Darmowe ebooki » Tragedia » Życie snem - Pedro Calderon de la Barca (gdzie czytać książki TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Życie snem - Pedro Calderon de la Barca (gdzie czytać książki TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Pedro Calderon de la Barca



1 2 3 4 5 6 7 8 9
Idź do strony:
class="verse">Słowam dla matki nie miała... 
Lecz ona z wolna, łagodnie 
Z zbolałej duszy otchłani 
Wysnuła Astolfa zbrodnię, 
Współczując, co cierpię dla niej. 
Sędzia, co popadł sam w winy, 
Jakiejż on dobroci bywa, 
Tak i moja nieszczęśliwa 
Matka z tej samej przyczyny 
Srodze doznawszy zawodu, 
Łagodną dla swego płodu 
Była sędziną, trafnymi 
Rady kierując moimi 
Kroki. Do Polski mi każe 
Iść zaraz, szpadę tę w darze 
Daje, obudza nadzieję, 
Że możny jakiś nad możnych, 
Poznawszy ostrze tej stali, 
Swą mnie opieką odzieje 
I cześć zachwianą ocali. 
 

 

Pominę nasze spotkanie, 
Z Klotaldem związki pominę: 
Powiem, jak teraz w godzinę 
Ostatnią, gdym go błagała 
Zemsty, obrony, powiedział, 
Że dziś inaczej rzecz cała 
Stanęła, że związku nie może 
Targać Astolfa z Estrellą, 
Że dobrze, jeżeli przedział 
Wieczny mym związkom nałożę...  
 

 

Nie! Od zemsty mojej prawej 
Tak mnie łatwo nie oddzielą! 
Przyszłam dzielić twoje sprawy, 
Przyszłam w walce twej cię wspierać, 
Dyjanę103 łącząc z Minerwą 
Zwyciężyć albo umierać. 
Koronę zdobyć dla ciebie 
Mężczyzna we mnie wyrusza; 
Pomoc czci zyskać w potrzebie 
Niewieścia błaga cię dusza. 
Zbrojnam i pomnam w mym łonie 
Twoich zapędów. Więc stoję 
Mężczyzną w czci mej obronie, 
O którą, niewiasta, się boję. 
Słabości, krzywdzie niewieściej 
Nie dasz ty marnie przeminąć, 
Bo mąż w kobiecie się mieści 
Gotów cześć odzyskać lub zginąć. 
  Zygmunt
Na stronie.
Jeśli prawdę śnię, o nieba! 
Zapomnienia mi potrzeba, 
Boskiej mi trzeba pomocy 
W tym zamęcie i niemocy. 
Wszak, co ona opowiada, 
Z tym, co przebyłem, się składa, 
Wszak mnie widziała, gdym władał. 
Czyliżby przymiot władania 
Taką ułudność posiadał, 
Że z snu się władza wyłania 
A sen znów władzę pochłania? 
Czyliżby blask i potęga 
Tak były snu bliskie niezmiernie, 
Że nie wie się, gdzie prawda dosięga, 
Gdzie złuda wpada misternie? 
Czy mają się do się wzajemnie 
Jak kopia z oryginałem, 
Gdzie kopii szukać daremnie, 
Bo pierwowzorem jest całym? 
Więc gdy marnym jest złudzeniem 
Wszystka chwała i potęga, 
To się zgódźmy z przeznaczeniem, 
Czasu chwyćmy lotne chwile; 
Co nas w snach wabiło mile, 
Po to ręka niechaj sięga. 
Palą mnie Rozaury wdzięki, 
W dłoni mam ją, czas się zdarza — 
Opiekuńczej wzywa ręki, 
Cześć podaje w dłoń mocarza, 
Mocarz, żądzy czując spiekę, 
Niech cześć zdepcze i opiekę! 
Sen to tylko — niech dogodzi! 
Ale potem złe przychodzi, 
Obudzenia przyjdzie chwila 
(Na sprzeczności się wysila 
Rozum mój). Dla snu, co minie, 
Snu rozkoszy albo chwały, 
Któż da czas zbudzenia cały, 
Wieczność, co bez końca płynie? 
Kto ma ognie za bezpieczne, 
Co popiołem go zaprószą? 
Więc szukajmy to, co wieczne, 
Nieśmiertelną naszą duszą: 
Chwały, co nie ginie marnie, 
Szczęścia, co czci nie zagarnie 
Z blasku królewskiej korony. 
Książę jest złego mścicielem, 
Rozbójnikiem być nie może, 
Więc dopomóż, wielki Boże, 
By jej klejnot był pomszczony, 
Za wysokim dążąc celem 
Unikajmy pokus marnych. 
Grzmijcie, trąby! Nim się w czarnych 
Cieniach światło dnia ponurzy, 
Walki chcę ja! Walki! Burzy! 
  Rozaura
Tak mnie opuszczasz bez słowa 
Pociechy, wiary, otuchy: 
Twarz odwrócona surowa, 
Na skargę moją tyś głuchy!  
  Zygmunt
Czci twojej sprawa, powagi 
Wymaga tego. Miecz nagi 
W dłoni, co czynów spragniona, 
Powie ci wkrótce, co z łona 
Wyjść jako słowo nie zdoła. 
Na bok uchyliłem czoła, 
Gdzie twej piękności słodycze, 
Cześć twoja tego wymaga, 
Odzyskać, nie zgubić ją życzę,  
 
Odchodzi. Rozaura
Jaka ponura powaga, 
Jakie słowa tajemnicze!  
  Klaryn
Wolno mi stanąć przed wami?  
  Rozaura
Gdzież to pędziłeś światami?  
  Klaryn
Gdzie świat zapędził mnie raczej? 
W jamę, gdzie pełen rozpaczy 
Czekałem ciągle przybycia 
Śmierci prawdziwej lub życia, 
Gdziem nie żył wzięty w opały, 
Lecz szczęściem nie umarł cały.  
  Rozaura
Za co?  
  Klaryn
Ha, za co? 
Słychać bębny. 
Lecz oto 
Jakieś tam hufce. 
  Rozaura
Ha! Co to? 
  Klaryn
Załoga zamku się wali 
Krzycząc, że pardonu nie ma: 
Że wszystko mieczem obali, 
Co z księciem Zygmuntem trzyma. 
  Rozaura
A ja — nie u jego boku? 
Leniwego rycerz kroku. 
Chodźmy czas zwrócić stracony, 
Aż świat poblednie zdziwiony. 
 
Odchodzi. Głosy
Żyj, Bazyli!  
  Inne
Zygmunt górą! 
  Klaryn
Bazyl, Zygmunt! W imię Boże, 
Każdy niech żyje, jak może, 
Bez kolizji z moją skórą. 
Neron104 bywał bez litości, 
Naśladować mi Nerona; 
Albo raczej żar miłości 
Zwrócić na godnego — siebie! 
Między skały się pogrzebię, 
Gdzie ta ustroń zaciszona105, 
Z życiem moim zrobię ligę, 
By pokazać śmierci — figę.  
 
Chowa się za skały.
Bębny, szczęk broni, w ucieczce Bazyli, Estrella, Astolf, Klotald. Bazyli
Byłże król tak nieszczęśliwy, 
Ojciec byłże tak sterany?  
  Klotald
Kłąb twych hufców skołatany 
W okoliczne pierzcha niwy106.  
  Astolf
Zdrajca górą!  
  Bazyli
Podczas wojny   
Zdrajcą zawsze zwyciężony, 
A zwycięzca — człek dostojny. 
W górne śpieszmy gdzieś regiony!  
 
Strzał — Klaryn pada trafiony. Klotald
Boże, ratuj!  
  Astolf
Rycerz jaki 
Krwią nam górskie broczy szlaki?  
  Klaryn
Oto wszystko już przepadło... 
Uciekałem i dopadło 
Mnie śmiercisko, uciekając 
Gdzieś stanąłem jej na drodze: 
Wróćcie się, błądzicie srodze, 
Jeśli nogi w tył zwracając 
Mniemacie, że ją miniecie; 
Wszędzie tam ona na świecie, 
Gdzie los jej pobyt przeznaczył. 
Wszak z walki wracacie zdrowi, 
Ja zaufałem krzakowi 
I krzak mnie dla śmierci zahaczył.  
 
