Darmowe ebooki » Tragedia » Balladyna - Juliusz Słowacki (biblioteka online za darmo TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Balladyna - Juliusz Słowacki (biblioteka online za darmo TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Juliusz Słowacki



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 17
Idź do strony:
w jezioro 
Tak, że się całe zwierciadło plami 
W tysiące krążków? 
  CHOCHLIK
Zanadto skoro   
Zbudzi się jędza i będzie 
Do pracy nas zaprzęgać. To w puste żołędzie 
Wkładać jaja motylic — to pomagać mrówkom 
Budującym stolice i drogi umiatać 
Do mrównika wiodące... to majowym krówkom 
Rozwiązywać pancerze, aby mogły latać, 
To zwiedzać pszczelne ule i z otwartej księgi 
Czytać prawa ulowe lub rotę przysięgi 
Na wierność matce pszczelnej od zrodzonej pszczółki; 
To na trzcinę jeziora zwoływać jaskółki 
I uczyć budownictwa pierworoczne matki. 
Już zamykać stawiane na ptaszęta klatki, 
Nim jaki biedny ptaszek uwięźnie w zapadni, 
Na przekor ptasznikowi; już to pani sroce 
Ciągle trąbić do ucha naukę: nie kradnij; 
Albo wróblowi wmawiać, że pięknie świegoce, 
Aby ciągle świegotał nad wieśniaczą chatą... 
Pracuj jak koń pogański, pracuj całe lato, 
A zimą spij u chłopa za brudnym przypieckiem, 
Między garnkami, babą szczerbatą i dzieckiem. 
  SKIERKA
Bo też ty jesteś leniwy, Chochliku!   
 
patrzy na jezioro
Ach, patrz! na słońca promyku   
Wytryska z wody Goplana; 
Jak powiewny liść ajeru, 
Lekko wiatrem kołysana; 
Jak łabędź, kiedy rozwinie 
Uśnieżony żagiel steru, 
Kołysze się — waha — płynie. 
I patrz! patrz! lekka i gibka, 
Skoczyła z wody jak rybka, 
Na nezabudek23 warkoczu 
Wiesza się za białe rączki, 
A stopą po fal przezroczu 
Brylantowe iskry skrzesza. 
Ach czarowna! któż odgadnie, 
Czy się trzyma z fal obrączki? 
Czy się na powietrzu kładnie? 
Czy dłonią na kwiatach się wiesza? 
  CHOCHLIK
Ona ma wianek na głowie...   
Czy to kwiaty? czy sitowie? 
  SKIERKA
O nie... to na włosach wróżki 
Uśpione leżą jaskółki. 
Tak powiązane za nóżki 
Kiedyś, w jesienny poranek, 
Upadły na dno rzeczułki: 
Rzeczułka rzuciła wianek, 
Wianek czarny jak hebany 
Na złote włosy Goplany.   
  CHOCHLIK
Radzę ci, uciekajmy, mój Skierko kochany, 
Wiedźma gotowa zaraz nową pracę zadać. 
Albo obracać młyny, skąd woda uciekła 
Biednemu młynarzowi, lub każe spowiadać 
Leniwego szerszenia, nim pójdzie do piekła 
Za kradzież słodkich miodów... lub malować pawie 
  SKIERKA
Więc uciekaj... ja się bawię... 
Promienie słońca przenikły   
Jaskółeczek mokre piórka... 
Ożyły — pierzchły — i znikły 
Jak spłoszonych wróbli chmurka 
Królowa nasza bez ducha. 
Zadziwiona stoi, słucha; 
Nie śmie wiązać i zaplatać 
Kos rozwianych, nie wie, czemu 
Wianeczkowi uwiędłemu 
Przyszło ożyć? skąd mu latać? 
Goplano! Goplano! Goplano!   
 
Wchodzi Goplana. GOPLANA
Narwij mi róż, Chochliku! poleciał mój wianek. 
  CHOCHLIK
Już się zaczyna praca. 
 
Chochlik odchodzi mrucząc. GOPLANA
Czy to jeszcze rano? 
  SKIERKA
Pierwsza wiosny godzina. 
  GOPLANA
Ach! gdzież mój kochanek?   
  SKIERKA
Co mi rozkażesz, królowo? 
Zadaj piękną jaką pracę. 
Winąć tęczę kolorową, 
Albo budować pałace, 
Powojami wiązać dachy. 
I opierać kwiatów gmachy 
Na kolumnach malw i dzwonów 
Lazurowych.   
  GOPLANA
zamyślona
Nie! 
  SKIERKA
Chcesz tronów 
Z wypłakanych nieba chmurek? 
Czy ci przynieść pereł sznurek? 
Z owych pereł, które dają 
Lep na ptaszki; ale mają 
Takie blaski, takie wody, 
Jak kałakuckie jagody. 
Chcesz? lecę na trzęsawice24, 
Dojrzę — dogonię — pochwycę — 
Błędnego moczar ognika; 
I zaraz w lilijkę białą 
Oprawię jak do świecznika, 
I nakryję białym dzwonkiem, 
By ci świecił... Czy to mało? 
Rozkaż, pani! Co pod słonkiem, 
Co na ziemi, wszystko zniosę: 
Drzewa, kwiaty, światło, rosę. 
Co nad ziemią, w ziemi łonie: 
Dźwięki, echa, barwy, wonie, 
Wszystko, o czym kiedy śniły 
Myśli twoje w jezior burzy 
Kołysane. 
  GOPLANA
Skierko miły, 
Ja się kocham. 
  SKIERKA
W czym? czy w róży 
Bezcierniowej? czy w kalinie? 
W czterolistnej koniczynie? 
Może w kwiatku: „niech Bóg świeci”, 
Który posadzi macocha 
Na grobie mężowskich dzieci? 
Może w Magdaleny nitce, 
Co bez wiatru leci płocha? 
Może w białej margieritce, 
Co piątym listkiem: „nie kocha” 
Zabiła młodą pasterkę? 
W czym się kochasz? poszlij Skierkę, 
A przyniesie ci kochanka, 
I wplecie do twego wianka, 
I będziesz go wiecznie miała, 
Pieściła i całowała 
Do przyszłej wiosny poranka, 
Do drugiego kwiatów wieku. 
  GOPLANA
Ach! ja się kocham, kocham się w człowieku! 
  SKIERKA
To ludzkie czary. 
  GOPLANA
Tej zimy, gdym usnęła 
Na skrysztalonym łożu, światło mię jakieś 
Z głuchego snu gwałtownie ocuciło. 
Otwieram oczy — patrzę... płomień czerwony 
Jako pożaru łuna bije przez lody 
I słychać głuchy huk. Rybacy to rąbali 
Przełomkę biednym rybkom zdradliwą... Nagle 
Okropny krzyk — w przełomkę człowiek pada. 
Na moje upadł łoże; a czy to światło 
Podobne barwie róż, które świeciło 
W moim pałacu szklistym? czy też prawdziwe 
Róże na jego licach śmiercią mdlejące; 
Ale się piękny wydał — ach! piękny tak, że chciałam 
Zatrzymać go na wieki w zimnych pałacach, 
I nie rozwiązać z wieńca ramion, i przykuć 
Łańcuchem pocałunków. Wtem zaczął konać... 
Musiałam wtenczas, ach! musiałam go wypuścić! 
Gdybym przynajmniej mogła była go wynieść 
Z wody na rękach moich, usta z ustami 
Spoić i życie wlać w ostygłe jego piersi; 
Ale ty wiesz, co to za męka dla nas, 
Kiedy podobne kwiatom, musiemy składać 
Rumieniec nasz i piękne barwy wiosny, 
I do kamieni białych podobne leżyć 
W głębiach jeziora. Taką ja wtenczas byłam. 
Musiałam leżeć na dnie, ani się płocho 
Na światło dnia wyrywać. Na pół martwego 
Wyniosłam drzącą ręką i przez otwory 
W lodzie wybite rzucam: sama boleśnie 
Wracam na puste łoże, na zimne łoże; 
A moje serce rozdarł okrzyk rybaków, 
Którzy witali wtenczas, gdy ja żegnałam. 
Jakżem czekała wiosny, przyszła nareszcie! 
Z miłością w sercu budzę się... kwiaty 
To nic przy jego licach — gwiazdy gasną 
Przy jego jasnych oczach... Ach kocham, kocham! 
  SKIERKA
Ktoś idzie tutaj lasem. 
  GOPLANA
To on!to on! mój miły. 
Bądź niewidomym, Skierko. 
 
