Darmowe ebooki » Tragedia » Wyzwolenie - Stanisław Wyspiański (życzenia dla biblioteki .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Wyzwolenie - Stanisław Wyspiański (życzenia dla biblioteki .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Stanisław Wyspiański



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 14
Idź do strony:
class="verse"> Mój ojcze!  
  OJCIEC
Synu drżysz? 
  SYN
Odchodzi — tam — za nimi — hen. — 
Jej miłość... 
  HARFIARKA
Sen, — przelotny sen — 
Do dalszych idę scen. — 
 
Oto już przy innej gromadzie przystanęła. SCENA 9 HARFIARKA
............................ 
Zagram waszą skrytą myśl 
zagram waszej duszy sen 
i tamten świat, i światek ten. 
Przelotem lećcie hen. 
 
Kłońcie się do moich lic, 
do różanych moich ust... 
Lotny sen... łachmany chust... 
  CHÓR
Cóż wyśpiewasz? 
  HARFIARKA
Nic. 
 
tu lekkim rzutem arfę trąca, 
jakby to słowo: „nic” dzwoniąca 
 
Oto już przy innej gromadzie przystanęła
Zakołyszę tęskny żal, 
jak się czepia szumnych brzóz, 
jak się czepia szumnych fal 
i zbóż, i traw, i łóz. 
 
Zasłuchani w śpiewek mój, 
patrzcie do różanych lic, 
Lotny sen... pszczelny rój...  
  CHÓR
Cóż wyśpiewasz?  
  HARFIARKA
Nic. 
po strunach lekko przemknie dłonią, 
jakby to struny to „nic” dzwonią 
Oto już przy innej gromadzie przystanęła. 
Idę dalej, lotny duch; 
idę dalej, biedny człek, 
z roku w rok, z wieku w wiek, 
łachman kryje grzbiet — idę het... 
 
Bywaj zdrowy, bywaj zdrów. 
Lotny sen, — uroda lic... 
Wrócę znów. 
  CHÓR
Co przyniesiesz?  
  HARFIARKA
Nic. 
znów lekkim rzutem strun trąciła, 
jakby to arfa „nie” dzwoniła  
Już coraz dalej ginie w tłumie, 
coraz innymi otoczona. 
Przyjdzie za mną pszczelny rój, 
orszak mój. — — 
Zanucimy pieśń. 
Przez ten czas, na was już 
szron zejdzie i pleśń... 
Ha cóż —? 
Muszę iść, — — wrócę znów... 
Zanucę wam PIEŚŃ 
wiosennych moich lic, 
lecz słowa to... nic. 
 
Od głębi sceny idzie: Samotnik. SCENA 10 SAMOTNIK
Ni młoda jego twarz ni stara, 
nos orli, wielkie łyse czoło; 
zaklęta w twarzy jedna wiara: 
Iksjon wpleciony w męczarń koło41. 
Myśli go dręczą, gubią, dławią; 
myślami tron buduje dla się, 
aż w myślach z tronu w otchłań runie. 
I znów zapada w myśl głęboką 
i w jeden przedmiot utkwi oko, 
nim myśli nowe go wybawią, 
że w mózgownicy swej pionka posunie. 
Wloką się za nim dziwne płaszcze 
ze starych kronik, które czytał, 
z orłów wypchanych pakułami, 
z broszur, gdzie jaką myśl zachwytał, 
z strzęp szalów (niegdyś były nowe, 
były: purpura, jedwab, złoto); 
dzisiaj w koronkę zdarte, płowe, 
gdy je niejedna plama plami, 
świecą jak pełne gwiazd rzeszoto. 
 
Więc trzebaż było, abym wszystko stracił, 
bym myślą się wzbogacił. 
Więc trzebaż było, żebym wszystko zdeptał; 
przez zgliszcz, przez gruzy zyskał władzę; 
by duch mi mój wyszeptał 
IDEĘ, którą innych poprowadzę. 
 
Płaszczu z purpury, — gronostaje, puchy: 
błoto i kurz, i śnieg... 
Marnota, — lichość. — — Walczą duchy, 
a zeszły nad przepaści brzeg. 
 
