Darmowe ebooki » Rozprawa » O duchu praw - Charles de Montesquieu (Monteskiusz) (nowoczesna biblioteka szkolna .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «O duchu praw - Charles de Montesquieu (Monteskiusz) (nowoczesna biblioteka szkolna .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Charles de Montesquieu (Monteskiusz)



1 ... 71 72 73 74 75 76 77 78 79 ... 105
Idź do strony:
wykonywaniu policji raczej urzędnik karze niż prawo; w sądach kryminalnych raczej karze prawo niż sędzia. Sprawy policji to rzeczy codzienne, w których chodzi zazwyczaj o niewiele: nie trzeba tedy wielu formalności. Działanie policji jest zawsze szybkie i tyczy rzeczy powtarzających się co dzień: wielkie kary nie są tam tedy na miejscu. Zajmuje się ona stale szczegółami; wielkie przykłady nie są tedy dla niej. Ma ona raczej przepisy niż prawa. Ludzie, którzy zależą od niej, są bez ustanku pod okiem urzędnika: winą zatem urzędnika jest, jeśli dopuszczają się wybryków. Nie trzeba tedy mieszać ciężkiego pogwałcenia praw z pogwałceniem prostych przepisów policji: to są rzeczy innego rzędu.

Stąd wynika, że nie jest zgodne z naturą rzeczy prawo w owej republice włoskiej, gdzie noszenie broni palnej karane jest jako zbrodnia główna i gdzie nosić ją jest równie niebezpieczne, co czynić z niej zły użytek.

Tym samy ów tak chwalony postępek pewnego cesarza, który kazał wbić na pal piekarza, zdybawszy go na oszustwie, jest czynem sułtana, który nie umie być sprawiedliwy inaczej niż przesadzając samą sprawiedliwość.

Rozdział XXV. Iż nie trzeba się trzymać ogólnych zarządzeń prawa cywilnego, kiedy chodzi o rzeczy, które powinny podlegać szczególnym prawidłom wynikającym z ich natury.

Czy dobre jest prawo, aby wszystkie zobowiązania cywilne zaciągnięte w czasie podróży między marynarzami na statku były nieważne? Franciszek Pyrard powiada nam, że za jego czasu prawa tego nie przestrzegali Portugalczycy, ale przestrzegali je Francuzi. Ludzie, którzy są społem jedynie na krótki czas, którzy nie mają żadnych potrzeb, gdyż monarcha je zaspokaja, którzy mogą mieć tylko jeden cel, a mianowicie swoją podróż, którzy nie znajdują się już w społeczności, ale są obywatelami statku, nie powinni zaciągać owych zobowiązań, które wprowadzono na to, aby podtrzymać funkcje społeczeństwa cywilnego.

W tym samym duchu prawo Rodyjczyków wydane w czasach, gdy żeglowano zawsze koło brzegu, żądało, aby ci, co w czasie burzy zostali na statku, otrzymali statek i ładunek, ci zaś, którzy go opuścili, aby nie mieli nic.

Księga dwudziesta siódma. O pochodzeniu i przemianach praw rzymskich o dziedziczeniu.
Rozdział jedyny.

Przedmiot ten tyczy urządzeń bardzo odległej starożytności; aby weń wniknąć do gruntu, niech mi będzie wolno poszukać w pierwszych prawach Rzymian tego, czego, o ile wiem, dotąd nie spostrzeżono.

Wiadomo, że Romulus rozdzielił ziemie swego małego państwa miedzy obywateli; zdaje mi się, że to stąd pochodzą prawa rzymskie o dziedziczeniu.

Prawo podziału ziemi żądało, aby dobra jednego rodu nie przechodziły do drugiego: z tego wynikło, że istniały jedynie dwa rodzaje dziedziców ustanowionych prawem; dzieci i wszyscy potomkowie żyjący pod władzą ojca, których nazywano dziedzicami, w ich zaś braku najbliżsi krewni po mieczu, których nazywano agnati.

Wynikało stąd dalej, że krewni po kądzieli, których nazywano cognati, nie mieli dziedziczyć; przenieśliby mienie w inny ród; i tak było postanowione.

Wynikło stąd jeszcze, że dzieci nie mają dziedziczyć po matce ani matka po dzieciach; to by przeniosło dobra jednego rodu w drugi. Toteż widzimy, że są wykluczone od tego w prawie Dwunastu Tablic; powołało ono do dziedziczenia jedynie agnatów, syn zaś i matka nie byli nimi w stosunku do siebie.

Ale było obojętne, czy bezpośredni dziedzic, lub w jego braku najbliższy agnat, będzie sam płci męskiej lub żeńskiej, ponieważ, skoro krewni ze strony matki nie dziedziczyli, mimo że kobieta-dziedziczka wyszła za mąż, dobra wracały zawsze do rodu, z którego wyszły. Dlatego to nie rozróżniano w prawie Dwunastu Tablic, czy osoba dziedzicząca jest mężczyzną, czy kobietą.

Stąd wynikało, że, mimo iż wnuki przez syna dziedziczyły po dziadku, wnuki przez córkę nie dziedziczyły po nim; iżby bowiem dobra nie przeszły do innego rodu, agnaci mieli przed nimi pierwszeństwo. Tak więc córka dziedziczyła po ojcu, ale jej dzieci nie.

Zatem, u pierwotnych Rzymian, kobiety dziedziczyły, kiedy się to godziło z prawem podziału ziemi; nie dziedziczyły, kiedy to mogło je naruszyć.

Takie były prawa dziedziczenia u pierwotnych Rzymian; że zaś wypływały one w naturalny sposób z ustroju państwa i wynikały z podziału ziemi, widzimy jasno, że nie pochodziły od obcych i nie były z rzędu tych, które przywieźli wysłańcy wyprawieni do miast greckich.

Dionizy z Halikarnasu powiada nam, że Serwiusz Tulliusz, nie zastawszy już praw Romulusa i Numy co do podziału ziemi, przywrócił je i wydał jeszcze nowe, aby dać dawnym nową wagę. Tak więc nie ma wątpienia, że prawa, o których mówiliśmy właśnie, uczynione w następstwie tego podziału, są dziełem owych trzech prawodawców Rzymu.

Skoro porządek dziedziczenia ustalono w duchu prawa politycznego, obywatel nie mógł go mącić swoją osobistą wolą; to znaczy, iż w pierwotnych czasach Rzymu musiało nie być wolno czynić testamentu. Jednakże byłoby zbyt srogie, gdyby obywatel pozbawiony był w ostatnich swoich chwilach możności świadczenia dobrodziejstw.

Znaleziono sposób, aby pogodzić w tej mierze prawa z wolą jednostek. Pozwolono rozrządzać swym mieniem na zgromadzeniu ludowym; każdy testament był, do pewnego stopnia, aktem władzy prawodawczej.

Prawo Dwunastu Tablic pozwoliło czyniącemu testament wybrać dziedzicem obywatela, którego sobie życzył. Przyczyną, która sprawiła, że prawa rzymskie tak bardzo ograniczyły liczbę tych, którzy mogli dziedziczyć ab intestato, było prawo o podziale ziemi; a przyczyną, dla której rozszerzyli tak bardzo zdolność testowania, było to, iż skoro ojciec mógł sprzedać własne dzieci327, z tym większą słusznością mógł je pozbawić swego mienia. Były to więc różne skutki, ponieważ płynęły z różnych przyczyn; i to jest duch praw rzymskich w tej mierze.

Dawne prawa ateńskie nie pozwalały obywatelowi czynić testamentu. Solon pozwolił, wyjąwszy tym, którzy mieli dzieci; a prawodawcy rzymscy, przeniknięci pojęciem władzy ojcowskiej, pozwolili czynić testament nawet na szkodę dzieci. Trzeba przyznać, iż dawne prawa ateńskie były konsekwentniejsze niż prawa rzymskie. Nieograniczone pozwolenie czynienia testamentu, przyznana u Rzymian, zniweczyło stopniowo układ polityczny co do podziału ziemi; wprowadziło, bardziej niż wszystko inne, zgubną różnicę między bogactwem a nędzą; liczne działy skupiały się na jednej głowie; jedni obywatele mieli za dużo, olbrzymia większość nie miała nic. To też lud, wciąż pozbawiony swojej cząstki, domagał się bez ustanku nowego rozdziału ziemi. Domagał się go zarówno w czasie, gdy pomierność, oszczędność i ubóstwo stanowiły swoisty charakter Rzymian, jak w czasach, gdy ich zbytek przeszedł wszelką miarę.

Ponieważ testamenty były właściwie prawem ustanawianym na zgromadzeniu ludowym, służący w wojsku byli tym samym pozbawiali robienia testamentu. Lud dał żołnierzom prawo czynienia, w obecności paru towarzyszy broni, rozporządzeń, które byliby uczynili wobec ludu.328

Wielkie zgromadzenia ludowe odbywały się tylko dwa razy na rok; zresztą lud pomnożył się i jego sprawy również. Uznano, iż należy pozwolić wszystkim obywatelom sporządzać testament wobec paru pełnoletnich obywateli, którzy mieli przedstawiać cały lud: wzięto pięciu obywateli, wobec których dziedzic kupował od testatora jego familię, to znaczy jego dziedzictwo; inny obywatel niósł wagę, aby odważyć jego cenę; Rzymianie bowiem nie mieli jeszcze monety329.

Prawdopodobne jest, że tych pięciu obywateli przedstawiało pięć klas ludu i że nie liczono szóstej, złożonej z ludzi nieposiadających nic.

Nie trzeba wraz z Justynianem powiadać, że te sprzedaże były urojone; stały się nimi, ale z początku nie były. Większość praw, odnoszących się później do testamentów, ma swoje źródło w rzeczywistości tych sprzedaży; znajdujemy tego dowód we fragmentach Ulpiana. Głuchy, niemy, marnotrawny, nie mogli czynić testamentu; głuchy, ponieważ nie mógł słyszeć słów nabywcy familii; niemy, bo nie mógł wymówić formuły mianowania; marnotrawny, ponieważ, mając wzbronione wszelkie prowadzenie spraw, nie mógł sprzedawać swojej familii. Pomijam inne przykłady.

Ponieważ testamenty czyniło się na zgromadzeniu ludu, były to raczej akty prawa politycznego niż prawa cywilnego; raczej prawa publicznego niż prawa prywatnego: stąd wynika, że ojciec nie mógł pozwolić swemu synowi, będącemu pod jego władzą, czynić testamentu.

U większości ludów testamenty nie podlegają większym formalnościom niż zwykłe kontrakty, ponieważ i jedne, i drugie są wyrazami woli jedynie sporządzającego kontrakt, który również należy do prawa prywatnego. Ale u Rzymian, gdzie testamenty wypływały z prawa publicznego, były przy nich większe formalności niż przy innych aktach; i to istnieje jeszcze dziś w ziemiach Francji, rządzących się prawem rzymskim.

Ponieważ testamenty były, jak rzekłem, prawem ludu, musiały być stanowione z siłą rozkazu, słowami, które nazwano wyraźne i rozkazujące. Stąd powstało prawidło, że nie wolno dać ani przekazać swego dziedzictwa inaczej, niż słowami rozkazu: z czego wynikło, że można było, w pewnych wypadkach, czynić substytucję i nakazać, aby dziedzictwo przeszło na innego dziedzica: ale nie można było nigdy stwarzać fideikomisu330, to znaczy polecać komuś, w formie prośby, aby oddał komu innemu dziedzictwo albo część dziedzictwa.

Kiedy ojciec nie naznaczał ani nie wydziedziczał syna, testament był nieważny; ale był ważny, mimo że nic wydziedziczał ani nie naznaczał córki. Pojmuję tego przyczynę. Kiedy nie naznaczał ani nie wydziedziczał syna, czynił krzywdę wnukowi, który byłby dziedziczył ab intestato po ojcu: ale nie naznaczając ani nie wydziedziczając córki, nie czynił żadnej krzywdy dzieciom córki, które nie byłyby dziedziczyły ab intestato po matce, gdyż nie byli bezpośrednimi dziedzicami ani agnatami.

Ponieważ prawa dawnych Rzymian myślały jedynie o tym, aby się trzymać ducha podziału ziemi, nie ograniczyły dostatecznie bogactwa kobiet i zostawiły tym samym otwarte drzwi zbytkowi, zawsze nieodłącznemu od owych bogactw. Między drugą a trzecią wojną punicką zaczęto pojmować to zło: wydano prawo wokoniańskie. Że zaś płynęło ono z bardzo ważnych pobudek, że zostało nam po nim bardzo mało pomników i że mówiono o tym dotąd jedynie w sposób bardzo mętny, oświetlę je tutaj.

Cycero zachował nam jego fragment, który zabrania czynić spadkobierczynią kobietą, zamężną lub nie.

Epitom Tytusa Liwiusza, gdzie jest mowa o tym prawie, nie więcej mówi o nim. Zdaje się, z Cycerona i ze św. Augustyna, że córka, a nawet jedyna córka, były objęte tym zakazem.

Katon starszy przyczynił się całą swą powagą do uchwalenia tego prawa. Aulus Gellus przytacza urywek mowy, jaką wygłosił przy tej sposobności. Usuwając kobiety od dziedziczenia, chciał usunąć przyczyny zbytku, tak jak, biorąc w obronę prawo opiańskie, chciał powściągnąć sam zbytek.

W Instytucjach Justyniana i Teofila mowa jest o paragrafie prawa wokoniańskiego, który ograniczał zdolność zapisu. Czytając tych autorów, każdy musi pomyśleć, że ów rozdział sporządzono dla uniknięcia tego, aby ktoś spadku nie wyczerpał legatami tak, iż spadkobierca wzbraniałby się go przyjąć. Ale nie to było duchem prawa wokoniańskiego. Widzieliśmy właśnie, że miało ono na celu wzbronić kobietom jakiegokolwiek spadku. Paragraf owego prawa, który stawiał granice legatom, miał na oku ten cel; gdyby bowiem można było czynić legatów, ile się zechce, kobiety mogłyby otrzymać jako legat to, czego nie mogły otrzymać jako spadek.

Prawo wokoniańskie ustanowiono, aby przeszkodzić nadmiernym bogactwom kobiet. Trzeba było zatem pozbawić je znacznych spadków, nie zaś tych, które nie mogły podsycać zbytku. Prawo określało pewną sumę, która przypadała kobiecie wykluczonej od spadku. Cycero, podając ten fakt, nie mówi, jaka była ta suma; ale Dion powiada, że wynosiła ona sto tysięcy sestercji.

Prawo wokoniańskie miało na celu miarkować bogactwo, nie zaś miarkować ubóstwo; toteż Cycero powiada nam, że stanowiło ono tylko o tych, którzy byli wpisani w cenzus.

To stworzyło pretekst do obchodzenia prawa. Wiadomo, że Rzymianie byli ogromni formaliści; powiedzieliśmy już wyżej, że duchem republiki było trzymać się litery prawa. Byli ojcowie, którzy nie dali się zapisać w cenzus, aby móc zostawić spadek córce; i pretorowie uznali, że nie gwałcą prawa wokoniańskiego, skoro nie gwałcą jego litery.

Niejaki Anius Asellus uczynił córkę swą jedyną spadkobierczynią. Mógł to uczynić, powiada Cycero; prawo wokoniańskie nie broniło mu tego, ponieważ nie był wpisany w cenzus. Werres, będąc pretorem, pozbawił ją dziedzictwa: Cycero twierdzi, że Werres był przekupiony, ponieważ inaczej nie byłby obalił porządku zachowanego przez innych pretorów.

Cóż to byli za obywatele, którzy nie byli w spisie (cenzus) obejmującym wszystkich obywateli? Toż wedle ustawy Serwiusza Tulliusza, przekazanej przez Dionizego z Halikarnasu, wszelki obywatel, który nie wpisał się w cenzus, stawał się niewolnikiem: sam Cycero powiada, że taki człowiek tracił wolność. Zonar powiada toż samo. Musiała tedy być różnica między nie należeniem do cenzusu w duchu prawa wokoniańskiego, a nie należeniem do cenzusu w duchu ustaw Serwiusza Tulliusza.

Ci, którzy nie dali się wpisać do pięciu pierwszych klas, gdzie umieszczono obywateli wedle proporcji majątku331, nie należeli do cenzusu w duchu prawa wokoniańskiego; ci, którzy nie byli wpisani w liczbę sześciu klas lub których cenzorowie nie pomieścili w liczbie tak nazwanych aerarii, nie należeli do cenzusu w duchu ustaw Serwiusza Tulliusza. Taka była siła natury, że ojcowie, aby uchylić się od prawa wokoniańskiego, godzili się cierpieć wstyd, iż znajdą się w szóstej klasie pomieszani z proletariuszami i ludźmi oszacowanymi od głowy, lub może nawet przekazani do tablic Cerytów.

Powiedzieliśmy, że prawo Rzymian nie dopuszczało fideikomisów. Nadzieja ominięcia prawa wokoniańskiego wprowadziła je. Stanowiono dziedzica zdolnego do dziedziczenia wedle prawa i proszono go, aby oddał spadek innej osobie, którą prawo wykluczało. Ten nowy sposób rozrządzania mieniem miał bardzo rozmaite skutki. Jedni oddali spadek: czyn Sekstusa Peduceusza był godzien uwagi. Dano mu wielki spadek; on jeden w świecie wiedział, że go proszono, aby go oddał: udał się do wdowy testatora i zwrócił jej całe mienie męża.

Inni

1 ... 71 72 73 74 75 76 77 78 79 ... 105
Idź do strony:

Darmowe książki «O duchu praw - Charles de Montesquieu (Monteskiusz) (nowoczesna biblioteka szkolna .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz