Balladyna - Juliusz Słowacki (biblioteka online za darmo TXT) 📖
Krótki opis książki:
Do domu dwóch sióstr przybywa książę Kirkor. Książę ujrzawszy je, nie wie którą ma poślubić. Obie biorą udział w konkursie — ta z sióstr, która przyniesie pierwsza z lasu pełen dzban malin, zostanie jego żoną.
Podczas zbierania malin to Alina okazuje się lepsza od swojej siostry Balladyny, ale ta, aby wygrać konkurs, zabija Alinę i zostaje żoną księcia Kirkora. Aby utrzymać i zwiększyć swoją władzę Balladyna popełnia kolejne zbrodnie. Czy spotka ją za to kara?
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Juliusz Słowacki
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Balladyna - Juliusz Słowacki (biblioteka online za darmo TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Juliusz Słowacki
czerwona;
Nie ostrzegłam jej, próżno byłoby ostrzegać,
Ta plama nie zejdzie z czoła. — Ja zaś idę po fali kryształowej biegać.
Rzucę ten ciemny obraz zbrodni w jasne koła
Zwierciadlanego Gopła... O blasku miesiąca
Wrócę słuchać, jak szumi ta wierzba płacząca.
odchodzi
SCENA II
Ganek przed chatą Wdowy ocieniony lipą.
Wdowa i Kirkor siedzą na ławie.
KIRKOR
Nie widać córek...
WDOWA
Wrócą, panie! wrócą
Jedna za drugą jak dwie gąski białe,
Jedna za drugą. Ach łzy mi się rzucą
Ze starych oczu, na Chrystusa chwałę,
Gdy je zobaczę...
KIRKOR
Któraż pierwszą będzie?
Czy Balladyna?
WDOWA
Pewnie Balladyna.
Wszak ona pierwsza w kościele i wszędzie
Pierwsza... z organem piosenkę zaczyna.
Alina także pierwsza.
KIRKOR
Więc Alina
Może powróci?
WDOWA
Ha! może Alina;
Bogu to wiedzieć...
KIRKOR
Czy wiesz, moja stara,
Żem niespokojny o twoje dziewczęta...
WDOWA
To i ja właśnie... jakaś niby mara
W głowę mi wlazła. Choć nikt nie pamięta,
Aby na wiosnę kiedy być nie było
Malin... a gdyby się też przytrafiło,
Że nie ma malin... tak marzyłam wczora,
Nim sen przyleciał... gdyby też śród bora
Nie było malin? — potem sama sobie
Mówiłam: „Głupiaś... wszakże koń przy żłobie,
Gdy nie ma owsa, to zajada siano;
Jeśli dziewczęta malin nie dostaną,
To nazbierają poziomek”. — Wy, króle!
Może wam w zamkach nie znać się, co ziomka,
A co malina, co siano a słomka,
A co są dziuple, a co pszczelne ule.
Wam tylko złoto, złoto, zawsze złoto...
KIRKOR
Ach! nie wierz temu... nieraz my zgryzotą
Trapieni w zamkach dnie pędzimy liche.
Po stokroć, matko, wolę twoje ciche
I wiejskie życie... Miło na tym ganku
Czekać wieśniaczej małżonki, jak lubo
Kołysze sercem ten powiew poranku;
Ty taka dobra, choć masz szatę grubą.
WDOWA
To mój świąteczny przecie ubiór — proszę!
Cycowa suknia!... tylko w święto noszę
Takie ornaty... Wraca Balladyna...
KIRKOR
Gdzie?
WDOWA
O! nie widać... lecz matce wiadomo.
Patrz, panie! oto jaskółeczka sina
Zamiast wylecić, kryje się pod słomą,
I cicho siedzi... Gdyby zaś Alina
Wracała z gaju, tobyś to, mój panie,
Usłyszał w belkach szum i świegotanie,
Jedna za drugą pyrr... pyrr... lecą z gniazdek
Do tej dziewczynki i nad nią się kręcą
Niby chmureczka małych, czarnych gwiazdek
Nad białą gwiazdką...
KIRKOR
Dlaczegóż się nęcą
Ptaszki do młodszej córki?
WDOWA
Któż to zgadnie?...
Idzie Bladyna, widzisz?...
KIRKOR
Jak jej ładnie
Z tym czarnym dzbankiem na głowie.
Balladyna wchodzi ze spuszczoną głową.
Dziewico!
Oddaj mi dzbanek, ja ci zaś nawzajem
Daję pierścionek...
bierze dzbanek
Balladyna odwraca głowę. — Kirkor kładzie na jej palec pierścionek.
WDOWA
Brylanciki świecą...
KIRKOR
Oby nam życie było słodkim rajem.
Idź do komnaty, starym obyczajem
Niechaj ci warkocz zaplatają swatki,
Niechaj świeżymi przetykają kwiatki,
A za godzinę, drżącą, uwieńczoną,
Wezmę z rąk matki, i będziesz mi żoną.
Kareta czeka, po księdza pojadę.
Odchodzi Kirkor.
BALLADYNA
Och!
WDOWA
Czegóż wzdychasz? i coś niby blade
Usteczka ściskasz?...
BALLADYNA
Matko moja droga,
Nie wiem, jak wyznać?
WDOWA
Cóż, córeczko miła?
Czy ty już drżąca od łożnicy proga
Chciałabyś uciec jak sarneczka?...
BALLADYNA
Siła
Złego mam donieść...
WDOWA
Co?
BALLADYNA
Ach! nie dasz wiary.
Ale Alina... Ach... ta siostra młoda
I tak kochana... Ach jaka jej szkoda!
WDOWA
Co, córko?
BALLADYNA
Bo też psułaś ją bez miary.
Twoja to wina, że dziś...
WDOWA
Mów, bo skonam.
BALLADYNA
Lękam się mówić, może nie przekonam
Ślepej miłości, matki przywiązania.
Lecz któż by myślał, że ta młoda łania
Ucieknie...
WDOWA
Córko... Alina?
BALLADYNA
Uciekła...
WDOWA
Gdzie... jak? z kim? — Boże! Matki się wyrzekła.
BALLADYNA
Ach przewidziałam dawno, że tak będzie.
Jakiś obdarty młokos chodził wszędzie
Za tą dziewczyną, szeptał jej do ucha.
Napominałam. — Wiesz, jak ona słucha
Kazań od siostry... I dziś... z nim uciekła...
WDOWA
Wyrodne dziecko!... Więc idź aż do piekła!
Nie pomyślałaś na te stare oczy,
Że będą płakać... dobrze, bo nie będą
Płakać po tobie. — Bo matka ma smoczy
Płód zamiast serca, można serce krajać,
To się kawałki węża znowu sprzeda
Jak płótna kawał... Chciałabym ją łajać49...
Przeklinać... dręczyć... Ot, wiesz... że te oczy
Jak noże, ot tak... wlepiłabym w łono
Jak noże... tylko bez tej łzy, co mroczy.
Może byś ty mnie widziała szaloną,
Ale co płakać... Nie! nie! nie!
płacze łkając
BALLADYNA
Mój Boże!
I tak zasmucić!...
WDOWA
O! i tak zasmucić!
BALLADYNA
Zasmucić matkę starą?...
WDOWA
O! mój Boże!
Tak starą... Ale ona może wrócić.
Kto wie!... Nieprawdaż, ona wrócić może?
Jak sama kiedy siądzie przy oświatce
Nocą... pomyśli: „Gdzie matka?” a już by
Serca nie miała, żeby też o matce
Nie pomyślała nigdy...
BALLADYNA
Idą drużby...
Słychać weselną muzykę.
WDOWA