Sprzysiężenie Fieska w Genui - Fryderyk Schiller (biblioteki internetowe darmowe txt) 📖
Schedę po rządzącym Genuą księciu Andrzeju ma objąć Gianettino Doria, zapowiadający się na okrutnego tyrana.
Krzywdy doznaje choćby piękna dziewica, która pewnej nocy zostaje pohańbiona przez aroganckiego przyszłgo władcę. Niejaki Fiesko przygotowuje więc spisek przeciwko Dorii — chce go jednak obalić i samemu rządzić w sposób nie mniej tyrański niż Doria. Jego inicjatywa rozpoczyna więc szereg intryg dworskich i osobistych, lecz współspiskowcy zaczynają podejrzewać, jaki motyw do całego przedsięwzięcia ma Fiesko…
Sprzysiężenie Fieska w Genui to ballada autorstwa, która powstała w 1784 roku. Fryderyk Schiller to niemiecki poeta, filozof, dramaturg drugiej połowy XVIII wieku. Był przedstawicielem tzw. okresu Sturm und Drang, czyli Burzy i naporu. Zasłynął przede wszystkim jako autor Zbójców, Dziewicy Orleańskiej i Ody do radości. Jego twórczośc była inspiracją m.in. dla Adama Mickiewicza.
- Autor: Fryderyk Schiller
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Sprzysiężenie Fieska w Genui - Fryderyk Schiller (biblioteki internetowe darmowe txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Fryderyk Schiller
Dobrześ mówił. Cóż ona na to?
MURZYNOna mówiła — że ubolewa nad losem nieszczęśliwej wdowy i podejmuje się pocieszyć ją, zakazując łaskawemu panu wszelkich grzeczności na przyszłość.
FIESKOKtóre do skończenia świata zapewne trwać nie będą. Czy już wszystko, co masz ważnego?
MURZYNŁaskawy panie! Interesa kobiet natychmiast po politycznych. —
FIESKOO bez wątpienia — a szczególniej takie. Co tam robisz z tym papierkiem?
MURZYNChcę jedną szatańską sprawę przez drugą wyskrobać. — Te proszki dała mi hrabina, ażebym waszej żonie co dzień jeden do czekolady wkładał.
FIESKOKto ci dał?
MURZYNDonna Julia, hrabina Imperiali.
FIESKOJeżeli kłamiesz, łotrze — każę cię żywcem przyśrubować do chorągiewki wieży świętego Wawrzyńca, tak że cię wiatr za jednym powiewem dziewięć razy do koła obracać będzie. Co, ten proszek?
MURZYNMam w czekoladzie dawać żonie waszej podług rozkazu hrabiny Julii Imperiali.
FIESKOPotwór! potwór! — to cudowne stworzenie? — czy takie piekło zdolne jest w duszy jednej kobiety się pomieścić? — Ale zapominam dzięki ci złożyć, niebiańska opatrzności, że go niszczysz — niszczysz za pomocą drugiego szatana. Dziwne są drogi twoje. Do Murzyna. Przyrzekniesz słuchać i milczeć.
MURZYNChętnie. Za milczenie gotówką mi zapłaciła.
FIESKOList ten zaprasza mnie do niej. Pójdę do ciebie, pani! Namówię cię, żebyś tu przyszła. — Dobrze. Przyśpieszaj teraz, co przyśpieszyć można i zwołaj wszystkich związkowych.
MURZYNPrzewąchałem ten rozkaz i dlatego każdego z nich na moją odpowiedzialność zamówiłem tu na godzinę dziesiątą.
FIESKOSłyszę stąpania. To oni. — Zasłużyłeś, niecnoto, na osobną szubienicę, na której żaden jeszcze syn Adamowy nie dyndał. Idź do przedpokoju, aż zadzwonię.
MURZYNMurzyn swoje dzieło sprawił, Murzyn odejść może.
SCENA PIĄTABurza się zbliża. Chmury się zlatują. Wchodźcie cicho i spuśćcie oba zamki.
WERRINAOśm88 drzwi za sobą zaryglowałem. Podejrzenie na sto kroków nie zbliży się do nas.
BURGONINONie ma tu zdrajcy, chyba lękliwość nasza.
FIESKOLękliwość mojego progu nie przestąpi. Niech pozdrowiony będzie, kto jeszcze jest wczorajszym. Zabierzcie miejsca swoje!
Niechętnie siedzę, gdy niszczyć myślę.
FIESKOGenueńczycy! Pamiętna to godzina.
WERRINAWezwałeś nas, iżbyśmy się zastanowili nad planem wymordowania tyranów. Pytaj nas. — Jesteśmy gotowi dać ci odpowiedź.
