Dla szczęścia - Stanisław Przybyszewski (biblioteka medyczna online za darmo .TXT) 📖
Helena dowiaduje się, że została zdradzona przez swojego narzeczonego i porzucona dla innej kobiety. Dziewczyna jest w rozpaczy i nie chce przyjąć tego do wiadomości.
Dowiaduje się, że kobietą, dla której została porzucona, jest Olga, rozwiązła uwodzicielka. Między Mlickim, byłym narzeczonym, a Żdżarskim, jego przyjacielem, wywiązuje się dyskusja o tym, jakie znaczenie ma dla nich dziewictwo kobiety. Helena zarzuca Mlickiemu, że nie docenił tego, że był jej pierwszym mężczyzną, a po odebraniu cnoty odwrócił się od niej dla innej. Żdżarski uświadamia Mlickiego, że Helena planuje samobójstwo i to on będzie za nie odpowiedzialny.
Dramat autorstwa Stanisława Przybyszewskiego Dla szczęścia powstał w 1900 roku. Obrazuje on realia obyczajowe — sposób, w jaki postrzegane były kobiety przez mężczyzn na przełomie XIX i XX wieku.
Stanisław Przybyszewski to jeden z najważniejszych twórców okresu Młodej Polski, prekursos polskiego modernizmu, kontrowersyjny dramaturg, eseista, przedstawiciel tzw. cyganerii krakowskiej.
- Autor: Stanisław Przybyszewski
- Epoka: Modernizm
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Dla szczęścia - Stanisław Przybyszewski (biblioteka medyczna online za darmo .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Stanisław Przybyszewski
Zupełnie mi się w głowie pokręciło. Ale też mam taki szalony ból głowy, że zwaryowaćby można... przeciera sobie czoło. Kiedyś zadzwonił, zdawało mi się, że się wszystkie dzwony rozjęczały... patrzy na Zdżarskiego. Tak jakoś dziwnie wyglądasz...
ZDŻARSKIE, zdaje ci się.
OLGAPowinieneś wypocząć; może ten ból głowy przejdzie.
MLICKITak, tak, masz racyę... położę się na chwilę... zażyję antipyryny do Zdżarskiego. Wszak mi wybaczysz?...
ŻDARSKIAle rozumie się.
Prawdopodobnie wyjedziecie niedługo.
OLGAJak najprędzej!
ZDŻARSKIMlickiemu niemiło pozostawać tu dłużej. He, he, mocno wierzę!...
OLGANiema już tu co robić! Pojedziemy do Paryża.
ZDŻARSKIBardzo ładne miasto...
OLGANieprawda?...
Tam chyba przyjdzie do siebie.
OLGAZ pewnością.
ZDŻARSKINo, tak całkiem pewne to nie jest.
OLGAPo coś właściwie tu przyszedł?...
ZDŻARSKISkądże nagle ten nieprzyjemny ton?...
OLGAChcesz wobec nas podjąć się roli złego sumienia?!...
ZDŻARSKIMoże...
OLGAWłaściwie nie spodziewałam się czego innego po tobie... Jesteś podły, chytry i podstępny jak sumienie.
ZDŻARSKIWspaniale to powiedziane. Podłe, chytre, podstępne sumienie, to kapitalna rzecz. He, he! Jesteś dumna i harda; może twój umysł nie sięga tak daleko, by zrozumieć, że sumienie może być jeszcze czemś innem. Mlicki to lepiej wie od ciebie.
OLGAmierzy pogardliwie Zdżarskiego.
I pomyśleć, że ja kiedyś dla tego człowieka miałam trochę sympatyi. Jak bezdennie naiwną byłam! Teraz dopiero widzę, jak nisko myślisz, jak ordynarnie odczuwasz.
ZDŻARSKIPrzedziwnie maskujesz twój strach i twoją rozpacz. Dziwna rzecz, że wy — wy — ludzie postępu i inteligencyi macie obawę — straszną obawę przed owem chytrem i podstępnem sumieniem.
OLGAObawę? Bynajmniej! Ale to niesłychanie komiczne, gdy pan Zdżarski pocznie kazać o sumieniu! Wstydź się tego niskiego kłamstwa! Tobie nie o sumienie chodzi, ale o zemstę. Chcesz się pomścić na mnie. Nie wiem za co. To mnie zresztą mało obchodzi... I w tym celu zakwaterowałeś się u Stefana i zacząłeś szczuć Helenę przeciw Stefanowi, a Stefana przeciw mnie.
ZDŻARSKIJak widzę, jesteś o wszystkiem dobrze poinformowana. Skarżył ci się biedny Stefanek?...
OLGAChciałeś zachwiać miłością Stefana. Chciałeś w niego jad zaszczepić. Wiesz! Jesteś jak jadowity pająk...
ZDŻARSKIDziękuję — i cieszy mnie — że widocznie należycie oceniasz mój wpływ na Stefana — śmieje się dziko. Mówił ci o Pretwicu? Czy bardzo nad nim ubolewał!...
OLGAProszę nie mówić mnie „ty”, to mi bardzo nieprzyjemnie.
ZDŻARSKIA zatem pani! wybornie... Właściwie żal mi pani; jesteś pani dla mnie bardzo ciekawą tą swoją gorączkową tęsknotą za władzą, siłą i mocą... A co najciekawsze, że pani, coś całe życie goniła za tą hardą twardą dumą, co nie zna ani granic, ani przeszkód, wybrałaś sobie właśnie człowieka — miękkiego jak wosk, tkliwego jak rozpieszczone dziecko.
OLGAZnam tylko jednę tęsknotę i jedno pragnienie za tem, co piękne... Możesz sobie zatem wystawić, jak mi przykro, że muszę się ocierać o coś tak brudnego...
ZDŻARSKIJak ja? Ha, ha, ha! Jak pani znakomicie umie za drzwi wypraszać... Przykro mi, że muszę jeszcze chwileczkę panią bawić poważnie mam pewne prawa pozostać tu — prawo i obowiązek.
OLGAAby pomścić Helenę. O! Boże!... Jakie to sumienie obłudne i nieuczciwe.
ZDŻARSKII to pani również dobrze powiedziała. Nie wiedziałem, że pani umie wygłaszać takie sentencye, ale pani wybaczy, że nie odejdę, póki...
SCENA CZWARTACóż to Stefanie?...
MLICKINic... nic... Szukam papierosów, nie wiem, gdzie je położyłem.
ZDŻARSKINie powinieneś palić, jeżeli cię tak bardzo głowa boli.
MLICKINo!... cóż tam nowego słychać w mieście? Ty tak dziwnie wyglądasz — tak ci oczy latają...
ZDŻARSKIJuż dawno zauważyłem, że cierpisz na manię prześladowczą.
MLICKITobie, mój kochany druhu, tobie jedynie mam ją do zawdzięczenia
Kiedyż nareszcie będzie pan łaskaw opuścić mnie?
ZDŻARSKIKiedy mi się będzie podobało!
OLGACzyś pan zwaryował? Co się panu dzieje? Czego pan chcesz odemnie?
ZDŻARSKIChwileczkę cierpliwości!
OLGAPan mi grozisz?
ZDŻARSKIBynajmniej. Ale chętnie chciałbym się przekonać, czy tchórzliwe, chytre i obłudne sumienie jest w stanie zepsuć szczęście ludziom postępu, ludziom inteligentnym.
OLGASłuchaj pan! Był czas, że miałam litość nad panem. Czułam, że byłam powodem pańskich cierpień i cierpiałam z panem pospołu... Chciałam pana choć w części odszkodować — miałam na myśli proste odszkodowanie — trochę przyjaźni...
ZDŻARSKIAleś ty fenomenalną komedyantką! he, he! Kochałem panią, a pani zadawałaś sobie trud, by mnie z miłości wyleczyć! Czyś ty mi kiedykolwiek powiedziała, że nie mogę mieć nadziei? Czyś nie siedziała ze mną w ciemnym gabinecie przy szampanie, nie pozwoliłaś się wziąść na ręce i nieść na trzecie piętro, rozpuszczać włosy i całować? Zawsześ mi zostawiała otwartą furtkę i jeszcze przy końcu podawałaś mały paluszek.
OLGAA ty byłeś na tyle głupi, żeby chwytać za całą rękę... Ha, ha, ha! Jakiś ty nieokrzesany!
ZDŻARSKIOdszedłem raz, rzuciłem ci obelgę w twarz — przysłałaś do mnie na drugi dzień. Unikałem cię, a ty zawsześ mnie wyszukała i wlokłaś za sobą i psułaś i niszczyłaś jeden kawałek mej duszy po drugim.
OLGAI ten nędzny człowiek w ten sposób pojmował moją litość i moje współczucie! z drwiącą pogardą. Ha, ha, ha! to rzeczywiście wspaniałe!... Dlaczegóż nie zadeklamujesz strasznej a płaczliwej ballady o twej narzeczonej, którą dla mnie porzuciłeś? Miałeś przecie też taką Helenkę!
ZDŻARSKIMilcz!
OLGACo za pyszny widok... Zdżarski w pasyi! Jak on się umie unieść! Ha, ha, ha! Powiadałeś mi raz, żeś najlepszemu przyjacielowi skradł pieniądze, by módz za mną pogonić! Zapomniałeś o tem?
ZDŻARSKINo, panie Zdżarski, czego sobie pan jeszcze życzy?
ZDŻARSKIPodziwiam panią! Pani ma rzeczywiście odwagę!
OLGASłuchaj pan! Pan chcesz się mścić! Well! Ale może ten interes — bo dla pana wszystko interesem — może interes ten polubownie załatwimy? Żądasz pan odszkodowania. Przyjaźnią się pan odszkodować nie dał — a więc może monetą. Jestem dość zamożna. Ile pan żądasz? Zacznij pan od wysokiej sumy...
ZDŻARSKIPani niezwykle dowcipna!
OLGAWięc nie chce pan pieniędzy. To mnie cieszy. Ale pomścić chce się pan za wszelką cenę! Więc proszę! Mścij się pan!
ZDŻARSKIWłaściwie jestem już zmęczony całą tą komedyą! W części jestem już pomszczony! Ile pani ma niepokoju, i ile obawy o biednego Stefana... Zresztą pani broni sprawy zupełnie przegranej... Helena go zabije... Możeby mógł o niej zapomnieć, gdyby przy pani znalazł odrobinę szczęścia.
OLGADalej, dalej! Kończ pan!
ZDŻARSKIAle go nie znajdzie. Niestety! Nie potrafi pokonać w sobie samca, który się od kobiety domaga czystości.
OLGAŻałuję nieskończenie, że nie mogę kazać pana za drzwi wyrzucić!
ZDŻARSKINa dobre nie wyszłoby to pani! Zresztą ma pani racyę! Doprowadźmy sprawę do końca. Więc proszę pani, nasamprzód postarałem się o to, że Mlicki swych szczęśliwych a może szczęśliwszych od niego poprzedników nie zapomni!
OLGAWięc czegóż pan chcesz więcej?
ZDŻARSKIAle to wszystko są rzeczy niepewne. Jego próżność i słabość mogłyby samca pokonać, a wtedy mogłaby pani być z nim szczęśliwą... Więc pozostaje sumienie — a sumienie jego zbolałe — jedna rana otwarta...
OLGACóż dalej, dalej?
ZDŻARSKIW tej chwili! Otóż żeby pani wszystko zrozumiała, muszę pani wyznać, że nie znałem nikogo, ktoby mi tak głęboko wrósł w serce, jak Helena... Oboje jesteście winni jej nieszczęściu... Ale wy jesteście ludzie inteligentni, więc moglibyście o niej zapomnieć, a wtedy, kto wie, czybyście istotnie nie mogli być szczęślwi... A na to nie pozwolę!... Przyszedłem pomścić Helenę i siebie. Skoro się Mlicki dowie...
OLGAO czem?
Przyszedłeś mu to powiedzieć?
ZDŻARSKITak.
OLGAI nic cię od tego nie powstrzyma? Nic?...
ZDŻARSKINic...
Nie mów mu tego! Teraz nie... Błagam cię, proszę cię na litość Boską! Nie mów mu tego. Rób ze mną co chcesz, ale nie powiadaj mu tego! Później! Później! Jutro...
Dam ci wszystko co zechcesz — opuszczę go, jeżeli zażądasz, ale nie druzgocz go teraz! A to go dziś zdruzgocze.
ZDŻARSKIOn bezlitośnie Helenę zdruzgotał. Ty mnie.
OLGADobrze! Dobrze! Powiedz mu natychmiast! Zobaczymy kto silniejszy, ja czy ona! woła. Stefan! Stefan!
SCENA PIĄTAPatrz! Patrz na tego człowieka. Był moim niewolnikiem, moim psem! Czy to prawda, że się teraz stał twoim panem? Prawdaż to, że zachwiał zaufanie do mnie? Prawdaż to, że nigdy nie byłbyś porzucił Heleny, gdybym nie była przyjechała tak nagle? Prawda to?
MLICKIKłamie nędznik, kłamie! Idź precz! precz!
ZDŻARSKINie pojmuję, dlaczego tak się unosicie! Tobie, Stefanie, całkiem nie do twarzy z tą bohaterską pozą.
OLGANie pozwólże się obrażać.
MLICKIPrecz stąd...
ZDŻARSKINie chciałbyś wprzód dowiedzieć się, co się z Heleną stało?...
MLICKIChodź Stefanie! Chodź! Błagam cię, chodź! Zostaw go tu!...
MLICKICzekaj tylko, czekaj! — Niech wprzód powie! On ma coś strasznego do powiedzenia krzyczy do Zdżarskiego. Mów! Mów!...
OLGANie pozwól mu tryumfować!... chwyta Mlickiego za rękę. Chodź! Sama ci powiem! Chodź! Chodź!
MLICKIMówże wreszcie przeklęty kacie!
OLGASama ci powiem. Helena się zabiła!
ZDŻARSKIUtopiła!
MLICKIUtopiła? Helena się utopiła?
OLGATak, utopiła się!
MLICKIKłamiesz! Kłamiesz! Powiedz, żeś skłamał!
ZDŻARSKISam się niedługo przekonasz. Ja w trupiarni podałem wasz adres, więc ją tu przyniosą...
MLICKICo mówi ten szatan? Tu ją zaraz przyniosą?...
ZDŻARSKIPrzecież ją trzeba pochować!
MLICKITu ją kazałeś przynieść?! ze strasznym strachem. Tu! Tu! wpada w furyę i krzyczy. Precz, Precz! Bo... bo...
Pani! Nasz rachunek jeszcze nie wyrównany.
Prawda? To prawda?
OLGATak, to prawda!...
MLICKIA więc to prawda! Hela nie żyje!... pada na
Uwagi (0)