Darmowe ebooki » Wiersz » Poezje dla dzieci do lat 10, część II - Maria Konopnicka (gdzie można przeczytać książkę za darmo .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Poezje dla dzieci do lat 10, część II - Maria Konopnicka (gdzie można przeczytać książkę za darmo .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Maria Konopnicka



1 2 3 4 5 6 7 8 9
Idź do strony:
gospodarz 
Wita w imię Boga.  
 
A witaj-że, gościu,  
Witaj, pożądany!  
Kłaniają się tobie 
Te bieluchne ściany!  
 
Kłaniają się tobie 
Te ławy i stoły,  
I ten wielki komin 
I ogień wesoły.  
 
Na prawo świetlica,  
Na lewo komnatka,  
Tam brząka w kluczyki 
Nasza droga matka.  
 
W wesołej świetlicy 
Goście bawią radzi,  
A w białej komnatce 
Matka nas gromadzi.  
 
Tam nasze wesele,  
Tam słodkie przysmaki...  
Lecim do komnatki 
Jak do gniazda ptaki!  
 
W świetlicy na ścianie 
Wisi obraz włoski:  
W czarnej długiej szacie,  
Jan to Kochanowski.  
 
W czarną długą szatę 
Z żalu się odziewał,  
Gdy o swej Urszulce 
Pieśni cudne śpiewał.  
 
I dalej znów wisi 
Ten to król Jan Trzeci,  
Co ma srogie wąsy 
I na Turka leci.  
 
A dalej Kordecki 
Pomiędzy oknami,  
Co to lubił jadać 
Kaszę ze Szwedami.  
 
Przed kominem ława,  
Ojciec na niej siada:  
Cudne nam historje 
Zimą opowiada.  
 
A latem to kwiecie 
Aż się w okna ciśnie...  
Białe bzy, jaśminy 
I rozkwitłe wiśnie.  
 
Pełno tu zapachu,  
Pełno słodkiej ciszy,  
Lekko, błogo tutaj 
Serce moje dyszy.  
 
Za białą świetlicą 
Są izby czeladne;  
Oj, nieraz ze śmiechem 
I z krzykiem tam wpadnę.  
 
I Brysia za uszy,  
I jazda dokoła!  
A stara Pawłowa 
Wciąż woła, a woła!  
 
A niechaj tam sobie!  
Pogłaszczę babinę,  
A ona też zaraz:  
«Oj dziecko, jedyne!» 
 
Bo w starym się domu 
Obyczaj ten chowa,  
Że kocha paniątka 
Ta czeladź domowa.  
 
I chucha, i chucha,  
Jak gdyby na swoje...  
«A miłe! A słodkie!  
Tysiączkiż wy moje!» 
 
O, jak cię nie kochać,  
Ty domku nasz drogi!  
Wy ściany bielone,  
Lipowe wy progi!  
 
 
Na co dzwonki dzwonią
Zgadywały Jania z Bronią,  
Na co leśne dzwonki dzwonią,  
Gdy najrańszy promień zorzy 
Pierś liljową im otworzy?  
 
Czy na pacierz, do kościoła,  
Gdzie się polne modlą zioła?  
Czy do szkoły, do nauki,  
Budzą ze snu leśne żuki?  
 
Czy na strugę — niechaj bieży,  
Czy na wiatrek, by wiał świeży,  
Czy na pszczółki, by w zawody 
Brały z kwiecia słodkie miody?  
 
Czyli na zajączki może,  
Niech chowają się we zboże? —  
Różnie, różnie zgadywały...  
Wtem tak rzecze dzwonek mały:  
 
— My, dzwoneczki, dzwonim na to,  
Żeby w każdą wiosnę, lato,  
Serca dziatek, co w nich siły,  
Coraz żywiej, żywiej biły!  
 
Żeby biły dla tych pszczółek,  
Dla strumieni, kwiatów, ziółek,  
Dla zbóż z kłosy złocistemi,  
Dla tej całej matki ziemi!  
 
 
O Lodniku
Był raz Lodnik stary,  
Co w piersiach od młodu,  
Niewiedzieć dlaczego 
Nosił serce — z lodu.  
 
Choć wiosna przygrzewa,  
Choć kwiecą się maje, —  
Lodnikowi zimno,  
Serce mu nie taje.  
 
Choć w zbożach brzmią kosy,  
Choć dźwięczy piosenka, —  
Lodnikowi zimno,  
Aż zębami szczęka!  
 