FIESKONaprzód więc pytanie, które dziwnie brzmi, bo za późno przychodzi. — Kto ma zginąć?
Tyrani!
FIESKODobra odpowiedź — Tyrani! — ale proszę was, zwróćcie uwagę na całe znaczenie słowa. Kto jest większym tyranem, czy ten, co pokazuje chęć obalenia wolności, czy ten, co ma przewagę?
WERRINAPierwszego nienawidzę, drugiego się lękam. Andrzej Doria niech ginie!
KALKANIOAndrzej? zgrzybiały starzec — Andrzej, którego ostateczny rachunek z naturą może pojutrze zapadnie?
SAKKOAndrzej, ten starzec łagodny?
FIESKOStraszną jest tego starca łagodność, mój Sakko, gdy tymczasem duma szalona Gianettina śmieszną tylko. Andrzej Doria niech ginie, wyrzekła to mądrość twoja, Werrino!
BURGONINOŁańcuch żelazny, czy jedwabny, zawsze jest łańcuchem, i Andrzej Doria niech ginie!
FIESKOZapadł więc wyrok na synowca i stryja. Podpiszcie! Wszyscy podpiszcie. Kto padnie, jużeśmy postanowili — a teraz do równie ważnego zapytania! Jak? Mów najpierwszy, przyjacielu Kalkanio!
KALKANIOSpełnimy to jak żołnierze, albo jak buntownicy. Pierwsze jest niebezpiecznym, bo zmusza nas wielu mieć wspólników — niepewnym, bo nie wszystkie serca narodu pozyskane. Na drugie mamy już pięć dobrych sztyletów. Za trzy dni jest uroczysta msza w kościele Św. Wawrzyńca — obaj Doriowie tam zwykle odprawiają modły swoje. W bliskości Bóstwa usypia nawet trwoga tyranów. Skończyłem.
FIESKOKalkanio! Rada twoja rozumna wstręt budzi. — Rafale Sakko?
SAKKOPowody Kalkania podobają mi się, jego wybór mnie oburza. Ale lepiej niech Fiesko stryja i synowca na ucztę uprosi, gdzie całym gniewem rzeczypospolitej przyciśnieni wybiorą, spożyć śmierć na sztyletach naszych, albo w kielichu dobrego cypryjskiego wina. Ten sposób wygodny przynajmniej.
FIESKOSakko! A jeśli ta kropla wina, którą umierającym kosztować będą językiem, w wrzącą się smołę zamieni i smak ci piekła przypomni — cóż wtenczas, Sakko? — Precz z tą radą! Mów ty, Werrino.
WERRINAOtwarte serce otwarte ma czoło. Skryte zabójstwo do zgrai bandytów nas spycha. Miecz w ręku godłem jest bohatera. Moim zdaniem powinniśmy dać głośny sygnał powstania i szczękiem broni zwołać synów Genui do zemsty.
I ręką uzbrojoną zmusimy szczęście, by nam łaskę dało. Głos to jest honoru i mój.
FIESKOI mój. Wstydźcie się, Genueńczycy! Do Kalkania i Sakka. Szczęście do tej chwili i tak już dosyć dla nas uczyniło, powinniśmy sami szukać pracy dla siebie. Powstanie więc, i to jeszcze dzisiejszej nocy, Genueńczycy!
Co? Tej nocy? Tyrani jeszcze są zanadto potężni, a zastęp nasz nieliczny.
SAKKOTej nocy jeszcze? A nic nie zrobione — a słońce bliskie już zachodu?
FIESKOUwagi wasze bardzo są słuszne, ale czytajcie te listy! Oddaje im pismo z podpisem Gianettina, a sam z szyderczym przechodzi się uśmiechem. Bądź zdrowa teraz, Doriów piękna gwiazdo! Dumnie i jasno iskrzyłaś się nad nami, jak gdybyś cały horyzont genueński wynajęła; widzisz jednakże, że i słońce na niebie miejsca ustępuje i z księżycem berło świata podziela. Bądź zdrowa, Doriów piękna gwiazdo! I Patrokles89 umrzeć musiał, a był większym od ciebie.
BURGONINOTo okropne!
KALKANIODwunastu za jednym strzałem?
WERRINAJutro w pałacu seniorii.
BURGONINODaj mi tę listę. Cwałem przejadę Genuę całą, trzymać ją będę do góry, a głazy za mną poskoczą, zaskowyczą psy na zabójców.
WSZYSCYZemsta! Zemsta! Zemsta! I to tej nocy jeszcze!
FIESKOMam więc was, gdzie mieć chciałem. Skoro wieczór zapadnie, zaproszę najznakomitszych malkontentów do siebie na zabawę, a szczególniej wszystkich, którzy na zbójeckiej liście Gianettina wpisani — oprócz tego Saulów, Dżentilów, Wiwaldów i Wesodimarów, śmiertelnych domu Doriów nieprzyjaciół, których zbójca zapomniał się lękać. Oni zamiar mój otwartym sercem przyjmą, nie wątpię o tym.
BURGONINOI ja nie wątpię.
FIESKOPrzede wszystkim musimy się od morza upewnić. Galery i majtkowie już są w moich rękach. Dwadzieścia okrętów Dorii bez lin, bez ludzi, lekko uzbrojone. Port Dorseny zamknie się, i wszelka nadzieja ucieczki stracona. Port w naszej mocy, a Genua w łańcuchach.
WERRINANiezawodnie!
FIESKOZaraz potem zdobędziemy i osadzimy cytadele miasta. Najważniejszą jest wieża Św. Tomasza, która do portu prowadzi i naszą siłę morską z lądową łączy. Obaj Doriowie zostaną w własnych pałacach napadnięci i zamordowani. Na gwałt po wszystkich zatętnią ulicach, uderzą dzwony i zwołają obywateli, ażeby z nami stanęli i razem wolność Genui zdobyli. Jeżeli szczęście nam posłuży, w pałacu seniorii posłyszycie resztę.
WERRINAPlan jest dobry. Rozważmy, jak role rozdzielić.
FIESKOGenueńczycy! Postawiliście mnie dobrowolnym wyborem na czele sprzysiężenia. Czy chcecie dalszych moich słuchać rozkazów?
WERRINASkoro będą najlepsze.
FIESKOWerrina! Znasz ty wielkie słowo, gdy się w szeregu stoi wojskowym? — Genueńczycy, nauczcie go, że ono zowie się posłuszeństwem. Jeżeli ja tych głów podług mej woli obracać nie mogę — rozumiejcie mnie dobrze — jeżeli nie będę wodzem całego sprzysiężenia, sprzysiężenie traci jednego członka.
WERRINAWolność wieczną warto dwiema godzinami niewolniczej służby opłacić. Będziem posłuszni.
FIESKOTo opuśćcie mnie teraz. Jeden z was zwiedzi miasto i zda mi sprawę, gdzie jest słaba, a gdzie mocna w twierdzach załoga. Drugi wyciągnie hasła. Trzeci uzbroi galery. Czwarty przywiedzie do mojego pałacu dwa tysiące ludzi. Ja sam wszystko na wieczór przygotuję, a jeśli szczęście posłuży, bank faraonowy zabiję. Kiedy dziewiąta uderzy, wszyscy znajdować się powinni na zamku, gdzie ostatnie rozkazy usłyszą.
Ja biorę port morski na siebie.
Ja żołnierzy.
Hasła ja wyciągnę.
Ja Genuę przejrzę.
Skręcili się na słowie „posłuszeństwo” jak gąsienica na szpilce — ale za późno już, republikanie!
MURZYNŁaskawy panie...
FIESKOWszystkich, których imiona na tej liście zapisane, zaprosisz na komedię tu — w nocy.
MURZYNNa aktorów zapewne. Cena miejsca gardło kosztować będzie.
FIESKOSkoro tego dopełnisz, dłużej cię w Genui trzymać nie chcę. Odchodząc i ciskając na ziemię sakiewkę ze złotem. Jest to ostatnia praca twoja.
SCENA SIÓDMACzy tak stoimy? „Nie chcę cię dłużej w Genui trzymać”. To znaczy z chrześcijańskiego na bisurmański język: Gdy ja księciem zostanę, każę cię, mego dobrego przyjaciela, na genueńskiej szubienicy powiesić. Dobrze! Troszczy się o to, że ja figle jego znam i honor jego przez moją gębę przepędzę, skoro księciem zostanie. Powoli, panie hrabio, ostatni wypadek jeszcze do rozważenia. Teraz, stary Dorio, twoja skóra jest na rozkazy moje! — Zginąłeś, jeśli cię nie przestrzegę. Ale gdy pójdę i związek wydam, zachowam księciu Genui nie mniej jak życie i księstwo — na podziękowanie nie mniej jak ten kapelusz złota nasypać musi. Chce odchodzić, zatrzymuje się jednak nagle. Ale z wolna, przyjacielu Hassanie! Jesteś na drodze wielkie głupstwo popełnić. Gdyby orgii śmierci nie było i coś dobrego spłynęło? Pfe! Pfe! Moja chciwość jakąś diabelską czynność chciała wyrządzić! — Z czego większe złe wyniknie? Czy gdy ja tego Fieska oszukam, czy gdy tego Dorię oddam pod nóż zabójczy? To dla mnie za mądre, mój diable! Jeżeli uda się Fieskowi, Genua może się odrodzić. Nie, to być nie może. Jeżeli wymknie się Doria, wszystko zostanie jak przedtem i Genua ma pokój — to by jeszcze szpetniej wyglądało! Ale to widowisko, gdy głowy buntowników do kosza katowskiego zlatywać będą. Na drugą obracając się stronę. Ale ta huczna biesiada rzeźnicza tej nocy, gdy na jeden figlarny świst Murzyna książęce panki dusić się będą. Nie, z tego zamieszania chyba chrześcijanin wyjść może, dla pogańskiego syna za trudne pytanie. Muszę uczonego się poradzić.