Gdzie stąpię... przepaść; paść już mam 
i kamienieję w granit-słup. 
Stójcie, — tu przepaść! — Nicość, trup, 
na dnie tam trup...! 
Szatani śmieją się na dnie... 
Słyszycie śmiech? 
  ECHO
He, he, he, he. 
  SAMOTNIK
Przestwory! Widzę poprzez złom 
w chmurach wiszący grom, 
jak schyla się nad Boży-dom: 
daleko hen. — Piorunie stój! 
Rozpocznę z Bogiem bój. 
Anioły płaczą w skardze, łzach... 
  ECHO
Ach — — — — — ! 
  SAMOTNIK
Czym jestem —? — Pytać —? — Kogo? — Ech? 
Ha wiem!... Kto jestem... 
  ECHO
Grzech. 
  SAMOTNIK
Jak ująć nazwę mą w litery? — 
Ja tajemnica. — Jakże zwać, 
by moją przestrzec brać? — — — 
Jak ująć duszę mą w litery? 
  ECHO
Nazywasz się czterdzieści cztery.  
  SAMOTNIK
Ha! — — Jestem sam... Kto oni są? 
Cóż oni —! Ślepce — Czyli ja? 
Ktoś jęczy — — — 
  ECHO
Wichr. 
  SAMOTNIK
Ktoś płacze, drży — — 
  ECHO
To ty. — — — 
  SAMOTNIK
Ja. — — — 
podchodzi ku posągowi rycerza 
Potęgo śpisz, — do ciebie lgnę 
przebudzaj się, — zrozumiesz mnie 
ty lwie! — Ja tajemnica! — Drgniesz?! 
  ECHO
Drgnę. 
  SAMOTNIK
Kim jesteś ty? — Kim jestem ja? 
Czym będzie świat, czym był? 
Kto Panem ludzkich sił? 
Kędy jest On — Przedwieczny, gdzie? 
Czy wróci —? 
  ECHO
Nie. 
  SAMOTNIK
To ja, — to ja, — mych własnych słucham ech. 
Cóż ze mnie ludziom — Bogu? 
  ECHO
Śmiech. 
 
Tutaj nowa osoba pojawia się na scenie: SCENA 11 WRÓŻKA
Ho, ho, już wbiegła, jak Ariel chyża, 
z szybkiego biegu zapłoniona. 
Za dłonie ich bierze i wróży: 
dłoń kreśli każdą znakiem krzyża 
i krzyż na czole swym powtórzy. 
I w oczy patrzy, i wzrokiem bada, 
że to w głąb duszy zajrzeć chcąca, — 
aż wreszcie dłoń tę czyjąś odkłada 
i zda się zapominająca. — — 
Ruchem tylko głowy przeczy, 
jakby jakieś myśląca rzeczy 
inne, którymi jest natchniona: 
 
Zwiastunką jestem, idzie już 
TEN, co powiedzie wszystkich was 
do róż, do zbóż, do kras. 
  CHÓR
To on? To ten? To tamten...? 
  WRÓŻKA
Hen... 
Podajcie dłoń, — do gry, do gry, 
Zobaczę, powiem, czy to ty —? 
  CHÓR
Kto z nas?  
  WRÓŻKA
Ty nie, — ty nie. — On przyjdzie k’wam42 
z otwartych ścieżaj43 bram. 
  CHÓR
To ten! —  
  WRÓŻKA
O nie! — Daj ręce, daj! — 
Ja zgadnę, skąd on rodem? 
  CHÓR
Znaj!! 
  WRÓŻKA
O tam, o tam, gdzie Eden-raj, 
gdzie miłość, litość, żal, 
z tych dal przywiodą go Anieli. 
  CHÓR
Kto będzie, kto? — Anhelli? 
  WRÓŻKA
Anhelli —? Nie. 
  CHÓR
A kto?  
  WRÓŻKA
On blisko już, może wśród was, 
u drzwi, u progu, — może tam, — 
już idzie,... ino jest w półśnie. 
  CHÓR
Cyt — Cyt!  
  WRÓŻKA
Powietrze drga. 
  CHÓR
Ten błysk... 
  WRÓŻKA
To moja świeci łza. 
Czekajcie, — cyt — już idzie, już — 
zatrzymał się wśród burz. 
Słyszycie wicher, pędzi chmury śniegów; 
tam marzną waszych ostatki szeregów! 
  CHÓR
Konrad!  
  WRÓŻKA
To imię! 
  CHÓR
Konrad!!  
  WRÓŻKA
W pożarów duszącym dymie 
idzie... 
  CHÓR
Lecz kto, lecz gdzie... 
Czy dorósł już? — Czy mąż? Czy dzicię? 
  WRÓŻKA
Ja nie wiem nic, — ujrzycie! 
Zwiastunką jestem. — Może już... 
Ja wróżka, zwiastun, wróż. 
Rękę swoją daj! 
Może to ty —? Może to on —? 
To tamten może —? 
  CHÓR
Wróż! 
 
Odprowadzają ją i idą za nią tłumnie, a już nowa grupa osób wchodzi do katedry. SCENA 12 STARZEC
Podtrzymywany przez dwie dziewy, 
idzie staruszek-ojciec siwy, 
to głową rzuci jak orzeł, 
to głowę zwiesi i przystanie. 
Przychynie ku sobie dziewczyny 
i ręce kładzie na nie, 
jakoby przez to rąk wezwanie 
ducha wielkiego w nie zaklinał. 
Modlitew on zaczyna śpiewy 
a one jako chór i finał. 
Przyszli i wejściem są przejęci, 
że tej dożyli godziny 
i patrzą, jako wniebowzięci, 
po ścianach wielkiej katedry. 
 

Więc to tutaj, — oto patrzajcie moje córki, — do góry pojrzyjcie. Tam pod sklepieniem zatrzymuje się myśl polska. Oto tam jej najwyższy kres. —

A tu ku murom i ścianom zapylonym patrzcie, to najszerszy myśli polskiej lot.

Widzicie więc, jakie polska myśl ma skrzydła. Jest ci ona tym ptakiem, który tu jest zamkniony i skrzydłami bije o kamień kolumn tych ciosany i skrzydłami trąca te rycerze pośpione.

— Przysiadła ta myśl polska dokoła, a we wieńce różnolite splotła ludzie osobne. Córki moje, oto widzicie: jakby narody osobne, które kościół ten wiąże.

Córki moje. Gdy Bóg w ten kościół wnijdzie, — to wielkiej tajemnicy daje świadectwo. A może my będziemy ku świadectwu temu powołani? A jeśli nie my żyjący, — to duchy nasze tu przyjdą i świadectwo kościołowi temu dadzą.

CÓRKI

A jeśli nie my żyjący doczekamy, to duchy nasze tu przyjdą na świadectwo kościołowi myśli polskiej.

STARZEC

Amen. — Córki moje, patrzcie, jako tu wszyscy się zebrali i nie daj Boże, aby nas braknąć miało, — gdy myśl polska się buduje.

Patrzcie córki moje, — oto tu wszystko jest Polską, kamień każdy i okruch każdy, a człowiek, który tu wstąpi staje się Polski częścią, budowy tej częścią. Oto i my teraz przydajemy miary ciału temu, — i my teraz dopiero wśród tych murów jesteśmy Polską. Czujecież wy, córki moje, że my teraz jesteśmy Polską? Podajcie mi ręce, — bliżej, bliżej, tu głowy ku piersi mojej pochylcie... Słyszycie? Jedno jest uderzenie naszych serc i jedna oddechu miara i — teraz my, córki moje, teraz dopiero jesteśmy Polską.

Weźmi44, Panie, w spokoju dusze nasze.

CÓRKI

Wezwij, Panie, w spokoju dusze nasze.

STARZEC

Tutaj możecie płakać — a żadna łza wasza nie będzie zapomniana. Radujcie się — a żadna radość wasza nie będzie samotna. Otacza was Polska, wieczyście nieśmiertelna. — Otwierajcie oczy, córki moje, — patrzcie, patrzcie, patrzcie, a milczenie ust waszych złotym będzie dusz waszych pancerzem.

Błogosławieństwo idzie ku wam.

CÓRKI

Błogosławieństwo bierzem.

Wchodzi Geniusz.
Czyli to muzyka te dziwne dźwięki, 
czyli od ścian echa biegą tułacze, 
czyli ptak to jaki u okien zbłąkany? 
Gołębie to może biją skrzydły? 
Czy kto potrącił w organie 
klawisze, — i zadął wichrem? 
Skądże ten mrok, co pada — — — ? 
Oto przychodzi ten, co wszystkim włada. 
Jako posąg jego postawa; 
jako spiżowe pokrywy 
jego ubiór i strój jego: Sława. 
Na czole wiecha ogromna 
zeschniętej ostu gałęzi. 
Oblicze jako spiż ciemne. 
Pojrzał. — Wszystkich oczy w uwięzi 
swoim zatrzymał spojrzeniem. 
Ręce ponad nimi rozpostarł 
na znaki jakoweś tajemne 
i mroków otoczył ich cieniem. 
Kto żeś jest, widmo olbrzymie? 
Kto jesteś wielki i dumny? 
Idziesz, — drżą za tobą kolumny. 
Stąpisz, — drżą posady świątyni. 
Skąd ten mrok dokoła ciebie? 
Skąd ta okrutna zaduma, 
która z onych posągi czyni —? 
Jakie twoje IMIĘ? 
 
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/
INNA DEKORACJA
W tym akcie maski znaczyć mają 
takich, co myśl swą ukrywają 
I nigdy jej nie stawią45 jasno, 
cudzą jest, czyli ich jest własną. 
Z Konrada jeno patrzą z twarzy: 
czy wierzy, czyli46 tylko marzy; 
Z Konrada zgadnąć chcą z oblicza: 
pewny, czy tylko li oblicza; 
Z Konrada zgadnąć chcący z lic: 
czy wie już, czyli47 nie wie nic, 
czy zna swe siły i swą moc, 
czy sam jest, wkoło za nim noc, 
czyli48: czy się ku żywym garnie 
i z czym pójdzie, co dalej zamierza? 
Badają. — Konrad się nie zwierza, 
Kryje swą moc i swe męczarnie. 
W tej walce z myślą walczy własną, 
by ujrzeć ją dla siebie jasną. 
Choć przeto maska z nim co gada, 
on jeden sceną duszy włada 
i szuka jeno swojej duszy, 
aż ta się w nocnej zjawi głuszy. 
Są masek twarze młode, stare, 
pomięte rysą zmarszczków krętą; 
gdy taką wdzieje kto maszkarę, 
poznać, że larwy49 dźwiga pęto. 
Lecz nie znać nigdy z takiej twarzy, 
co w myślach skrycie człowiek waży. 
Zastygłe klątwą jej oblicze 
w zygzaki runów tajemnicze. 
Człowiek, z myślenia ciągłą walką, 
tragiczną staje się tu lalką, 
zamaskowany maską stałą, 
jakby bez duszy
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 14
Idź do strony:

Darmowe książki «Wyzwolenie - Stanisław Wyspiański (życzenia dla biblioteki .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz