Darmowe ebooki » Tragedia » Życie snem - Pedro Calderon de la Barca (gdzie czytać książki TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Życie snem - Pedro Calderon de la Barca (gdzie czytać książki TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Pedro Calderon de la Barca



1 2 3 4 5 6 7 8 9
Idź do strony:
class="verse">A więc tym szczerzej witany. 
Nie na lata, ku stuleci 
Kresom, wbrew niemej zazdrości, 
Niech żywot Waszej Miłości 
Rządów Waszych wątek leci!  
  Zygmunt
Do Klaryna.
Powiedz mi, co to za jedna, 
Ta piękność, piękność cudowna! 
Ziemia podziwia ją biedna, 
Ona niebiosom się równa, 
Bo ziemi światła udziela.  
  Klaryn
Ciotka to Wasza, Estrella.  
  Zygmunt
Wspaniałe raczej to słońce! 
Pani, twe oczy jarzące 
Życzą mi szczęścia, co wschodzi 
Samo, gdy w ciebie wzrok godzi, 
Tak, że się szczęścia życzenie 
Od razu w szczęście zamienia! 
Cóż robi słońce, gdy ziemi 
Twego użyczysz promienia? 
Z twej twarzy bierze natchnienie, 
Całując usty wrzącymi. 
O, tak mi pozwól w podzięce 
Pocałować chociaż ręce. 
  Estrella
Grzecznej wam nie brak wymowy. 
  Astolf
Jeżeli mu rękę poda, 
Zginąć ja z żalu gotowy. 
  2-gi Sługa
Na stronie.
Do ognia oliwy doda. 
Głośno. 
Panie! Hamować należy 
Zapał! Astolfo...  
  Zygmunt
Znów szczerzy 
Waść język.  
  2-gi Sługa
Uwagę zwrócę.  
  Zygmunt
A ja rozbiję, odrzucę 
Wszystko, co sobie pozwoli 
Stawać na opak mej woli.  
  2-gi Sługa
Wszak rzekliście, wielkie nieba: 
W słusznym tylko słuchać trzeba.  
  Zygmunt
Tak! Lecz rzekłem w tejże chwili, 
Że kto opak iść się sili 
Woli mojej, łbem przemierzy, 
Ile z okna na dół wieży.  
  2-gi Sługa
Nie — w pokojowca purpurze.  
  Zygmunt
Doświadczysz na twojej skórze.  
 
Wyrzuca go oknem. Astolf
Co ja widzę?  
  Estrella
Na ratunek!  
  Zygmunt
Morski poszedł żłopać trunek, 
Z okna w słone poszedł fale. 
  Astolf
Książę, scen takich nie chwalę. 
Przestrzec nas wszystkich należy: 
Prawieć do leśnych obieży. 
  Zygmunt
A ja — słów takich nie znoszę 
Na przyszłość i bardzo proszę 
Powściągać pęd animusza: 
Inaczej — bywam surowy — 
Mogłoby braknąć wam głowy 
Do wsadzenia kapelusza.  
 
Wchodzi Bazyli. Bazyli
Co się tu dzieje?  
  Zygmunt
Nic zgoła: 
Oknem wyleciał człeczyna, 
Co stawiać ważył się czoła.  
  Klaryn
Król! Niech Waść nie zapomina.  
  Bazyli
Ledwie z więzów uwolniony, 
Już zabójstwem obarczony?!  
  Zygmunt
W zakład poszedłem z cymbałem. 
Wyleciał. Zakład wygrałem.  
  Bazyli
Szedłem tu w błogiej nadziei, 
Że z strasznych69 gwiazd twych kolei 
Dobędziesz się duszą męża, 
Która fatalność zwycięża. 
Szedłem! Cóż widzę, o nieba? 
Że gwiazdom wierzyć potrzeba, 
Skoro twój pierwszy krok w świecie 
O ziemię człowiekiem miecie70. 
Jakże uczuciom ja skłamię, 
Jakże się oprę o ramię, 
Któreś zabójstwem zaprawił? 
Sztylet, który się zakrwawił, 
Wstręt i odrazę w nas budzi, 
Miejsce, gdzie człeka zgładzono 
Pustkowiem staje dla ludzi: 
Jakże się oprzeć o łono, 
Jak ramion szukać objęcia 
Krwawego zbrodnią dziecięcia? 
Miłość ku tobie mnie woła, 
Czyn mnie twój krwawy odtrąca, 
Dusza przerażeniem drżąca 
Przytulić ciebie — nie zdoła,  
  Zygmunt
Nie znałem ojca miłości, 
Znać nie chcę i uściśnienia 
Ojca, co serce z kamienia 
Miał dla mej biednej młodości, 
Co mnie traktował jak zwierzę, 
Jak stworę trzymał z daleka: 
Niechaj mnie w uścisk nie bierze, 
Kto zgubił we mnie człowieka. 
  Bazyli
Żeś człowiek, żeś żyw, niestety! 
Karę odbieram sowitą: 
Skoro mi serce przeszyto 
Szyderstw srogimi sztylety. 
  Zygmunt
Gdybyś mi nie dał żywota, 
Skarg nie byłoby przyczyny, 
Że dałeś, a z twojej winy 
Nić jego przeciętą złota: 
To skarg mych stanowi wątek, 
Na które słów mi nie stawa71, 
Że dałeś — piękny początek, 
Że wziąłeś — brzydka to sprawa. 
  Bazyli
Taka twa wdzięczność, że z oków72 
Księciem wyszedłeś? 
  Zygmunt
Wdzięczności   
Nie czuję. Nic nie dostaję 
Jak to, co z prawa wyroków 
Moje, co kolej mi daje 
Życia, gdy ciebie nie stanie. 
Rachunku, twardy tyranie, 
Mógłbym od ciebie się raczej 
Domagać za czas zmarniony73, 
Gdziem jęczał w szacie żebraczej. 
Wdzięczności? Gdy pokrzywdzony 
Srodze winnemu przebaczy. 
  Bazyli
Dziki jesteś, niepoprawny, 
Wyrok niebios sprawdzasz sławny, 
Więc też nieba wzywam w górze, 
By świadczyło twej naturze. 
Pierwszym mienisz się w twej dumie, 
Bacz, byś chodził po rozumie, 
Byś pokornej nabrał duszy, 
Serca nabrał, co przebacza, 
Bo się marnym snem rozprószy 
Wielkość ta, co cię otacza. 
 