Dobry wieczór, siostro!
JULIACoś nadzwyczajnego musi książęcego następcę Genui do siostry jego sprowadzać.
GIANETTINOWszak ciebie, siostro, zawsze motyle, a mnie osy okrążają. Kto tu poradzi tobie? Usiądźmy!
JULIAWkrótce zniecierpliwisz mnie.
GIANETTINOSiostro, kiedy cię po raz ostatni Fiesko nawiedzał?
JULIADziwna rzecz — jak gdyby moja pamięć podobne fraszki90 zatrzymywała!
GIANETTINOJa o tym muszę wiedzieć koniecznie.
JULIAA więc — wczoraj tu był.
GIANETTINOI szczerym się pokazywał.
JULIAJak zwykle.
GIANETTINOZawsze dawny fantastyk?
JULIAPanie bracie!
GIANETTINOSłuchaj! Czy zawsze dawny fantastyk?
JULIAZa kogo masz mnie, bracie?
GIANETTINOZa kawał kobiecego mięsiwa w wielki — w wielki dyplom szlachecki zawinięty. Między nami, siostro, gdy nikt nie podsłuchuje.
JULIAMiędzy nami, gdy nikt nie podsłuchuje — jesteś swawolna małpa, co na kredycie twojego stryja, jakby na drewnianym jeździsz koniku.
GIANETTINOSiostrzyczko! Siostrzyczko! — Nie gniewaj się — rad jestem, że Fiesko dawnym jeszcze jest fantastykiem. O tym tylko wiedzieć chciałem. Żegnam cię.
Przebacz, pani łaskawa, śmiałości mojej. Zwracając się do Gianettina. Pewne sprawy nie cierpiące zwłoki...
GIANETTINOCzy wszystko przyrządzone92 na jutro?
LOMELLINWszystko, książę. Ale kurier, który dziś rano do Lewanto poleciał, nie powrócił jeszcze. Spinoli także nie ma. Jeśli on uwięziony! — Jestem w największej niespokojności.
GIANETTINONie troszcz się o nic. Masz listę u siebie.
LOMELLINŁaskawy panie! — lista... nie wiem — musiałem ją we wczorajszej sukni93 zapomnieć. —
GIANETTINOTo dobrze. Gdyby tylko Spinola powrócił. Fieska jutro rano martwym w łóżku zastanę. Przyrządziłem wszystko.
LOMELLINAle to straszne zrobi wrażenie.
GIANETTINOW tym właśnie, mój człecze, leży nasze bezpieczeństwo. Codziennie wydarzające się nadużycia podnoszą tylko krew obrażonego — a do wszystkiego zdolny jest człowiek. Nadzwyczajne zbrodnie strachem swoim w lód go zamieniają, i niczym wtenczas jest człowiek. Znasz powieść o głowie Meduzy94? Sam jej widok w kamienie zamieniał. — A ileż to rzeczy sprawić można, nim się kamienie rozgrzeją!
LOMELLINDaliście, książę, łaskawej siostrze swojej do zrozumienia!
GIANETTINOPfe! Z nią trzeba, co się tyczy Fieska, z wielką ostrożnością się obchodzić. Ale niech tylko owocu skosztuje, za resztkami długo płakać nie będzie. Chodź! Tego wieczora jeszcze czekam wojska z Mediolanu i muszę przy bramach wydać rozkazy. Do Julii. Cóż tam, siostro? Uśmierzyłaś gniew swój?
JULIAOdejdź sobie. — Z ciebie gość nieokrzesany.
Ha!
FIESKOKsiążę! Uwalniasz mnie od nawiedzin, które ci złożyć miałem. —
GIANETTINOI ja, hrabio, nic goręcej nie pragnąłem jak być w towarzystwie twoim.
FIESKOU ciebie, siniora, każdy
Uwagi (0)