Mazepa - Juliusz Słowacki (książka czytaj online TXT) 📖
Krótki opis książki:
Mazepa to dramat polskiego poety Juliusza Słowackiego z 1840 roku. Autor, obok Mickiewicza i Krasińskiego, określany jest jako jeden z Wieszczów Narodowych.
Słowacki uznawany jest za jednego z największych przedstawicieli polskiego romantyzmu. Pomimo tego, że zmarł młodo, pozostawił po sobie duży dorobek: 13 dramatów, 20 poematów, setki wierszy, listów oraz jedną powieść.
Mazepa to historia przedstawiająca zaloty miłosne oraz ich konsekwencje, które mają miejsce podczas wizyty Jana Kazimierza na zamku wojewody w XVII wieku.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Juliusz Słowacki
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Mazepa - Juliusz Słowacki (książka czytaj online TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Juliusz Słowacki
tu, w ogrodzie?
CHMARA
Widziałem na oczy...
WOJEWODA
Zdejm wacan strzelbę, spróbuj czy zamek odskoczy.
Czemu waść patrzysz na mnie? Co? Zbierz acan ludzi,
Ale cicho, niech się król jegomość nie zbudzi,
Idź — z ludźmi bądź w ogrodzie.
Chmara wychodzi.
Panie! Chryste Panie!
Oto rzecz! W zamczysku moim polowanie
Na gacha61 mojej żony! Chryste! Jezu Chryste!
A dajże tym umarłym światło wiekuiste!
Pomrą! Piekielnie pomrą!
Wychodzi zbrojny.
SCENA II
Mieszkanie wojewodziny. — Okno otwarte na balkon — z jednej strony alkowa zasłoniona firankami.
MAZEPA
włazi oknem.
Wszystko śpi w zamczysku.
Żadnego po komnatach szmeru ani błysku.
Doskonale! To pokój kobiecy. Gdzież ona?
Może jeszcze w ogrodzie chodzi zamyślona,
Może u swoich niewiast?
Pokazując na alkowę.
Może tam uśnięta.
Co robić? czy tam zajrzeć? — Alkowo62 przeklęta!
O! Najniebezpieczniejsza z zasadzek, alkowo!
Za tą zasłoną lekką, wiotką, purpurową,
Ona śpi snem różowa, cicha. — Diable! Diable!
Jak ty mnie dręczysz...
Zaziera w alkowę i wraca.
Pusta. — Przysięgam na szablę,
Że nie miałem złej myśli ruszając firanek.
Cóż robić?... Ona przyjdzie... skryję się na ganek,
A na wachlarzu kilka słów do niej napiszę...
Pisząc.
Odeślij twe niewiasty — jestem tu...
Rzuca wachlarz.
Co słyszę?
Kroki dwóch osób... mury te dla mnie fatalne!
Ha! Jeśli mnie odkryją tu, w łeb sobie palnę.
Wchodzi do alkowy i zasłania firanki.
SCENA III
AMELIA, ZBIGNIEW.
AMELIA
Więc to ostatnie twoje ze mną pożegnanie?
ZBIGNIEW
Tak, moja matko.
AMELIA
Słyszysz słowików śpiewanie?
Chce mi się płakać — biedna ja! Biedna!
ZBIGNIEW
Dlaczego?
AMELIA
Nie wiem! Ja na tym świecie nie pragnę niczego,
A jednak ja nie jestem szczęśliwa. Ja nie wiem,
Co mi jest. Siedząc teraz z tobą pod modrzewiem,
Zdało mi się, że jakaś okropna godzina
Dzwoni w nocnem powietrzu. — Wczoraj moja sina
Szpileczka turkusowa, którą mam po matce,
Złamała się — to mała rzecz! — lecz na okładce
Książki od nabożeństwa zapisałam sobie
Ten dzień, jak zły dzień. — Boże! Skądże przyszło tobie
Odjeżdżać?... ty mi nigdy nie mówiłeś o tem.
Zostanę sama!... Lecz ty odjeżdżasz z powrotem?
ZBIGNIEW
Nie, matko.
AMELIA
Nie — więc nigdy tu już nie powrócisz?
ZBIGNIEW
Nigdy! Nigdy już! Nigdy!
AMELIA
Żałośnie mi nucisz,
Jak szpaczek, co jednego nauczony słowa,
Nie rozumie i gada...
ZBIGNIEW
O matko! Bądź zdrowa!
