Darmowe ebooki » Wiersz » Słówka (zbiór) - Tadeusz Boy-Żeleński (czytanie książek TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Słówka (zbiór) - Tadeusz Boy-Żeleński (czytanie książek TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Tadeusz Boy-Żeleński



1 ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17
Idź do strony:
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

I Jaś uratował chrześcijaństwo...

Pisane w r. 1908.

Dziwna przygoda rodziny Połanieckich

Noc karnawałowa w zacnym polskim domu. Z przyległego salonu dochodzą dźwięki walca, głos wodzireja ryczący egzotyczne nazwy figur kotylionowych, szelest sukien falujących w tańcu itd. Siedziałem, wpół drzemiąc, w wygodnym fotelu; wtem coś mignęło, zaszumiało tuż koło mnie i jakaś zapóźniona para przemknęła jak wicher, wywracając w pędzie, o zgrozo, butelkę doskonałego starego koniaku, którą zarezerwowałem do prywatnego użytku. Szacowny napój począł spływać powoli, oblewając strumieniem wspaniałą Prachtausgabe134, leżącą jak przystało majestatycznie na stole polskiego domu. Spojrzałem: była to Rodzina Połanieckich. — Patrzałem z melancholią na grube welinowe karty, ociekające złotawym płynem, gdy nagle zdało mi się, iż słyszę najwyraźniej jakieś szmery, jak gdyby głosów wychodzących z kartek książki:

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— Panie Stachu!

— Co, panno Maryniu?

— Coś panu chciałam powiedzieć... W jednej chwili tak mi się strasznie w głowie zakręciło...

— Dziwna rzecz, bo mnie także... To pewno z tańca.

— Panie Stachu...

— Co, panno Maryniu...

— Kiedy się wstydzę...

— Nie wierzę, żeby panna Marynia mogła coś takiego pomyśleć, czego by się musiała wstydzić...

— Pan Stach taki dobry, że tak o mnie myśli... ale ja nie jestem taka... tak gdzieś głęboko, głęboko, to ja jestem bardzo zepsuta...

— Moja dziecino droga...

— Panie Stachu... ja chciałabym za mąż iść...

— Pójdzie pani, panno Maryniu...

— Ale ja chcę zaraz...

— Moja złota panno Maryniu, i ja także chciałbym, tak chciałbym, żeby pani znów wróciła ze mną do swego ukochanego Krzemienia...

— E, głupstwo Krzemień... nudna dziura... to nie dlatego... Aj, strach, jak mi się w głowie kręci... Panie Stachu —

— Co, panno Maryniu?

— . . . . . . . . . . . . . .

— . . . . . . . . . . . . . ?

— A bo czemu mnie pan Stach nigdy nie przytuli, nie popieści...

— Moja droga panno Maryniu... moja, bardzo moja... moja głowa najdroższa...

— Ale nie tak, panie Stachu, tak mocno, mocno, nie tak jak porządną kobietę, tak inaczej jakoś... ja sama nie wiem jak...

— Nie można, panno Maryniu... służba boża...

— A, prawda... służba boża...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— Oh, oh, oh, oh, (szlochanie).

— Maryniu, dziecko, co ci jest, dzie-dziecinko mo-moja. (Jakoś mi staremu język się plącze. I w głowie mi się czegoś nagle kręci. Pewnie będzie burza).

— Oh, oh, oh, panie profesorze, panie Waskowski, ja jestem taka nieszczęśliwa (szlochanie).

— Cóż to pannie Maryni jest? Niechże się przytuli do swojego starego profesora. O tak, jeszcze bliżej...

— Oh, oh, oh, panie profesorze, Stach mnie nie kocha...

— Co też Marynia za głupstwa plecie? Stach Maryni nie kocha? On, najmłodszy z Ariów?!

— A nie kocha...

— Co w tej głowie dzisiaj... Kto by nie kochał mojej dzieciny złotej?

— A Stach nie kocha (oh, oh, oh). Zresztą za co by mnie kochał...

— Iii! grzech takie rzeczy mówić! Za co? Oj ty, ty, ty. Za co? A za te oczka śliczne, a za to pysio różowe, a za ten karczek... a za te piersiątka... za te bioderka... za te nóżki małe... a za te łydeczki... ti, ti, ti... ty Aryjko mała, ty szelmutko jedna... a jak się to stroi, jakie to koronki, jakie hafciki... jakie majteczki... Ty, ty, ty kokotko mała...

— Panie profesorze, co pan robi... zobaczy kto... tak mi się strasznie w głowie kręci...

— Będzie burza...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— Panie Stachu!

— Co, Lituś?

— Tak mi jakoś dziwnie w główce...

— Chodź, kociaku, na kolana...

— A będzie pan Stach pieścił kociaka...

— Będę, Lituś.

— Tak dobrze u pana Stacha! Tak przyjemnie! To podwiązka. Panie Stachu, co pan robi... Nie można... nie można... panie Stachu... Panie Stachu! a jak ja powiem cioci Maryni, to co będzie?... Ha, ha, ha!... jaką pan Stach ma teraz niemądrą minę! A nieprawda, bo nic nie powiem, bo pana Stacha kocham i panu Stachowi wszystko wolno... I mnie tyż wszystko wolno, bo ja młodo umrę. Tak mi się w głowie kręci, jak wtedy na imieninach, jak piłam szampan... Panie Stachu, tak dziwnie... tak przyjemnie... pan taki strasznie kochany... co pan robi... Panie Stachuuuu...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

— Bukacki! słuchaj no, co to jest?... co się tu dzieje? czy mnie się kręci w głowie, czy co, ale tu tak jakoś dziwnie...

— Nie przeszkadzaj im, Pławisiu, chodź na miasto... Pojedziemy... wiesz, staruszku... tam...

— Nie, nogi mi się czegoś plączą...

— No to zagrajmy w pikietę.

— Ale z rubikonem.

— Z rubikonem, staruszku, z rubikonem.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Szepty i szmery ucichły. Widocznie Rodzina Połanieckich, podeschnąwszy trochę, odzyskała równowagę duchową zachwianą na chwilę zetknięciem się z kilkoma kroplami starego koniaku. Podniosłem się z fotela i uczułem, że mnie samemu nogi się cokolwiek plączą...

Pisane w r. 1907.

Przypisy:

1. Joseph! arrête! (fr.; wym. [żozef aret]) — Józefie, przestań. [przypis edytorski]

2. Kambron, własc. Cambronne, Pierre (1770–1842) — generał fr., słynny z powodu odpowiedzi, jakiej udzielił Anglikom pod Waterloo na propozycję, aby się poddał. Przypisuje mu się słowa Gwardia umiera, ale nie poddaje się, ale według innych odpowiedział jednym wulgarnym słowem, jakiego wówczas nikt się nie spodziewał w rozmowie eleganckich oficerów (nawet w czasie bitwy). We Francji funkcjonuje do dziś określenie mot de Cambronne (słowo Cambronne’a). [przypis edytorski]

3. Jachowicz, Stanisław (1796–1857) — bajkopisarz, poeta i pedagog, autor moralizatorskich wierszyków, takich jak Chory kotek („Pan kotek był chory”). Poniższy wierszyk stanowi oczywiście żartobliwą przeróbkę w stylu Jachowicza, ale o przeciwnej, niż moralizatorska, wymowie. [przypis edytorski]

4. tabetyk (przest., z fr.) — osoba cierpiąca na uwiąd rdzenia kręgowego, charakterystyczny objaw późnego stadium jednej z chorób wenerycznych. [przypis edytorski]

5. paraliż postępowy — ostatnie stadium jednej z chorób wenerycznych. [przypis edytorski]

6. Stefanią — dziś popr. forma B. lp: Stefanię (autor użył formy dawniejszej dla rymu i dla żartu). [przypis edytorski]

7. fiks (przest., z fr. jour fixe: ustalony dzień) — spotkanie towarzyskie, przyjęcie. [przypis edytorski]

8. dessous (fr.: pod spodem) — bielizna. [przypis edytorski]

9. Doktór zaraz wziął trzy ruble i kazał go moczyć w kuble — mowa o popularnym wówczas wodolecznictwie (hydroterapii). [przypis edytorski]

10. plantacje — tak nazywano na przełomie XIX i XX w. krakowskie Planty, park założony na miejscu daw. murów obronnych i splantowanej fosy krakowskiego starego miasta. [przypis edytorski]

11. lustmörder (niem.) — morderca na tle seksualnym, zboczeniec. [przypis edytorski]

12. fiks (przest., z fr. jour fixe: ustalony dzień) — spotkanie towarzyskie, przyjęcie. [przypis edytorski]

13. ampir — własc. empire (fr.: imperium), styl dekoracji wnętrz, rozwinął się na początku XIX w. pod wpływem odkrywanej właśnie sztuki starożytnej egipskiej i rzymskiej. [przypis edytorski]

14. patoka — płynny, świeży miód. [przypis edytorski]

15. Tomasz à Kempi, własc. Thomas à Kempis, a. Thomas von Kempen (ok. 1380–1471) — niem. mnich katolicki, przypisuje się mu autorstwo znanego dzieła propagującego ascezę O naśladowaniu Chrystusa. [przypis edytorski]

16. tentować (z fr. tenter: próbować, usiłować) — tu: kusić. [przypis edytorski]

17. maczicza a. matchiche — zmysłowy, żywiołowy taniec, podobny do samby, popularny na pocz. XX w., dziś zwany tangiem brazylijskim; tu mowa najprawdopodobniej o skocznej fr. melodii tanecznej La Mattchiche, której autorem był Charles Borel-Clerc. [przypis edytorski]

18. Replika kobiety polskiej — odpowiedź młodzieńca polskiego na List otwarty, pióra A. Nowaczyńskiego, zamieszczona jest w jego Figlikach sowizdrzalskich. [przypis autorski]

19. wytrzebiony — daw. także: wykastrowany. [przypis edytorski]

20. Świderska, Alina (1875–1963) — pisarka i tłumaczka, autorka m.in. powieści biograficznych o Mickiewiczu i Krasińskim oraz powieści Trudno inaczej.... [przypis edytorski]

21. Lemański, Jan (1866–1933) — poeta, bajkopisarz i satyryk, jeden z redaktorów „Chimery”. [przypis edytorski]

22. ponoś — tu: ponoć, podobno. [przypis edytorski]

23. sans rire pince, własc. pince sans rire (od fr. pincer: szczypać i sans rire: bez śmiechu) — [tu wym.: sã rir pęsy] rodzaj humoru, bliski ironii, polegający na wypowiadaniu twierdzeń przesadzonych, często w stylu czarnego humoru, z poważnym wyrazem twarzy. Może się wiązać z ośmieszeniem rozmówcy, jeśli ten nie zrozumie, że to żart. Określenie pince sans rire pochodzi od

1 ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17
Idź do strony:

Darmowe książki «Słówka (zbiór) - Tadeusz Boy-Żeleński (czytanie książek TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz