Walka o język polski w czasach Odrodzenia - Kazimierz Morawski (książki naukowe online TXT) 📖
Rozprawa Kazimierza Morawskiego, filologa klasycznego i tłumacza dzieł Sofoklesa, a jednocześnie znawcy kultury renesansowej, poświęcona rozwojowi języka polskiego aż do Kochanowskiego włącznie.
Morawski (1852–1925) był prawdziwym miłośnikiem literatury i sztuki Odrodzenia, czemu daje wyraz w publikowanym tu tekście. Szeroko i dogłębnie zarysowany obraz polskiego piśmiennictwa XVI wieku na tle ówczesnej kultury europejskiej jest efektem starannych studiów i analiz badawczych. Walka o język polski w czasach Odrodzenia to jedna z serii znakomitych rozpraw poświęconych Renesansowi autorstwa tego powszechnie uznanego w swoich czasach za autorytet konsultanta naukowego m.in. powieści historycznych Henryka Sienkiewicza.
- Autor: Kazimierz Morawski
- Epoka: Modernizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Walka o język polski w czasach Odrodzenia - Kazimierz Morawski (książki naukowe online TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Kazimierz Morawski
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN 978-83-288-3562-7
Walka o język polski w czasach Odrodzenia Strona tytułowa Spis treści Początek utworu 1 2 3 4 5 6 7 Przypisy Wesprzyj Wolne Lektury Strona redakcyjnaOmawiając przedmiot niniejszy, miałem świadomość, że pewne jego szczegóły zasługują na głębsze zbadanie i przedstawienie. — Ja zamierzyłem w tym szkicu zebrać w pewną całość znane, lecz rozproszone po rozmaitych miejscach wiadomości, a przydać im nieco nowych i niewyzyskanych. Prace dawniejsze, szczególnie studja znakomite prof. Al. Brücknera, były mi w tem wielką pomocą, a prof. Stan. Kot udzielił mi kilku cennych wskazówek.
W przeświadczeniu, że rozprawa moja przyda się może następnym badaczom i do szczegółowych studjów ich nakłoni, przedkładam ją czytelnikowi.
Kraków, w styczniu 1923.
K. M.
Na Zachodzie budzą się odrębne literatury narodowe w epoce od jedenastego do trzynastego wieku. Ale obok tego pozostaje w piśmiennictwie w użyciu język łaciński; literatura przybrana w jego szatę rozwija się dalej i jest przez całe średniowiecze niejako dalszym ciągiem rzymskiego piśmiennictwa. Język łaciński ma nawet stanowisko uprzywilejowane przeważnie. Jest on mową nauki, dzierży osobne dziedziny, do których linguae vulgares nie śmiałyby się wdzierać. Wszakże Kościół używa jej wyłącznie, również prawo i dyplomacja. Łacina posiadła także między innemi bogatą dziedzinę średniowiecznego dziejopisarstwa. Pod tchnieniem potężnem wojen krzyżowych zjawiają się wprawdzie pewne pod tym względem wyłomy; Villehardouin w dwunastym wieku, Joinville w trzynastym — piszą swe kroniki i pamiętniki po francusku; bo naród, który krucjaty wywołał, doszedł najpierw do poczucia swego znaczenia i do świadomości swych praw odrębnych. We Włoszech tymczasem historjografja w narodowym języku zakwita dopiero w szesnastem stuleciu. — Gdybyśmy według rodzajów literatury zechcieli rozgraniczać zakresy łacińskiego i narodowych języków na Zachodzie, moglibyśmy ogólnie powiedzieć, że nowe, pospolite języki służyły poezji i wywołały ten bujny dosyć rozkwit heroicznych opowiadań i dydaktycznych poematów średniowiecza, wreszcie lirykę Minnesängerów; łacina tymczasem utwierdziła się w prozie. Uchodził język rzymski za dostojniejszy, donioślejszy; kiedysię tedy chciało tworzyć dla kół wybranych i szerokiego świata, urbi et orbi, dawano pierwszeństwo łacinie; choćby zaś ona daleko była odbiegła od poprawności Cycerońskiej, niemniej wydawała się zawsze odpowiedniejszym wyrazem dla wysokich myśli i zadań. Dlatego też przemowy kościelne wygłaszano w narodowych językach, ale ogłaszano następnie po łacinie, skoro im chciano zapewnić trwalsze, literackie znaczenie. Sam Dante, przystępując do swego wielkiego poematu o zaświatach, zaczął go pisać w heksametrach łacińskich: Ultima regna canam i t. d., ale zaraz w progu poematu zerwał jednak te pęta. Silne indywidualne natchnienie nie zniosłoby wędzideł obcego języka, i musiało szukać ujścia i znaleźć je w przyrodzonym, swoistym. Dante też stoi na czele szermierzy, którzy wywalczyli prawa mów narodowych, vulgaria eloquia. Za nim poszli w czternastym wieku Petrarka i Boccaccio w pewnej i udatniejszej części swych utworów. — Było to czemś nowem, niezwykłem. Giovanni di Virgilio napominał przeto Dantego, aby nie rzucał pereł przed wieprze, t. j. aby łaciną nadal odgradzał siebie i swoje natchnienia od pospólstwa. A wczesny humanista Poggio Bracciolini ubolewał jeszcze w piętnastym wieku nad obłędem Dantego, Petrarki i Boccaccia. Wyraźnie w czasach bujnego humanizmu czar i przewaga języka łacińskiego bardziej się wzmogły; przyczem nadmienić warto, że i Petrarka i Boccaccio przywiązywali do swych łacińskich utworów większą daleko wagę, niż do „odpadków” swej narodowej Muzy. Toć Petrarka spodziewał się głównie nieśmiertelności po swym górnym, lecz nieindywidualnym poemacie Africa. Tem mniej więc dziwić się możemy sądom i ocenom humanistów późniejszych. Kiedy oni doprowadzili formę do doskonałości i ubóstwienia, poświęcając przy tem niekiedy treść, która bywała nikłą lub nieoryginalną, spoglądano równocześnie z lekceważeniem na płody „tuskijskich” czy francuskich natchnień. Zdrowy jednak pęd i odruch rodzimy zwyciężyć musiał wkońcu nad sztucznem zboczeniem. We Francji Plejada i Ronsard upomnieli się o prawa ojczystego języka, we Włoszech szesnastego wieku Ariosto i Tasso stwierdzili czynem, że mieli coś do powiedzenia, i zdołali to wypowiedzieć w ojczystej mowie. Ale walka była długa i uprzedzenia na korzyść łaciny prysnęły nie prędko. Częstokroć się zdarzało, iż autorzy szesnastego wieku, ogłosiwszy utwór narodowy, tłumaczyli go potem na łacinę dla większego rozgłosu, lub wyręczali się w tej pracy piórem współczesnych wielbicieli. Losu takiego doznały n. p. utwory Jodelle’a we Francji, a u nas Kochanowski, Orzechowski i wielu innych postępowało podobnie. Kiedy zaś — już w siedemnastym wieku — wielka gmina Jansenistów chciała zapewnić większy wpływ i doniosłość dziełu Pascala: Lettres provinciales, postarano się o przekład jego na łacinę. Jest to spóźniony objaw dawnych, niezamarłych jeszcze pojęć i kierunków.
Na tem tle zrozumiemy różne objawy polskiego piśmiennictwa w samych jego początkach. Polska nie miała bogatej literatury w średnich wiekach, a tem bardziej nie zdobyła się na literaturę narodową. Kościół i jego potrzeby panowały samowładnie nad drobnemi objawami myśli i uczucia, które się ujawniały w modlitwach, kazaniach, pewnych próbach przekładów części Pisma Św., żywotach świętych, przeznaczonych dla zbudowania wiernych. Pierwsi historycy — jak Gallus, Kadłubek, wreszcie w czternastym wieku Janko z Czarnkowa — upamiętniali w łacińskim języku dzieje przeszłości i teraźniejszości. Ich dzieła były jedynym okazem bardziej świeckich natchnień, a były ubrane w szatę łacińską. I wielki historyk piętnastego wieku, Jan Długosz, pisał również wyłącznie dla wykształconych i po łacinie. Polszczyzna dochodziła tymczasem tylko nieśmiało do głosu w nabożnych prośbach czy opowieściach przeznaczonych dla warstw szerszych, w kazaniach, których próby mamy w zbiorze świętokrzyskim z końca trzynastego, i w zbiorze gnieźnieńskim z czternastego wieku. — Na żadne opowieści epiczne, tem mniej na poezję liryczną nie zdobyło się młode społeczeństwo. Nawet w piętnastym wieku, w którym państwo Jagiełły i Kazimierza Jagiellończyka tak się rozrosło, nie starczyło silnej samowiedzy na wytworzenie samoistnej lub rokującej błogie rozwoje na przyszłość literatury. Długosza dzieło jest pięknym wyrazem ówczesnej cywilizacji, lecz tworem w Polsce dosyć osamotnionym, nie wyodrębniającym się zresztą silnie wśród całego zasobu europejskiej, łacińskiej historjografji średniowiecza. Ostroroga zaś publicystyczny traktat łaciński świadczy wprawdzie o posiewach humanizmu i nowych prądów, lecz jest także objawem wyjątkowym, bez doraźnego następstwa. A myśli szkolarzy i mistrzów krakowskich przerabiały równocześnie rozumowania i wywody scholastycznej, obcej nauki i rzadko tylko opuszczały wyżłobione przez europejską naukę koleje w pojęciach o Bogu i świecie. Potrzeba było tedy silnych, nowych wstrząśnień i wpływów, aby umysłowość polską pchnąć na nowe tory i uskrzydlić do lotów nieznanych. I naraz, po nikłem dosyć życiu polskiego piśmiennictwa w średniowieczu, znajdujemy się wobec bujności i świetności szesnastego stulecia. Błogość czasów Zygmuntowskich wydała te plony, które cicho i zwolna dojrzewały w jędrnym wieku piętnastym i naraz doczekały się obfitego żniwa, tak jak w dużo późniejszych czasach sroga niedola narodu zbudziła znowu umysły do wielkiej, górnej twórczości. — Jakie więc wpływy na te początki literatury się złożyły, określimy na kartach następnych.
Spotkaliśmy w piętnastym wieku sterczące nad otoczenie dzieło Długosza, wykwit tej cywilizacji łacińskiej, która młode społeczeństwo polskie zamierzała wywieść ze stanu pierwotnego nieokrzesania na stopień kultury narodów zachodnich. Łacina wtedy panowała w szkołach, jej znajomość była znamieniem i warunkiem postępu w cywilizacji. Otóż dostępną ona była, mimo swej przewagi, tylko wyższym warstwom, wybrańszym umysłom, tym, którzy mogli marzyć o zajęciu wybitniejszych stanowisk w społeczeństwie. Masy oczywiście jej nie pożądały, ani też ona nie zwracała się do nich. Posiadły tę cywilizację i wiedzę tylko delicata ingenia epoki, o których Oleśnicki i Długosz wspominają. Większa zaś reszta społeczeństwa pozostała poza wpływem łacińskiej nauki. Toteż możemy być pewni, że w piętnastym wieku, mimo tak wybitnych pod względem kultury osobistości, jak Oleśnicki, popod szczytami narodu zalegała resztę społeczeństwa dosyć gęsta ciemnota. Znajomość łaciny w piętnastym wieku w Polsce nie była rozszerzoną, była raczej znamieniem uprzywilejowanych kół i ludzi.
Orzechowski Stanisław, ur. w r. 1513, mówił (w Rozmowie, dialog wtóry): „za dziada mego po łacinie umieć szlachcicowi sromota w Polsce było”. Kanclerz Szydłowiecki wymawiał się za Zygmunta Starego przed mistrzami krakowskimi, że słaby z niego łacinnik. Wogóle jednak w szesnastym wieku rzeczy te zmieniły się na lepsze, okazy takie, jak domorosły i niezbyt do gruntownych nauk ochotny Rej, który języka łacińskiego bardzo mało, albo nic nie umiał, należały odtąd wśród szlachty raczej do wyjątków. Ten sam Rej wszakże wspomina w Zwierzyńcu pewnego laika, co
Mimo dosadnego jednak twierdzenia i porównania iście Rejowskiego, stwierdzić możemy między bracią szlachecką, a nawet nieszlachtą w szesnastem stuleciu zagęszczenie się łacińskiego języka. Wystarczy przypomnieć kilka znanych i mniej znanych świadectw. Kromer w swojej Polonia z r. 1578 (wyd. Czermaka, str. 49) powiada: w głębi Lacjum nie znalazłbyś tak wielu, z którymibyś mógł po łacinie się rozmówić; — dodaje nadto, że szlacheckie i wykwintne dziewki w domu i po klasztorach uczą się czytać i pisać po łacinie. O poselstwie polskiem, wysłanem w r. 1573 do Paryża po Henryka Walezego, opowiada historyk Thuanus, że wśród licznego pocztu żadnego nie było, któryby łaciną doskonale nie władał. W epoce Zygmunta Starego, w której na dworze królewskim rozbrzmiewał często klasyczny język, a dowcip i chwalba ówczesnych poetów ubierały się w łacińską szatę, utwierdziło się i rozszerzyło używanie łacińskiego języka. Dziwniejszem i zapewne nieco przesadnem jest twierdzenie posła papieskiego Ruggieri’ego, który twierdził w r. 1565 o Polsce (Rykaczewski, Relacje nuncjuszów I, 128), że wszyscy tam, nawet rzemieślnicy, mówią po łacinie, i że nietrudno nauczyć się tego języka, bo w każdem mieście, w każdej wsi jest szkoła publiczna. Wyglądają te słowa na zbyt pochopne uogólnienie;
Uwagi (0)