AMELIA
Chodź tu! Klęknij mi wasze — cóż tak nieserdecznie
Żegnasz się? — i ty mówisz, że się żegnasz wiecznie!
Ja ciebie nie rozumiem. Chodź! Czoło waszmości
Okropnie zimne.
ZBIGNIEW
klęka przed nią.
Matko! O matko! Litości...
AMELIA
Milcz! Milcz! Ja cię rozumiem! Tak padłeś przede mną,
Waćpan przede mną strasznie upadłeś. Bóg ze mną!
Ja waćpanu nie mogę nic, prócz łez, ja sama
Cierpię. — Idź waść.
ZBIGNIEW
Litości!
AMELIA
Prócz łez... Jaka plama
Dla mojej czystej duszy tak z waćpanem gadać,
Jak gdybym rozumiała. Nie chcę o nic badać...
Ja będę wiecznie Boga za ciebie prosiła.
Nie bój się, my niewinni; Bóg cierpienia zsyła,
Ale można spokojność wyprosić u Boga.
Ja pana żegnam wiecznie — ja jestem uboga,
Nie mam co dać mu prócz łez. — To ciebie nie splami,
Że schylona nad tobą obleję cię łzami;
Ty będziesz je pamiętał, te łzy. Proszę! Proszę!
Proszę te łzy pamiętać... i o mnie. Ja znoszę
Wielkie męki, lecz proszę źle nie myśleć o mnie,
Bo to, co teraz mówię, mówię nieprzytomnie.
Bądź zdrów!
ZBIGNIEW
chce wstać i mdleje
Ciemno mi w oczach...
AMELIA
Słyszysz! Ktoś nadchodzi.
O! Wstań! O! Wstań... to ojciec nasz!
Do wchodzącego wojewody.
Niech pan dobrodziej
Ratuje — twój syn leży mi u nóg zemdlały.
SCENA IV
CIŻ SAMI, WOJEWODA, CHMARA.
WOJEWODA
do ludzi za sceną.
Pilnować drzwi i okien. — Jeszcze honor cały.
Mój syn tu był na straży.
Do Amelii.
Czyś ty jego struła?
AMELIA
Ja?
WOJEWODA
Ty bez cześci.
AMELIA
Mężu!
WOJEWODA
Waćpaniś tu czuła
Gacha63 w komnacie; czarów użyłaś na dziecko.
Wszedł i omdlał.
AMELIA
Co waćpan mówisz?
WOJEWODA
O! Zdradziecko
Umiesz ty się wykręcać, czarna ohydnico.
Panie Chmara! Synowi memu pod nos świecą,
Czy żyje?
CHMARA
Dycha, panie.
WOJEWODA
Wynieść do ogrodu.
ZBIGNIEW
przychodząc do zmysłów.
Gdzie jestem? Co to znaczy? Ojciec!
WOJEWODA
Bez wywodu,
Panie synu! Nie kryj się waćpan, ja świadomy
Całej rzeczy. — Bogdajby mnie trzasnęły gromy!
Bogdajbyśmy obadwa legli od pioruna...
I ta winna! Ta sądna! Ta przebiegła kuna!
Ta... ta ścierka!
ZBIGNIEW
Ach! Ona, mój ojcze, niewinna.
WOJEWODA
Nie... ona jest, jak mówią, kobieta uczynna,
Nic więcej, ona tylko się...
ZBIGNIEW
Ojcze! Na Boga!
WOJEWODA
do Amelii.
Jak mi waćpani płaczesz! Jak cię trzęsie trwoga?
Ha! Bo też tu się stanie z nami rzecz okropna.
Waćpani mi tu byłaś bardzo nieroztropna!
Waćpaniś prowadziła źle twe ceregiele,
To teraz będą kiry i trumny w kościele;
Przygotuj się waćpani, bo to sprawa czarta.
O! Jaka ty na czole ze wstydu wytarta!
Inna by już mi do nóg padła cała długa
I całowała stopy.
AMELIA
Ja waszmości sługa,
Ale jestem niewinną.
Zbigniew pada do nóg
WOJEWODA
do Zbigniewa.
Ty śmiesz prosić za nią?
ZBIGNIEW
Nie, ja sam jestem...
WOJEWODA
przerywając.
Tak, ty — z twoją matką panią
Złączyliście się...
ZBIGNIEW
Ojcze!
WOJEWODA
Przeciw starca głowie,