Darmowe ebooki » Tragedia » Życie snem - Pedro Calderon de la Barca (gdzie czytać książki TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Życie snem - Pedro Calderon de la Barca (gdzie czytać książki TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Pedro Calderon de la Barca



1 2 3 4 5 6 7 8 9
Idź do strony:
class="stanza">
Niechaj żyje! 
  Klaryn
Nowy zwyczaj tu się kryje: 
Każdy książę, choć ich wiele, 
Kiedy robią z niego księcia, 
Znać Zygmuntem się mianuje.  
  Zygmunt
Wchodzi.
Kto Zygmunta wywołuje?  
  Klaryn
Władztwo moje się skończyło, 
Piękne miałem przedsięwzięcia.  
  Żołnierz 2-gi
Któż tu Zygmunt?  
  Zygmunt
Dwóch nie było. 
Ja Zygmuntem!  
  Żołnierz 2-gi
Do Klaryna.
I ty, błaźnie, 
Stroisz księcia! Łaźnię! Łaźnię!  
  Klaryn
Jeśli błaznów szukać trzeba, 
Bujnym wy jesteście gruntem; 
Jestem Klaryn z łaski nieba, 
Zrobiliście mnie Zygmuntem.  
  Żołnierz 2-gi
Wzniosły książę! Te sztandary, 
Co się w wiatrach niebios chwieją, 
Twoje są, poddańczej wiary 
Znak, u stóp twych głowy kładą. 
Ojciec twój nieszczęsną radą 
Zbyt posłuszny gwiazd wieszczeniom 
Chciał, by wbrew starym kolejom 
Kniaź Moskwy władał przestrzenią 
Polski. Lecz z dworem lud cały 
Zgodnie na myśl tę powstały. 
Nie chcemy obcego pana, 
Skoro krew królów nam dana. 
Więc w tej nieszczęsnej otchłani, 
Gdzie wola ojca cię trzyma, 
Idziem tęsknymi oczyma 
Szukać cię dla Polski, pani 
Ludu, na ojca i króla. 
Tłum mnogi się tam rozczula, 
Pragnie cię widzieć, powitać. 
Pragnie z swym księciem na czele, 
Losów o przyszłość zapytać. 
Żyj nam, Zygmuncie, lat wiele! 
  Zygmunt
Raz drugi, wielkie niebiosy! 
Mam śnić wielkości, ja właśnie, 
Com, jak są marne, doświadczył? 
Drugiż raz będę się patrzył, 
Jak ten majestat, te głosy 
Wielkość wieszczące znikomą 
Rozpłyną podobne fantomom93, 
Jak wszystko, co błyszczy, zagaśnie? 
Nie będzie tego, nie będzie! 
Z prawem żywota ja w zgodzie: 
Gdy snem ten żywot się przędzie, 
Gińcie sny, gińcie, marzenia, 
Kłamcy, co duszy ku szkodzie 
Postacie z nocy i cienia 
Ubieracie w głos i ciało, 
Gdy ciała i głosu nie stało! 
Nie chcę wielkości kłamanej, 
Nie chcę świetności fałszywej, 
Która jak drzewo magnolii 
W wiosenne kwiaty przybranej 
Na zimy powiew zbyt żywy 
We wszystkich się kwiatach rozboli 
I rozchorzała, wśród doby 
Jednej pozbywa ozdoby. 
Odwet niech spotka ode mnie 
Sny! Coście szydziły ze mnie, 
Wiem, że snem życie nareszcie, 
Wy wiedzcie, że snami jesteście. 
  Żołnierz 2-gi
Jeżeli mniemasz, że złuda, 
Patrz na te pagórków szczyty, 
Patrz, ile zbrojnego luda 
Wzniosło za tobą dziryty94. 
  Zygmunt
Jużem to widział raz przecie 
W równej jak dzisiaj jasności; 
Lecz jeśli ten dzień wielkości 
Snem się jak tamten dzień plecie? 
  Żołnierz 2-gi
Takie już świata jest prawo, 
Że sny nam wróżą, co będzie: 
Pierwszy raz byliście w błędzie 
Dziś spotykacie się z jawą. 
  Zygmunt
Niechże tak będzie, niech będzie 
Przeczuciem, wieszczbą, przestrogą! 
Skoro tak krótkim to życie, 
Raz drugi śnijmy, o duszo! 
Ale hamować się muszą 
Sny tym, że zbudzić nas mogą, 
Że marzeń przyjdzie rozbicie, 
Na które gotów być trzeba, 
Że jest feudalny Pan nieba. 
Co kiedy zechce, rozrywa 
Sen władzy, choć najświetniejszej; 
Wtedy snów naszych ogniwa 
Niebezpieczeństwo się zmniejszy. 
Dzięk wam za wierność, wasale, 
Pójdę i państwo ocalę 
Od obcej, co grozi, niewoli, 
Ojca do stóp mych ukorzę... 
Na stronie. 
Po cóż to wyrzekłem, Boże! 
Po co przyszłość zapowiadać, 
Chybić, w czci własnej upadać? 
  Klotald
Wchodzi.
Jakież tu widzę rokosze95? 
  Zygmunt
Klotald!  
  Klotald
Pierwszemu ofiarą 
Paść mi tutaj.  
  Klaryn
Na stronie.
Głową starą 
Rzuci jak jabłkiem ze skały. 
  Klotald
Kładę się gotów i proszę 
Śmierci.  
  Zygmunt
Powstań, osiwiały 
Starcze, wodzu mój, sterniku, 
Dobram ci winien bez liku, 
Chodź w me ramiona!  
  Klotald
Co słyszę? 
  Zygmunt
Snami to — znów się kołyszę, 
Lecz pragnę nawet w marzeniu 
Dobrymi świecić czynami; 
I we śnie być dobrym wypada. 
  Klotald
Więc w takim postanowieniu, 
Z takimi na herbie godłami, 
Zrozumiesz, co serce mi gada: 
Ojcu wydajesz ty wojnę, 
Nie mogę być tobie pomocą, 
Więc kładę te kości spokojne, 
Niech gniewy je twoje druzgocą.  
  Zygmunt
Na stronie.
Zdrajco! Niewdzięczny! O nieba! 
Gdy śnię, śnić dobrze mi trzeba. 
Głośno. 
Klotaldo, cenię twą cnotę; 
Weź miecz twój i służ królowi, 
W polu się przyjaźń odnowi. 
Zagrajcie na bojów ochotę! 
 
Trąby. Klotald
Wdzięcznie całuję twe stopy.  
 
Odchodzi. Zygmunt
Pod tronu idziemy stropy: 
Jeżeli śniący, to we śnie, 
Co się nie przerwie za wcześnie; 
Jeśli na jawie, to wolny 
Od snu, co ująć nas zdolny; 
Czyniący dobrze, wytrwały 
Na burze rzeczywistości, 
Na senne marzeń kryształy, 
A ludzkiej pomny miłości. 
 
Odchodzą wszyscy.
Zmiana dekoracji. Zamek królewski. Bazyli, Astolf. Bazyli
Książę Astolfie, któż wstrzyma 
Rumaka, co cugli nie ma? 
Kto wstrzyma wartki prąd rzeki, 
Rwący, gdzie bezmiar daleki 
Morza, kto górze zakaże 
Walić się, gdy runą jej skały? 
Skutecznie postawi kto straże, 
Gdy zburzy się strasznie — lud cały? 
Patrz, jak się partii96 zaciekłość 
Z głębiny tłumów dobywa, 
Jak jeden zapał i wściekłość 
Tutaj Astolfa opływa, 
A tam — za Zygmuntem staje: 
Tron stary drży w podwalinach, 
W krwawych utarczkach i czynach 
Miasta się szarpią i kraje.  
  Astolf
Zawieśmy festyny świetne, 
Którymi serce szlachetne 
Następcę we mnie czcić chciało. 
Polsce to będzie za mało: 
Dzielność mą pokazać muszę: 
Zyskam ich, kiedy ich skruszę. 
  Bazyli
Nie! Nie uniknie nikt losów, 
Ani ich wiedzą nie wstrzyma; 
Kto grom chce zgasić niebiosów? 
Ratunku przed gromem nie ma. 
Czym chciałem zakląć nieszczęście. 
To na mnie, na państwo moje 
Powraca, podnosząc pięście... 
Tym pięściom ja nie dostoję. 
  Estrella
Wchodzi.
Jeśli obecność twa, panie, 
Burzy uśmierzyć nie zdoła, 
Stracone państwo! Dokoła 
Gwar, ścisk, krzyk i zamieszanie, 
Walą się ludu bałwany 
Krwawej pragnące kąpieli, 
Domów druzgocą się ściany, 
Ruiną miasto się ścieli, 
Grobem się stanie rycerzy 
Wściekłość, co w ludzie się szerzy, 
Podając żagwie i noże. 
Ratuj się, królu! O Boże! 
  Klotald
Wchodzi.
Żyw ledwo staję przed tronem.  
  Bazyli
Gdzie Zygmunt?  
  Klotald
Z czołem wzniesionem 
Dumny jak zawsze nadchodzi: 
Lud wpadł do wieży ustronnej 
Oddać mu blaski korony. 
Wolny — na Polski tron godzi. 
  Bazyli
Dajcie mi konia, niech zmierzy 
Się ojciec z syna żelazem! 
Gdzie wiedza chodziła płazem, 
Waleczność bunty uśmierzy. 
  Estrella
Z tobą, za słońcem, Estrella 
Niech innym przykład udziela, 
Niech biegnie z szablą wzniesioną, 
Minerwą będzie, Belloną97! 
 
Odchodzi z królem i Astolfem. Rozaura
Wstrzymując Klotalda.
Chociaż animusz dostojny 
Na nowe pędzi cię boje, 
Ja na twojej drodze stoję, 
Do mej wzywając cię wojny. 
Znasz moje losy, z twej rady 
Astolfa chronię się oka, 
Ujrzał mnie i pełen zdrady 
Dążąc, gdzie blaski z wysoka 
Świecą, dzisiaj o wieczorze 
Z Estrellą szuka spotkania. 
Ramię, co cześć mą ochrania, 
Tej hańby przenieść nie może. 
Oto jest klucz od ogrodu: 
Wstyd mój niech będzie pomszczony, 
Kto hańbi blask twego rodu, 
Niech w krwi dziś padnie czerwonej!  
  Klotald
Tak! Jestem dla cię wylany, 
Wszystkom był zrobić gotowy 
Dla twej czci i mojej głowy. 
Dobyć miecz nawet kowany98 
W niechybnej śmierci czeluści, 
Kiedy na kogo się spuści. 
Lecz zmiana zaszła niemała, 
Astolf, gdy Zygmunt rozkował99 
Ostatnich względów ogniwa, 
Z własnego życia pogardą 
Od śmierci mnie uratował, 
Tak, że dziś z duszą mą hardą, 
Jak często na świecie bywa, 
Wśród dwu obowiązków stoję: 
Ta mnie do zemsty wyzywa, 
Która ode mnie ma życie, 
Gdy życie własne raz drugi 
Z jegom zatrzymał wysługi. 
Walkę więc ciężką widzicie, 
Gdzie dwa obowiązki święte: 
Gdzie życie dane, gdzie wzięte. 
  Rozaura
Dałeś mi życie? A przecie 
Mówisz, że komu się wplecie 
W żywot czci świętej utrata, 
Ten już umarły dla świata. 
Więc ja umarła tu staję, 
Prosząc o życie z powrotem: 
Daj naprzód, co ojciec daje,  
Wdzięcznym, jak zechcesz, bądź potem. 
  Klotald
Tak! Rozpoczynam od dania: 
Twoimi majątki moje; 
Tymczasem szukaj mieszkania 
W klasztorze, gdzie duszę twoją 
Od złego zachowasz w cale100. 
Niezgoda kraj ten rozdziera: 
Szlachcic, jej mnożyć nie mogę, 
Ciebie traktując wspaniale, 
Łącząc miecz, co bunty ściera, 
Z mieczem lennodawcy, pana. 
Czynię, com winien, choć drogę 
Na tron Astolfowi ścielę: 
Stać wiernie, gdziem stał lat wiele, 
Moc większa ojcu nie dana. 
  Rozaura
Nie mam więc ojca i sama 
Muszę cześć mą uratować. 
  Klotald
Czego chcesz?  
  Rozaura
Chcę zamordować. 
  Klotald
Cóż cię prze?  
  Rozaura
Cześć obrażona. 
  Klotald
Rozważ! Astolf...  
  Rozaura
Nic nie ważę. 
  Klotald
Mąż Estrelli...  
  Rozaura
Niech wprzód skona. 
  Klotalad
Mania!  
  Rozaura
Wiem. 
  Klotald
Stłum! 
  Rozaura
Nie dokażę. 
  Klotald
Stracisz...  
  Rozaura
Może... 
  Klotald
Cześć i życie. 
  Rozaura
Mniejsza o to.  
  Klotald
Więc na szczycie 
Śmierć!  
  Rozaura
I owszem. 
  Klotald
Rozpacz czysta! 
  Rozaura
Honor!  
  Klotald
Obłęd! 
  Rozaura
Oczywista! 
  Klotald
Wściekłość!  
  Rozaura
Zemsta, opętanie. 
  Klotald
Nic cię wstrzymać nie jest w stanie?  
  Rozaura
Nic!  
  Klotald
Pomocą kto ci będzie? 
  Rozaura
Ja!  
  Klotald
I środków nie masz innych? 
  Rozaura
Nie!  
  Klotald
Znalazłby się dzielniejszy. 
  Rozaura
Zguby mojej nie umniejszy.  
 
Odchodzi. Klotald
A więc chodźmy umrzeć razem! 
Chodź! Już poszła... Jam nie głazem...  
 
Odchodzi.
Zmiana dekoracji. Górzysta i leśna okolica. Zygmunt przebrany w skórę zwierzęcą, Klaryn, wojsko. Zygmunt
Widząc mnie w takiej odzieży, 
Jakżeby się Roma cieszyła 
Pomnąc, jak z wilczej obieży 
Początek wzięła, jak wzbiła 
Głowę nad ludy i nieba! 
Takiego by jej potrzeba. 
Lecz my — powściągniem poloty 
Chwały, wojennej ochoty, 
Famie nałożym wędzidło: 
Wszakże by wszystko obrzydło, 
Gdyby się snem znów wydało; 
Aby ze snu nie wstało straszydło, 
Nie trzeba marzyć zbyt śmiało.  
  Klaryn
Na koniu (przebacz, że muszę 
Konia tego odmalować: 
Świat w sobie zdaje się chować, 
Ciało ma z ziemi, lecz duszę 
Z ognia, z powietrza ma tchnienie, 
Z wody ma pianę u pyska — 
Z ziemi, powietrza i wody, 
Z ognia, co życiem w nim tryska) 
Rumak cudownej urody 
Niesie tu w pędzie, co lotem 
Zwać się powinien, kobietę 
Znanego dobrze nazwiska.  
  Zygmunt
O serce moje — przeszyte!  
  Klaryn
Rozaura swe niesie losy!  
  Zygmunt
Wracacie mi ją, niebiosy!  
 
Rozaura na ubraniu niewieścim nosi płaszcz wojenny, zbroję, miecz i sztylet. Rozaura
Wspaniałomyślny Zygmuncie! 
Majestat twojej potęgi 
Na ciemnym powstaje gruncie, 
Jak słońce w zmierzchach Aurory 
W świetlane tryskając kręgi 
Na drzewa, na morza, na bory, 
Na kwiaty, na niebios błękity, 
Różowawiąc101 zrazu szczyty 
Niebios i wzgórzy102, i borów, 
Aż pełnym je światłem obleje. 
 

 

W tobie, wśród tysiąca stworów, 
Położyła swą nadzieję 
Kobieta i nieszczęśliwa, 
Dwie nazwy, a każda z osobna 
Mężczyznę na pomoc przyzywa. 
Trzykroć już moją żałobną 
Twarz oglądałeś, raz w puszczy 
W męskim zbłąkaną odzieniu, 
Gdzie widok twego nieszczęścia 
W mym stał się ulgą cierpieniu; 
W blasku królewskim raz drugi 
Widziałeś mnie w szacie sługi 
Dworu Estrelii; raz trzeci 
Dzisiaj, niewiastę po szatach 
Męża — rycerza po zbroi. 
Lecz skoro wołam już twojej 
Pomocy, niechże rozświeci 
Powieść o bólach i stratach 
Moich — pomocy żądanie. 
Matką moją, szczytny panie, 
Dama jest wielkiego rodu, 
Której zgubą, jak to bywa, 
Piękność stała się za młodu. 
Zdrajca jej wdziękiem zwabiony, 
Niepomny przysiąg tysiąca, 
Puścił ją, że nieszczęśliwa 
Po miłości uświęconej 
Małżeństwa obietnicami 
Została dotąd płonąca 
Wstydem, a z dawnych pamiątek 
Szpada jej tylko została, 
Szpada, którą mnie oddała. 
 

 

Nie idąc w wdzięków jej ślady, 
Których się zaledwie szczątek 
Zachował w mej twarzy bladej, 
Poszłam jej nieszczęścia śladem, 
Poszłam jej losów przykładem. 
Astolf (ach, na to nazwisko 
Gniew mną i boleść porusza) 
Astolf, wiarołomna dusza, 
Poszedł, zwabion drogą śliską, 
Tronu i szczęścia (jeżeli 
Szczęściem, co dla mnie jest zgonem) 
Szukać w małżeństwie Estrelli. 
Piekło wstrząsnęło mym łonem 
Na tę wiadomość, zniemiała 
1 2 3 4 5 6 7 8 9
Idź do strony:

Darmowe książki «Życie snem - Pedro Calderon de la Barca (gdzie czytać książki TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz