Mazepa - Juliusz Słowacki (książka czytaj online TXT) 📖
Krótki opis książki:
Mazepa to dramat polskiego poety Juliusza Słowackiego z 1840 roku. Autor, obok Mickiewicza i Krasińskiego, określany jest jako jeden z Wieszczów Narodowych.
Słowacki uznawany jest za jednego z największych przedstawicieli polskiego romantyzmu. Pomimo tego, że zmarł młodo, pozostawił po sobie duży dorobek: 13 dramatów, 20 poematów, setki wierszy, listów oraz jedną powieść.
Mazepa to historia przedstawiająca zaloty miłosne oraz ich konsekwencje, które mają miejsce podczas wizyty Jana Kazimierza na zamku wojewody w XVII wieku.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Juliusz Słowacki
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Mazepa - Juliusz Słowacki (książka czytaj online TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Juliusz Słowacki
class="stanza-spacer">
KRÓL
Ze mną do gabinetu wać...
MAZEPA
Diabeł kardynał.
Wychodzi za królem.
SCENA VI
ZBIGNIEW
wchodzi.
Tu wszedł paź, już go nie ma, zaczekam tą razą55,
Niechaj nas po dniu zimne rozsądzi żelazo.
O! Zabić go! A potem zabić się samemu.
Cóż jest w tej cichej śmierci okropnego? Czemu
Lękamy się tej ziemi, co nam czoło plami,
I snu z założonymi na piersiach rękami?
Śmierć, innej nie ma drogi przede mną — o Boże!
Gdyby mi kto powiedział wczora, że być może
Jaki człowiek na ziemi, z sercem ludzkim w łonie,
Śmielszy, niż róża listkiem kryjąca jej skronie,
Bliższy jej ust, niż swojski jej kanarek złoty,
Szczęśliwszy niż powietrze, niż owe istoty,
Muszki wieczorne, którym ja zazdroszczę co dnia,
Ach, nie wiem... wczoraj mi się zdawała to zbrodnia
Dotknąć jej twarzy... dzisiaj może bym szalony...
Tak więc ten, co się pali sam — żar zapalony
Ciska na serca drugich i winien pożogi,
Która człowieka wali losowi pod nogi
Zimnym — zwalanym trupem...
SCENA VII
WOJEWODA, ZBIGNIEW.
WOJEWODA
Waść tu czekasz kogo,
Waść widzę porysował marmury ostrogą.
Cóż to jest za rysunek — trupia głowa — synu!
Waszeć mi chcesz się rąbać? Wstyd, to człowiek z gminu:
Takiego wojewoda pod kijem zatłucze...
Posłałem Chmarę — ja go respektu nauczę...
Melka niewinna, że krew pod oknem — niewinna,
Lecz z paziem, co ją sądził ścierką — to rzecz inna.
Pod kijami odszczeka, już posłałem Chmarę.
Zostaw to wszystko waszeć na to czoło stare.
Czy ty myślisz, że matka o tym nie wiedziała?
ZBIGNIEW
O! Na to ja przysięgnę.
WOJEWODA
Panu Bogu chwała,
Że mi nadarzył świętą kobietę za żonę.
Czy waść uważał, miała oczęta czerwone
Od płaczu?
ZBIGNIEW
Bo też każde posądzenie boli...
WOJEWODA
Posłałem ludzi — będą przy wielkiej topoli
Koło karczmy na tego czatować gałgana.
ZBIGNIEW
Lecz jak się król pan dowie?
WOJEWODA
Króla mam za pana,
Ale nie w moim domu.
SCENA VIII
Ciż sami. KRÓL i MAZEPA wychodzą z bocznych drzwi.
KRÓL
Mości wojewodo,
Paź jedzie do Głuchowa, potem z naszą zgodą
Powraca do Warszawy, rzecz ukartowana.
Pozwólże mu waścine uściskać kolana,
I każ mu spuścić mosty.
WOJEWODA
Niech odjeżdża zdrowo.
A ode mnie niech przyjmie szablę turkusową,
I rumakiem murzynem nie gardzi na drogę.
Koń ten bystre ma oczy i lotną ma nogę.
Oby waści szczęśliwie niósł przez nasze pola
Do szczęśliwego celu.
MAZEPA
Jeśli wasza wola,
Przyjmuję oba dary — piękny upominek,
Dobra szabla, a jeszcze lepszy koń murzynek;
I bodajby to koń był, co kędyś po lesie
I po łąkach aż na tron pazika zaniesie,
Jak to już wywróżyła cyganka przed laty.
KRÓL
A lećże mi po łąkach, paziku skrzydlaty,
Wspomnij o mnie na tronie i bądź mi aliantem.
A teraz, wojewodo, chodźmy alikantem56
Pić za szczęśliwą podróż tego pretendenta
Do korony.
Do Mazepy.
Niech waszeć o listach pamięta.
Odchodzi z wojewodą.
SCENA IX
MAZEPA, ZBIGNIEW.
ZBIGNIEW
dobywając szabli.
Mości panie, do szabli.
MAZEPA
dobywa szabli.
Wiem, co się to znaczy.
ZBIGNIEW
Strzeż łba.
MAZEPA
Mości rotmistrzu, jestem syn kozaczy,
Bić się umiem, lecz wcale nie czuję ochoty
Tłuc ojca turkusówką w syna pancerz złoty;
Ani wojewodzica, co jak róża młody,
Zabiwszy, uciec z zamku koniem wojewody.
Wreszcie i to waćpanu w pokorności ducha
Wyznaję, że mnie teraz poruszyła skrucha,
Że się wstydzę tej w zamku odegranej roli;
Więc jeżeli szanowny pan Zbigniew pozwoli,
Ścisnąwszy się jak bracia, rozjedziemy w zgodzie.
Czar był jakiś w tym zamku, w księżycu, w ogrodzie,
Co mnie obłąkał, ogniem zapalił, miłością;
Czar trwa i mnie uniża teraz przed waszmością,
I szczerym mnie afektem ku niemu zapala.
Cóż mówisz na to Waszmość? Czy serce pozwala?
Czy od proponowanej jest dalekie zgody?
Wierzaj mi, wrzućmy nasze zatargi do wody
I bądźmy przyjaciółmi.
ZBIGNIEW
Drwisz? Czy jesteś tchórzem?
MAZEPA
Każdy swego honoru powinien być stróżem.
Zdaj to na mnie; potrafię zniżyć się bez szwanku.
ZBIGNIEW
Waść zmykałeś tej nocy.
MAZEPA
Księżyca kochanku
Czy pewny jesteś, że ja przed waścią umykał?
ZBIGNIEW
Mój Boże! Jak wąż z bolu pod żelazem ksykał,
Zdejm rękawiczkę, krwawe masz na ręku znamię.
MAZEPA
Pewnyż jesteś, że twoje żelazo i ramię
Temu winne, mospanie, że mam krew na ręce?
ZBIGNIEW
Wykręcasz mi się podle.
MAZEPA
Lecz się nie wykręcę.
Co? Oto moja ręka — tak, dalibóg krwawa,
Lecz nie waćpan ją zranił.
ZBIGNIEW
Ba! To rzecz ciekawa!
MAZEPA
Mospanie, jak nabierzesz znajomości świata,
Poznasz, że nieraz cześci albo krwi utrata
Potrzebną jest ut salvat57 miłe nam osoby.
Waćpan jeszcze przez żadne nie przeszedłeś próby,
A jednak w tym się właśnie waść znajdujesz razie,
Że nie tak na odwadze szumnej, na żelazie
Honor najdroższej tobie osoby spoczywa,
Jako na roztropności — to sztuka prawdziwa
Serce mieć pełne ognia, zimne jak lód lice,
I do grobowca z sobą zanieść tajemnicę.
ZBIGNIEW
Żadnych takich tajemnic nie mam do ukrycia.
MAZEPA
Więc może ja się mylę. — Każdy ma do picia
Kielich mniej więcej gorzki; a ja się lituję
Nad tym, co się codzienną męką serca truje.
Zdjął mnie smutek, gdym ujrzał w chmurach ciemnych losu
Dwie istoty cierpiące bez jęku, bez głosu,
Ciche, co mając serca od Chrystusa krwawsze
Mówią: niestety! Dodać zmuszeni: na zawsze!
Jestem dziecko; lecz takie widząc przeznaczenie,
Szczere i wielkie w sercu uczułem cierpienie
I litość — i poświęciłbym siebie.
ZBIGNIEW
Za kogo?
MAZEPA
To moja tajemnica.
ZBIGNIEW
Do szabli!
MAZEPA
Tak srogo?
ZBIGNIEW
Serce wydrę...
MAZEPA
Dlaczegóż pobladłeś jak chusta? —
Pewien mi pocałunek wiecznie zamknął usta.
ZBIGNIEW
Kłamiesz jak pies!
MAZEPA
Koniecznie?
ZBIGNIEW
Do szabli, mospanie!
MAZEPA
Ha! kochasz ją...
Biją się — Zbigniew końcem szabli rozdziera i wyrzuca listy królewskie, które paź był schował przy piersi.
ZBIGNIEW
Dostałeś.
MAZEPA