Odchodzi. Zygmunt
Snem być ma, co teraz widzę, 
Snem, w czym ruszam się i stoję? 
Nie! Ułudy się nie boję, 
Wiem, kim jestem, czym się brzydzę. 
Ha! On szarpie się i pieni, 
Chciałby zwrócić czas miniony: 
Jestem — los się nie odmieni —  
Spadkobiercą tej korony. 
W więzach mych, pod sklepień wiekiem, 
Co sterczały tam nade mną, 
Mogłem wątpić, czym człowiekiem, 
Czy potworą tylko ciemną. 
Dziś blask słońca w duszę wcieka: 
Pół ja zwierza, pół człowieka. 
  Rozaura
Wchodzi.
Na stronie.
Za Estrellą idę w ślady, 
Pełna trwogi, by gdzieś z boku 
Nie spotkać Astolfa wzroku. 
Trzeba mi Klotalda rady, 
Pełne zrobię mu wyznanie...  
  Klaryn
Do Zygmunta.
Nowym świat ci cały, panie. 
Cóż ci też tak — w oko wpadło?  
  Zygmunt
Nic nie dziwi mnie zbyt wiele. 
Wyobraźnia drogę ściele 
Temu, co człowiek zobaczy, 
A przy niej — wszystko pobladło. 
Jedna rzecz tylko mnie trzyma: 
Nad piękność niewiast — nic nie ma. 
Mówią, że w szacie prostaczej 
Mężczyzny świat się odbija, 
Lecz czyjaż postać, o! czyja 
Zwierciedli74 niebios błękity, 
Jeśli nie postać kobiety? 
Jeżeli tamta jest ziemi, 
Ta niebios bywa odbiciem, 
Wyższa więc, bo ziemskim tamta, 
Niebieskim ta żyje życiem. 
O ta na przykład! 
  Rozaura
Bystrymi 
Ujrzał mnie oczy — odchodzę. 
  Zygmunt
A ja ci drogę zagrodzę: 
Nie łącz zachodu ze wschodem 
Słońca, gdyś słońcem na niebie. 
Zaćmienie będzie bez ciebie. 
Jakaż odmiana powodem? 
  Rozaura
I ja spostrzegam odmianę.  
  Zygmunt
Rysym te widział cudowne.  
  Rozaura
A ja te ręce — skowane.  
  Zygmunt
Kobieta! Ona kobietą! 
O jakąż słodką podnietą 
Dźwięczy to słowo czarowne! 
Serce nadzieją weseli. 
O piękna, jakże cię zowią? 
  Rozaura
Jak zowią, mniejsza: Estrelli 
Jestem damą honorową. 
  Zygmunt
Co mówisz? O powiedz raczej 
Żeć słońce, co gdy zobaczy 
Estrellę, z pełni swej łaski 
W własne odziewa ją blaski. 
Widziałem, w kwiatów krainie 
Cesarzowa, róża słynie, 
W krainie drogich kamieni 
Brylant cesarzem promieni, 
Przed gwiazd błyszczącym narodem 
Królowa — jutrznia mknie przodem 
Tam, w sfer dalekich bezmiarze 
Słońce nad inne mocarze 
Światło rozdzielając włada. 
Czemuż, gdy kwiatom, kamieniom, 
Gwiazdom i niebios przestrzeniom 
Piękność rządzących nakłada, 
Gdy pięknym mniej piękne służą: 
Służysz mniej pięknej od siebie, 
Coś jest brylantem i różą, 
Jutrzenką i słońcem na niebie? 
  Klotald
Mnie hamować go wypada, 
Skorom go chował. O biada!  
  Rozaura
Łaskawych słów twych strumienie 
Nie dziw że bez odpowiedzi, 
Gdy próżno rozum się biedzi, 
Środek najlepszy milczenie.  
  Zygmunt
Milcz, lecz nie odchodź.  
  Rozaura
Ja proszę, 
Bym odejść mogła.  
  Zygmunt
Nie znoszę 
Prośby, co prośbę precz miecie75.  
  Rozaura
Pójdę, gdy puścić nie chcecie. 
  Zygmunt
Opór — cierpliwość mą kruszy. 
Uprzejmość — gwałtem się stanie. 
  Rozaura
Lecz cześć dla kobiet zostanie 
W niecierpliwej nawet duszy.  
  Zygmunt
Z niemożliwością wojować, 
Na to musiano mnie chować. 
Ktoś, co zaręczał zuchwale, 
Że tym oknem nie wyleci, 
Wyleciał w słone mórz fale. 
Tak i twój honor, co świeci 
Pewnością zbyt niewzruszoną. 
Może naruszyć się pono. 
  Klotald
Zaciął się! O wielkie nieba! 
Cześć córki ratować trzeba.  
  Rozaura
Niepróżne widać obawy 
Obudzał umysł twój krwawy, 
Dziki, nieludzki, okrutny, 
W postaci człowieka smutnej 
Kryjący drapieżność zwierza. 
  Zygmunt
Używałem jak puklerza 
Słów słodkich, aby w pół drogi 
Wstrzymać twój wyrok zbyt srogi. 
Teraz mi sprawdzić wypada, 
Co przerażona i blada 
Rzucasz mi na dumną głowę. 
Odejdźcie, drugą połowę 
Złorzeczeń człeku-zwierzowi 
Niechaj nieszczęsna wypowie. 
  Rozaura
Ginę! Litości!  
  Zygmunt
Tyrana 
Nie wstrzymasz! 
  Klotald
Wyjdę z ukrycia, 
Bronić honoru jak życia, 
Chociażby śmiercią... Kolana 
Oplotę twoje! 
  Zygmunt
Ha! Z drogi! 
Starcze! Zbytniej chcesz pobłogi76! 
Drugi raz stajesz oporem. 
  Klotald
O, jeśli ojców twych wzorem 
Chcesz władać, najprzód zapanuj 
Nad żądzami, cześć uszanuj, 
Okrucieństwa pozbądź, panie, 
Bo czym jesteś, snem się stanie! 
  Zygmunt
Znowu snem! Wściekłości burzę 
W piersiach budzi mi to słowo: 
Gdy ci w piersiach miecz zanurzę, 
Prawda tryśnie purpurowo.  
  Klotald
Chwytając go za rąkę.
Może ją wstrzymam!  
  Zygmunt
Puść! 
  Klotald
Wzruszę 
Wprzód zamek krzykiem!  
  Zygmunt
Ja zduszę 
Ciebie tymczasem, potworze, 
Wrogu, zbrodniarzu!  
  Rozaura
O Boże! 
Na pomoc! Gwałtu! Pomocy!  
  Astolf
Wpada.
Książę, maż77 ulec przemocy 
Waszej sługa domu dawny, 
Starzec! Schowajcie miecz sławny! 
  Zygmunt
Nie pierwej, aż w krwi go zbroczę.  
  Astolf
A ja opiekę roztoczę 
Nad starym! Dam mu schronienie 
U stóp mych!  
  Zygmunt
Chce preznaczenie, 
Abym za zuchwalstwa twoje 
Ciebie przepłoszył po troszę.  
  Astolf
Dobywa miecza.
Więc nie na księcia miecz wznoszę, 
Lecz, by życie bronić moje.  
 
Wchodzą Bazyli i Estrella. Klotald
Nie drażń go, panie! 
  Bazyli
Tu szpady? 
  Estrella
Astolf tu? Przyszło do zawady...  
  Bazyli
Co się tu dzieje?  
  Astolf
Nic zgoła: 
Na widok twojego czoła...  
  Znygmut
Działo się, że sercem całym 
Starca tego zabić chciałem.  
  Bazyli
Gdzież dla siwych włosów względy?  
  Klotald
Oszczędź królu reprymendy78.  
  Zygmunt
Względy mieć dla siwej głowy? 
Przypomina mi to inną, 
Co nie była dobroczynną 
Dla mnie. Rachunek gotowy 
Mam z nią i nie spocznę wprzódy, 
Aż u stóp mych moje ludy 
Ukorzoną ją zobaczą,  
 
Odchodzi. Bazyli
Nim się to stanie, należy 
Śpiącego oddać siepaczom 
I do starej rzucić wieży: 
Snu piękność, który przeminie, 
Zbudzenia bólem niech zmierzy.  
 
Odchodzą wszyscy prócz Astolfa, Estrelli i Rozaury na stronie. Astolf
Rzadko wróżba wtedy kłamie, 
Gdy nieszczęścia zapowiada: 
Pewną tak niedolą blada, 
Jak niepewnym szczęście bywa, 
A prorok, którego ramię 
Złe tylko zawsze wskazywa79, 
Nieomylności jest bliski. 
Los mój i los Zygmuntowy 
Dowieść nam tego gotowy: 
Jemu wróżył od kołyski 
Pychę, zabójstwa i gwałty: 
Wszystko to w widome kształty 
Przeszło, sprawdzone do końca. 
Mnie wieścił uśmiechy słońca, 
Szczęścia czarowną pogodę, 
Tymczasem marzenia młode, 
Słowa przyjaznej zachęty 
Gniewy twe rozwiały, wstręty.  
  Estrella
Nie wątpię, że słów tych wątek 
Snuje się z uczuć w twym łonie, 
Lecz — dla damy w medalionie, 
Najdroższym z twoich pamiątek. 
Ona niech wdzięcznie ich słucha, 
Nie skąpi serca i ucha. 
Tego jeszcze nie bywało, 
Ażeby serce się dało 
Czuciem dla innych zdobywać.  
  Rozaura
Na stronie.
Cóż to? Związek ich rozrywać 
Się zaczyna, wielki Boże!  
  Astolf
Obraz ten — u nóg twych złożę. 
Z serca go mego wypłasza 
Twój obraz! Tak zawsze bywa: 
Cień lada gwiazda rozprasza, 
Lecz słońce — gwiazdę zaćmiewa! 
Idę poń80. 
Na stronie. 
Rozauro miła, 
Trzeba, żebyś przebaczyła: 
W ludzkich to losów zamieci 
Zmian tych raptownych przyczyna; 
Co obecnością nie świeci, 
To się łatwo zapomina.  
 
Odchodzi. Rozaura
Co mówił, z trwogi nie słyszę.  
  Estrella
Tyś tu?  
  Rozaura
Księżniczko! 
  Estrella
Od wczora  81 Znana mi tylko, tak miłą Jesteś mi, że ciebie piszę Między te, z którymi żyło Się długo. Stąd zaufanie Do zwierzeń serca mnie wiedzie. 
  Rozaura
Pani!  
  Estrella
Krótkie me wyznanie. 
Astolf mężem moim będzie, 
Jeśli los na nas zażarty 
Tej jednej szczęśliwej karty 
W życiu nam nie pozazdrości. 
Jedno mi bolesnym było, 
Gdy o rękę moją prosił: 
Na piersiach medalion nosił 
Nieznanej damy. Drażniło 
To moją miłość niemało. 
By zyskać oko łaskawsze 
Poszedł więc, galant, jak zawsze 
Przynieść medalion. Lecz całą 
Przyjemność zwycięstwa psuje 
Wstyd, żem żądała. Pojmuje 
Go może
1 2 3 4 5 6 7 8 9
Idź do strony:

Darmowe książki «Życie snem - Pedro Calderon de la Barca (gdzie czytać książki TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz