Taniec miłości - Artur Schnitzler (czytaj książki online txt) 📖
Oryginalny tytuł – Korowód bądź Rondo – zapowiada cykliczną strukturę. Utwór składa się z 9 dialogów toczonych w sytuacjach intymnych. Bohaterami są kochankowie reprezentujący różne warstwy wiedeńskiego społeczeństwa.
Każda postać pojawia się dwukrotnie (w dwóch różnych relacjach), co daje autorowi możliwość tworzenia różnych wariantów opowieści o pożądaniu, zdradzie, normach społecznych i ich łamaniu, jak również o wpływie pozycji społecznej na kontakty międzyludzkie.
Sztuka wywołała swego czasu skandal. W roku 1921, po premierowym przedstawieniu, autor został pozwany za obrazę moralności, lecz sąd oczyścił go z zarzutów.Na podstawie Tańca miłości powstało kilka filmów, między innymi Le Ronde (w krajach anglojęzycznych dystrybuowany jako Circle of love), nakręcony przez Rogera Vadima w 1964 r.
- Autor: Artur Schnitzler
- Epoka: Modernizm
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Taniec miłości - Artur Schnitzler (czytaj książki online txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Artur Schnitzler
tłum. Marian Zbaraski
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN 978-83-288-3860-4
Taniec miłości Strona tytułowa Spis treści Początek utworu ŻOŁNIERZ I DZIEWKA ŻOŁNIERZ I POKOJÓWKA POKOJÓWKA I PANICZ PANICZ I MŁODA MĘŻATKA MŁODA MĘŻATKA I MĄŻ MĄŻ I SŁODKA DZIEWCZYNA SŁODKA DZIEWCZYNA I POETA POETA I AKTORKA AKTORKA I HRABIA HRABIA I DZIEWKA Przypisy Wesprzyj Wolne Lektury Strona redakcyjnaPójdź3, mój śliczny aniołku.
A co? Nie pójdziesz ze mną?
ŻOŁNIERZAch, to ja jestem tym aniołkiem?
DZIEWKAPewnie, a któżby? Chodź do mnie. Mieszkam zaraz tutaj, w pobliżu.
ŻOŁNIERZNimam czasu. Drałuję do kasarni4!
DZIEWKADo kasarni zajdziesz zawsze jeszcze na czas. U mnie lepiej.
ŻOŁNIERZA co by nie?
DZIEWKAPst! Lada chwila może nadejść policjant.
ŻOŁNIERZGłupstwo! Policjant! Abo nimam to bagnetu?
DZIEWKANo, chodźże.
ŻOŁNIERZOdczep si. Nimam ani dudka.
DZIEWKANie chcę pieniędzy.
ŻOŁNIERZPieniędzy nie chcesz. A coś ty za jedna?
DZIEWKAPieniądze biorę od cywilów. Taki jak ty — może za darmo.
ŻOŁNIERZTo ty pewnie ta, co to mi o niej Huber rozpowiadał.
DZIEWKANie znam żadnego Hubera.
ŻOŁNIERZRychtyk5 ta sama! Wisz... w tyj ci kawiarni na Schiffgasse... coście to poszli razem do domu.
DZIEWKAZ tej kawiarni poszłam już z niejednym do domu... ho! ho!
ŻOŁNIERZNo, to chodźmy, chodźmy.
DZIEWKACo cię tak przypiliło6?
ŻOŁNIERZTa na co czekać? O dziesiątej muszy być w kasarni.
DZIEWKAJak długo jesteś w służbie?
ŻOŁNIERZA co ci do tego! Daleko mieszkasz?
DZIEWKADziesięć minut drogi.
ŻOŁNIERZTo za daleko. Daj gęby.
DZIEWKATo mi najlepiej smakuje, jak kogo lubię!
ŻOŁNIERZMnie niekoniecznie to. Ale pójść taki nie pójdę, bo za daleko.
DZIEWKAWiesz co? Przyjdź jutro popołudniu.
ŻOŁNIERZZgoda. Daj mi swój adres.
DZIEWKAA nuż nie przyjdziesz?
ŻOŁNIERZJak ci mówię...
DZIEWKAWiesz co — jak ci teraz do mnie za daleko — to... to...
Jakże to?
DZIEWKATu także cichutko... nikt tu teraz nie przyjdzie.
ŻOŁNIERZEh, to ni tak, jak ma być.
DZIEWKAZe mną zawsze tak, jak ma być. Pójdź! Kto tam wie, czy jutro będziemy jeszcze żyli?
ŻOŁNIERZTo chodź — ale duchem7!
DZIEWKAOstrożnie, tu tak ciemno. Jak się pośliźniesz, bęc! do Dunaju.
ŻOŁNIERZTo by ci było.
DZIEWKAPst, czekaj krzynkę8. Zaraz tu będzie ławka.
ŻOŁNIERZJesteś sy tu jak w domu.
DZIEWKATakiego chciałabym mieć kochanka jak ty.
ŻOŁNIERZByłbym straszennie zazdrosny.
DZIEWKAJużbym cię tego oduczyła.
ŻOŁNIERZHa...
DZIEWKACicho! Czasem zawieruszy się tu jaki policjant. Czy by kto wierzył, żeśmy w samym środku Wiednia?
ŻOŁNIERZChodź tu, chodź.
DZIEWKACo ci strzeliło do głowy, jak się pośliźniemy, to wpadniemy do wody.
ŻOŁNIERZEj, ty —...
DZIEWKATrzymaj się mocno.
ŻOŁNIERZNie bój się...
DZIEWKANa ławce byłoby lepiej.
ŻOŁNIERZTu albo tam... Nu, wyłaź!
DZIEWKACzego tak lecisz.
ŻOŁNIERZLecę do kasarni, i tak bendzi za późno.
DZIEWKAJak ci na imię?
ŻOŁNIERZCo ci to obchodzi?
DZIEWKAJa się nazywam Leokadia...
ŻOŁNIERZHe! Takiego przezwiska jeszczem nie słyszał.
DZIEWKATy!
ŻOŁNIERZCzego?
DZIEWKADaj choć szóstkę na szperę9!
ŻOŁNIERZCo!... Myślisz, żem twój frajer10? Serwus! Leokadia...
DZIEWKADziad! Baciarz11!
Niechże mi pan powie, czemu to pan chciał na gwałt odchodzić.
Tak było fajnie. Lubię tańczyć aż strach.
Teraz już nie tańczymy. Czego mnie pan tak ściska?
ŻOŁNIERZJak się panna wabi? Kasia?
POKOJÓWKAPanu ino13 Kasia w głowie.
ŻOŁNIERZWim już, wim... Marysia...
POKOJÓWKAJej! Jak tu ciemno. Ja się boję.
ŻOŁNIERZJak ja z panną jezdem, to się panna nic nie bój. Dzięki Bogu, co ja to ja!
POKOJÓWKAAle gdzie my tu idziemy? Tu nie ma ani żywej duszy. Chodź pan, wracajmy! — Tu Oj! jak ciemno!
ŻOŁNIERZAwo! już jasno! Aj ty moja rybko!
POKOJÓWKATa co pan robi? Żeby ja to wiedziała!
ŻOŁNIERZNiech mnie diabli porwą, iźli14 która u Swobody była taka w ciele jak panna Marysia.
POKOJÓWKACzy pan tak wszystkie macał?
ŻOŁNIERZPrzy tańcu można niejedno zmiarkować15. Ho, ho, jeszcze jak!
POKOJÓWKATak, ale z tą blondynką z krzywym pyskiem, to ci pan hulał! Więcej niż ze mną.
ŻOŁNIERZTo dawna znajoma od mojego kamrata.
POKOJÓWKATego kaprala z wąsami?
ŻOŁNIERZNi, to był cywil, wi panna, ten co to z początku siedział ze mną przy stole i tak ci chrypiał jak kogut.
POKOJÓWKAAha, już wim. To taki napastliwy człowiek.
ŻOŁNIERZMoże co pannie zrobił? Dałbym ja jemu! Co on pannie zrobił?
POKOJÓWKAE nic, tylko widziałam, jak się do innych zabirał.
ŻOŁNIERZNiech no panna Marysia powi...
POKOJÓWKAJeszcze mnie pan podpali tym sygarem.
ŻOŁNIERZGdzie zaś! — Panno Marysiu, mówmy sobi ty.
POKOJÓWKAE... jeszcześmy nie takie dobre znajome. —
ŻOŁNIERZInsze to si ni cirpiom ani na oczy, a gadajom sobi ty.
POKOJÓWKANa inszy raz, kiedy... Ale, panie Franciszku.
ŻOŁNIERZTo już panna źmiarkowała moje imię?
POKOJÓWKAAle panie Franciszku...
ŻOŁNIERZMówże panna: Franek, panno Marysiu.
POKOJÓWKANie bądź no pan taki nachalny — oj! Gdyby tak kto nadszedł!
ŻOŁNIERZTa, niechny najdszedł, przecik ni widać po kuniec nosa...
POKOJÓWKAOla Boga, gdziemy też zaszli?
ŻOŁNIERZPatrz si panna, tutaj akurat taka parka jak my.
POKOJÓWKAGdzie? Nic nie widać.
ŻOŁNIERZAwo... przed nami.
POKOJÓWKACzego pan mówi: taka parka jak my?
ŻOŁNIERZMyślim sy, co oni się tyż kochajom.
POKOJÓWKAOjoj! Panie Franciszku, co to takiego? O mało co nie upadłam.
ŻOŁNIERZAha, tu już sztachetki...
POKOJÓWKANiech się pan tak nie pcha, bo upadnę.
ŻOŁNIERZPst! Cicho.
POKOJÓWKATeraz to naprawdę będę krzyczeć gwałtu — Co pan robi... ale —
ŻOŁNIERZTera tu nima żywej duszy.
POKOJÓWKAWracajmy tam, gdzie są ludzie.
ŻOŁNIERZTa do czego nam ludzi, Marysiu, na co nam ich do tego... ba... ha...
POKOJÓWKAAle, panie Franciszku, proszę pana, la Boga świętego, żebym to... była wiedziała... och... och... chodź!...
ŻOŁNIERZDalibóg jeszcze raz... och...
POKOJÓWKA... Nie śmiem ci nawet w oczy patrzeć.
ŻOŁNIERZE, co tam w oczy.
ŻOŁNIERZAle Maryś, przecie panna nie może tu zostać leżeć w trawie.
POKOJÓWKAPomóż, pomóż mi, Franuś!
ŻOŁNIERZNu, wstawaj.
POKOJÓWKAO Boże, Franku.
ŻOŁNIERZNo, co znowu Franek?
POKOJÓWKANiegodziwy z ciebie człowiek, Franku.
ŻOŁNIERZCzekaj ino trochu.
POKOJÓWKAJuż mnie porzucasz?
ŻOŁNIERZNo, przecik wirdzinie16 wolno sy zapalić.
POKOJÓWKATak ciemno.
ŻOŁNIERZJutro z rana znów będzi jasno.
POKOJÓWKAPowiedz, czy mnie kochasz?
ŻOŁNIERZNo, przecik musiała to panna Marysia poczuć, ni?
Uwagi (0)