Umiera. Bazyli
O, jak dobrze trup ten blady 
Opatrzności znaczy ślady, 
O, jak mówią czerwonymi 
Usty rany jego ciała, 
Że się mądrość na nic zdała 
Przeciw tej, co rządzi ziemi. 
Patrzcie, wszystkom skrzętnie robił, 
Aby państwo me ratować, 
Lecz tę dłoń, co mnie ma kować107, 
Któż na zgubę usposobił? 
  Klotald
Tak! Zna los najmniejsze ślady, 
Którymi gonić nas może, 
Lecz aby nie było rady 
To mylne zda się bezdroże 
Z pobożną myślą w niezgodzie; 
Jeżeli los ci dokuczy, 
Ratuj się, człecze, po szkodzie, 
Szukaj do nieszczęść swych kluczy.  
  Astolf
Klotald rozumnie ci radzi, 
Ja młody środek podaję: 
W odwodzie z rycerstwem staję, 
Na leśnej znajdziesz tam łące 
Rumaka, co cię przesadzi 
Przez gór i przeszkód tysiące.  
  Bazyli
Nie! Gdy tak niebo już dało, 
Gdy śmierć tu moja się zbliża, 
Dostać jej wzroku przystało 
Na ojca, króla, rycerza.  
 
Wchodzi Zygmunt, Rozaura, wojsko. Zygmunt
Przetrząść każde drzewo lasu 
Każdy pień i każdą skałę! 
Tu swe włosy posiwiałe 
Król Bazyli skrył do czasu.  
  Klotald
Do króla.
Chroń się!  
  Bazyli
Na co? 
  Klotald
Co poczynasz? 
  Bazyli
To co jedno pozostało. 
Szukasz mnie i dopominasz 
Się osoby mojej, książę. 
K’tobie na kolanach dążę, 
Na siwych włosów dywanie 
Stawaj w zwycięskim rydwanie, 
Podepcz koronę twą nogą, 
Jeńcy się bronić nie mogą. 
Los niech wypełni twe śluby, 
Niebo — dokona mej zguby.  
  Zygmunt
Dworze ojczysty, dostojny, 
Świadku tych niezgód i wojny, 
Świadku tej losów przemiany! 
Usłysz, co w tej niesłychanej 
Chwili twój książę wypowie. 
Wyroki nieb niewzruszone 
Tam — litera przy literze 
Na modrym niebios eterze108 
Palcem Wszechmocy skreślone, 
Nie mylą nigdy, nie miną! 
Mylą się tylko, co badać 
Nieszczęsną je chodzą godziną. 
Tą drogą, trzebaż powiadać, 
Ojciec mój, aby się bronić 
Przed zwierzęcym przedsięwzięciem 
Moim, zrobił mnie — zwierzęciem! 
A choć z natury mnie kłonić 
Mogła krwi mojej szlachetność, 
Rodu mego mogła świetność, 
Darów przyrody obfitość, 
Abym znał łagodność i litość: 
To wychowania okropność 
Wszelką mi miękkość odjęła, 
Gniewem i żółcią przejęła, 
Zabrała nawet — roztropność. 
Szalony, kto mordu ludzi 
Bojąc się, tygrysa budzi, 
Szalony, kto się od stali 
Bojąc zginąć, pochwę spali, 
Klingami109 igrając ostrymi. 
I ten szalony, co słyszy, 
Że zginie w morza zaciszy, 
A opuszczając brzeg ziemi 
W spiętrzone wpada kryształy. 
Jeśli od dziecka ja cały 
Byłem tygrysem w snu głębi, 
Mieczem, co w pochwie śmierć chowa, 
Morzem, co w ciszy się kłębi: 
Czyż krzywdą potrzeba było 
Budzić, co w wnętrzu się snowa110? 
Czy raczej rozum nie stara 
Się użyć tego, co miara, 
Co tu roztropność podaje? 
 

 

O, przykładem niech się staje 
Tutaj widok pełny grozy, 
Obraz godny podziwienia: 
U stóp moich — moc ramienia, 
Które walczyło z niebiosy, 
Aż je Pan niebios poimał111! 
Boski to dekret, panowie, 
Spełnion nad tym, co go trzymał, 
Lecz nie wstrzymał! Mojejż głowie 
Wiekiem młodszej, słabszej duchem, 
Czyż przypiszę, że łańcuchem 
Twardej woli niebo spęta? 
Nie! Wstań, ojcze, niebios święta 
Wola chciała cię wyleczyć. 
Wyleczonyś. Jeśli syna 
Zemstą swoją chcesz zniweczyć, 
Oto jest, kolana zgina, 
Klęka. 
Włosy ściele na posłanie 
Do twych stóp, ojcze i panie! 
  Bazyli
Synu! Raz drugi mi dany! 
Zwycięzca wracasz, kochany. 
Zwycięzca własny, korona 
Twoja czynami poczczona112. 
  Wszyscy
Niech żyje Zygmunt!  
  Zygmunt
Tak! Trzeba 
Mi zwycięstw jeszcze. Dziś! Nieba 
Najtrudniejszego niech starczy. 
Astolfie! Blask twojej tarczy 
Cześć winien Rozaurze wrócić, 
Tę weźmiesz, którąś chciał rzucić. 
  Astolf
Chętnie czci zadość uczynię, 
Lecz niech wiem, w jakiej rodzinie 
Żonę wybieram dla swojej. 
  Klotald
Niech o to książę się nie boi! 
Ród mój — godny rodu księcia 
Ja — ojcem tego dziecięcia. 
  Astolf
Z radością spełniam, com winien. 
  Zygmunt
A na czym los wasz, Estrello, 
Wcale cierpieć nie powinien. 
Podaj mi rękę, te ręce 
Niech władzą się razem podzielą. 
  Estrella
Niemieję w kornej podzięce. 
  Zygmunt
Klotalda uścisk mój czeka: 
Godny nagrody wszelakiej, 
Co w szczęściu i klęskach jednaki, 
Wzorem rycerza, człowieka! 
  Wódz wojska Zygmunta
Jeśli czcisz tego zasługi, 
Co ojcu służył wiek długi, 
Jakże mnie uczcisz dość hojnie, 
Com buntom przewodził, wojnie, 
Com z strasznej wyrwał cię wieży?  
  Zygmunt
Na wieki się tobie należy 
Wieża ta, aby na wieki 
Nikt ci nie zabrał zdobyczy. 
Nie brak ci będzie opieki; 
Nagrodę — tam zdrajca niech liczy! 
  Bazyli
Rozum twój wprawia mnie w dziwy.  
  Astolf
Jakiejż odmianie szczęśliwej...  
  Zygmunt
Przypisać wasze zdziwienie? 
Mistrzem mi — senne marzenie. 
Trwoga, by w marzeń przemianach 
W czarnych nie ujrzeć się ścianach, 
Czucie zdobyte boleśnie, 
Że szczęście mija jak we śnie, 
Wnętrzna113 potrzeba, by w wieczną 
Drogę, gdzie niebios wyżyny, 
Sen dał nam prawdę stateczną 
Ku trwałej życia nauce: 
By darowano nam winy, 
Jak błędy przebaczą w tej sztuce.  
 
Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do prapremier wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
Przekaż 1% podatku na Wolne Lektury.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
Przypisy:
1. hipogryf (z gr.) — legendarne zwierzę. Przednia część była gryfa (mityczne zwierzę; lew o głowie, przednich łapach i skrzydłach orła) a tylna konia. [przypis edytorski]
2. oczy litośnemi — popr: oczami litościwymi. [przypis edytorski]
3. ponosić — tu: znosić. [przypis edytorski]
4. frasunek (daw.) — zmartwienie. [przypis edytorski]
5. pierzaty — dziś popr.: pierzasty. [przypis edytorski]
6. skrzydły — dziś popr. forma N. lm: skrzydłami. [przypis edytorski]
7. niebiosów — dziś popr.: niebios. [przypis edytorski]
8. szerść — dziś: sierść. [przypis edytorski]
9. płetew — dziś popr.: płetw. [przypis edytorski]
10. cześci — dziś popr.: czci. [przypis edytorski]
11. koleba — miejsce w górach, które służyć może za schronienie; tu być może
1 2 3 4 5 6 7 8 9
Idź do strony:

Darmowe książki «Życie snem - Pedro Calderon de la Barca (gdzie czytać książki TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz