Uwagi o rządzie Polski - Jean-Jacques Rousseau (polska biblioteka online .txt) 📖
W styczniu 1770 roku Rada Generalna Stanów Skonfederowanych Konfederacji Barskiej wysłała do Paryża swojego oficjalnego przedstawiciela, hrabiego Michała Wielhorskiego. Zawirowania w dyplomacji francuskiej po zmianie rządu nie pozwoliły na realizację zamierzonych planów politycznych, wysłannik nawiązał jednak kontakt z dwoma cenionymi myślicielami oświeceniowymi: Gabrielem Mably i Janem Jakubem Rousseau. Przekonany o nieuchronnym zwycięstwie konfederacji i wyzwoleniu państwa spod protektoratu moskiewskiego, Wielhorski poprosił ich o napisanie rozpraw z propozycjami zmian ustrojowych, jakie należałoby wprowadzić w Rzeczpospolitej.
Rousseau dekadę wcześniej zyskał sobie europejską renomę swoim traktatem Umowa społeczna, opisującym idealnie urządzoną demokrację, a kilka lat po nim stworzył projekt konstytucji dla Korsyki. Po zapoznaniu się z materiałami na temat Rzeczpospolitej, dostarczonymi przez Wielhorskiego, napisał obszerną pracę zawierającą analizę istniejącego systemu politycznego oraz propozycje reform, podkreślając konieczność odpowiedniej edukacji i wychowania przyszłych obywateli. Chociaż polityczne sugestie Rousseau nigdy nie zostały wprowadzone w życie, były szeroko dyskutowane, a niektóre z rozwiązań społecznych Konstytucji 3 maja oparto na tych samych zasadach.
- Autor: Jean-Jacques Rousseau
- Epoka: Oświecenie
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Uwagi o rządzie Polski - Jean-Jacques Rousseau (polska biblioteka online .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Jean-Jacques Rousseau
Likurg przedsięwziął nadać ustrój narodowi, który był już spodlony niewolą i wypływającymi z niej wadami. Narzucił mu żelazne jarzmo, któremu podobnego nigdy żaden naród nie nosił, ale go związał, niejako utożsamił z tym jarzmem, zatrudniając go ustawicznie. Ukazywał mu ojczyznę we wszystkim: w prawach, zabawach, w domu, miłościach, ucztach; nie zostawił mu ani chwili, w której żyłby tylko dla siebie samego, a z tego ustawicznego przymusu, uszlachetnionego przez swój cel, zrodziła się w nim ta gorąca miłość ojczyzny, która zawsze była najsilniejszą, a raczej jedyną namiętnością Spartan, i która z nich zrobiła istoty nadludzkie. Prawda, Sparta była tylko miastem, ale jedynie mocą swego ustroju miasto to nadawało prawa całej Grecji, stało się jej stolicą i budziło lęk w królestwie perskim. Sparta była ogniskiem, z którego prawodawstwo jej oddziaływało wszędzie dookoła.
Ci, którzy w Numie widzieli jedynie twórcę rytuałów i ceremonii religijnych, źle osądzili tego wielkiego człowieka. Numa był prawdziwym założycielem Rzymu. Gdyby Romulus81 był tylko zgromadził82 zbójów, których lada niepowodzenie mogłoby rozproszyć, niedoskonałe jego dzieło nie byłoby mogło oprzeć się czasowi. Numa właśnie wzmocnił i utrwalił dzieło Romulusa, jednocząc tych zbójów w ciało nierozerwalne, przekształcając ich w obywateli nie tyle przez prawa, których jeszcze ich chłopskie ubóstwo wcale nie potrzebowało, ile przez łagodne urządzenia, które przywiązywały ich wzajem do siebie, a wszystkich do ziemi — w końcu przez uświęcenie ich miasta rytuałami, na pozór pustymi i przesądnymi, których siłę i skuteczność tak niewielu ludzi odczuwa, a których podstawy założył przecież Romulus, sam właśnie srogi Romulus.