Choć świeci słoneczko 
Z błękitnego nieba, —  
Lodnikowi zimno,  
Kożucha mu trzeba!  
 
Hej! dam ci ja radę,  
Ty, Lodniku stary!  
Idź ty nad Wisełkę,  
Gdy płyną galary.  
 
Idź ty nad Wisełkę,  
Gdy się zorza pali,  
Zanuć z flisakami 
Ku tej modrej fali.  
 
Przylgnij szczerze piersią 
Do tych traw kobierca,  
Zobaczysz, że zbędziesz 
Lodowego serca.  
 
Przy mrowisku
Co to się tak rusza nisko?  
— To, dziateczki, jest mrowisko.  
Czyście nigdy nie widziały,  
Jak ten naród żyje mały?  
 
O, to światek jest ciekawy!  
Ma on swoje ważne sprawy,  
A choć drobny, tak się trudzi,  
Że zawstydza dużych ludzi.  
 
Miastem mrówek jest mrowisko.  
Budują je przy pniu blisko,  
By gałęzi dach zielony 
W deszcz przydawał im ochrony.  
 
Wnet tam domy i ulice 
Wznoszą pilne robotnice,  
Wnet budują mosty, wały, —  
Taki zmyślny ludek mały.  
 
Co igliwia tam naniosą,  
Co żywicy z ranną rosą,  
Co wszelakiej tam zdobyczy,  
Tego, dziatki, nikt nie zliczy!  
 
Mały, duży się przykłada...  
Każdy ma — gdy ma gromada,  
Zyska gniazdo? — Każdy zyska —  
Takie prawo jest mrowiska.  
 
Gdy już miasto się podniesie,  
Biją drogi skroś po lesie...  
Jedne suchą, ciepłą porą 
Na zapasy żywność biorą.  
 
Inne — słomkę drobnej miary 
Ciągną cości we trzy pary,  
Czasem — w sto — dźwigają z gąszcza 
Muchę, osę, lub chrabąszcza.  
 
— I poradzą? —  
— A poradzą! 
Bo i bąkom się nie dadzą.  
Jedna — nicby nie zrobiła,  
Lecz mrowisko — to jest siła!  
 
Widzicie tam tego bąka,  
Jak w ostrogi złote brząka,  
Jak to huczy, w bęben bije!  
Jaką to ma grubą szyję!  
 
Patrzcie! Mrówki całą rzeszą 
Na obronę miasta śpieszą...  
Wszystkie rzędem w jedną stronę 
Rożki mają nastawione.  
 
Wszystkie zwartym idą szykiem,  
Za swym wodzem naczelnikiem,  
Wszystkie w jedno, co sił, mierzą;  
— Zmiataj, bąku, nim uderzą!  
 
 
List motylka
Drogie dzieci! 
— Właśnie krawiec 
Nową przyniósł mi kapotę.  
Atłas przedni, haftowany 
W kółka modre, w kółka złote.  
 
Na to płaszczyk z grodeturu,  
Szyty brzegiem w piórka pawie,  
Że i trudno coś takiego 
Widzieć we śnie, lub na jawie!  
 
Krój foremny, pierwszej mody,  
Na podszewce skroś sajeta...  
Wprawdzie słony był rachunek,  
Ale co za toaleta!  
 
Naturalnie, żem się musiał 
Z mojej szarej kamienicy 
Wyprowadzić w takim stroju,  
I dziś — mieszkam na ulicy,  
 
Na tej samej, Ogrodowej,  
Gdzie biegacie wszystko troje,  
I drżę z strachu, gdy was widzę,  
O te nowe szaty moje.  
 
Otóż błagam, drogie dziatki,  
Co mam głosu, co mam siły,  
Tej przecudnej toalety 
Żebyście mi nie zniszczyły!  
 
Broń was Boże za płaszcz chwytać 
I oglądać mą kapotę,  
Bo mi zaraz poczernieją 
Kółka modre, kółka złote!  
 
Broń was Boże, i podszewkę 
Przepatrywać nadto zbliska,  
Bo się zaraz na sajecie 
Rączek waszych ślad odciska!  
 
Liścik ten wam Wietrzyk wręczy 
Za niedługich kilka chwilek...  
Pamiętajcie prośbę moją!  
Ściskam bardzo!  
Wasz Motylek. 
 
 
Sieroto!
PTASZKOWIE. Sieroto, sieroto, 
Co masz główkę złotą, 
W oczach błękit nieba,  
Czego ci potrzeba?  
 
