Darmowe ebooki » Tragedia » Życie snem - Pedro Calderon de la Barca (gdzie czytać książki TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Życie snem - Pedro Calderon de la Barca (gdzie czytać książki TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Pedro Calderon de la Barca



1 2 3 4 5 6 7 8 9
Idź do strony:
class="stanza">
Rzecz niemała 
Miast radości smutek dała. 
  Bazyli
Mów!  
  Klotald
Ten młodzian, cud rycerzy, 
Ujrzał księcia w jego wieży. 
  Bazyli
Wczoraj byłoby to winą. 
Dziś, gdy tajemnice giną, 
Obojętne ich odkrycie. 
Przejdźcie do mnie, zobaczycie, 
Jakiej rzeczy niesłychanej 
Służyć macie za narzędzie. 
Winowajca wasz kochany 
Z towarzyszem wolnym będzie. 
 
Odchodzi. Klotald
Chwała tobie, książę, chwała. 
Na stronie. 
Srogość losu złagodniała, 
Ale jeszcze nie pospieszę 
Odkryć mu, że moim synem. 
Głośno. 
Obcy! Krótko was pocieszę: 
Zupełna wolność wam dana. 
  Rozaura
Dobroć twoja nieprzebrana 
Nowym zajaśniała czynem; 
Stokroć stopy twe całuję. 
  Klaryn
Ja cwałuję zaś, cwałuję, 
Jak daleko nogi noszą, 
By spróbować ich z rozkoszą. 
 
Odchodzi. Rozaura
Panie, odtąd życie moje 
Twoim tylko, w służbę twoją 
Zapisuję je z pokorą. 
  Klotald
Życie twoje? Nie wiem, skoro 
Hańby cię dosięgło znamię, 
Skoroś przybył, by tej plamie 
Sprawić kąpiel w krwi potoku: 
Czy ci życie błyska w oku, 
Czy ci pierś oddechem wzdyma: 
Bez honoru — życia nie ma. 
Na stronie. 
Niech rozgorze jak pochodnia. 
  Rozaura
Prawda! Aleć pragnę co dnia 
Zemsty, tak odwetu pragnę, 
Pewnym taki, że kark nagnę, 
Co ubliżyć śmiał mej cześci: 
Że się czuję, żywym czuję 
W tym pragnieniu i boleści. 
  Klotald
Więc ci szablę przypasuję, 
Która nigdy nie zawodzi, 
Co bez ciepłej krwi nie wraca, 
Gdy o cześć Klotalda chodzi. 
  Rozaura
Biorę ją, niech dług mój spłaca, 
Niech dosięgnie potentata49. 
  Klotald
Więc potentat?  
  Rozaura
W oczach świata 
Taki, że go zwać się boję. 
Chodzi mi o łaski twoje, 
Choć mam w sile zaufanie. 
  Klotald
Więc sekretem niech zostanie, 
Choćbym wolał wiedzieć może... 
Na stronie. 
Gdybym wiedział... wielki Boże!  
  Rozaura
Wobec ciebie niech nie wiąże 
Boleść języka lub trwoga: 
Astolf to, moskiewski książę. 
  Klotald
Widzę: rzecz i sprawa sroga. 
Dotrzeć muszę do przyczyny. 
Jesteś z Moskwy, każdy inny 
Mógł ci zabrać czci skarbnicę, 
Lecz nie pan twój przyrodzony, 
Potłum50 gniewy i tęsknicę! 
Proces z księciem? Toć stracony. 
  Rozaura
Choć był księciem mym i panem, 
Mógł mię zhańbić. Jam zhańbiony. 
  Klotald
Choćby dotknął się twej twarzy 
(Co by było niesłychanym), 
Z księciem waszym to nie waży. 
  Rozaura
Większą hańba moja była. 
  Klotald
Więc ją wyznaj, sroższą jeszcze 
Wyobraźni mojej siła. 
  Rozaura
Twym widokiem tak wzrok pieszczę, 
Cześć mam taką dla twej głowy, 
Że nie wiem, jakimi słowy51 
Straszny sekret ci powiedzieć. 
Pomyśl, kiedy chcesz już wiedzieć, 
Że ta szata, co powleka 
Postać moją, złudną szatą, 
Nie to kryje, co przyrzeka. 
Z parą powiąż to bogatą. 
Która łączyć chce się śluby52 
Na mą hańbę, dla mej zguby. 
Złącz Astolfa z moją dolą... 
Więcej — łzy mi nie pozwolą. 
 
Ucieka. Klotald
Czekaj! Wstrzymaj się na chwilę! 
Jakież losu zawikłanie! 
Nie! Nie próżno się wysilę 
Uchylić strasznej zasłony: 
Honor krwi mej — zagrożony! 
Przeciwnik jest potentatem, 
Ona kobietą. A zatem 
Pomagaj, niebo, potrzebie! 
Tylko że w cieniach się grzebie 
To niebo, a wśród zamętu 
Zbawczego nie znać okrętu. 
 
Odchodzi. DZIEŃ DRUGI
Pałac królewski — Bazyli, Klotald. Klotald
Wypełnione twe rozkazy. 
  Bazyli
Opowiadaj, jak się stało.  
  Klotald
Nie powtarzać po dwa razy, 
Jakim cudem — medycyna; 
Jak przyrody każde ciało, 
Każdy kamień, zwierz, roślina 
Utajone ma przymioty. 
Jakie grozy ma i cnoty. 
Jeśli ludzka złość dobyła 
Tysiąc trucizn z ziemi łona, 
Czemuż moc ich złagodzona 
Narkotykiem by nie była, 
Co miast śmierci — sen sprowadza? 
Uczyniła to tajemna 
Infiltracji53 twojej władza, 
Spadająca jak śmierć ciemna 
Wszechpotężnych kropli szmerem, 
Że kto ją językiem ruszy, 
Zda bez zmysłów się i duszy, 
Zda bez czucia kadawerem54. 
Zbrojny płynem opijowym 
Idę szukać go w grobowym 
Cieniu wieży, od rozmowy 
Rozpoczynam moje dzieło. 
Słowo moje rzeczy tknęło, 
Co by mogły umysł zdrowy 
Usposobić wzniosłym tchnieniem 
K’temu, co mu przeznaczeniem: 
O niebiosach i naturze, 
O szczebiotach ptaków w górze, 
O niebieskich gwiazd powadze, 
Aż na orła rzecz prowadzę. 
O królewskim mówim ptaku, 
Co z wietrznego goniąc szlaku 
Jak skrzydlata błyskawica 
Bystrym lotem wzrok zachwyca. 
«Orlą masz i ty naturę, 
Więc nad inne szybuj w górę». 
W to mu graj! O majestacie 
Wspomnieć tylko: krew się burzy, 
jakiś duch w nim wzrasta duży, 
W dumy staje twarz szkarłacie. 
«Tak, pociechą mi jedyną» — 
Rzecze rozżarzony cały — 
«Że i ptaki, które płyną 
Przez przezrocze nieb kryształy, 
Wolne, śmiałe, giąć się muszą 
Przed dzielniejszą jakąś siłą: 
Więc i z moją twardą duszą 
Trzeba przemoc znieść niemiłą». 
Wtedym podał mu napoje, 
Aby duszę mu uciszyć; 
Widzieć przestał, przestał słyszeć, 
Dreszcz nim wstrząsnął, że się boję, 
Czy to śmierć, czy odrętwienie. 
Wkrótce na moje skinienie 
Wzięto go i wóz skrzydlaty 
Porwał więźnia, gdzie go czeka 
Majestat królów bogaty. 
Skoro letarg55, co powleka 
Mgłą ponurą blask żywota, 
Pierzchnie, ujrzy pałac z złota56, 
Sług57 gotowych na skinienie, 
Dumnych panów otoczenie. 
Wypełniwszy twe żądanie, 
Niech nagrody żądam, panie! 
A nagrodą niech to będzie, 
Że się dowie sługa stary, 
Jakie były twe zamiary, 
Sadząc58 syna na urzędzie? 
  Bazyli
Wątpliwości twe rozumiem 
I usunę je, jak umiem. 
Wiesz, że grozi Zygmuntowi 
Gwiazdy jego wpływ straszliwy, 
Klęski wieszcząc, zbrodnie, dziwy. 
Dano przecież człowiekowi 
Gwiazdy nawet władzę skruszyć; 
Więc to próba, czy się wzruszyć 
Nie da jego przeznaczenie, 
Jeśli rozum i sumienie 
W trudnej doli tej okaże. 
Niech więc wie, że jest mym synem, 
Niech odważnym zwalczy czynem, 
Gwiazd potęgi srogie, wraże59: 
A zatrzyma króla władzę; 
Gdy nie — jutro w grób więzienia 
Ja na powrót go wprowadzę. 
Jeśli chcesz wytłumaczenia, 
Czemu śpiąc odbywa drogę, 
I to snadnie60 rzec ci mogę. 
Gdyby jutro, nie daj Boże, 
Ujrzał znów więzienne łoże, 
Znając się, kim jest: zaiste 
Usposobienie ogniste, 
Które ma, w głębi rozpaczy 
Pogrążyłoby mu duszę. 
Kiedy w wieży się zobaczy, 
Dowie się w bólu i skrusze, 
Że to tylko sen zwodniczy... 
I nie zmyli się tak wiele: 
Wszakże snem są ludzkie cele, 
Snem ludzkiego serca bicie, 
Snem człowieka ziemskie życie.  
  Klotald
Niejeden argument gruby 
Znalazłbym, aby ci dowieść, 
Jak mylne twoje rachuby; 
Lecz już późno, rzecz poczęta 
Do swych skutków musi powieść. 
Już się zbudził. 
  Bazyli
Twoja święta 
Powinność, gdy pomieszany 
Losów swych nie pojmie zmiany, 
Rzec mu prawdę. Ja odchodzę. 
  Klotald
Sobie tylko ja dogodzę, 
Gdy mu prawdę powiem całą. 
  Bazyli
Obyż go to hamowało! 
 
Odchodzi. Klaryn
Czterech rozdaniem kułaków 
Otworzyłem sobie drogę. 
Czterech w liberii łajdaków 
Wrzeszczało, że wejść nie mogę. 
Z biletów wstępu najlepiej 
Ten drzwi i okna rozszczepi. 
  Klotald
Otóż i giermek mej małej, 
Która czci mego nazwiska 
Takie sprawiła opały. 
Co słychać? 
  Klaryn
Co? Dziwowiska! 
Zaufana w twej szablicy 
Pani moja dziś — w spódnicy. 
  Klotald
Co więcej?  
  Klaryn
Więcej? — Niemało: 
Pokrewieństwa twego chwałą 
Odziana, jak się ośmieli, 
Została — damą Estrelli. 
  Klotald
Wcale niezgorzej. Jej sprawa 
Wymaga czasu.  
  Klaryn
Hm! Sława, 
Honor, wygody, estyma61 
Poszły za takim krewniactwem — 
A dla Klaryna — nic nie ma: 
Żyj tu powietrzem wraz z ptactwem, 
Delektuj naturą samą, 
Giermku, coś przybył z tą damą! 
A proszę, z pięknym kurbetem62 
Powiem i dowiodę czynem, 
Żem nie tyle jest Klarynem, 
He raczej klarynetem63, 
Że gdy gęba moja pusta, 
Dziwnie mi biegają usta, 
W klar, jak klarnet gęba miele 
Co wiem tylko, a wiem — wiele.  
  Klotald
Słuszne twoje wymaganie, 
W służbę moją cię przyjmuję 
I zapewnię utrzymanie.  
 
Odchodzą w różne strony.
Zmiana dekoracji. Sypialna komnata Zygmunta. Słychać muzykę. Służba ubiera królewicza. Zygmunt
Nieba! Co widzę? Co czuję? 
Patrzę, a oczom nie wierzę, 
Strach mnie na poły przejmuje, 
Na poły wątpliwość bierze. 
Jaż to w pałaców przybytku, 
Ja w aksamitnych szat zbytku, 
Ja służbą, co na skinienie 
Podaje moje odzienie, 
Otoczon, z łoża powstaję, 
Co miękkie, spać mi nie daje? 
Snem się ułudnym nie bawię: 
Wszak widzę, czuję na jawie! 
Jestem Zygmuntem! To ciało 
Moje! A przecież się stało 
Coś ze mną, gdym był uśpiony! 
Lecz niech się dzieje, co zechce, 
Wiem, że dziś, uszczęśliwiony, 
Czym byłem wczoraj, być nie chcę.  
  1-szy Sługa
Na stronie.
Dziki humor się odzywa.  
  2-gi Sługa
Zbudzić się na takie dziwa, 
Zgłupieć można.  
  1-szy Sługa
Przemów słowo? 
  2-gi Sługa
Maż muzyka grać na nowo?  
  Zygmunt
Niech zamilknie. Dosyć treli.  
  2-gi Sługa
Mniemała, że rozweseli.  
  Zygmunt
Nienawidzę miękkich tonów, 
Pisk ich wstrętnie w duszę wnika. 
Szczęk oręży, dźwięk puzonów 
To rozumiem, to muzyka!  
  Klotald
Wchodzi.
Najpierwszemu z twej drużyny 
Pozwól, Panie mój jedyny, 
Za swój hołd odnieść podziękę, 
Pocałować pańską rękę.  
  Zygmunt
Co ja widzę, co się dzieje? 
Nawet Klotald mój mięknieje, 
Zapomina pięści twardej 
I w pokorze gnie kark hardy?!  
  Klotald
Zadziwieniu się nie dziwię: 
Otumanić cię prawdziwie 
Mogła wielka taka zmiana. 
Objaśnić cię moc mi dana. 
Więc z wyższego pocznę tonu: 
Witaj mi — następco tronu! 
Jeśliś dotąd, wstrętnie, skrycie, 
Dziko prawie pędził życie: 
Losy winne, co zesłały 
Proroctw tyle, że dojrzały 
I koroną ozdobiony, 
Straszny będziesz, uprzykrzony 
Twym poddanym i krajowi. 
Lecz w nadziei, że duchowi 
Twemu uda się zwyciężyć, 
Czym cię gwiazdy chcą ciemiężyć, 
W śnie cię z wieży przeniesiono 
Na królewskich zbytków łono. 
Za chwilę król sam przybywa, 
By w oczy spojrzeć synowi, 
On tobie reszty dopowie. 
  Zygmunt
Ha, zdrajco! To mi wystarczy, 
Co mi twój język odkrywa, 
Aby pokazać w mej tarczy 
Siłę mą, zemstę i gniewy! 
Tyś mnie ukrywał, ty w żywej 
Grzebać mnie śmiałeś mogile, 
Tyś mi zabierał w straszliwy 
Sposób, co było mym prawem! 
  Klotald
Biada mi!  
  Zygmunt
Chcesz, bym łaskawym 
Okiem, łagodnie i mile 
Patrzył na tyle bezprawi? 
Nie spocznę, póki krwią twoją 
Za królewską wolą moją 
Sądu miecz się nie zaprawi!  
 
Chce na Klotalda napaść. 2-gi Sługa
Panie!  
  Zygmunt
Wara! Mnie hamować! 
Chcecie oknem wywędrować?  
  2-gi Sługa
Do Klotalda.
A więc — uciekajcie, panie!  
  Klotald
Wychodząc.
Biada ci, że się tak gniewasz, 
Że snu lepiej nie używasz.  
 
Odchodzi. 2-gi Sługa
Książę! Toć umiarkowanie!  
  Zygmunt
Milcz!  
  2-gi Sługa
Wszak króla miał rozkazy.  
  Zygmunt
Choćby sto król kazał razy 
A niesłusznie, trzeba było, 
Całą się opierać siłą.  
  2-gi Sługa
Posłuszeństwo nie rozbiera64: 
Na posłuchu służba szczera.  
  Zygmunt
Precz ode mnie z perswazjami!  
  Klaryn
Kapitalnie mówi z wami!  
  2-gi Sługa
Jakim się tu mieszasz prawem?  
  Klaryn
Sam to prawo sobie dałem.  
  Zygmunt
Czym to waszmość? 
  Klaryn
Sowizdrzałem  65, Totumfackim66, co z łaskawym Waszym spotkać chce się okiem.  
  Zygmunt
Lubię takich.  
  Klaryn
Ja wzajemnie 
Pod mądrości twej urokiem.  
  Astolf
Wchodzi.
Jak jutrzenka jaśniejąca 
Opuszczając gór twych ciemnie, 
Wieścisz Polsce powrót słońca, 
Które niech świeci tym dłużej, 
Im dłużej się opóźniało 
Szybą swą jaśnieć wspaniałą. 
Witaj!  
  Zygmunt
Z Bogiem!  
  Astolf
Coś nie znacie 
Mnie, jak widzę, drogi bracie: 
Astolf jestem, Moskwy książę, 
Węzeł krwi mnie z wami wiąże.  
  Zygmunt
Skoro: «Z Bogiem!» nie do smaku, 
Przychylność moja osłabła: 
Na przyszłość ciebie, biedaku, 
Powitam: «Precz, idź do diabła». 
  2-gi Sługa
Leśne nazbyt obyczaje, 
Astolfowi cześć się daje. 
  Zygmunt
Mniej niech miewa animusza 
I wchodzi — bez kapelusza,  
  2-gi Sługa
Grandem67 jest.  
  Zygmunt
Ja — nad grandami! 
  2-gi Sługa
Ubliżacie sobie sami.  
  Zygmunt
Zmilknij68, języku zuchwały!  
  Estrella
Wchodzi.
Witaj, potomku wspaniały 
Królów, długo pożądany, 
1 2 3 4 5 6 7 8 9
Idź do strony:

Darmowe książki «Życie snem - Pedro Calderon de la Barca (gdzie czytać książki TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz