Życie snem - Pedro Calderon de la Barca (gdzie czytać książki TXT) 📖
Krótki opis książki:
Życie snem to dramat filozoficzny hiszpańskiego poety, Pedro Calderón de la Barca z 1635 roku. Inną jego sławną sztuką jest Wielki teatr świata.
Z obu tych dzieł pochodzą toposy: życie jako sen oraz świat jako wielki teatr. Jest autorem ponad 70 sztuk teatralnych.
Życie jest snem opowiada o ludzkich złudzeniach i iluzjach. Akcja dzieje się na dworze królewskim, gdzie rodzi się syn, króla Basilio, który według przepowiedni ma być potworem. Aby tego uniknąć król zamyka syna w wieży. Po pewnym czasie chce się przekonać czy przepowiednia była prawdziwa.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Pedro Calderon de la Barca
- Epoka: Barok
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Życie snem - Pedro Calderon de la Barca (gdzie czytać książki TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Pedro Calderon de la Barca
class="verse">A więc tym szczerzej witany.
Nie na lata, ku stuleci
Kresom, wbrew niemej zazdrości,
Niech żywot Waszej Miłości
Rządów Waszych wątek leci!
Zygmunt
Do Klaryna.
Powiedz mi, co to za jedna,
Ta piękność, piękność cudowna!
Ziemia podziwia ją biedna,
Ona niebiosom się równa,
Bo ziemi światła udziela.
Klaryn
Ciotka to Wasza, Estrella.
Zygmunt
Wspaniałe raczej to słońce!
Pani, twe oczy jarzące
Życzą mi szczęścia, co wschodzi
Samo, gdy w ciebie wzrok godzi,
Tak, że się szczęścia życzenie
Od razu w szczęście zamienia!
Cóż robi słońce, gdy ziemi
Twego użyczysz promienia?
Z twej twarzy bierze natchnienie,
Całując usty wrzącymi.
O, tak mi pozwól w podzięce
Pocałować chociaż ręce.
Estrella
Grzecznej wam nie brak wymowy.
Astolf
Jeżeli mu rękę poda,
Zginąć ja z żalu gotowy.
2-gi Sługa
Na stronie.
Do ognia oliwy doda.
Głośno.
Panie! Hamować należy
Zapał! Astolfo...
Zygmunt
Znów szczerzy
Waść język.
2-gi Sługa
Uwagę zwrócę.
Zygmunt
A ja rozbiję, odrzucę
Wszystko, co sobie pozwoli
Stawać na opak mej woli.
2-gi Sługa
Wszak rzekliście, wielkie nieba:
W słusznym tylko słuchać trzeba.
Zygmunt
Tak! Lecz rzekłem w tejże chwili,
Że kto opak iść się sili
Woli mojej, łbem przemierzy,
Ile z okna na dół wieży.
2-gi Sługa
Nie — w pokojowca purpurze.
Zygmunt
Doświadczysz na twojej skórze.
Wyrzuca go oknem.
Astolf
Co ja widzę?
Estrella
Na ratunek!
Zygmunt
Morski poszedł żłopać trunek,
Z okna w słone poszedł fale.
Astolf
Książę, scen takich nie chwalę.
Przestrzec nas wszystkich należy:
Prawieć do leśnych obieży.
Zygmunt
A ja — słów takich nie znoszę
Na przyszłość i bardzo proszę
Powściągać pęd animusza:
Inaczej — bywam surowy —
Mogłoby braknąć wam głowy
Do wsadzenia kapelusza.
Wchodzi Bazyli.
Bazyli
Co się tu dzieje?
Zygmunt
Nic zgoła:
Oknem wyleciał człeczyna,
Co stawiać ważył się czoła.
Klaryn
Król! Niech Waść nie zapomina.
Bazyli
Ledwie z więzów uwolniony,
Już zabójstwem obarczony?!
Zygmunt
W zakład poszedłem z cymbałem.
Wyleciał. Zakład wygrałem.
Bazyli
Szedłem tu w błogiej nadziei,
Że z strasznych69 gwiazd twych kolei
Dobędziesz się duszą męża,
Która fatalność zwycięża.
Szedłem! Cóż widzę, o nieba?
Że gwiazdom wierzyć potrzeba,
Skoro twój pierwszy krok w świecie
O ziemię człowiekiem miecie70.
Jakże uczuciom ja skłamię,
Jakże się oprę o ramię,
Któreś zabójstwem zaprawił?
Sztylet, który się zakrwawił,
Wstręt i odrazę w nas budzi,
Miejsce, gdzie człeka zgładzono
Pustkowiem staje dla ludzi:
Jakże się oprzeć o łono,
Jak ramion szukać objęcia
Krwawego zbrodnią dziecięcia?
Miłość ku tobie mnie woła,
Czyn mnie twój krwawy odtrąca,
Dusza przerażeniem drżąca
Przytulić ciebie — nie zdoła,
Zygmunt
Nie znałem ojca miłości,
Znać nie chcę i uściśnienia
Ojca, co serce z kamienia
Miał dla mej biednej młodości,
Co mnie traktował jak zwierzę,
Jak stworę trzymał z daleka:
Niechaj mnie w uścisk nie bierze,
Kto zgubił we mnie człowieka.
Bazyli
Żeś człowiek, żeś żyw, niestety!
Karę odbieram sowitą:
Skoro mi serce przeszyto
Szyderstw srogimi sztylety.
Zygmunt
Gdybyś mi nie dał żywota,
Skarg nie byłoby przyczyny,
Że dałeś, a z twojej winy
Nić jego przeciętą złota:
To skarg mych stanowi wątek,
Na które słów mi nie stawa71,
Że dałeś — piękny początek,
Że wziąłeś — brzydka to sprawa.
Bazyli
Taka twa wdzięczność, że z oków72
Księciem wyszedłeś?
Zygmunt
Wdzięczności
Nie czuję. Nic nie dostaję
Jak to, co z prawa wyroków
Moje, co kolej mi daje
Życia, gdy ciebie nie stanie.
Rachunku, twardy tyranie,
Mógłbym od ciebie się raczej
Domagać za czas zmarniony73,
Gdziem jęczał w szacie żebraczej.
Wdzięczności? Gdy pokrzywdzony
Srodze winnemu przebaczy.
Bazyli
Dziki jesteś, niepoprawny,
Wyrok niebios sprawdzasz sławny,
Więc też nieba wzywam w górze,
By świadczyło twej naturze.
Pierwszym mienisz się w twej dumie,
Bacz, byś chodził po rozumie,
Byś pokornej nabrał duszy,
Serca nabrał, co przebacza,
Bo się marnym snem rozprószy
Wielkość ta, co cię otacza.
Odchodzi.
Zygmunt
Snem być ma, co teraz widzę,
Snem, w czym ruszam się i stoję?
Nie! Ułudy się nie boję,
Wiem, kim jestem, czym się brzydzę.
Ha! On szarpie się i pieni,
Chciałby zwrócić czas miniony:
Jestem — los się nie odmieni —
Spadkobiercą tej korony.
W więzach mych, pod sklepień wiekiem,
Co sterczały tam nade mną,
Mogłem wątpić, czym człowiekiem,
Czy potworą tylko ciemną.
Dziś blask słońca w duszę wcieka:
Pół ja zwierza, pół człowieka.
Rozaura
Wchodzi.
Na stronie.
Za Estrellą idę w ślady,
Pełna trwogi, by gdzieś z boku
Nie spotkać Astolfa wzroku.
Trzeba mi Klotalda rady,
Pełne zrobię mu wyznanie...
Klaryn
Do Zygmunta.