Darmowe ebooki » Tragedia » Dla szczęścia - Stanisław Przybyszewski (biblioteka medyczna online za darmo .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Dla szczęścia - Stanisław Przybyszewski (biblioteka medyczna online za darmo .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Stanisław Przybyszewski



1 2 3 4 5 6 7
Idź do strony:
poznajesz mnie?... MLICKI
opamiętywa się nagle, potem śmieje się nerwowo.

Zupełnie mi się w głowie pokręciło. Ale też mam taki szalony ból głowy, że zwaryowaćby można... przeciera sobie czoło. Kiedyś zadzwonił, zdawało mi się, że się wszystkie dzwony rozjęczały... patrzy na Zdżarskiego. Tak jakoś dziwnie wyglądasz...

ZDŻARSKI

E, zdaje ci się.

OLGA
niespokojna do Stefana.

Powinieneś wypocząć; może ten ból głowy przejdzie.

MLICKI

Tak, tak, masz racyę... położę się na chwilę... zażyję antipyryny do Zdżarskiego. Wszak mi wybaczysz?...

ŻDARSKI

Ale rozumie się.

Mlicki wychodzi. SCENA TRZECIA
OLGA, ZDŻARSKI. ZDŻARSKI
po chwili.

Prawdopodobnie wyjedziecie niedługo.

OLGA

Jak najprędzej!

ZDŻARSKI

Mlickiemu niemiło pozostawać tu dłużej. He, he, mocno wierzę!...

OLGA
wymijająco.

Niema już tu co robić! Pojedziemy do Paryża.

ZDŻARSKI
śmieje się.

Bardzo ładne miasto...

OLGA
drwiąco.

Nieprawda?...

Pauza. ZDŻARSKI

Tam chyba przyjdzie do siebie.

OLGA

Z pewnością.

ZDŻARSKI

No, tak całkiem pewne to nie jest.

OLGA
naraz zimno i dumnie

Po coś właściwie tu przyszedł?...

ZDŻARSKI
z zjadliwą ironią.

Skądże nagle ten nieprzyjemny ton?...

OLGA
pogardliwie.

Chcesz wobec nas podjąć się roli złego sumienia?!...

ZDŻARSKI

Może...

OLGA

Właściwie nie spodziewałam się czego innego po tobie... Jesteś podły, chytry i podstępny jak sumienie.

ZDŻARSKI
parska jej w twarz śmiechem.

Wspaniale to powiedziane. Podłe, chytre, podstępne sumienie, to kapitalna rzecz. He, he! Jesteś dumna i harda; może twój umysł nie sięga tak daleko, by zrozumieć, że sumienie może być jeszcze czemś innem. Mlicki to lepiej wie od ciebie.

OLGA

mierzy pogardliwie Zdżarskiego.

I pomyśleć, że ja kiedyś dla tego człowieka miałam trochę sympatyi. Jak bezdennie naiwną byłam! Teraz dopiero widzę, jak nisko myślisz, jak ordynarnie odczuwasz.

ZDŻARSKI

Przedziwnie maskujesz twój strach i twoją rozpacz. Dziwna rzecz, że wy — wy — ludzie postępu i inteligencyi macie obawę — straszną obawę przed owem chytrem i podstępnem sumieniem.

OLGA

Obawę? Bynajmniej! Ale to niesłychanie komiczne, gdy pan Zdżarski pocznie kazać o sumieniu! Wstydź się tego niskiego kłamstwa! Tobie nie o sumienie chodzi, ale o zemstę. Chcesz się pomścić na mnie. Nie wiem za co. To mnie zresztą mało obchodzi... I w tym celu zakwaterowałeś się u Stefana i zacząłeś szczuć Helenę przeciw Stefanowi, a Stefana przeciw mnie.

ZDŻARSKI
cynicznie.

Jak widzę, jesteś o wszystkiem dobrze poinformowana. Skarżył ci się biedny Stefanek?...

OLGA
przerywa mu.

Chciałeś zachwiać miłością Stefana. Chciałeś w niego jad zaszczepić. Wiesz! Jesteś jak jadowity pająk...