MARYSIA. Nie trzeba mi srebra, 
Nie trzeba mi złota,  
Jeno onej wierzby 
U własnego płota!  
 
PTASZKOWIE. Sieroto, sieroto, 
Co masz główkę złotą,  
Czy wody, czy chleba,  
Czego ci potrzeba?  
 
MARYSIA. Nie trzeba mi chleba, 
Nie trzeba mi wody,  
Tylko tej rodzonej,  
Domowej zagrody!  
 
PTASZKOWIE. Sieroto, sieroto, 
Co masz główkę złotą,  
Czego sobie pragniesz,  
Proś-że teraz o to!  
 
MARYSIA. O, moi ptaszkowie, 
Mam was prosić o co?  
Niechże mi się przyśni 
Matuleńka nocą.  
 
 
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Jak to w naszym dworze
W naszym starym dworze 
Są dębowe ściany,  
Jest ganek na słupkach 
Ślicznie zbudowany.  
 
Przed gankiem bzy kwitną,  
Jaśmin pachnie wiosną,  
Najpiękniejsze róże 
Latem tutaj rosną.  
 
Wielka stara lipa  
Ganek nasz ocienia,  
Pełne słodkiej woni 
I pszczółek brzęczenia.  
 
Pod lipą na ławce 
Stary dziaduś siada,  
I śliczne historje 
Nam, dzieciom, powiada.  
 
I wąsa siwego 
Pokręca «mosanie!» 
To targnie go na dół,  
To w oku łza stanie.  
 
A my tak słuchamy,  
Jak trusie, wpatrzeni,  
A słońce zachodzi 
Wśród złotych promieni.  
 
To śnią nam się dziwy 
Przez całą noc potem,  
Aż kogut nas zbudzi,  
Co pieje za płotem.  
 

*

W sień z ganku się idzie.  
Nad drzwiami w tej sieni,  
Z wielkiemi rogami 
Łeb sterczy jeleni.  
 
Tu lisia paszczęka 
Kły ostre wytyka,  
I głowa ogromna 
Rozpiera się dzika.  
 
Tu jastrząb skrzydliska 
Rozpostarł od góry,  
I patrzy, jak żywy,  
I ostrzy pazury...  
 
Ten jastrząb niecnota 
Narobił nam szkody...  
Maleńkie kaczątka 
Porywał nam z wody.  
 
Więc zabił go z fuzji 
I wypchać dał tata,  
I teraz tu wisi,  
I wcale nie lata!  
 
I puhacz jest jeszcze,  
I brzydkie dwie sowy,  
Co przyniósł je z boru 
Walenty, gajowy.  
 
Tu smycze na charty,  
I torby borsucze,  
(Ja także się strzelać 
Niedługo nauczę!).  
 
A starą tę strzelbę 
Walenty mi sklei,  
I pójdę z tatusiem 
Na wilki do kniei!  
 
 

*

Na prawo, na lewo,  
To idą pokoje,  
Tam z mamą się uczą 
Siostrzyczki dwie moje.  
 
I jedna i druga 
Pomaga już mamie,  
To jabłka obrywa,  
(Gałęzie też łamie!) 
 
To idzie do sklepu,  
Gdzie nabiał zebrany,  
(Jak wróci, to takie 
Ma wąsy z śmietany!) 
 
A dziecko zobaczą,  
To wszystko-by dały 
— A biedny! A śliczny!  
A chudy!... A mały!  
 
To zaraz go jedna,  
To druga znów bierze,  
To buzię mu myje,  
To fartuch mu pierze.  
 
To wstążki mu wiążą 
Z warkoczy, pod szyją,  
To mało się z sobą 
O niego nie biją.  
 
A kota potrącić?... 
— A, kotuś!.. A, szkoda! —  
Aż piszczą, aż płaczą!... 
Już taka ich moda!  
 
Ja kocham je bardzo,  
Bo dobre ogromnie!  
Lecz chłopiec, to lepiej 
Pasowałby do mnie!  
 
 

*

Gdy jesień już minie 
I zima przyleci,  
To wszyscy siadamy,  
Gdzie wiąże Piotr sieci.  
 
I ogień tak trzaska,  
I iskry tak świecą,  
I bajka za bajką 
1 2 3 4 5 6 7 8 9
Idź do strony:

Darmowe książki «Poezje dla dzieci do lat 10, część II - Maria Konopnicka (gdzie można przeczytać książkę za darmo .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz