Wszystkie prawa zastrzeżone - Konrad Gliściński (gdzie czytać książki w internecie za darmo .txt) 📖
Ta obszerna publikacja ukazuje, jak na przestrzeni wieków zmieniała się granica między tym, co nielegalne a legalne, jak prawo autorskie rozprzestrzeniało się na nowe dziedziny twórczości, jak retoryczne uzasadnienia miały się do stanu faktycznego.
Książka stawia tezę, że prawa autorskie są w istocie prawami wydawców, jako że pojawiły się pod wpływem ich lobbingu w czasach, gdy stopniowo wygasał dawniejszy system przywilejów królewskich. Opisuje także rozwój anglosaskiego systemu copyright, francuskiego droit d'auteur oraz kształtowanie się polskiego ustawodawstwa prawnoautorskiego w II Rzeczypospolitej. Dalsze rozdziały poświęcone są pojawianiu się coraz to nowych pól eksploatacji (płyty, radio, retransmisje utworów itd.) oraz różnym tymczasowym rozwiązaniom, takim jak amerykański jukebox exception. Przez cały czas autor spogląda na to wszystko z perspektywy filozofii prawa, rozważając, na ile sensowne jest modelowanie prawa autorskiego na wzór prawa własności materialnej. W rozważaniach pojawiają się nazwiska Locke'a, Diderota, Kanta czy Fichtego. Jednym słowem książka daje solidną podbudowę do zastanowienia się nad współczesnym kształtem prawa autorskiego.
- Autor: Konrad Gliściński
- Epoka: Współczesność
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Wszystkie prawa zastrzeżone - Konrad Gliściński (gdzie czytać książki w internecie za darmo .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Konrad Gliściński
Nie ma żadnej pozytywnej treści prawa własności, którą można by uznać za jego istotę. Każde uprawnienie może być właścicielowi odjęte, a mimo to pozostanie on właścicielem. Każdemu innemu możemy dodawać po kolei wszelkie uprawnienia, a mimo to nie będzie on właścicielem, dopóki nie przyznamy mu ogólnie wszelkich innych możliwych uprawień, dopóki nie przeniesiemy na jego rzecz domniemania uprawnień1747.
Pozytywną treść prawa własności uzyskamy zawsze, ale dopiero przez zbadanie przepisów ograniczających własność w konkretnym wypadku, a także uprawnień innych osób1748. Własność w znaczeniu konstrukcyjnym charakteryzuje rodzaj władzy (najintensywniejsze prawo, najpotężniejsze prawo), nie zaś przedmiot (rzeczy, nie rzeczy)1749. Oznacza to, iż zarówno rzeczy, jak i dobra niematerialne z teoretycznego punktu widzenia mogą być obejmowane prawem skonstruowanym w modelu własnościowym. Zgodnie z nim uprawniony otrzymuje pełnię praw do danego przedmiotu, zaś ograniczenia tego prawa wynikają jedynie z enumeratywnie określonych wyjątków. Obok tego modelu występuje jeszcze model monopolu1750, który zakłada, że zamiast domniemania uprawnień mamy enumeratywnie wymienione uprawnienia przysługujące uprawnionym podmiotom. Oznacza to, że jeżeli jakieś uprawnienie nie zostało wymienione w treści prawa, to leży ono poza tym prawem. Wydawać by się mogło, że pod tym względem oba modele są symetryczne. Albo bowiem wprowadza się treść praw autorskich za sprawą precyzyjnego wyliczenia, pozostawiając wszystkie inne sposoby korzystania z utworu poza zakresem wyłączności (model własnościowy), albo przyznaje się autorowi domniemanie wyłączności korzystania z utworu w pełnym zakresie, zaś na zasadzie wyjątków i ograniczeń wskazuje się granice tego prawa. Tak jednak nie jest — model własnościowy istotnie bowiem rozszerza zakres uprawnień autorskich.
Ponieważ w związku z faktem stworzenia dzieła pojawiają się konflikty interesów, głównym celem prawa autorskiego jest ich rozstrzyganie. Zdaniem Grzybowskiego, który przez własność rozumie jedynie konstrukcje prawną, uznawanie prawa autorskiego za własność jest oczywiście błędne. „Nie można bowiem twierdzić, że prawo autorskie jest prawem własności, skoro nie ma żadnych danych do przyjęcia, że domniemanie prawne musi przemawiać za domniemaniem prawnym dla autora”1751. To, czy w ramach regulacji zostanie wybrany model własnościowy, czy model monopolu, nie jest jednak kwestią wyłącznie teoretyczną. Taki wybór przesądza o charakterze praw przyznawanych twórcom. Albo bowiem przyznamy twórcom i osobom, które nabyły prawa, możliwość zakazywania korzystania z utworów w każdy możliwy sposób, i będziemy musieli detalicznie przyznawać wyjątki i ograniczenia tego prawa w postaci dozwolonego użytku, albo odwrotnie — uznamy, że twórcom i nabywcom praw należy się pewien ściśle określony zakres wyłączności, podyktowany np. potrzebą ochrony nakładów inwestycyjnych poniesionych na stworzenie danego dzieła, zaś pozostałe sposoby korzystania z utworu pozostawimy wolnymi. Za wyborem każdego z tych modeli stoi więc założenie, czym chcemy, aby prawo autorskie było. Czy ma być to prawo przyznawane po to, by zabezpieczać konkretne interesy twórców za pomocą adekwatnych w danych okolicznościach metod (model monopolu), czy ma być to prawo przyznawane niezależnie od celów i skutków wprowadzenia uprawnienia zakazowego (model własnościowy)? Na bardziej ogólnym poziomie rozważań zagadnienie rysuje się tak: model własnościowy uprzywilejowuje autorów i nabywców praw kosztem reszty społeczeństwa, zaś model monopolu pozwala — przynajmniej teoretycznie — lepiej wyważyć interesy prywatne z interesami społecznymi.
Model własnościowy zakłada bowiem, że każda eksploatacja utworu, jeżeli ustawa wprost nie stanowi inaczej, jest zastrzeżona na rzecz twórcy, a w konsekwencji na rzecz podmiotu, który nabył takie prawo. Wybór własnościowego modelu ochrony praw autorskich może być uzasadniany m.in. argumentami socjologicznymi w rodzaju stwierdzenia, że prawo własności funkcjonuje w świadomości społecznej jako wyraz najsilniejszego prawa. „Koncepcja własności uzmysławia, że jakiekolwiek korzystanie z cudzego dzieła, nawet w zakresie użytku osobistego, stanowi wkroczenie w czyjąś własność”1752. Wykorzystanie pojęcia własności wzmacnia pozycję autorów i podmiotów nabywających prawa. Podkreśla się wówczas chęć minimalizacji znaczenia mecenatu państwowego. „Własnościowa koncepcja prawa autorskiego narzuca indywidualne podejście do praw autorskich i stanowi silny argument na rzecz poszukiwania systemu rozdziału [...] środków [pieniężnych] pomiędzy indywidualnych twórców, wysokość przypadających im z tego tytułu wynagrodzeń może być oczywiście określana jedynie w sposób przybliżony [...], ale tylko indywidualnie rozdzielane wynagrodzenia mogą spełniać funkcję stymulowania twórczości literackiej i artystycznej”1753.
Zwolennicy modelu własnościowego, podkreślając wyższość takiej konstrukcji nad modelem monopolu, wskazują, że rozwiązuje on problem pojawiania się nowych sposobów eksploatacji utworów. W modelu monopolu, składającego się ze ściśle wyliczonych uprawnień cząstkowych, każde pojawienie się nowego sposobu eksploatacji wymaga odpowiedzi na pytanie, czy taki sposób jest objęty dotychczas istniejącym monopolem eksploatacyjnym. Jeżeli okazuje się, że nie, to należy przyjąć, że nowy sposób eksploatacji, jako leżący poza granicami obowiązującego prawa, jest wolny. Oznacza to, że podmioty uprawnione nie mają prawa zakazywania korzystania z utworów w dany sposób. Nie przysługuje im również prawo do wynagrodzenia z tytułu nowej formy eksploatacji utworów. Zdaniem zwolenników modelu własnościowego taki stan rzeczy jest niekorzystny, bowiem wymaga ciągłych zmian i dostosowywania prawa do zmieniającej się rzeczywistości. Tego zagrożenia nie niesie ze sobą model własnościowy. Jeśli powstanie nowy sposób korzystania z utworu, zostaje on objęty monopolem autorskim i w zasadzanie niczego nie trzeba zmieniać. Prawo jest neutralne względem zmieniającej się technologii, a przez to lepsze. Takie podejście znajduje oparcie w przynajmniej trzech założeniach — że każda nowa forma eksploatacji:
1. Powinna zostać objęta monopolem prawnym;
2. Monopol prawny powinien być skonstruowany jednolicie w stosunku do każdej formy eksploatacji;
3. Powinna przyznawać to prawo bezpośrednio twórcy, ewentualnie podmiotowi, który nabył takie prawo od twórcy lub zawarł z nim inną umowę powodującą nabycie takiego prawa.
Z tych zagrożeń zdawał sobie częściowo sprawę francuski prawnik André Morillot. Pod koniec XIX wieku negował on możliwość utożsamiania prawa autorskiego z własnością. Spostrzegał, że „własność jest prawem do absolutnego dysponowania rzeczami. Właściciel pola, na przykład, może zastrzec dla siebie wszystkie korzyści, jakie przynosić będzie korzystanie z pola, może je uprawiać, obsadzać je, zbierać z niego owoce, budować na nim, mówiąc w skrócie, może on uniemożliwić osobie trzeciej korzystanie z niego w jakikolwiek sposób. Tą cechę muszą posiadać wszystkie obiekty, aby można było uznać je za przedmiot własności. Brakuje jej jednak w przypadku przedmiotów objętych prawami autorskimi, które po opublikowaniu nie mogą zabezpieczyć takiego wyłącznego użytku. Prawdziwa legislacja przyznaje autorowi pewne konkretne prawa prywatne do jego utworu. Ale wiemy, z czego się one składają: wiemy, że nie jest to prawo absolutnego wyłącznego korzystania, a jedynie tylko częściowego, obejmuje ono pewien niewielki fragment potencjalnych sposobów wykorzystania, jakie wiążą się z przedmiotowym obiektem, nie obejmuje ono zaś tych wszystkich sposobów korzystania, w przypadku których byłoby nie do pomyślenia, aby społeczeństwa zostały ich pozbawione”. Zdaniem Morillota nie można było stworzyć takiego prawa, które dawałoby autorowi absolutną kontrolę nad sposobem korzystania z jego dzieła. „To, co prawo mogło zrobić, i to, co zrobiło, to ograniczenie naturalnej wolności osób trzecich na tyle, na ile było to konieczne, aby pozwolić autorowi wyciągnąć rozsądne zyski ze swojego dzieła. Prawo mogło zabronić osobom trzecim pewnych lukratywnych rodzajów reprodukcji, rezerwując dla autora wyłączną zdolność do korzystania z takich metod dla jego prywatnych korzyści; w skrócie konkretne formy reprodukcji były zabronione, podczas gdy inne pozostawały całkowicie legalne”. Przedmiotem prawa autorskiego, a ściślej mówiąc prawa wyłącznej reprodukcji, nie jest „dzieło samo w sobie, ale kopia, to jest forma, w jakiej autor dostarczył swoje dzieło, i tylko wtedy, kiedy ta forma może być lukratywnie powielana”. W konsekwencji prawo autorskie ze względu na swój przedmiot „nie zabrania i nie może nigdy być rozszerzone na wszystkie formy reprodukowania, jakich dane dzieło może być przedmiotem, a jedynie do pewnych rodzajów tych form, a w szczególności zyskownych, całkowitych i niewolniczych reprodukcji”1754.
Wykreowanie przez ustawodawcę praw autorskich opartych na modelu własnościowym przyznaje podmiotom uprawnionym, a w szczególności nabywcom praw autorskich, zbyt szeroki zakres uprawnień. Co więcej, pogląd o tym, że wszystkie formy twórczości należy obejmować jednolitym treściowo prawem, również ma charakter dyskusyjny. Jak zauważył Michael W. Carrol, „we współczesnych debatach na temat prawa autorskiego w muzyce często zakłada się, że ponieważ technologie cyfrowe dotykają dystrybucji i tworzenia różnych rodzajów utworów objętych ochroną prawnoautorską [ang. copyright — przyp. K. G.], to muzyka jest papierkiem lakmusowym dla prawa autorskiego. Z tej perspektywy wszelkie zmiany prawa autorskiego spowodowane przez spory dotyczące muzyki powinny być jednakowo stosowane do wszystkich form ekspresji”1755. Jego zdaniem takie podejście nie jest jednak właściwe. „Rozumienie historii wspiera argument, że współczesne spory dotyczące prawa autorskiego w muzyce mogą być lepiej rozwiązane poprzez dopasowywanie rozwiązań aniżeli przez szerokie zmiany w prawie autorskim jako całości”1756. Jednak dostosowywanie zakresu praw przyznawanych twórcom i podmiotom nabywającym te prawa jest zdecydowanie trudniejsze w modelu własnościowym. Z założenia przyjmuje on bowiem, że wszystkie uprawnienia — w tym uprawnienie do zakazywania korzystania z utworu w ramach danej formy eksploatacji — leżą po stronie twórcy. Wraz z pojawieniem się nowego sposobu eksploatacji ustawodawca może co najwyżej próbować ograniczyć prawa twórcy. Historia rozwoju praw autorskich daje podstawę do twierdzenia, że ograniczenie raz przyznanych praw jest procesem zdecydowanie trudniejszym niż ustanawianie nowych praw. Model monopolu zakłada inną logikę. Najpierw powstaje nowy sposób eksploatacji, następnie należy zastanowić się, czy taki sposób powinien być w ogóle objęty jakaś ochroną i ewentualnie jaką — czy ma to być pełne prawo wyłączne, czy jedynie prawo do wynagrodzenia, jak długo ma trwać, jakie ograniczenia jego wykonywania powinny być przewidziane — a dopiero na końcu ewentualnie przyznaje się dany rodzaj praw dostosowany do nowego rodzaju eksploatacji. Zawsze mając na uwadze, czy takie prawa są korzystne nie tylko dla samego twórcy, ale czy nie będą one wywoływać nieakceptowalnych koszów społecznych (np. w postaci zagrożenia wolności słowa).
Tabliczka z napisemDla tych, którzy uważają, że „o istocie prawa nie może decydować ani jego podmiot, ani jego przedmiot, ani długość trwania, ale charakter stosunku podmiotu do przedmiotu”1757, analizowanie przedmiotu prawa własności nie ma znaczenia dla określenia tego, czym jest samo prawo własności. W przypadku prawa własności i prawa autorskiego stosunek ten oparty jest na zasadzie wyłączności. Należy więc uznawać podobieństwo, a nawet tożsamość tych praw. Takie podejście, choć niewątpliwie poprawne z konstrukcyjnego punktu widzenia, nie pozwala dostrzec różnic w ekonomice funkcjonowania praw autorskich i praw własności. W moim przekonaniu podstawową różnicę pomiędzy prawem własności a prawem autorskim stanowi przedmiot tych praw. Patrzenie na prawo własności jedynie przez pryzmat relacji podmiotu uprawnionego do przedmiotu prawa, a nie na instytucję prawa własności jako całości, prowadzi w moim przekonaniu do nieuzasadnionego zatarcia różnic pomiędzy tymi prawami. „Przykładem prób zupełnego odrzucenia uniwersalnego modelu prawa własności ze względów przedmiotowych jest sfera ochrony praw na dobrach niematerialnych, w tym m.in. praw autorskich”1758. Jak już była mowa, powszechnie przyjmuje się, że własność, za wzorem prawa rzymskiego, jest prawem do rzeczy materialnych1759. Prawa własności umożliwiały przyznawanie konkretnym osobom dóbr materialnych na ich wyłączny użytek. Zakres przyznawanych praw, ich ograniczenia i wyjątki od nich wynikały w dużej mierze z fizycznych właściwości przedmiotu prawa własności — rzeczy bowiem istnieją niezależnie od woli ustawodawcy. Przede wszystkim zabezpieczały one właścicielowi prawo wyłącznego korzystania z danej rzeczy. Dzięki temu nikt inny nie mógł, poza jasno określonymi wypadkami, ingerować w ową wyłączność korzystania. Co do zasady bowiem rzeczy mogą być wykorzystywane przez jedną osobę w tym samym momencie.
Ograniczanie prawa własności jedynie do prawa związanego z rzeczami materialnymi było jednak kwestionowane. Stefan M. Grzybowski, który — jak wspominałem wcześniej — opisywał prawo własności w kategorii konstrukcji prawnej opartej na domniemaniu uprawnień, uważał, że: „Nikt jednak z przeciwników rozszerzania [...] pojęcia [prawa własności — przyp. K. G.] nie wskazał, dlaczego by do istoty jego miało należeć odniesienie do rzeczy”1760. Pisząc swoją rozprawę w latach 30. XX wieku, dostrzegał on różnice w używaniu (korzystaniu) rzeczy i dóbr niematerialnych. Jednak jego zdaniem analogiczne różnice występują pomiędzy używaniem (korzystaniem) z rzeczy ruchomych i rzeczy nieruchomych. Gdyby z uwagi na ową różnicę w używaniu „chciało się [...] nie przyjmować możności istnienia praw własności na pewnych dobrach, musielibyśmy zbudować tyle odmiennych konstrukcji, ile widzimy przedmiotów”1761. Zdaniem Grzybowskiego nic nie stało na przeszkodzie, aby w przypadku dóbr niematerialnych przyznawać domniemanie wszystkich uprawnień danemu podmiotowi. Podobnie inni prawnicy akcentowali, że „prawa własności intelektualnej w rzeczywistości mają gospodarcze i prawne skutki takie same jak prawa, których przedmiotami są dobra materialne”1762.
Z drugiej strony, już w latach 30. XX wieku Józef Górski pisał:
Uwagi (0)