Ten sam duch kierował wszystkimi dawnymi prawodawcami w ich urządzeniach. Wszyscy oni szukali więzów, które by związały obywateli z ojczyzną i wzajemnie ze sobą; a znaleźli te więzy w zwyczajach odrębnych, w ceremoniach religijnych, z natury rzeczy zawsze wyłącznych i narodowych, w zabawach, zgromadzających często obywateli, w ćwiczeniach, wzmacniających zarówno ich dzielność i siły, jak ich dumę i szacunek dla siebie samych, w widowiskach, co przypominając im historię przodków, ich nieszczęścia, cnoty, zwycięstwa, chwytały ich za serca, zapalały chęcią gorącą współzawodnictwa i przywiązywały silnie do ojczyzny, którą ich ustawicznie zaprzątano. Właśnie poezje Homera, recytowane Grekom na uroczystych zebraniach — nie w budach na deskach i nie za pieniądze, ale na otwartym powietrzu i na uroczystych zebraniach narodowych; właśnie tragedie Ajschylosa, Sofoklesa i Eurypidesa83, często wobec nich wystawiane; właśnie nagrody, którymi wieńczono zwycięzców na igrzyskach, przy oklaskach całej Grecji — to wszystko właśnie, zapalając ustawicznie ich żądzę współzawodnictwa i chwały, wzniosło ich odwagę i cnoty do takiego stopnia natężenia, o jakim dziś nawet pojęcia mieć nie możemy i w jaki ludziom dzisiejszym nawet uwierzyć trudno. Prawa współczesnych są na to tylko, aby ich uczyły słuchać panów, nie okradać cudzych kieszeni i dawać wiele pieniędzy łajdakom publicznym. O ile mają oni jakieś zwyczaje, to te zasadzają się na umiejętności zabawiania rozpróżniaczonych kurtyzan i obnoszenia z wdziękiem własnego próżniactwa. Jeżeli zbierają się razem, to w świątyniach kultu, który nie ma w sobie nic narodowego, w niczym narodu nie przypomina84; to w salach zamkniętych, za pieniądze, by na teatrach zniewieściałych, rozwiązłych, w których tylko o miłości prawić umieją, oglądać deklamujących histrionów85, mizdrzące się prostytutki, by uczyć się tam zepsucia, owej jedynej naprawdę skutecznej nauki z tych wszystkich nauk, których się tam rzekomo udziela86; to na uroczystościach, na które lud, zawsze wzgardzony, nie ma żadnego wpływu, na które zupełnie nie oddziaływa ani nagana, ani pochwała publiczna; to w tłumie rozpustnym, by tam zawierać związki tajemne, by w nich szukać rozkoszy, które najbardziej ludzi dzielą, odosobniają, najbardziej serca rozluźniają. Czyż to mają być bodźce patriotyzmu? Trzebaż się dziwić, że tak różne sposoby życia wywołują tak różne skutki i że współcześni nie mają w sobie wcale tej dzielności duszy, jaką starożytnym wszystko wpajało? — Proszę wybaczyć tę dygresję; wywołała ją resztka ognia, przez was ożywiona. Z przyjemnością wracam do tego z dzisiejszych narodów, co jeszcze najmniej oddala mnie od tamtych, o których wyżej mówiłem.
Polska jest państwem wielkim, otoczonym jeszcze znaczniejszymi państwami, które dzięki swemu despotyzmowi i swej karności wojskowej mają wielką siłę zaczepną. Ona przeciwnie — słaba przez swą anarchię, jest (mimo wartości Polaków) celem wszystkich ich zamachów. Nie posiada twierdz, mogących powstrzymać ich napady. Wyludnienie pozbawia ją niemal całkowicie możności obrony. Nie ma ładu gospodarczego, wojska mało, a nawet brak zupełny, żadnej karności wojskowej, żadnego porządku, żadnego posłuchu, wiecznie wewnątrz podzielona, wiecznie zagrożona z zewnątrz, nie ma żadnej spoistości i zależy od kaprysu sąsiadów. W obecnym stanie rzeczy jeden tylko widzę sposób, by nadać jej tę brakującą spoistość, mianowicie przepoić, że się tak wyrażę, cały naród duszą konfederatów; ugruntować republikę w sercach Polaków tak, by się w nich utrzymała pomimo wszelkich wysiłków jej gnębicieli; zdaje mi się, że serca są tym jedynym azylum87, w którym przemoc nie może jej dosięgnąć ni zniszczyć. Niedawno właśnie mieliśmy tego dowód, na zawsze pamiętny. Polska była wprawdzie w okowach rosyjskich, ale Polacy pozostali wolnymi. Wielki przykład, wskazujący, w jaki sposób możecie wyzywać potęgę i ambicję sąsiadów. Nie możecie przeszkodzić, by was nie połknęli — postarajcie się przynajmniej, by was nie mogli strawić. Pomimo wszelkich starań, aby dać Polsce to wszystko, czego jej brakuje, by mogła oprzeć się wrogom, ulegnie ona sto razy, zanim się to osiągnie. Cnota obywateli, ich gorliwość patriotyczna, im tylko właściwy kształt, jaki przybrały ich dusze pod wpływem narodowych urządzeń — oto jedyne wały, zawsze gotowe do obrony Polski, a których żadna armia zdobyć nie zdoła. Jeżeli potraficie dokazać tego, by Polak nigdy nie mógł zostać Rosjaninem, ręczę wam, że Rosja nigdy nie ujarzmi Polski.
Właśnie urządzenia narodowe kształtują geniusz, charakter, zamiłowania i obyczaje narodu, czynią go samym sobą, a nie innym narodem, wpajają mu tę gorącą miłość ojczyzny, ugruntowaną na przyzwyczajeniach, których niepodobna wykorzenić, sprawiają, że Polak umiera z tęsknoty w cudzych krajach, pośród rozkoszy, których nie miał u siebie. Przypomnijcie sobie owego Spartanina, karmionego do przesytu rozkoszami na dworze Wielkiego Króla88, któremu zarzucano, że tęskni za czarną polewką89. „Ach — rzekł z westchnieniem do satrapy90 — ja znam twoje rozkosze, ale ty nie znasz naszych”.
Cokolwiek by mówiono, nie masz91 już dzisiaj Francuzów, Niemców, Hiszpanów, Anglików nawet — są tylko Europejczycy. Wszyscy mają te same zamiłowania, te same obyczaje, bo nikomu z nich nie nadały narodowego kształtu jakieś wyłącznie właściwe urządzenia. Wszyscy oni w tych samych okolicznościach zachowają się tak samo, wszyscy będą się podawali za bezinteresownych, a będą łajdakami, wszyscy będą mieli na ustach dobro publiczne, a będą myśleli tylko o sobie, wszyscy będą chwalili umiarkowanie, a będą pragnęli zostać Krezusami92; największą ich ambicją zbytek, jedyną namiętnością złoto; pewni, że za złoto mogą mieć wszystko, czego pragną, sprzedadzą się pierwszemu lepszemu, kto zechce ich kupić. Cóż ich to obchodzi, jakiego pana słuchają, jakiego państwa prawa zachowują. Byleby tylko mieli pieniądz do kradzenia i kobiety do uwodzenia, wszędzie są w swojej ojczyźnie.
Nadajcie odmienny kierunek namiętnościom Polaków, a nadacie duszom ich narodowe oblicze, wyróżniające ich od innych narodów, uniemożliwiające im stapianie się z nimi, podobanie sobie w nich, wiązanie się z nimi; dacie im dzielność, która zastąpi zabawę oszukańczą w czcze regułki, która sprawi, że z zamiłowania i z namiętnością będą postępowali tak, jak się nie postępuje nigdy, działając wyłącznie z obowiązku lub dla interesu. Nad takimi duszami dopiero będzie mogło mieć władzę zastosowane odpowiednio prawodawstwo. Będą słuchać praw i nie będą się od nich uchylać, bo te prawa będą im odpowiadały i uzyskają uznanie ich woli wewnętrznej. Kochając ojczyznę, będą jej służyć gorliwie i z całego serca. Gdzie takie panują uczucia, tam nawet złe prawodawstwo może tworzyć dobrych obywateli; a tylko i jedynie dobrzy obywatele tworzą siłę i pomyślność państwa.
Poniżej wyjaśnię zasady rządu, które nie naruszając istoty praw waszych, są, jak mi się wydaje, zdolne do wzniesienia patriotyzmu i cnót na możliwie najwyższy stopień natężenia. Ale czy zastosujecie te zasady, czy nie, zacznijcie w każdym razie od tego, by wzbudzić w Polakach jak najlepsze wyobrażenie o nich samych i o ich ojczyźnie; nie będzie to wyobrażenie fałszywe, sądząc podług tego, jakimi niedawno się okazali. Trzeba skorzystać ze sposobności obecnych wypadków, aby nastroić dusze na ton dusz starożytnych. Jest rzeczą pewną, że konfederacja barska uratowała konającą ojczyznę. Trzeba wyryć tą epokę świętymi głoskami we wszystkich polskich sercach. Chciałbym, by na jej pamiątkę wzniesiono pomnik, by na nim umieszczono nazwiska wszystkich konfederatów, tych nawet, którzy by później zdradzili wspólną sprawę — tak wielki czyn winien mazać winy całego życia; chciałbym, by dla jej uczczenia ustanowiono uroczystości periodyczne, obchodzone co dziesięć lat z okazałością, bynajmniej nie błyszczącą i płochą, ale prostą, dumną, republikańską; by na tych uroczystościach, godnie, ale bez emfazy, wygłaszano pochwały tych zacnych obywateli, którzy mieli zaszczyt cierpieć za ojczyznę w kajdanach wrażych; by nawet rodzinom ich przyznano pewne honorowe przywileje, które by zawsze przywodziły na pamięć ogółu to piękne wspomnienie. Nie chciałbym jednak, by podczas tych obchodów pozwalano sobie na jakiekolwiek obelgi przeciw Rosjanom, a nawet by o nich mówiono: byłby to dla nich zaszczyt zbyt wielki. Milczenie, pamięć o ich barbarzyństwie i pochwała tych, którzy im się oparli, powiedzą o nich to właśnie, co trzeba; zanadto musicie nimi gardzić, by móc ich nienawidzić.
Pragnąłbym, by przez przyznawanie zaszczytów, nagród publicznych, dodano blasku wszelkim patriotycznym cnotom, by ustawicznie zaprzątano umysły obywateli ojczyzną, by z ojczyzny zrobiono najważniejszą dla nich sprawę, by ustawicznie ojczyznę nasuwano im przed oczy. W ten sposób, wyznaję, mniej mieliby czasu i sposobności do wzbogacania się, ale też i mniej pragnęliby bogactwa i mniej go potrzebowali: serca ich nauczyłyby się cenić szczęście inne jak to, które daje majątek; oto sztuka uszlachetniania dusz i czynienia z nich narzędzi potężniejszych niż złoto.
Treściwe przedstawienie obyczajów Polaków, udzielone mi łaskawie przez p. Wielhorskiego, nie wystarcza do dokładnego pouczenia mnie o zwyczajach ich życia obywatelskiego i domowego. Jednakże naród wielki, który się nigdy zbytnio z sąsiadami nie mieszał, musi mieć ich wiele, wyłącznie własnych, może z każdym dniem bardziej wyrodniejących wskutek ogólnej w Europie skłonności przejmowanie zamiłowań i obyczajów francuskich. Te dawne obyczaje trzeba utrzymać, przywrócić, a wprowadzić nowe, odpowiednie, właściwe Polakom. Te obyczaje, chociażby nawet były złe pod pewnymi względami, byleby nie w swej istocie, zawsze dadzą tę korzyść, że wzbudzą w Polakach umiłowanie swego kraju i wszczepią im naturalną odrazę do mieszania się z cudzoziemcami. Uważam to za szczęście, że Polacy mają swój strój narodowy. Zachowajcie starannie tę korzyść: zróbcie wręcz przeciwnie jak ów car93, tak wychwalany. Niech król, senatorowie i wszyscy mężowie publiczni noszą zawsze tylko strój narodowy i niechaj żaden Polak nie ośmieli się pokazać u dworu ubrany z francuska.
Dużo zabaw publicznych — niechaj dobra matka Ojczyzna lubuje się w oglądaniu, jak dzieci jej biorą w nich udział. Niechaj się często nimi zajmuje, by one ciągle nią były zajęte. Trzeba znieść — dla przykładu nawet na dworze — zwykłe dworskie rozrywki, gry, teatra, komedię, operę, wszystko to, co mężczyzn robi zniewieściałymi, wszystko, co ich doprowadza do roztargnienia, odosobnia, sprawia, że zapominają o ojczyźnie i obowiązkach, wszystko, co uczy ich czuć się dobrze wszędzie tam, gdzie tylko się bawią; natomiast trzeba obmyślić takie gry, uroczystości, obchody, które byłyby wyłączną właściwością tego tylko dworu i których nie można by znaleźć na żadnym innym. Trzeba, by w Polsce bawiono się więcej niż w innych krajach, ale nie tak samo. Jednym słowem, trzeba odwrócić ohydne przysłowie, tak by każdy Polak w głębi swego serca mówił: Ubi patria, ibi bene9495.
O ile możności nic takiego, co by było wyłącznie dla wielkich i bogatych. Dużo widowisk pod gołym niebem — niechaj na nich przestrzega się bacznie odróżniania stopni, ale niech bierze w nich udział na równi cały naród, a w tych widowiskach niechaj młodzi szlachcice składają dowody siły i zręczności. Walki byków niemało przyczyniły się do utrzymania pewnej dzielności w hiszpańskim narodzie. Z całą starannością powinno się przywrócić te igrzyska, w których niegdyś ćwiczyła się młodzież polska, z nich powinno się uczynić dla niej teatra honoru i współzawodnictwa. Nic łatwiejszego, jak zastąpić
Uwagi (0)