Skierka odchodzi.
Wchodzi na scenę Grabiec — rumiany — w ubiorze wieśniaka. GRABIEC
Ach, cóż to za panna? 
Ma twarz, nogi, żołądek — lecz coś jakby szklanna. 
Co za dziwne stworzenie z mgły i galarety. 
Są ludzie, co smak czują do takiej kobiety; 
Ja widzę coś rybiego w tej dziwnej osobie. 
  GOPLANA
Jak się nazywasz, piękny młodzieńcze? 
  GRABIEC
Nic sobie... 
  GOPLANA
Miły nic sobie! 
  GRABIEC
Jakżeś głupia, mościa pani — 
Nic sobie, to się znaczy, że nic nie przygani 
Mojej piękności, to jest, żem piękny. A zwę się 
Grabiec. 
  GOPLANA
Cóż cię za anioł obłąkał w tym lesie? 
  GRABIEC
Proszę, coż za ciekawość w tym wywiędłym schabku! 
  GOPLANA
Proszę cię, panie Grabiec! 
  GRABIEC
Wolno mówić: Grabku! 
Panie Grabku! 
  GOPLANA
Któż jesteś? 
  GRABIEC
Aśćki panny sługa... 
A pytasz, kto ja jestem?... to historia długa; 
W naszym kościółku stały ogromne organy, 
Mój tata grał na dudach; pięknie grywał pjany, 
Ale kiedy na trzeźwo, okropnie rzępolił; 
Do tego był balwierzem i całą wieś golił, 
Golił i grał na dudach, bo golił w sobotę, 
na dudach grał w niedzielę; a miał taką cnotę, 
Że nie pił, kiedy golił, a pił, kiedy grywał. 
I wszystko szło jak z płatka. Wtem kogut zaśpiewał 
I mój ojciec małżeństwem z zoną los zespolił. 
Panna młoda wąs miała, ojciec wąs ogolił 
I wszystko szło jak z płatka. Lecz tu nowe cuda! 
Żona grała na dudach, a tatuś był duda; 
Grała więc po tatusiu i dopóty grała, 
Aż go na cmentarzyku wiejskim pogrzebała. 
Ja zaś, pośmiertne dzieło pana organisty, 
Jestem, jak mówią, ojca wizerunek czysty, 
Bo lubię stary miodek i kocham gorzonnę25, 
I uciekam od matki... 
  GOPLANA
Słowa jego wonne 
Przynosi wiatr wiosenny do mojego ucha... 
O luby! ja cię kocham... 
  GRABIEC
Coż to za dziewucha? 
Obcesowo zaczyna. Wprawdzie to nie dziwy. 
Ilekroć przez wieś idę, to serca jak śliwy 
Lecą pod moje nogi... wołają dziewczęta: 
Panie Grabku! Grabiątko, niech Grabiec pamięta, 
Że jutro grabim siano — pomóż, Grabku, grabić 
A to znaczy, że za mnie dałyby się zabić, 
I to, że się na sienie dadzą pocałować. 
  GOPLANA
Czy mię kochasz, mój miły...? 
  GRABIEC
Ha!... trzeba skosztować... 
Na przykład... daj całusa 
  GOPLANA
Stój!... pocałowanie 
To ślub dla czystych dziewic. Na dziewiczym wianie 
Za każdym pocałunkiem jeden listek spada. 
Nieraz dziewica czysta i smutkami blada 
Dlatego, że spadł jeden liść u serca kwiatu, 
Nie śmie kochać i daje pożegnanie światu, 
I do mogiły idzie nigdy nie kochana. 
  GRABIEC
Coś waćpanna jak mniszka. 
  GOPLANA
Raz pocałowana 
Będę twoją na wieki — i ty mój na wieki... 
  GRABIEC
Ha, pocałunek bliski, a ten „mój” daleki. 
 
całuje GOPLANA
O mój luby! 
  GRABIEC
Dalibóg... pfu!... pocałowałem 
Niby w pachnącą różę... pfu... róża jest ciałem, 
Ciało jest niby różą... niesmaczno!... 
  GOPLANA
Mój drogi!   
Więc teraz co wieczora na leśne rozłogi 
Musisz do mnie przychodzić. Będziemy błądzili, 
Kiedy księżyc przyświeca, kiedy słowik kwili, 
Nad falą szklistych jezior, pod wielkim modrzewiem 
Będziemy razem marzyć przy księżycu26... 
  GRABIEC
do siebie
Nie wiem, 
Co odpowiedzieć babie... 
  GOPLANA
Ty smutny? ty niemy? 
O! my z tobą będziemy szczęśliwi! 
  GRABIEC
Będziemy, 
Lecz nie wieczorem — i nie przy jeziorze... 
  GOPLANA
Czemu? 
  GRABIEC
Bo ja nie lubię wody jak wściekły. 
  GOPLANA
Mojemu 
Kochankowi rwać będę poziomki, maliny. 
  GRABIEC
Lecz ja nie lubię malin... a kiedy dziewczyny 
Niosą dzbanek na głowie, nieraz zrzucam dzbanek, 
Ale to nie dla malin. 
  GOPLANA
Lecz ty mój kochanek... 
Ty musisz lubić kwiaty... Więc przyjdź co wieczora. 
  GRABIEC
A to już tego nadto!... co za nudna zmora! 
Nie przyjdę w żaden wieczór... 
  GOPLANA
Dlaczego? 
  GRABIEC
Za borem 
Pewna dziewczyna czeka na Grabka wieczorem. 
  GOPLANA
Dziewczyna? 
  GRABIEC
Tak... dziewczyna... 
  GOPLANA
Czy piękna dziewczyna? 
  GRABIEC
Ha?... co pannie do tego?... zwie się Balladyna. 
  GOPLANA
Siostra Aliny?... córka wdowy?... ale ona 
Złe ma serce... 
  GRABIEC
Waćpanna, widzę, coś szalona... 
Nie wierzę w babskie dziwy, sądy i przestróżki 
Wszystkie dziewczęta, które mają małe nóżki, 
To mają piękne usta i serca — a właśnie 
Ona piękną ma nóżkę... 
  GOPLANA
zapalając się
Niech słońce zagaśnie,   
Jeśli mi ciebie kto wydrze, kochanku. 
Ty jesteś moim! moim! moim wiecznie! 
Choćbyś miał księżyc za ślubny pierścionek, 
Choćbyś miał księżyc, to ja go rozłamię, 
Zagaszę księżyc, który cię prowadzi 
Do pocałunków, do kochanki domu. 
Ach bądź mi wiernym! błagam cię! zaklinam! 
Na twoje własne szczęście. Ach! zaklinam! 
Bo zginiesz, luby... nie... razem zginiemy, 
Ale ty zginiesz także, gdy ja zginę... 
Więc nie chcę zginąć, abyś ty nie zginął. 
Przynajmniej dzisiaj nie chodź tam wieczorem, 
Przynajmniej dzisiaj nie chodź tam... ja każę... 
  GRABIEC
A któż ty jesteś, co każesz? 
  GOPLANA
Królowa! 
Królowa fali,
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 17
Idź do strony:

Darmowe książki «Balladyna - Juliusz Słowacki (biblioteka online za darmo TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz