O duchu praw - Charles de Montesquieu (Monteskiusz) (nowoczesna biblioteka szkolna .TXT) 📖
O duchu praw to jedno z najważniejszych dzieł francuskiego oświecenia autorstwa Charles'a de Montesquieu.
Traktat filozoficzny francuskiego myśliciela dotyczy praw związanych z ustrojem państwowym, wyróżnił arystokrację, monarchię i demokrację, omawia je w kontekście historycznym, a także przedstawia różne zagrożenia, „skażenia” ustrojów. Monteskiusz postuluje w tej rozprawie zasadę trójpodziału władzy, będącą fundamentem porządku w znacznej części współczesnych demokracji.
Charles de Montesquieu, znany bardziej jako Monteskiusz, był jednym z najsłynniejszych autorów francuskiego oświecenia. Był również prawnikiem, filozofem i wolnomularzem. Zasłynął przede wszystkim z popularyzacji koncepcji trójpodziału władzy. Dzieło O duchu praw zostało po raz pierwszy wydane w Genewie w 1748 roku.
- Autor: Charles de Montesquieu (Monteskiusz)
- Epoka: Oświecenie
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «O duchu praw - Charles de Montesquieu (Monteskiusz) (nowoczesna biblioteka szkolna .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Charles de Montesquieu (Monteskiusz)
Pilno mi było mówić o postanowieniu Ottona II, aby dać jasne pojęcie o ówczesnych sporach między duchowieństwem a świeckimi, Istniało przedtem postanowienie Lotara I, który na te same skargi i na te same spory, chcąc ubezpieczyć własność mienia, zarządził, iż rejent przysięgnie, że jego testament nie jest fałszywy; jeżeli rejent umarł, każe się przysiąc świadkom, którzy go podpisali; ale zło trwało ciągle, trzeba było przejść do lekarstwa, o którym mówiłem.
Widzę, iż przed tym czasem na zgromadzeniach powszechnych zwoływanych przez Karola Wielkiego naród przedstawił mu, iż w danym stanie rzeczy bardzo trudno jest, aby oskarżyciel lub oskarżony nie przysiągł krzywo, i że lepiej jest przywrócić walkę sądową; co też uczynił.
Zwyczaj walki sądowej rozszerzył się u Burgundów, a zwyczaj przysięgi ograniczono tam. Teodoryk, król Italii, zniósł walkę pojedynczą u Ostrogotów, prawa Chendaswinda i Receswinda chciały, jak się zdaje, wytępić nawet jej pojęcie. Ale te prawa tak mało się przyjęły w Narbonnaise, że walka uchodziła tam za przywilej Gotów.
Longobardowie, którzy podbili Italię po zniszczeniu Ostrogotów przez Greków, wnieśli tam znów zwyczaj walki, ale ich pierwotne prawa ograniczyły ją. Karol Wielki, Ludwik Pobożny, Ottonowie wydali rozmaite powszechne postanowienia, które znajdujemy pomieszczone w prawie Longobardów i dodane do praw salickich, a które rozszerzyły pojedynek, najpierw na sprawy kryminalne, a potem na cywilne. Nie wiedziano, jak uczynić. Dowód negatywny przez przysięgę miał ujemne strony: dowód przez walkę miał je również; zmieniano wedle tego, czy biły w oczy bardziej jedne, czy drugie.
Z jednej strony duchowni radzi widzieli, aby we wszystkich sprawach świeckich uciekano się do kościołów355 i do ołtarzy: z drugiej harda szlachta lubiła popierać swoje prawa mieczem.
Nie powiadam, aby to kler wprowadził zwyczaj, na który szlachta się skarżyła. Ten zwyczaj płynął z ducha praw barbarzyńców, i z ustanowienia dowodów negatywnych. Ale gdy praktyka, zdolna zapewnić bezkarność tylu zbrodniarzom, nasunęła myśl, że trzeba się posłużyć świętością kościołów, aby przerazić winnych i zmrozić krew krzywoprzysięzcom, duchowni poparli ten zwyczaj i praktykę, z którą był złączony, skądinąd bowiem przeciwni byli dowodom negatywnym. Widzimy u Beaumanoira, że tych dowodów nigdy nie dopuszczono w trybunałach duchownych, co przyczyniło się z pewnością znacznie do ich upadku i do osłabienia postanowień praw barbarzyńskich w tej mierze.
To pozwoli jeszcze lepiej pojąć związek między zwyczajem dowodów negatywnych a zwyczajem walki sądowej, o której tyle mówiłem. Trybunały świeckie dopuściły jedno i drugie, a trybunały duchowne odrzuciły oba.
Wybierając dowód przez walkę, naród szedł za swoim duchem wojennym; gdy bowiem stanowiono walkę jako sąd boży, usuwano dowody przez krzyż, przez wodę zimną i wrzącą, które wprzódy też uważano za sądy boże.
Karol Wielki nakazał, że jeżeli zdarzy się jaki spór między jego dziećmi, ma być zakończony przez sąd krzyża. Ludwik Pobożny ograniczył ten sąd do spraw duchownych; syn jego Lotar zniósł go we wszystkich wypadkach; zniósł tak samo dowód przez zimną wodę.
Nie powiadam, iż w czasie, gdy tak mało było zwyczajów powszechnie przyjętych, aby te dowody nie zachowały się w paru kościołach, tym więcej, iż Karta Filipa Augusta wspomina o tym; ale powiadam, iż były mało używane. Beaumanoir, który żył za czasu Ludwika Świętego i nieco później, wyliczając rozmaite rodzaje dowodów, mówi o dowodzie przez walkę sądową, a wcale o tamtych innych.
Wymieniłem już przyczyny, które sprawiły, iż prawa salickie, prawa rzymskie i kapitularze straciły swoją powagę; dodam, iż wielkie rozpowszechnienie dowodu przez walkę było główną tego przyczyną.
Prawa salickie, które nie uznawały tego zwyczaju, stały się poniekąd bezużyteczne i upadły; prawa rzymskie, które nie uznawały go również, zginęły tak samo. Myślano już tylko o tym, aby ustalić prawo walki sądowej i aby ją ująć w dobre formuły prawne. Rozporządzenia kapitularzy stały się nie mniej bezużyteczne. Tak więc tyle praw straciło swą powagę, a nie da się oznaczyć chwili, w której ją straciły; zapominano o nich, nie widzimy zaś innych, które by zajęły ich miejsce.
Podobny naród nie potrzebował praw pisanych, i prawa jego pisane mogły bardzo łatwo popaść w zapomnienie.
Skoro zachodził jakiś spór między dwiema stronami, zarządzano walkę. Na to nie było potrzeba wiele nauki.
Wszystkie akcje cywilne i karne sprowadzają się do faktów. O te fakty walczono; nie tylko grunt sprawy sądziło się przez walkę, ale i szczegóły i orzeczenia sądu, jak powiada Beaumanoir, i przytacza tego przykłady.
Uważam, że w początkach trzeciej dynastii całe sądownictwo polegało na formalnościach; wszystkim rządził punkt honoru. Jeżeli kto nie usłuchał sędziego, ten dochodził swojej obrazy. W Bourges, jeżeli wójt wezwał kogo, a ten się nie zjawił: „Wezwałem cię, powiadał, nie raczyłeś się stawić, zdaj mi sprawę z tej wzgardy”; i walczono. Ludwik Otyły zmienił ten obyczaj.
Walka sądowa była w użyciu w Orleanie we wszystkich dochodzeniach długów. Ludwik Młody oznajmił, że ten zwyczaj będzie miał miejsce jedynie wówczas, gdy pretensja przewyższa pięć groszy. To zarządzenie było prawem lokalnym; za czasu bowiem Świętego Ludwika wystarczało, aby suma była większa niż dwanaście denarów. Beaumanoir słyszał od jednego z prawników, że był niegdyś we Francji ten zły obyczaj, iż można było wynająć na jakiś czas zapaśnika, który by walczył w procesach. Musiał widać zwyczaj walki sądowej być wówczas nadzwyczaj rozpowszechniony.
Istnieją zagadki w kodeksach barbarzyńców. Prawo Fryzów przyznaje tylko pół grosza okupu temu, kogo obito kijem; a nie ma tak małej rany, za którą by nie dawało więcej. Wedle prawa salickiego, jeżeli wolny dał trzy kije wolnemu człowiekowi, płacił trzy grosze; jeżeli przelał krew, karany był tak, jak gdyby zranił żelazem, i płacił piętnaście groszy: kara mierzyła się wielkością ran. Prawo Longobardów ustaliło różne okupy za jedno uderzenie, za dwa, za trzy, za cztery. Dzisiaj jedno uderzenie znaczy tyle, co sto tysięcy uderzeń.
Ustawa Karola Wielkiego, zamieszczona w prawie Longobardów, żąda, aby ci, którym dozwala pojedynku, walczyli kijem. Może to było ustępstwo dla duchowieństwa; może, wobec tego, iż rozszerzano zwyczaj walk, chciano je uczynić mniej krwawymi. Kapitularz Ludwika Pobożnego pozwala walczyć kijem albo bronią, do wyboru. Później jedynie niewolni walczyli kijem.
Już widzę, jak się rodzą i kształtują poszczególne paragrafy naszego punktu honoru. Oskarżyciel zaczynał od oświadczenia przed sędzią, że ktoś dopuścił się danego uczynku; tamten odpowiadał, że to kłamstwo; na co sędzia zarządzał pojedynek. Ustaliła się zasada, że, skoro komuś zadano łgarstwo, trzeba się było bić.
Kiedy człowiek jakiś oświadczył, że będzie się bił, nie mógł się już cofnąć; jeśli to uczynił, skazywano go na karę. Stąd wynikło to prawidło, że kiedy ktoś zobowiązał się słowem, honor nie pozwala mu go już cofnąć.
Szlachta biła się między sobą na koniu i swoją bronią; ludzie z gminu bili się pieszo i na kije. Stąd wynikło, iż kij stał się narzędziem zniewagi, ponieważ człowieka, którego nim obito, potraktowano jak człowieka z gminu.
Jedynie ludzie z gminu walczyli z odkrytą twarzą, jedynie zatem oni mogli otrzymać uderzenie w twarz. Policzek stał się obelgą, którą trzeba było obmyć krwią, ponieważ człowieka, który go otrzymał, potraktowano jak chama.
Ludy germańskie były nie mniej od nas wrażliwe na punkt honoru; nawet więcej. Tak więc najdalsi krewni brali bardzo żywy udział w zniewagach; i wszystkie ich ustawy opierają się na tym. Prawo Longobardów żąda, aby ten, który na czele swoich ludzi, zaskoczywszy człowieka, pobije go, aby go okryć hańbą i wstydem, płacił połowę okupu, który byłby winien, gdyby go zabił; i że, jeżeli, dla tej samej pobudki, zwiąże go, płaci trzy czwarte tegoż okupu.
Powiedzmy tedy, że nasi ojcowie byli nadzwyczaj czuli na obrazę; ale że obrazy szczególnego rodzaju, jak na przykład otrzymać uderzenia pewnym narzędziem w pewną część ciała i w pewien sposób, nie były im jeszcze znane. Wszystko to było objęte hańbą pobicia; w tym wypadku wielkość wybryku stanowiła o wielkości zniewagi.
„Była to u Germanów, powiada Tacyt, wielka hańba porzucić swoją tarczę w walce; i wielu, po takim nieszczęściu, zadało sobie śmierć”. Toteż dawne prawo salickie przyznaje piętnaście groszy okupu temu, którego zelżono zarzucając mu, że zostawił swą tarczę.
Karol Wielki356, poprawiając prawo salickie, naznacza w tym wypadku jedynie trzy grosze okupu. Nie można podejrzewać tego monarchy, aby chciał osłabiać dyscyplinę wojskową: jasne jest, że ta zmiana pochodzi ze zmiany broni; i z tej to zmiany broni bierze początek wiele zwyczajów.
Nasze stosunki z kobietami opierają się na szczęściu związanym z rozkoszą zmysłów, na uroku tego, aby kochać i być kochanym, i także na chęci podobania się im, ponieważ są to sędziowie bardzo światli w wielu rzeczach stanowiących wartość osobistą. Ta powszechna chęć podobania się rodzi galanterię, która nie jest miłością, ale delikatnym, lekkim i ciągłym kłamstwem miłości.
Wedle rozmaitych okoliczności w każdym narodzie i w każdej epoce ludzie skłaniają się bardziej ku jednej z tych trzech rzeczy. Otóż powiadam, iż w czasie owych walk właśnie duch galanterii musiał wzrosnąć.
Znajduję w prawie longobardzkim, iż jeśli jeden z zapaśników miał na sobie czarodziejskie zioła, sędzia nakazywał mu je zdjąć i zaprzysiąc, że już ich nie ma. To prawo mogło się opierać jedynie na powszechnym mniemaniu; to strach, o którym powiadają, że wymyśla tyle rzeczy, wyroił tego rodzaju uroki. Ponieważ w pojedynczych walkach zapaśnicy byli uzbrojeni od stóp do głów, przy ciężkiej zaś broni, tak zaczepnej, jak odpornej, ta, która miała pewien hart i pewną siłę, dawała ogromne przewagi, wiara w zaczarowany oręż niektórych szermierzy musiała zawrócić głowę wielu ludziom.
Z tego urodził się cudowny system rycerstwa. Wszystkim duszom udzieliły się te pojęcia. Widzimy w romansach paladynów, negromanów, wróżki, konie skrzydlate lub obdarzone rozumem, ludzi niewidzialnych lub niedostępnych ranom, czarnoksiężników, którzy czuwają nad urodzeniem lub wychowaniem znacznych osób, pałace zaczarowane i odczarowane; słowem, nowy świat w naszym świecie; zwyczajny bieg przyrody zostawiono jedynie dla ludzi pospolitych.
Paladyni, zawsze zbrojni w części świata pełnej zamków, fortec i rozbójników, znajdowali honor w tym, aby karać niesprawiedliwość i bronić słabości. Stąd takoż, w naszych romansach, galanteria oparta na pojęciu miłości połączonym z pojęciem opieki i siły.
Tak narodziła się galanteria, kiedy się roiło nadzwyczajnych ludzi, którzy, widząc cnotę skojarzoną z pięknością i słabością, gotowi byli narażać się dla niej na niebezpieczeństwa i zabiegać się o jej łaski w zwyczajnych czynnościach życia.
Nasze romanse rycerskie podsycały tę chęć podobania się, i rozpowszechniły w Europie owego ducha galanterii, o którym można powiedzieć, że był prawie nieznany starożytnym.
Nadzwyczajny zbytek olbrzymiego Rzymu sprzyjał rozkoszy zmysłów. Niejakie tchnienie spokoju w wioskach greckich kazało opisywać uczucia miłości357. Pojęcie rycerzy, obrońców cnoty i pilności kobiet, doprowadziło do pojęcia galanterii.
Duch ten utrwalił się przez zwyczaj turniejów, które, kojarząc prawa dzielności i miłości, przydały jeszcze wagi galanterii.
Ciekawe może będzie ujrzeć ten potworny zwyczaj walki sądowej sprowadzony do zasad i zbadać budowę tak osobliwej praktyki prawnej. Ludzie, rozsądni w gruncie, ujmują w prawidła nawet swoje przesądy. Nic nie było sprzeczniejsze ze zdrowym rozumem niż walka sądowa; ale, skoro raz ten punkt przyjęto, wykonanie odbywało się z niejakim rozsądkiem.
Aby się dobrze zapoznać z prawem owych czasów, trzeba uważnie przeczytać przepisy Ludwika Świętego, który poczynił tak wielkie zmiany w ustroju sądowym. Défontaines358 był współczesnym tego księcia; Beaumanoir pisał po nim; inni żyli później jeszcze. Trzeba tedy szukać dawnego obyczaju w poprawkach jakie weń wprowadzono.
Kiedy było kilku oskarżycieli, trzeba było, aby się zgodzili, iżby sprawy dochodził jeden; jeśli się nie mogli zgodzić, sędzia, przed którego wniesiono skargę, mianował jednego z nich, który popierał spór.
Kiedy szlachcic pozywał człowieka z gminu, winien był stawić się pieszo, z tarczą i z kijem; jeżeli zaś przybył konno, z bronią szlachecką, zabierano mu konia i broń, zostawał w koszuli i musiał walczyć w tym stanie z człowiekiem z gminu.
Przed walką sąd ogłaszał trzykrotne zapowiedzi. Jedną nakazywano krewnym stron oddalić się; drugą ostrzegano lud, aby zachował milczenie; trzecią zabronione było udzielać pomocy którejś ze stron pod wielką karą, a nawet karą śmierci, jeżeli wskutek tej pomocy jeden z walczących został zwyciężony.
Ludzie trybunalscy strzegli ogrodzenia; i w razie gdyby jedna ze stron ofiarowała zgodę, pilnie baczyli na stan, w jakim znajdują się w tej chwili obie, iżby je ustawiono z powrotem w tym samym położeniu, o ile by nie przyszło do zgody.
Kiedy przyjęto zakład z powodu zbrodni albo fałszywego sądu, nie można było uczynić zgody bez zezwolenia pana; kiedy zaś jedna ze stron była zwyciężona, nie mogło być już zgody, chyba za uznaniem hrabiego359, co odpowiadało naszym aktom łaski.
Ale jeżeli zbrodnia była główna, a pan, przekupiony podarkami, zezwolił na zgodę, płacił grzywnę sześćdziesięciu funtów, prawo zaś karania złoczyńcy przechodziło na hrabiego.
Wielu ludzi nie było w stanie ani ofiarować walki, ani jej przyjąć. Pozwalano takim, rozpoznawszy sprawę, wziąć zapaśnika; iżby zaś miał największy interes w tym, by bronić swej strony, ucinano mu pięść, jeżeli uległ w walce.
Kiedy wydano w ubiegłym wieku główne kary przeciw pojedynkom, byłoby może wystarczyło odjąć rycerzowi jego zdolność rycerską przez stratę ręki, jako iż nie ma zazwyczaj nic smutniejszego dla ludzi, niż przeżyć utratę swej istoty.
Uwagi (0)