Sprzysiężenie Fieska w Genui - Fryderyk Schiller (biblioteki internetowe darmowe txt) 📖
Schedę po rządzącym Genuą księciu Andrzeju ma objąć Gianettino Doria, zapowiadający się na okrutnego tyrana.
Krzywdy doznaje choćby piękna dziewica, która pewnej nocy zostaje pohańbiona przez aroganckiego przyszłgo władcę. Niejaki Fiesko przygotowuje więc spisek przeciwko Dorii — chce go jednak obalić i samemu rządzić w sposób nie mniej tyrański niż Doria. Jego inicjatywa rozpoczyna więc szereg intryg dworskich i osobistych, lecz współspiskowcy zaczynają podejrzewać, jaki motyw do całego przedsięwzięcia ma Fiesko…
Sprzysiężenie Fieska w Genui to ballada autorstwa, która powstała w 1784 roku. Fryderyk Schiller to niemiecki poeta, filozof, dramaturg drugiej połowy XVIII wieku. Był przedstawicielem tzw. okresu Sturm und Drang, czyli Burzy i naporu. Zasłynął przede wszystkim jako autor Zbójców, Dziewicy Orleańskiej i Ody do radości. Jego twórczośc była inspiracją m.in. dla Adama Mickiewicza.
- Autor: Fryderyk Schiller
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Sprzysiężenie Fieska w Genui - Fryderyk Schiller (biblioteki internetowe darmowe txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Fryderyk Schiller
Ochłodzenie na apetyt do prokuratorstwa.
GIANETTINOTomasz Asserato z trzema braćmi.
Z trzema braćmi.
LOMELLINDalej.
GIANETTINOFiesko Lawania.
LOMELLINOstrożnie, ostrożnie. O ten głaz czarny szyję możesz złamać.
GIANETTINOScipio Burgonino.
LOMELLINGdzie indziej niech idzie się żenić.
GIANETTINOTam, gdzie ja drużbą mu będę. Rafał Sakko.
LOMELLINJemu by trzeba przebaczenie wyrobić, aż mi należne pięć tysięcy skudów59 zapłaci. — Pisze. Śmierć kwituje długi.
GIANETTINOWincenty Kalkanio.
LOMELLINKalkanio. Dwunastego piszę na moją odpowiedzialność, inaczej śmiertelny wróg nasz zapomniany.
GIANETTINOKoniec wieńczy dzieło. Józef Werrina.
LOMELLINTo była głowa węża. Wstaje, pismo zasypuje piaskiem i podaje księciu. Śmierć jutro świetny bal daje i dwunastu genueńskich książąt zaprasza.
GIANETTINOStało się — za dwa dni wybór jest doży. Skoro zgromadzi się senioria60, dwunastu senatorów na znak chustką podany pod strzałami padnie, gdy tymczasem dwustu Niemców moich szturmem ratusz osadzą. Jak to się skończy, Gianettino Doria wejdzie na salę i sobie pokłonić się każe.
A Andrzej?
GIANETTINOStary już człowiek. — Służący wchodzi. Gdy książę o mnie się zapyta, powiedzieć, żem na mszę poszedł. Służący odchodzi. Szatan, którego mam w ciele, tylko pod maską świętą incognito61 zachować może.
LOMELLINKsiążę! Cóż z pismem zrobić!
GIANETTINOWeź je do siebie, niech nasze stronnictwo obiega. Ten list trzeba ekstrapocztą do Lewanto odesłać. Uwiadamia on Spinolę o wszystkim i zaprasza, żeby jutro o ósmej z rana do miasta zawitał.
Dziura w beczce, książę! Fiesko nie chodzi do senatu.
GIANETTINOJednego jeszcze zbójcy przecież Genua dostarczy? Postaram się o to.
Cztery więc galery już przypłynęły?
MURZYNW porcie Dorseny szczęśliwie na kotwicy spoczywają.
FIESKOW porę przychodzą. Skąd pisma?
MURZYNZ Rzymu, Francji i Piacenzy.
FIESKOWitam was, witam w Genui. Z radością. Kurierów przyjąć po książęcemu.
MURZYNHum! —
Czekaj, czekaj! Jest tu pełno dla ciebie roboty.
MURZYNCo na rozkazy? Węch wyżła, czy żądło niedźwiadka63?
FIESKONa ten raz sidełko ptasznika. Jutro rano dwa tysiące ludzi przebranych wejdzie w miasto do służby mojej. Rozsadź na około przy bramach towarzyszy twoich z rozkazem, ażeby na przybywających podróżnych mieli czujne oko. Jedni z nich wejdą jako pielgrzymi do Lorety wędrujący, drudzy jako zakonnicy, Sawojardzi64 albo aktorowie, inni znowu jako kupcy, muzykanci; największa część jako wysłużeni żołnierze, którzy mają ochotę genueńskiego chleba skosztować. Spytać każdego cudzoziemca, gdzie stanie? — jeżeli odpowie: pod złotym wężem, powitać go przyjaźnie i wskazać moje mieszkanie. Słuchaj, łotrze! liczę na twoją roztropność.
MURZYNLicz, panie, na moją przebiegłość. Jeżeli choć włosek wypuszczę z ręki, pozwalam żebyż oboje oczu moich nabił do wiatrówki i strzelił nimi do wróbli.
Czekaj! — jeszcze jedna robota. Galery mogą wpaść w oczy ludu. Dośledź, co o nich mówią. Jeżeli cię zapyta kto, odpowiesz, że z dala słyszałeś przebąkujących, jako twój pan na Turków ma łowy rozpocząć. Rozumiesz?
MURZYNRozumiem. Brody obrzezańców leżą na wierzchu — a co na spodzie, diabeł wie tylko.
Powoli — jeszcze jedna ostrożność. Gianettino ma nowy powód nienawiści do mnie, nowy powód ustawiania sideł. Idź, uważaj towarzyszy twoich, czy nie wyśledzisz gdzie nowo najętego zbójcy. Doria nawiedza domy podejrzane; przyczep się do kobiet rozpustnych — tajemnice gabinetu kryją się często w fałdach spódnicy. Przyrzecz im złotem sypiących kupców — przyrzecz im nawet pana twojego. Wszystko, co najgodniejsze, możesz w tym błocie zanurzać, byle do dna się dostać.
MURZYNTo, to! mam przystęp do pewnej Diany Bononi, której przez pięć ćwierci roku gachów65 sprowadzałem. Onegdaj prokurator Lomellin od niej wychodził.
FIESKODobra gratka. Ten Lomellin jest właśnie główną sprężyną wszystkich szaleństw Dorii. Jutro rano musisz pójść do niej. Może on jeszcze dzisiejszej nocy tej cnotliwej Diany66 Endymionem67.
MURZYNJeszcze, łaskawy panie, jedna okoliczność. Jeżeli mnie Genueńczycy zapytają — a niech diabli porwą, jeśli nie zapytają — jeśli zapytają: Co Fiesko myśli? — chcesz, panie, kryć się pod twoją maską, — albo jak każesz, żebym odpowiedział?
FIESKOJak odpowiedzieć? Czekaj! Owoc jeszcze niedojrzały. Boleść rodzenia poprzedza. Odpowiesz, że Genua na katowskim klocu leży, i że twój pan zwie się Jan Ludwik Fiesko.
MURZYNO, tym co napłatam, będzie o czym gadać, na mój honor szubrawski! Dalej do roboty, drogi Hassanie! Naprzód do winiarza! Jest dla nóg pełna garść roboty — trzeba popieścić żołądek, żeby się wstawił do nóżek. Wybiega i wraca znowu. A propos, tylko co nie zapomniałem. Chciałeś wiedzieć, panie, co między waszą żoną a Kalkaniem zaszło? Panicz dostał harbuza68, i wszystko na tym się skończyło.
Żałuję cię, Kalkanio, ale czyż myślisz, że ja bym dotkliwy artykuł honoru łoża mego na łup wystawiał, gdyby mi cnota małżonki i własna godność moja dostatecznej nie dawały rękojmi? Ze szwagierka cieszę się jednak — z ciebie żołnierz dobry, musisz mi ramię swoje na śmierć Dorii poślubić. Przechadzając się dużym krokiem. Chodź teraz, Dorio, na plac bojowy! Wszystkie machiny do śmiałego dzieła w obrót puszczone. Nastrojone wszystkie instrumenta do strasznego koncertu. Brakuje tylko maskę zdjąć z twarzy I patriotom genueńskim Fieska pokazać. Słychać chód. Wizyta! kto mi może w tej chwili przerywać?
SCENA SIEDMNASTAWitam was, godni przyjaciele! Jakież ważne dzieło w pełnej was liczbie do mnie przyprowadza? I ty, drogi bracie Werrino? Jużbym cię wkrótce i poznać nie zdołał, gdybym myślami częściej nie przebywał z tobą, niźli wzrokiem moim. Wszakżeż to od ostatniego balu, nie widziałem Werriny mego?
WERRINANie miej mu za złe, Fiesko. Ciężkie brzemię siwą jego głowę od tego czasu pochyliło. Ale dosyć już o tym.
FIESKONie dosyć dla troskliwej przyjaźni. Powiesz mi obszerniej, gdy sami będziemy. Do Burgonina. Bądź mi pozdrowiony, młody bohaterze, jeszcze zielona znajomość nasza, a już moja przyjaźń dośpiała69. Twoje zdanie czy zmieniłeś o mnie?
BURGONINOJestem na drodze.
FIESKOWerrino! Mówią mi, że ten młodzieniec twoim zięciem ma zostać. Winszuję całym sercem takiego wyboru. Raz z nim tylko mówiłem, a jednak byłbym dumny, gdybym go nazywać mógł zięciem moim.
WERRINAPrzez ten sąd szczycić się mogę córką moją.
FIESKOSakko? Kalkanio? Rzadkie zjawiska na pokojach moich. Wstydziłbym się prawie gościnności mojej, gdyby ją najszlachetniejsze Genui ozdoby pomijać chciały. Pozdrawiam jeszcze piątego gościa; wprawdzie go nie znam, ale to godne grono dostatecznie go zaleca.
ROMANOJest to po prostu malarz, łaskawy panie, nazwiskiem Romano, który się kradzieżą natury wyżywia — herbu nie ma, sam pędzel tylko — przychodzi do ciebie z głębokim ukłonem kilka rysów wielkich do głowy Brutusa uchwycić.
FIESKODaj mi rękę, Romano. Mistrzyni twoja jest krewną mojego domu — kocham ją sercem braterskim. Sztuka jest prawą ręką natury. Ta stworzenia, a tamta ludzi wydała. Co malujesz, Romano?
ROMANOSceny z jędrnej starożytności. We Florencji stoi mój Herkules umierający, moja Kleopatra w Wenecji, wściekły Ajaks70 w Rzymie, gdzie w Watykanie bohaterowie dawnego świata z martwych powstają.
FIESKOA obecnie nad czym pędzel twój pracuje?
ROMANOCisnąłem go, panie! Pochodnia geniusza prędzej dogorywa niż życia pochodnia. Za pewny punkt gdy ujdzie, papierową tylko zapala koronę. To moja praca ostatnia.
FIESKOPożądańszą być nie mogła. Jestem nadzwyczaj wesoły, cała moja istność święci dziś wzniosły pokój duszy i otwiera ją pięknej naturze. Postaw twój obraz! Pyszną on ucztę przysposobi dla mnie. Chodźcie do koła, moi przyjaciele. Oddajmy się duszą całą mistrzowi. Postaw twój obraz!
WERRINAPatrzajcie, Genueńczycy!
ROMANOŚwiatło musi z boku padać. Odsuńcie te firanki! Tamte zapuśćcie71! Dobrze! Staje na boku. Jest to historia Wirginii i Appiusza Klaudiusza.
Dalejże, siwowłosy ojcze! Ha! zadrżał tyran. U was bladość, Rzymianie, kloce bezwładne! Dalejże za nim, Rzymianie! Nóż ofiarny błyszczy. — Za mną, wy kloce, Genueńczycy. Śmierć Dorii! Śmierć! Śmierć!
Żądaszże większej pochwały? Sztuka twoja tego starca w bezbrodego72 zamienia marzyciela.
WERRINAGdzie jestem? Gdzie oni zniknęli? Zniknęli jak bańki mydlane. Ty tu, Fiesko? A tyran oddycha jeszcze?
FIESKOPatrzałeś tyle, a nie miałeś oczów. Podziwiasz tę Rzymianina głowę? Precz z nią! Patrz raczej na dziewicę. Ten wyraz twarzy jakże lubieżny, jakże kobiecy! Patrz na wdzięk ust więdniejących73, na rozkosz gasnącego spojrzenia. Nie do naśladowania, bosko, Romano! — A toż śnieżne, światło ćmiące łono jak jest mile wzniesione falami ostatniego oddechu! Więcej takich nimf, Romano, a uklęknę przed pomysłami twymi, naturze pożegnawczy74 list napiszę.
BURGONINOWerrino! jestże to wspaniałe natchnienie, którego się spodziewałeś?
WERRINANie lękaj się, synu. Bóg odrzucił ramię Fieska i liczyć musi na nasze.
FIESKOTak, to twoja ostatnia praca, Romano. Wyczerpałeś całą siłę i już pędzla nie powinieneś dotknąć. Ale przy artyście o dziele zapominam. Mógłbym stać przed nim i poglądać i trzęsienia ziemi nie dosłyszeć. Zabierz twój obraz. Gdybym chciał ci tę głowę Wirginii opłacić, musiałbym Genuę zastawić. Zabierz twój obraz!
ROMANOSławą płaci się artysta. Obraz ci daruję.
Trochę cierpliwości, Romano. Majestatycznym krokiem przechodzi wzdłuż pokoju i nad czymś wielkim zdaje się rozmyślać. Czasami spogląda na obecnych przelotnym i silnym wzrokiem, na koniec bierze malarza za rękę i prowadzi go przed obraz. Przystąp tu, malarzu! Z postawą wyniosłą. Tak dumnie spoglądasz dlatego, że życie martwemu płótnu nadajesz i małym kosztem wielkie czyny unieśmiertelniasz. Chełpisz się zapałem poety, fantazją zimnej gry marionetek, bez serca, bez siły do czynów rozgrzewającej. Na płótnie tyranów obalasz, a sam nędznym jesteś niewolnikiem — jednym pędzla pociągiem wolność dajesz rzeczompospolitym, a własnych potargać nie możesz łańcuchów. Idź! Kuglarstwem jest praca twoja! Udanie niech czynowi ustąpi. Z dumą wywracając obraz. Ja zdziałałem, coś ty wymalował tylko.
Czyście myśleli, że lew śpi dlatego, że nie ryczy? Takieście próżni byli sądząc z pewnością, że wyście tylko jedni czuli Genui łańcuchy, że wy tylko jedni potargać je chcieli? Wy tylko z daleka brzęk ich zasłyszeliście, a już je Fiesko rozerwał. Otwiera szkatułę, dobywa pakietu listów i rozrzuca je na stół. Tu żołnierze z Parmy, tu francuskie pieniądze, tu cztery galery od papieża. Czegóż brakowało jeszcze, żeby na tyrana w jego siedlisku uderzyć? Co mi macie przypomnieć jeszcze? Gdy wszyscy osłupiali milczą, przystępuje do stołu. Republikanie! Zręczniejsi jesteście tyranów przeklinać jak ich w powietrze wysadzać.
Fiesko! Duch mój przed twoim się zniża — moje kolano nie może. Wielkim jesteś człowiekiem. — Ale wy powstańcie, Genueńczycy!
FIESKOCała Genua zżyma się patrząc na Fieska lubieżnego; cała Genua przeklina Fieska rozpustnika! Genueńczycy, Genueńczycy! Moje zaloty chytrego oszukały tyrana, moje szaleństwo przenikliwemu rozumowi waszemu zakryło niebezpieczną mądrość. Wirem uciech leżało otoczone zadziwiające dzieło sprzysiężenia. Dosyć już. Genua przez was mnie pozna. Już zaspokojone moje najżarliwsze chęci.
BURGONINOJa więc się na nic nie przydam?
FIESKOSzybko tylko od myśli do czynów przejdźmy! Wszystkie machiny skierowane. Lądem i morzem mogę miasto zdobywać. Rzym, Francja i Parma zasłaniają mnie. Szlachta jest zagniewana. Serca ludu do mnie należą. Ukołysałem w głęboki sen tyranów. Rzeczpospolita do wielkiego gotowa przeobrażenia. Szczęście nam sprzyja. Nic nie brakuje. — A Werrina zadumany?
BURGONINOCzekajcie! Mam ja jedno słówko, co go prędzej wstrząśnie jak75 trąba dnia sądnego. Przystępuje do Werriny i woła. Ojcze! Zbudź się. Twoja Berta w rozpaczy.
WERRINAKto wołał? — Genueńczycy, do dzieła!
FIESKORozmyślcie się nad wykonaniem planu. W czasie poważnej rozmowy naszej noc zaszła. Genua leży w śnie. Tyran znużony dziennymi grzechami na łoże pada. Czuwajcie nad nią i nad nim!
BURGONINONim się rozłączymy, ściśnieniem dłoni zaprzysiężmy związek bohaterski. Podanymi dłońmi formują koło. Tu w jedno wzrasta pięć serc największych Genui, ażeby najwyższy los Genui rozstrzygnąć. Gdy runie cała świata budowa i wyrok sądu związki krwi, związki miłości rozetnie, ten popiętny76 liść bohaterski zostanie nietknięty.
Kiedyż znów się zejdziemy?
FIESKOJutro o południu77 zbierać będę głosy wasze.
WERRINAJutro więc o południu. Dobranoc, Fiesko! Chodź, Burgonino! Coś nadzwyczajnego usłyszysz ode mnie.
Wyjdźcie tylną bramą, żeby szpiegi Dorii nie dostrzegły was.
Jaka burza w piersiach moich, jaka myśl gra ciemna! — Jak ludzie podejrzani, na czarną zbrodnię czyhający, skradają się na palcach i zarumienione twarze lękliwie do ziemi schylają, tak przez duszę moją przemykają się pełne kształtów fantomy. — Stójcie! stójcie! Niech wam w oczy zajrzę — dobra myśl dodaje hartu sercu człowieka i bohaterstwo na dniu białym jaśnieje. — Ha! znam ja was! — w barwie niecnego kłamcy chodzicie. Precz! przepadajcie!
Uwagi (0)