ZDŻARSKI

Dziękuję — i cieszy mnie — że widocznie należycie oceniasz mój wpływ na Stefana — śmieje się dziko. Mówił ci o Pretwicu? Czy bardzo nad nim ubolewał!...

OLGA
wyniośle.

Proszę nie mówić mnie „ty”, to mi bardzo nieprzyjemnie.

ZDŻARSKI

A zatem pani! wybornie... Właściwie żal mi pani; jesteś pani dla mnie bardzo ciekawą tą swoją gorączkową tęsknotą za władzą, siłą i mocą... A co najciekawsze, że pani, coś całe życie goniła za tą hardą twardą dumą, co nie zna ani granic, ani przeszkód, wybrałaś sobie właśnie człowieka — miękkiego jak wosk, tkliwego jak rozpieszczone dziecko.

OLGA
przerywa.

Znam tylko jednę tęsknotę i jedno pragnienie za tem, co piękne... Możesz sobie zatem wystawić, jak mi przykro, że muszę się ocierać o coś tak brudnego...

ZDŻARSKI

Jak ja? Ha, ha, ha! Jak pani znakomicie umie za drzwi wypraszać... Przykro mi, że muszę jeszcze chwileczkę panią bawić poważnie mam pewne prawa pozostać tu — prawo i obowiązek.

OLGA

Aby pomścić Helenę. O! Boże!... Jakie to sumienie obłudne i nieuczciwe.

ZDŻARSKI

I to pani również dobrze powiedziała. Nie wiedziałem, że pani umie wygłaszać takie sentencye, ale pani wybaczy, że nie odejdę, póki...

SCENA CZWARTA
CIŻ — MLICKI.
Mlicki wchodzi nagle, nawpół nieprzytomny, wlepia uporczywie oczy w Zdżarskiego. OLGA
niespokojnie.

Cóż to Stefanie?...

MLICKI
krzątając się.

Nic... nic... Szukam papierosów, nie wiem, gdzie je położyłem.

ZDŻARSKI
przyjaźnie.

Nie powinieneś palić, jeżeli cię tak bardzo głowa boli.

MLICKI
niespokojny.

No!... cóż tam nowego słychać w mieście? Ty tak dziwnie wyglądasz — tak ci oczy latają...

ZDŻARSKI

Już dawno zauważyłem, że cierpisz na manię prześladowczą.

MLICKI

Tobie, mój kochany druhu, tobie jedynie mam ją do zawdzięczenia

Kiwa mu głową i odchodzi.
Pauza. OLGA

Kiedyż nareszcie będzie pan łaskaw opuścić mnie?

ZDŻARSKI
brutalnie.

Kiedy mi się będzie podobało!

OLGA
zrywa się.

Czyś pan zwaryował? Co się panu dzieje? Czego pan chcesz odemnie?

ZDŻARSKI

Chwileczkę cierpliwości!

OLGA

Pan mi grozisz?

ZDŻARSKI

Bynajmniej. Ale chętnie chciałbym się przekonać, czy tchórzliwe, chytre i obłudne sumienie jest w stanie zepsuć szczęście ludziom postępu, ludziom inteligentnym.

OLGA
dumnie i z pogardą.

Słuchaj pan! Był czas, że miałam litość nad panem. Czułam, że byłam powodem pańskich cierpień i cierpiałam z panem pospołu... Chciałam pana choć w części odszkodować — miałam na myśli proste odszkodowanie — trochę przyjaźni...

ZDŻARSKI

Aleś ty fenomenalną komedyantką! he, he! Kochałem panią, a pani zadawałaś sobie trud, by mnie z miłości wyleczyć! Czyś ty mi kiedykolwiek powiedziała, że nie mogę mieć nadziei? Czyś nie siedziała ze mną w ciemnym gabinecie przy szampanie, nie pozwoliłaś się wziąść na ręce i nieść na trzecie piętro, rozpuszczać włosy i całować? Zawsześ mi zostawiała otwartą furtkę i jeszcze przy końcu podawałaś mały paluszek.

OLGA
drwiąco.

A ty byłeś na tyle głupi, żeby chwytać za całą rękę... Ha, ha, ha! Jakiś ty nieokrzesany!

ZDŻARSKI
nie zważając na jej drwiny.

Odszedłem raz, rzuciłem ci obelgę w twarz — przysłałaś do mnie na drugi dzień. Unikałem cię, a ty zawsześ mnie wyszukała i wlokłaś za sobą i psułaś i niszczyłaś jeden kawałek mej duszy po drugim.

OLGA
osłupiona.

I ten nędzny człowiek w ten sposób pojmował moją litość i moje współczucie! z drwiącą pogardą. Ha, ha, ha! to rzeczywiście wspaniałe!... Dlaczegóż nie zadeklamujesz strasznej a płaczliwej ballady o twej narzeczonej, którą dla mnie porzuciłeś? Miałeś przecie też taką Helenkę!

ZDŻARSKI
porywa się drżący.

Milcz!

OLGA
śmieje się coraz głośniej.

Co za pyszny widok... Zdżarski w pasyi! Jak on się umie unieść! Ha, ha, ha! Powiadałeś mi raz, żeś najlepszemu przyjacielowi skradł pieniądze, by módz za mną pogonić! Zapomniałeś o tem?

ZDŻARSKI
podchodzi ku niej. OLGA
staje przed nim.

No, panie Zdżarski, czego sobie pan jeszcze życzy?

ZDŻARSKI
opanowuje się nagle — z drwinami.

Podziwiam panią! Pani ma rzeczywiście odwagę!

OLGA
z głęboką wzgardą.

Słuchaj pan! Pan chcesz się mścić! Well! Ale może ten interes — bo dla pana wszystko interesem — może interes ten polubownie załatwimy? Żądasz pan odszkodowania. Przyjaźnią się pan odszkodować nie dał — a więc może monetą. Jestem dość zamożna. Ile pan żądasz? Zacznij pan od wysokiej sumy...

ZDŻARSKI
śmieje się wesoło.

Pani niezwykle dowcipna!

OLGA

Więc nie chce pan pieniędzy. To mnie cieszy. Ale pomścić chce się pan za wszelką cenę! Więc proszę! Mścij się pan!

ZDŻARSKI
wpada w zamyślenie.

Właściwie jestem już zmęczony całą tą komedyą! W części jestem już pomszczony! Ile pani ma niepokoju, i ile obawy o biednego Stefana... Zresztą pani broni sprawy zupełnie przegranej... Helena go zabije... Możeby mógł o niej zapomnieć, gdyby przy pani znalazł odrobinę szczęścia.

OLGA

Dalej, dalej! Kończ pan!

ZDŻARSKI

Ale go nie znajdzie. Niestety! Nie potrafi pokonać w sobie samca, który się od kobiety domaga czystości.

OLGA

Żałuję nieskończenie, że nie mogę kazać pana za drzwi wyrzucić!

ZDŻARSKI

Na dobre nie wyszłoby to pani! Zresztą ma pani racyę! Doprowadźmy sprawę do końca. Więc proszę pani, nasamprzód postarałem się o to, że Mlicki swych szczęśliwych a może szczęśliwszych od niego poprzedników nie zapomni!

OLGA
opada zupełnie z sił.

Więc czegóż pan chcesz więcej?

ZDŻARSKI

Ale to wszystko są rzeczy niepewne. Jego próżność i słabość mogłyby samca pokonać, a wtedy mogłaby pani być z nim szczęśliwą... Więc pozostaje sumienie — a sumienie jego zbolałe — jedna rana otwarta...

OLGA

Cóż dalej, dalej?

ZDŻARSKI

W tej chwili! Otóż żeby pani wszystko zrozumiała, muszę pani wyznać, że nie znałem nikogo, ktoby mi tak głęboko wrósł w serce, jak Helena... Oboje jesteście winni jej nieszczęściu... Ale wy jesteście ludzie inteligentni, więc moglibyście o niej zapomnieć, a wtedy, kto wie, czybyście istotnie nie mogli być szczęślwi... A na to nie pozwolę!... Przyszedłem pomścić Helenę i siebie. Skoro się Mlicki dowie...

OLGA
z największą trwogą.

O czem?

Pauza. Zdżarski zamyśla się. OLGA
opada zupełnie.

Przyszedłeś mu to powiedzieć?

ZDŻARSKI

Tak.

OLGA
porywa się nagle.

I nic cię od tego nie powstrzyma? Nic?...

ZDŻARSKI

Nic...

Pauza. OLGA
namiętnie, bezładnie.

Nie mów mu tego! Teraz nie... Błagam cię, proszę cię na litość Boską! Nie mów mu tego. Rób ze mną co chcesz, ale nie powiadaj mu tego! Później! Później! Jutro...

Zdżarski milczy. OLGA
szepce.

Dam ci wszystko co zechcesz — opuszczę go, jeżeli zażądasz, ale nie druzgocz go teraz! A to go dziś zdruzgocze.

ZDŻARSKI

On bezlitośnie Helenę zdruzgotał. Ty mnie.

OLGA
zrywa się.

Dobrze! Dobrze! Powiedz mu natychmiast! Zobaczymy kto silniejszy, ja czy ona! woła. Stefan! Stefan!

SCENA PIĄTA
CIŻ — MLICKI. MLICKI
wchodzi blady, chwiejny, wpół błędny. OLGA
z wielką mocą.

Patrz! Patrz na tego człowieka. Był moim niewolnikiem, moim psem! Czy to prawda, że się teraz stał twoim panem? Prawdaż to, że zachwiał zaufanie do mnie? Prawdaż to, że nigdy nie byłbyś porzucił Heleny, gdybym nie była przyjechała tak nagle? Prawda to?

MLICKI
wściekły.

Kłamie nędznik, kłamie! Idź precz! precz!

ZDŻARSKI
patrzy na nich spokojnie.

Nie pojmuję, dlaczego tak się unosicie! Tobie, Stefanie, całkiem nie do twarzy z tą bohaterską pozą.

OLGA
do Mlickiego.

Nie pozwólże się obrażać.

MLICKI
trzęsąc się nerwowo, z wyciągniętą ręką — po chwili z trudnością.

Precz stąd...

ZDŻARSKI

Nie chciałbyś wprzód dowiedzieć się, co się z Heleną stało?...

MLICKI
patrzy nań błędnie. OLGA

Chodź Stefanie! Chodź! Błagam cię, chodź! Zostaw go tu!...

MLICKI

Czekaj tylko, czekaj! — Niech wprzód powie! On ma coś strasznego do powiedzenia krzyczy do Zdżarskiego. Mów! Mów!...

OLGA

Nie pozwól mu tryumfować!... chwyta Mlickiego za rękę. Chodź! Sama ci powiem! Chodź! Chodź!

MLICKI
wyrywa się gwałtownie i woła ochrypłym głosem.

Mówże wreszcie przeklęty kacie!

OLGA
z mocą.

Sama ci powiem. Helena się zabiła!

ZDŻARSKI

Utopiła!

MLICKI
nie rozumiejąc.

Utopiła? Helena się utopiła?

OLGA

Tak, utopiła się!

MLICKI
patrzy nieprzytomnie to na Olgę, to na Zdżarskiego, potem rzuca się na niego.

Kłamiesz! Kłamiesz! Powiedz, żeś skłamał!

ZDŻARSKI

Sam się niedługo przekonasz. Ja w trupiarni podałem wasz adres, więc ją tu przyniosą...

MLICKI

Co mówi ten szatan? Tu ją zaraz przyniosą?...

ZDŻARSKI

Przecież ją trzeba pochować!

MLICKI

Tu ją kazałeś przynieść?! ze strasznym strachem. Tu! Tu! wpada w furyę i krzyczy. Precz, Precz! Bo... bo...

Stoi z zaciśniętymi pięściami. ZDŻARSKI
do Olgi.

Pani! Nasz rachunek jeszcze nie wyrównany.

Wychodzi.
Pauza. Mlicki na środku pokoju z załamanemi rękami. Olga podchodzi nieruchoma przy ścianie — przez cały czas patrzyła z zastygłą twarzą na obu mężczyzn. MLICKI
obraca się i podchodzi do niej.

Prawda? To prawda?

OLGA
cicho.

Tak, to prawda!...

MLICKI
nieprzytomnie.

A więc to prawda! Hela nie żyje!... pada na

1 2 3 4 5 6 7
Idź do strony:

Darmowe książki «Dla szczęścia - Stanisław Przybyszewski (biblioteka medyczna online za darmo .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz