Zygmunt Przybylski, Pieśń przerwana (obrazek sceniczny) - Eliza Orzeszkowa (gdzie można czytać za darmo książki TXT) 📖
Przepiękne opowiadanie o miłości, pełne wzruszających i mistrzowskich literacko opisów impresji i gestów towarzyszących rodzącemu się uczuciu.
Klara wiedzie spokojne życie, poświęcając się prowadzeniu domu po śmierci matki. Opiekuje się starym ojcem, wychowuje młodsze rodzeństwo. Pewnego dnia pojawia się, niczym książę z bajki, Juliusz, sekretarz księcia — przystojny, romantyczny, szarmancki w obyciu. W dziewczynie rozkwita miłość dotąd nieznana w jej dziewiętnastoletnim życiu, a zauroczenie sprawia, że tym trudniej dostrzec jej w mężczyźnie to, co nieuchronne. Adorator okazuje się być cynicznym oszustem i uczuciowym graczem.
- Autor: Eliza Orzeszkowa
- Epoka: Pozytywizm
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Zygmunt Przybylski, Pieśń przerwana (obrazek sceniczny) - Eliza Orzeszkowa (gdzie można czytać za darmo książki TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Eliza Orzeszkowa
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN 978-83-288-3638-9
Pieśń przerwana (obrazek sceniczny) Strona tytułowa Spis treści Początek utworu SCENA PIERWSZA SCENA DRUGA SCENA TRZECIA SCENA CZWARTA SCENA PIĄTA SCENA SZÓSTA Wesprzyj Wolne Lektury Strona redakcyjnaCzy mogę panią zapytać, kto mieszka w tym ładnym domku?
KLARAMy — tam mieszkamy. Ojciec mój Teofil Wygrycz, ja i rodzeństwo.
OSKARMiłe ustronie. Któż-to sadził przy domku te piękne rośliny, które ocieniają go w sposób tak malowniczy? Na klombach też wiele kwiatów?
KLARANie wiele ich: ja i siostra moja nie mamy czasu uprawiać więcej.
OSKARSiostrzyczka pewno starsza.
KLARAOwszem, młodsza odemnie o lat cztery.
OSKARWięc ma lat?
KLARAPiętnaście.
OSKARCo pani robi?
KLARASzyję koszulę dla braciszka.
OSKARA mama?
KLARAOd czterech lat już nie mamy matki — umarła. Ja im ją zastępuję.
OSKARWidzę książkę w koszyczku. Pani lubi lekturę?
KLARAO, lubię czytać.
OSKARCzy to pani podkreśliła te wiersze?
KLARATak...
OSKARPan daleko ztąd mieszka?
OSKARBardzo blizko... Jestem Juljusz Przyjemski, mieszkam w tym dużym domu.
Myślałam, że w tym pałacu nikt nie mieszka.
OSKARDotąd, oprócz służących nikt w nim nie mieszkał, ale wczoraj przybył tu na jakiś czas jego właściciel.
KLARAKsiążę?!
OSKARTak. Jestem domownikiem i zarazem przyjacielem najbliższym księcia.
KLARACzy książe jest młody?
OSKARTak i nie — żyje niezbyt długo, lecz doświadczył wiele...
KLARAO tak! Wyobrażam sobie, ile szczęścia i przyjemności doświadczyć musiał.
OSKARPani tak myśli?
KLARANaturalnie, będąc tak bogatym, może robić zawsze co mu się podoba!
OSKARNieszczęście jego w tem tylko, że mnóstwo rzeczy przestało mu się podobać.
KLARAJednak są rzeczy zawsze miłe i książę, mogąc tyle doświadczać, musi być jednak bardzo szczęśliwym...
OSKARJakież to rzeczy?
KLARANaprzykład taki ogród. O Boże, ileż razy będąc tu, myślałam: jakie to szczęście siedzieć pod takiemi drzewami, patrzeć na piękne kwiaty; wie pan, w Kwietniu tyle fiołków bywa na tym trawniku, że trawa znika prawie pod niemi i robi się cały fioletowy, a zapach od niego idzie tak silny, że aż do naszego domku dochodzi.
OSKARPani jesteś bardzo wrażliwą na piękność... Więc pani czuje się zupełnie szczęśliwą, odkąd tu mieszka?
KLARANie zupełnie... bo wcale, wcale nie jestem spokojną o zdrowie ojca i przyszłość dzieci.
OSKARA o swoją?
KLARAO moją? — A cóż mi się stać może? Jestem już przecie dorosłą i w każdym wypadku dam sobie radę.
OSKARTo pani szczęśliwszą jest od księcia, bo on nie może dać sobie rady. Sam nie wie, co ma robić z sercem zrażonem, bo po wielokroć zranionem, z dniami i godzinami, które nie mają celu.
KLARABiedny! Doprawdy, może jestem zarozumiała, ale zdaje mi się, że będąc na jego miejscu, wiedziałabym co robić z sercem i życiem.
OSKARCóżby pani robiła?
KLARAWeszłabym na szczyt tej baszty... — widzi pan — tej... na sam szczyt i obejrzała bym caluteńkie miasto. Zobaczyłabym wszystkich, którzy tylko w nim żyją, cierpią... Pan widział kiedy medaljonik z Matką Boską Paryską? Matka Boska stoi, a z obu jej rąk leją się potoki promieni, które pocieszają, oświecają i od złego bronią — gdybym była na miejscu księcia, weszłabym na tę basztę, spuściłabym ręce i lałabym z nich potoki promieni. — O Boże, jaka byłabym szczęśliwa! — chwila milczenia.
OSKARSzczęśliwy jestem, że traf pozwolił mi panią poznać...
KLARAPora mi już do domu.
OSKARJuż? Czy pani będzie łaskawa pożyczyć mi tej książki chociaż na chwilkę, przerzucając kartki W Szwajcaryi Słowackiego, tyle razy byłem w tym kraju, poemat znam, zdaje mi się, że znam ale może nie, — może nie?
KLARAOwszem, — proszę.
OSKARNiech mi pani na pożegnanie rączkę poda.
— Dziwny wypadek — spotkać człowieka nieznanego, rozmawiać z nim tak długo i nawet mu książkę pożyczyć — dziwny wypadek — po chw. Nie słyszałam nigdy, aby ktokolwiek tak pięknie czytał! Jaki on miły! Dziwna ta jego zmarszczka na czole, taka głęboka, a pod nią oczy takie szafirowe, czasem śmiałe i śmiejące się — a czasem takie smutne — doprawdy, dziwny wypadek — zamyśla się.
WYGRYCZKlaro.
KLARAAch — to ty ojcze.
WYGRYCZCóżeś tak się przestraszyła — moje dziecko, o czemże tak myślałaś?...
KLARAMyślałam — myślałam — o kwiatach, które tak pięknie kwitną około naszego domu i ocieniają go w sposób tak malowniczy, że nawet zwraca uwagę na siebie. Przed chwilą rozmawiałam dość długo z sekretarzem księcia, panem Przyjemskim, który bardzo chwalił nasz domek.
WYGRYCZWięc książe powrócił?...
KLARAPowrócił. Znasz go ojcze?
WYGRYCZWidziałem raz — dawno już — od kilku lat nie pokazał się tutaj. Jest tak możnym, posiada takie imie, że gdyby był pomiędzy nami, gdyby nas znał, gdyby wchodził w stan rzeczy i ludzi, każde jego słowo mogło by być poparciem, oświeceniem, każdy czas błogosławieństwem... Książę jednak woli bujać po świecie...
KLARAMój tateczku — mnie się zdaje, że nie powinniśmy sądzić surowo ludzi, tak innych, od nas, zupełnie innych.
WYGRYCZJakto innych?... Co za innych? Dlaczego innych? Zwarjowałaś, czy co? Wszystkich jeden Bóg stwarza i jedna ziemia nosi, wszyscy grzeszą, cierpią i muszą umierać, a to jest wielka jednostajność, ogromna jednostajność... Umrze, jedno prawo i jeden sąd: król albo cygan — albo człowiek słucha prawa boskiego, służy bliźnim swoim i każdej sprawie dobrej albo nie czyni tego. Pierwszy może sobie być nawet grzesznym człowiekiem, ale zawsze będzie czegoś wart, drugi trzech groszy nie wart i po wszystkiem — (całuje ją w czoło serdecznie). Ale ty jeszcze tego wszystkiego nie rozumiesz. — Słońce już zaszło — i nie długo gwiazdy świecić będą, czuję się dziś więcej niż zwykle zmęczonym. Ot bieda w górze, bieda w powietrzu, bieda na dole. Wiele brakuje do dobrego wszędzie i każdemu, kaszląc wchodzi do domku.
SCENA TRZECIATo znowu ja.
KLARAKtórędy pan wszedł?
OSKARDrogą pospolitą — przez bramkę w sztachetach. Przechodząc przez ogród zobaczyłem panią na ganku. Z kim pani rozmawiała?
KLARATo mój ojciec. — Jest bardzo słabego zdrowia.
OSKARCóż jest ojcu pani?
KLARACoś piersiowego.
OSKARTo smutne. Ponieważ pani tak bardzo lubi kwiaty, przynoszę je.
KLARATo z ogrodu księcia? — Móżeby się rozgniewał, gdyby wiedział że je pan dla mnie zrywał.
OSKARA teraz zapomnijmy o wszystkich kłopotach domowych i niedomowych, o wszystkiem co złe, co małe, co boli i pójdźmy w świat lepszy. — Wyszukałem w bibljotece książkę — dla pani — pozwoli pani, abym czytał?
KLARAJuż się ściemniać zaczyna. — siada na ławeczce — Oskar obok niej.
OSKAROch — czytać jeszcze można doskonale. — czyta.
Uwagi (0)