Darmowe ebooki » Wiersz » Słówka (zbiór) - Tadeusz Boy-Żeleński (czytanie książek TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Słówka (zbiór) - Tadeusz Boy-Żeleński (czytanie książek TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Tadeusz Boy-Żeleński



1 ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17
Idź do strony:
do Hetosu! 
Oj, ta dana dana, oj ta dana da. 
 
Dawniej, kiedy dziwka była grzechu warta, 
Choćbyś jej ta zrobił jakiego bękarta, 
Poszła se z nim ka przed siebie  
I nie było dziury w niebie!  
Oj, ta dana, itd. 
 
A choć żałośliwe bywały momenty,  
Zwyczajnie dziewczyńskie sprzykrzone lamenty, 
Toś jej pedział: Nie płacz, płaksa,  
To od swego, nie od Saksa!  
Oj, ta dana, itd. 
 
Dzisiaj w tym Hetosie paskudne kaliki,  
Dziwki jak wymokłe, chłopy jak patyki,  
Wciąż rajcują hokus-pokus,  
Jak się wyzbyć ziemskich pokus.  
Oj, ta dana, itd. 
 
Cóż też na was, dziwki, za cholera padła?  
Idźże jedna z drugą, zaźryj do zwierciadła,  
Nie wiem, czy złakomi kto się,  
Cheba tylko w tym Hetosie...  
Oj, ta dana, itd. 
 
Opowieść dziadkowa o cudach Rapperswylskich116

(Napisał Boy & Taper)

Posłuchajcie ludkowie,  
Co wam dziadek opowie,  
Niech odpocznie sobie kwila; 
Wędruje jaz z Raperswila,  
Straśne cuda tam widział. 
 
Siedzi tam, moiściewy,  
Jenszy dziaduś poczciwy,  
Na ślusarce się rozumi,  
Różne śpasy kleić umi:  
Zrobili go Koperą. 
 
Jeżdżą ludzie z niebliska  
Do onego zamczyska;  
Same godne cudzoziemce, 
Jangliki, Turki i Niemce:  
Syćko gęby otwiera. 
 
Jest tam kijek Kościuszki, 
Króla Piasta garnuszki,  
I fajeczka Kopernika, 
Z której se pan kustosz pyka,  
Jak jest w dobrym humorze. 
 
Suwarowa nahajka,  
I Kolumba dwa jajka,  
Kierezyja wenecjańska  
I dziewica orlijańska: 
Syćko wisi se społem. 
 
Jest też lanszaft galanty:  
Tycyjany, Rembranty; 
Sam pan kustosz je malował,  
Fatygi se nie żałował:  
Syćko la tej ojczyzny. 
 
Zazdrościł jeden drugi  
Takiej wielgiej zasługi;  
Zrobiły się straśne chryje:  
Dawajcież tu konwisyje, 
Niech, jak beło, uświadczy. 
 
Więc w zamczysko obronne  
Jadą... głowy koronne,  
Lament robią żałośliwy,  
Że w tej Polsce nieszczęśliwej  
Jaje mędrsze od kury. 
 
Co tu długo pyskować?  
Starszych trzeba szanować;  
Więc orzekły pany sędzie,  
Że jak beło tak i będzie 
La dobrego przykładu. 
 
Pożegnanie117
Skąd tu temat wziąć do nowej piosenki? 
Skłopotany wzrok wodzę tu i tam; 
Wtem zapachną mi bzów rozwite pęki 
Gdzieś z ogródka hen: i już temat mam. 
Niech dziś refren mój wiosna sama nuci, 
Niech rozprószy smęt mych jesiennych lat, 
Niech młodości mej tętno mi przywróci, 
Niech mi od niej w krąg się rozciepli świat. 
 
Dość już piosnce mej jałowych konceptów, 
Wspólnych naszych głupstw zbrzydł mi pusty gwar, 
Niech dziś nuta jej drży od cichych szeptów, 
W rytmach jej niech gra pocałunków żar. 
Cóż mi wreszcie są wasze wielkie sprawy, 
Obmierzł mi na szczęt własnych słówek spryt: 
Dałem może wam parę chwil zabawy, 
Wy nawzajem mnie, więc jesteśmy quitte. 
 
Tych niewiele dni, które mi zostały, 
Zanim zacznie świat czcić mój siwy włos, 
Wolę klecić już wdzięczne madrygały, 
W służbie pięknych dam stroić lutni głos; 
A gdy z czasem, ach, zwykła rzeczy kolej, 
Przyjdzie na mnie to, co się musi stać, 
Choć z kretesem już będę vieux rammolli118, 
W nowej piosnce tej mniej to będzie znać... 
 
Odsiecz Wiednia czyli tualetka królowej Marysieńki Scenariusz popularnej sztuki z historii polskiej w 1 akcie

Henrykowi Sienkiewiczowi

Scena przedstawia jedną z komnat królowej Marii Kazimiery. Jest to duża sala, cała zawalona tureckimi makatami, złotogłowiami, kindżałami, buńczukami etc., których król Jan całe fury znosi do domu z każdej wyprawy, w przekonaniu, iż uszczęśliwia tym swoją najukochańszą Marysieńkę. W rezultacie pokój wygląda trochę na namiot wielkiego wezyra, trochę na wystawę sklepu Dra Niecia i Ski; w niczym zaś nie przypomina buduaru ładnej kobiety. Jest duszny, ciemny i ponury. Królowa Marysieńka cierpi nad tym, ale Jaś robi to z tak poczciwego serca, taki jest dumny i kontent z siebie po każdym świeżym transporcie, że byłoby okrucieństwem rozwiewać jego iluzje. Dziś pokój ten jest jeszcze mniej wesoły, niż kiedykolwiek. Przez okna na wpół przysłonięte ciężkimi oponami widać kawałek nieba szary i smutny; po szybach bębni monotonnie deszcz jesienny. I królowa Marysieńka jest dziś smutna — smutna, znudzona i coś jeszcze. Jest to ten stan duszy, który dzisiejsza subtelna psychologia określa nazwą zdenerwowania. Co rok, kiedy nadchodzą te szare dni jesiennej słoty, ogarnia Marysieńkę ciężkie zniechęcenie na myśl, że całe jej życie ma upłynąć w tym strasznym kraju, tak obcym i dzikim. Jakkolwiek jej mała główka nie jest wolna od ambicji, to jednak chwilami królowa ma uczucie, że lepiej byłoby jej żyć w ukochanym Paryżu, choćby jako najbiedniejszej dziewczynie zmuszonej własnymi dziesięcioma palcami — jeżeli się można tak wyrazić — zarabiać na chleb dla siebie i swego kochanka, niż tutaj być królową Polski, żoną bohatera i mieć szanse przejścia do historii ludów słowiańskich. W dodatku zdarzyło się królowej Marysieńce wczoraj fatalne nieszczęście. Pewien sprzęt tualetowy, drogi sercu każdej prawdziwej kobiety (choćby nawet kobieta ta zasiadała na starożytnym tronie królowej Rzepichy), sprzęt ten uległ przez nieostrożność pokojówki stłuczeniu. O tym, żeby podobnie egzotyczny mebel można było w końcu siedmnastego stulecia nabyć w granicach Rzeczypospolitej — ani mowy. Trzeba będzie sprowadzać go przez poselstwo francuskie, co przy tych jesiennych roztopach potrwa Bóg wie jak długo. Gdybyż to było we Francji! W jednej chwili znalazłoby się dziesięciu kawalerów-rycerzy, którzy nie zsiadając z konia dzień i noc pędziliby na wyścigi, aby usłużyć swojej królowej! Ale tu! w tym dzikim kraju! Jak tu nawet wspomnieć o podobnej „materii” tym podgolonym wąsaczom? Zaraz by się to zaczęło puszyć i parskać na sejmach o zniewagę klejnotu szlacheckiego! To drobne na pozór zdarzenie przepełniło miarę goryczy w sercu królowej Marysieńki. Nigdy nie czuła się w Polsce tak obcą, tak osamotnioną, jak dzisiaj. W tym niepozornym meblu tualetowym — który, jak mówi poeta, ile trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto go stracił — w tym mebelku zogniskowała się w tej chwili i usymbolizowała (mówiąc znowu stylem znacznie późniejszym) cała tęsknota za słoneczną Francją, za jej dworem świetnym i wykwintnym, za rycerstwem tak pełnym męskości, a przy tym tak rozumiejącym i odczuwającym kobietę aż do najbardziej codziennych i na pozór pospolitych drobiazgów.

Pozostała jeszcze jedna słaba nadzieja. Sprawczyni tego nieszczęścia, pokojówka królowej, Anusia, ładna i niegłupia dziewczyna, z własnego pomysłu postanowiła oblecieć co najznakomitsze panie krakowskie i próbować, czy nie udałoby się gdzie pożyczyć owego skromnego sprzętu, który obecnie zajmuje wszystkie myśli Królowej Polskiej. Marysieńka oczekuje z niecierpliwością jej powrotu, aby zaś skrócić wlokące się godziny, dzwoni i wzywa swej lektorki.

Biblioteka królowej Marysieńki nie jest zbyt bogata ani zbyt urozmaicona. Królowa nie jest modernistką; przeciwnie ma wielką nieufność do współczesnej literatury. Za nic w świecie nie wzięłaby do rąk chorobliwych elukubracji takiego Corneille’a, a nie mówiąc już o rozczochranej poezji modnego Racine’a. Całą lekturę królowej stanowi kilkanaście tomów starej galanterii francuskiej, przede wszystkim zaś ukochany Brantôme, którego Vies des dames galantes119 są dla Marysieńki ewangelią wszelkiej ludzkiej mądrości.

Królowa Marysieńka, leniwa jak kotka, nie czytuje zwykle sama, ale każe głośno czytać swoim dworkom, z których jedna właśnie z pełnym czci ukłonem wchodzi do pokoju. Jest to najmłodsza córka słynnego zbarażczyka, panna Jadwiga Skrzetuska, śliczna na polski sposób dziewczyna o niewinnym i niezbyt rozbudzonym wyrazie niebieskich oczu, i o pysznych blond włosach, spadających ciężkim warkoczem na krzyże. Ma niezwykle piękny, słodki dźwięk głosu i jest ulubioną lektorką królowej.

Te godziny czytania stanowią ciężką troskę i niepokój miniaturowej duszyczki panny Jadwigi Skrzetuskiej. Przychodzi czytać jej rzeczy, od których, choć je tylko na wpół rozumie, włosy powstają jej na głowie; w tych zaś, których nie rozumie zupełnie, dusza jej i ciało przeczuwają jeszcze bardziej niepokojące tajemnice. Chwilami nie może doczytać zdania, bo głos załamuje się jej nagle ze wstydu czy wzruszenia; czasem — mówiąc po Sienkiewiczowsku — krew napływa dziewczynie do twarzy tak prędką falą, iż czuje w skroniach uderzenia własnego pulsu. Pomimo to, za nic nie odważyłaby się prosić królowej o zwolnienie od czytania; zbyt kocha ją i uwielbia, aby miała jej zrobić tę przykrość. Przy tym — rzecz trudna do wytłumaczenia i która chyba tylko interwencją złego ducha dałaby się objaśnić — ilekroć upłyną dwa lub trzy dni, a królowa nie wezwie swojej Jagusi do czytania, pannie Skrzetuskiej godziny wydają się dziwnie długie i doznaje uczucia jakby jakiejś nieokreślonej tęsknoty i żalu. Aby uspokoić swoje strapione sumienie, obmyśliła sobie panna Jadwiga taki sposób: oto stara się czytać samym tylko głosem, zaś w myśli nieustannie odmawia w kółko Zdrowaś Maria, Dziesięcioro przykazań i Wierzę. Niekiedy — nie zawsze, niestety — dzięki temu sposobowi, udaje się jej zupełnie nie rozumieć i prawie nie słyszeć słów czytanych. Za to wieczorem, kiedy już odmówi pacierz i spocznie pierwszym półsnem zmorzona, wówczas biedna panna Jagusia w swoim panieńskim łóżeczku zupełnie jest bezbronna wobec oblegających ją dziwnych rozmarzeń, nie wiadomo skąd spływających drobniutkich a delikatnych pieszczot, słodkich i drażniących szeptów, brzmiących jej bezustannie w uszach, a będących echem czytanych mechanicznie ustami wyrazów.

Królowa Marysieńka zbyt jest sprytna i wrażliwa, aby miała nie widzieć tych opresji biednej Mademoiselle Jagusi — lecz rzecz dziwna, to właśnie sprawia jej jakąś oryginalną, a bardzo mocną przyjemność. Dzięki pośrednictwu panny Jadwigi, odnajduje Marysieńka w swoim ukochanym, lecz nazbyt już często odczytywanym Brantômie120 źródło nieznanych przedtem wzruszeń. Zdaje się, że te grube i dosadne słowa starego pisarza, którymi jednak naiwna zmysłowość umie się wypowiadać aż do najsubtelniejszych jej odcieni, nabierają jakiegoś nowego i szczególnego wdzięku, kiedy przechodzą przez niewinne usta tej polskiej dziewczyny; te opowiadania rubaszne a wytworne, cyniczne a tkliwe, odsłaniają królowej Marysieńce jakieś nowe i drażniące uroki, kiedy ich słucha recytowanych miarowym głosikiem i bardzo niedoskonałym akcentem francuskim panny Jagusi. Królowa lubi śledzić ten rumieniec, wykwitający raz po raz na licach panienki (w twoje ręce, Henryczku!121), lubi przyglądać się spod zmrużonych powiek, jak tak zwana pierś dziewicza faluje przyspieszonym od tłumionej emocji oddechem. Zresztą, królowa Marysieńka nie analizuje głębiej swoich uczuć; gdyby była bardziej literacko wykształcona, wiedziałaby, że to, czego w tej chwili doznaje, jest znaną perwersją, właściwą zboczeniu umysłowemu, zwanemu dekadentyzmem lub schyłkowością. Ze względu na zbliżający się koniec wieku siedmnastego, dałby się może ten objaw podciągnąć także pod kategorię findesieclizmu122.

Dzisiaj królowa Marysieńka rozpoczyna lekturę z podwójnym zainteresowaniem. Marzeniem jej jest od dawna, aby za jej panowania nieśmiertelna książka Brantôma przetłumaczona została na język polski; pragnęłaby zostawić tę pamiątkę po sobie temu bądź co bądź oryginalnemu narodowi, z którego dziejami przypadek, ucieleśniony w okazałe kształty Jasia, połączył jej losy. Zdaje się królowej Marysieńce, że łatwiej będzie słabej kobiecie rządzić tym dzikim krajem, jeżeli choć cząstka galijskiej kultury erotycznej przeniknie do wnętrza twardych i okrągłych sarmackich czerepów. Królowa wyrażała niejednokrotnie głośno to życzenie i oto dziś właśnie imć pan Górka, dworzanin Jej Królewskiej Mości, jak fama głosi, ojczystą mową tak wiązaną, jak i niewiązaną z niepospolitym kunsztem władający, złożył w dani u jej stóp królewskich rękopis, zawierający tłumaczenie kilku rozdziałów ulubionej książki.

— Na czym stanęłyśmy ostatnim razem, ma petite Żagussia123?

Panna Skrzetuska zarumieniła się jak wiśnia i odparła drobnym niewinnym głosikiem:

— Najjaśniejsza pani, zaczęłyśmy czytać dyskurs czwarty zaintytułowany Sur aulcunes dames vieilles, qui aiment autant à faire l’amour que les jeunes124.

Królowa zamyśliła się chwilę wsłuchana w melodię tych naiwnych wyrazów, brzmiącą jakby odcieniem delikatnej melancholii, westchnęła cichutko i rzekła:

— Dobrze. Przeczytaj mi teraz, Jagusiu, jak ten rozdział przełożył na wasz język imć pan Górka.

Panna Skrzetuska wzięła do rąk rękopis, z pąsowej zrobiła się karmazynowa, ale mężnie zaczęła czytać Rozmyślanie czwarte: O poniektórych matroniech obstarnich, które porubstwem plugawią się rade porówni z młodkami.

Marysieńka z krzykiem przyłożyła rączki do uszu: Dosyć, przez miłość Boga! Quelle horreur! Quelle langue exécrable! Mais c’est une brute que ce Gorka! Assez!125 Żagussia, dosyć!

Królowa rzuciła się zniechęcona na turecką sofę. Czuła, że w tej chwili coś się w niej przełamuje. Prysło ostatnie złudzenie, aby kiedyś mogła zżyć się i zbliżyć z tym dzikim plemieniem, którego rządy Opatrzność złożyła w jej ręce. Na zawsze miała pozostać dla tych ludzi obca i niezrozumiana, tak jak oni dla niej również obcy i nienawistni. Korona wydała się jej dziwnie ciężka!...

Było jednak widocznie przeznaczone, aby nieszczęsna pani tego dnia wypiła do dna swój kielich goryczy, gdyż w tejże chwili wbiegła do pokoju zdyszana Anusia i papląc niemiłosiernie poczęła opowiadać swoje peregrynacje:

Najjaśniejsza Pani, ledwo tchu złapać

1 ... 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17
Idź do strony:

Darmowe książki «Słówka (zbiór) - Tadeusz Boy-Żeleński (czytanie książek TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz