nić:  
Niechaj nie wie, co daje lewica,  
A będzie długo w chwale żyć! 
 

Pisane w r. 1907.

Głos dziadkowy o restauracji kościoła parafialnego w... Poręcinie114
Niekze se spocznie na kwilę dziadzina,  
Toli wędruje jaze z Poręcina,  
A razem z dziadkiem beło mnogo luda  
Uźreć te cuda — 
 
Chodziły wieści po najdalsze strony,  
Że w onem mieńscu straśne farmazony  
Ozgościły się w djabelskiej kompanii  
W księżej plebanii. 
 
Mówiom, że jakiś, Boże odpuść, malarz,  
Co na piechotę tam po prośbie zalazł,  
Teraz se żyje niby brat ze bratem  
Z Księdzem Prałatem! 
 
Cała plebania wysługuje mu sie,  
Na poświęcanym jada se obrusie, 
Miódmałmazyję znoszą temu lichu  
W świentym kielichu. 
 
Zakradło się to na probostwo chyłkiem, 
Na mróz świciło na pół gołym tyłkiem, 
Teraz se każe najcieńsze atłasy  
Szyć na portasy. 
 
Sypia se co noc w jegomości łóżku,  
Księżą kucharkę głaska se po brzuszku, 
Sam mu co rano, Święci wiekuiści,  
Ksiądz buty czyści! 
 
Ale największe to zgorszenie czyni,  
Że nie przepuścił i pańskiej świątyni  
I kościół, co się cudami rozsławił,  
Straśnie splugawił. 
 
Kędy janioły wprzód zdobiły ścianę,  
Teraz kapłony wiszą podskubane,  
A tam gdzie beły świente męczenniczki,  
Tłuste jendyczki. 
 
W ołtarzu widny Boga Ojca profil:  
Brodę ma ryżą niby nasz Teofil; 
Za złego łotra wisi w Męce Boskiej  
Konrad Rakowski115. 
 
Potem z Krakowa zjeżdża konwisyja, 
Napycha brzuchy, aż im się odbija, 
I prawią Księdzu różne dziwne baśnie, 
Pokiel nie zaśnie. 
 
W bidnego Księdza konwisyja wpiera,  
Że to najnowszy styl Ojca Drobnera, 
Co w Rzymie zdobił (taka jucha chytra)  
Świętego Pitra! 
 
Lecz już się skończy ta obraza boża, 
Bo dziadek pondzie aż do konsystorza,  
I gwałt podniesie taki, że biskupa 
Ozboli głowa... 
 

Pisane w r. 1908.

Kuplet posła Battaglii

(Z Szopki „Zielonego Balonika” na r. 1907)

Nuta:

Nie masz nad żołnierza  
Szczęśliwszego człeka  
 
Nie masz nad Battaglię  
Szczęśliwszego człeka,  
W przyszłym gabinecie  
Nie minie go teka;  
Zapracował na nią, 
To rzecz oczywista,  
Ochrypł od gadania,  
Teraz ino śwista! 
 
Żadnych politycznych 
Nie zna on przesądów, 
Każda partia dobra,  
Byle dojść do rządów!  
Z jednymi tachluje,  
Od drugich skorzista,  
Dalej masziruje,  
Ino sobie śwista! 
 
Na każdego sposób  
Jest u tego ćwika:  
Na proboszcza miodek,  
Szampan na stańczyka;  
A dla wszechpolaków  
Baczewskiego czysta:  
Tak on agituje,  
Ino sobie śwista! 
 
Machnie w parlamencie  
Trzy interpelacje, 
Potem w Mulę Rużu 
Smacznie ji kolację!  
Tam biedny minister  
Wije się jak glista:  
On tańczy macziczę,  
Ino sobie śwista! 
 
Dziś krajową w Brodach  
Wystawę otwiera,  
Nazajutrz już w Wiedniu  
Gnębi Koliszera;  
Poznań-Lwów-Petersburg,  
To jazda siarczysta:  
Tak se wojażuje,  
Ino para śwista! 
 
Choćby się ministra  
Rangi nie dosłużył, 
Co wypił, to wypił,  
Co użył, to użył!  
Więc się nie turbuje:  
Co tam diabłów trzysta! 
Dalej se posłuje,  
Ino sobie śwista! 
 
Z niewydanej „Szopki Krakowskiej” na rok 1908
Student i studentka z „Ethosu”

Nuta: Traviata. Więc pijmy, więc pijmy na chwałę miłości...

Razem
Pracujmy, pracujmy, dla szczęścia ludzkości, 
By w ducha regiony ją wznieść; 
Śpiewajmy, śpiewajmy, na chwałę czystości,  
W niej życia nowego jest treść! 
 
Pracujmy z całych sił,  
Wspierając się nawzajem,  
A świat się stanie rajem,  
Jak na początku był!  
  Studentka
Precz grzeszne o ciało doczesne staranie, 
Wpatrzeni w wschodzących blask zórz 
Nie znamy, co kąpiel, co mycie, co pranie,  
Tym czyściej zabłyśnie wdzięk dusz! 
 
Niech zniknie przesąd czczy,  
Co chłopiec, co dziewczyna,  
Gdy skryje peleryna,  
Różnice naszych płci... 
  Student
Precz wszelkie nieczyste, przelotne miłostki, 
I myśli ustrzeżmy się złej; 
Kto w zmysłów kałuży się zmacza po kostki, 
Ten cały utonie już w niej! 
 
A choć nam czasem brak  
Tego, co jest w kobiecie, 
Radzimy sobie przecie, 
Niech nikt nie pyta, jak... 
  Studentka
A gdy się połączym małżeńskim ogniwem 
I przyjdzie w łożnicy nam lec, 
Spłodzimy dzieciątko w skupieniu cnotliwem, 
Rozpusty potrafim się strzec! 
 
Niech brudnych wzruszeń szał  
Nie skazi pra-czystości  
Bytu, co się z nicości  
Człowiekiem właśnie stał!  
  Razem
Więc piejmy, więc piejmy: precz z wszelkim ekscesem! 
I śmiało pospieszmy na bój,  
Niech krążą, niech krążą, puchary z Ceresem, 
W nich życia nowego jest zdrój! 
  Kmiotek z Bronowic
śpiewa w tym samym przedmiocie co następuje:
Nuta:
«Umarł Maciek, umarł».  
 
Umarł Maciek, umarł, i już się nie rucha,  
Choćby go najtęższa wabiła dziewucha,  
On nie wyda z siebie głosu,  
Bo chłop przystał
1 ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17
Idź do strony:

Darmowe książki «Słówka (zbiór) - Tadeusz Boy-Żeleński (czytanie książek TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz