Darmowe ebooki » Powieść » Pałuba - Karol Irzykowski (co czytac 2020 .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Pałuba - Karol Irzykowski (co czytac 2020 .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Karol Irzykowski



1 ... 55 56 57 58 59 60 61 62 63 ... 65
Idź do strony:
podobnie jak np. Polacy, hakatyści i Rusini stoją teraz na tym samym poziomie orientacyjnym w kwestii narodowości i rasy. [przypis autorski]

111. ideę arystokratyzmu, jako reprezentanta siły — [Komentarz autora z Uwag.] Ciekawe to, że np. [w rozdziale I, we fragmencie: „Robert (...) siebie samego zaś miał za »naturę arystokratyczną«”, delikatną, trochę chorą”] występuje arystokratyzm jako słabość, u Strumieńskiego zaś mamy wahania: chcąc dostosować się do szablonu zdrowotnego, uważa, że zdegenerowanie Strumieńskich może się przerzuciło na niego ([rozdział VIII: „(...) pochodził bowiem z rodziców prostaków, którym nic nie miał do zarzucenia, ale może degeneracja Strumieńskich przerzuciła się na niego?”]), potem zaś uważa tę samą rodzinę za dobrą, starą rasę ([rozdz. VIII: „mógł siebie uważać za jeden z tych świeżych soków, którymi się zasila stara, dobra rasa”]). W jednym i drugim razie zawadza mu to, że nie jest ich synem. [przypis autorski]

112. beati possidentes (łac.) — szczęśliwi posiadacze. [przypis edytorski]

113. macher — oszust, kombinator. [przypis edytorski]

114. wadium — kwota składana do rąk osoby rozpisującej przetarg lub wpłacana do depozytu sądowego jako gwarancja, że oferent nie zmieni ani nie wycofa złożonej oferty. [przypis edytorski]

115. male parta (łac.) — źle nabyte. [przypis edytorski]

116. tzw. zło (...) ludzie wyobrażają sobie jak akt szczerej decyzji, na sposób Franciszka ze Zbójców, Jagona lub Ryszarda III — [Komentarz autora z Uwag.] Schopenhauer w Maksymach (sub [pod numerem] 29) między innymi tak pisze: „Natura nie postępuje tak jak poeci-partacze, którzy, mając przedstawić głupca lub łotra, biorą się do tego tak niezgrabnie, że niejako za każdą osobą widzi się autora, który ich zamysły i słowa wciąż dementuje i ostrzegającym głosem woła: »To jest łotr, to jest głupiec; nie wierzcie temu, co on mówi«. Przeciwnie, natura robi tak, jak Szekspir lub Goethe, w których dziełach każda osoba, choćby nawet szatan, ma słuszność, póki jest na scenie i przemawia; ponieważ skreślona jest tak obiektywnie, że mimo woli wciąga nas w koło swoich zamiarów i myśli i zmusza do sympatii; ponieważ tak jak wszystkie dzieła natury jest ona rozwinięciem pewnego wewnętrznego pierwiastka, wskutek czego jej czyny i słowa są naturalne, a więc i konieczne”. Tę prawdę powinno by się właściwie znać powszechnie i dziś nie ma takich poetów, o jakich tu Schopenhauer mówi. A jednak w potocznym życiu szafuje się ogólnikami: głupiec, idiota, łajdak, szuja itp. tak bezwzględnie i z takim przekonaniem, że dzieje się to chyba albo z lenistwa, albo dla własnego dobrobytu intelektualnego (patrz uwagę do [słów „do zwyczaju należało (...) pokpiwać sobie z arystokracji rodowej” w rozdziale VI]). [przypis autorski]

117. weredyk — osoba mówiąca prawdę bez względu na konsekwencje. [przypis edytorski]

118. nieostrożność (tylko? patrz s. 76/77) — autor w ten sposób opatrzył odsyłaczami wewnątrztekstowymi pierwodruk swej powieści; w tym przypadku we wskazanym miejscu znajduje się fragment rozdziału IV: „A nie szło jej tylko o zewnętrzną stronę sprawy, tj. o to, by Strumieński nie wstydził się jej przed światem, lecz i o to, że jak sądziła, z pewną ujmą dla męża, jej kunszt malarski jest główną podstawą ich stosunku, a zarazem rękojmią miłości Strumieńskiego (...) które dumnie nazywała przeciętnymi i tak nienawidziła, jak one ją”. [przypis edytorski]

119. gumno — budynek, w którym składane było zboże przed wymłóceniem. [przypis edytorski]

120. modus vivendi (łac.) — sposób życia. [przypis edytorski]

121. nie warto dla niej nadwerężać ustalonego spokoju (por. s. 91) — autor w ten sposób opatrzył odsyłaczami wewnątrztekstowymi pierwodruk swej powieści; w tym przypadku na odnośnej stronie znajduje się akapit z rozdz. V zaczynający się od słów: „Mocą kontrastu, porwany wstrętem do swoich poprzednich myśli, jął teraz sam zwoływać cały szereg wspomnień o Angelice (...)”. [przypis edytorski]

122. rozkołysało jego duszę w kierunku rzewnych myśli o Angelice — [Komentarz autora z Uwag.] Podobne objawy psychiczne: [„A razem z naturalizmem miłosnym ukazał się wskutek podobieństwa wyraźności także splot ostatnich wspomnień” (rozdział V); „to wrażenie właśnie, przyśpieszające tempo jego wyobraźni, wzbudzało wnet silne wspomnienia o Angelice” (rozdz. VI); red. WL]. Por. także [„wstrząsają się pewne połacie myślowe, wskutek czego myśli się całkiem niezależnie od myśli nasuniętych przez gości, myśli się o swoich myślach” (rozdz. XVIII); red. WL]. [przypis autorski]

123. status quo ante (łac.) — poprzedni stan rzeczy. [przypis edytorski]

124. punkty wstydliwe — [Komentarz autora z Uwag.] Najlepsze przykłady na punkt wstydliwy mamy, śledząc, jak w historii Strumieńskiego przewija się i powraca od czasu do czasu nitka zachcianek artystycznych, np. już [w rozdziale II] (żeby nie być posądzonym o naśladownictwo...), dalej [w rozdziale VI: „był zły, że wskutek jego obecności nie może się przed nią popisać swym dyletanckim znawstwem w rzeczach sztuki”], bardzo wyraźnie zaś [w rozdziale IV: „przyjęli go (...) jako materiał na nowego mecenasa sztuki. Strumieński właściwie byłby wolał zostać jej adeptem, byłby wolał próbować tych studiów, (...) do których czuł się bardziej powołanym niż zarozumialec Robert. Ale majątek i odziedziczone nowe »obowiązki« (...) uwalniały go poniekąd od obowiązku zostania dobrym malarzem”]. Por. także [rozdział V: „doczepienie byle jakiego uścisku do łańcucha brylantowych uścisków Angeliki popsułoby mu całą estetykę smutku, byłoby oczywistym nonsensem. To głównie wpłynęło z wewnątrz na jego decyzję, żeby być wstrzemięźliwym”], [tamże: „odczuwał coś podobnego do trwogi, i to nieokreślonej. Nieokreślonej? Czyżby dlatego, że nie chciał się przed samym sobą przyznać, iż ta trwoga dotyczy Angeliki? Bałżeby się zobaczyć może jej ducha?”], [„Ale nie przyznałby się przed sobą, że prostackie powiedzenie: »on zwariował« otwarło przed nim (nie nad nim) znowu nowy świat, nowy rzewny ideał”] (ambicja przyczyną powtórnych prób), [rozdział VII: „Udowadniał, że gdyby jej nie kochał, to by jej się nawet nie ośmielił zaproponować tak dyskretnie pięknej komedii, lecz właśnie ma zaufanie do Oli i wierzy, że ona to zrobi”], [rozdział VIII: „Myślał: »Co sobie ludzie myślą, którzy ze mną mówią?« i wstydził się. Nieraz sam przed nimi poruszał swoją drażliwą kwestię, przekręcał ją, zacierał, odejmował jej wagę. Czymże to było wobec nieszczęść narodowych i społecznych!”], [tamże: „W tym rozczarowaniu się odegrała też rolę mała osobista uraza intelektualna: Strumieński podsunął mu jakąś zdaniem swoim ważną myśl, którą tamten źle przyjął” itd.], [rozdział XX: „ale najbardziej tajemniczą okolicznością było to, że Strumieński zazdrościł Pawełkowi swego własnego wychowania i własnej troskliwości”]. Aby jednak dać popularne wyobrażenie, o co mi idzie, przytoczę przykłady z potocznego życia: dzieci, gdy stając przed ojcem w dniu jego imienin zapominają w połowie powinszowania. Konkurent, gdy zaproszony na kolację w domu swej przyszłej je cokolwiek za dużo lub ze zbyt wielkim apetytem. Scena, która, pomyślana przez dramaturga bardzo tragicznie, w świetle kinkietów wywołuje śmieszne wrażenie. Chwila wyjmowania chusteczki do nosa podczas płaczu. Po zgonie kogoś bliskiego, gdy się siada do stołu i niby to nie ma się apetytu, a przecież się je. Autor Pałuby, który w obawie podejrzeń o naśladownictwo i wpływy nie wie, czy się przeciw nim zastrzec i przytoczyć dowody swej oryginalności, czy tę sprawę pominąć. Panna, o której ktoś np. mówi, że ona nie rozumie rzeczy dwuznacznych, wstydzi się, że ją poczytać można za zanadto „porządną”, a więc za trochę głupią. Ktoś, co w pierwszym napadzie szlachetności wzbrania się przyjąć wynagrodzenia za przysługę, a za chwilę żałuje tego i rad by chwycić za tę rękę, którą nagrodziciel chowa pieniądze do kieszeni. Dwoje młodych ludzi, mających się ku sobie, przechadza się w dzień wiosenny po trotuarze; wtem zbliża się przekupień fiołków i natrętnie naprasza się ze swym towarem, spekulując na rycerskość dżentelmena. Gdy małżonkowie w dniu obchodu swego srebrnego wesela kłócą się ze sobą. Uczucia, jakich doznaje ten, którego się chwali: gdy obawia się pić tę pochwałę, podejrzewa szczerość chwalącego, nie chciałby narazić się na zarzut nieskromności i wstydzi się wybuchnąć zwierzęcym objawem zarozumiałości, choćby dlatego, żeby nie spłoszyć chwalącego itd. Oprócz „punktu wstydliwego” i „garderoby duszy” zwracam w Pałubie uwagę jeszcze na trzeci kształt stanów, a raczej momentów psychicznych, który nazywam punktem fałszywym. Wszystkie trzy stany właściwie zrastają się z sobą, przepływają w siebie, więc też na ścisłe odróżnianie ich nie kładę nacisku. Jeden znamienny przykład punktu fałszywego podałem [w rozdziale V („dobry geniusz Strumieńskiego... kazał mu zagłuszać szepty dawnych myśli wynajdywaniem coraz to innych potrzebnych czynności zewnętrznych”)]. Punkt fałszywy jest to świadome albo zwykle nieświadome zamilczenie prawdy, uchylenie pierwiastka pałubicznego, wyminięcie tego, co jest dla naszego dobrobytu intelektualnego w pewnej chwili niewygodnym. Np. [rozdział V: „przy wszystkich niemal dotychczasowych eksperymentach Strumieński, mimo nadzwyczajnej wytrwałości i zdecydowania na wszystko, nie mógł się ustrzec od tego, żeby w pewnych tajemniczych chwilach, rozstrzygających o losie eksperymentu a szybkich jak błyskawica, nie hamować rozpędzonego wehikułu”] (kwestia sumienia). Kwestia punktu fałszywego poruszona jest już w Snach Marii Dunin w sposób alegoryczny, tylko że gdy słowa „przemytnik, przemycanie” użyte są tam w dodatnim znaczeniu, to w Pałubie przemycaniem nazywa się właśnie ta konieczność, która się odbywa pod opieką niewidzialnego B.W.D. [przypis autorski]

125. ex post (łac.) — po fakcie. [przypis edytorski]

126. alembik — daw. sprzęt laboratoryjny; szklane a. metalowe naczynie służące do destylacji cieczy. [przypis edytorski]

127. garderoba duszy — [Komentarz autora z Uwag.] Przykłady w Pałubie: postępowanie Oli [w rozdziale VI: „Gasztold poznawał się na mimowolnej taktyce sercowej Strumieńskiego i starał się demaskować go przed Olą, zupełnie jednak bezskutecznie, gdyż Ola właśnie korzystała z tych demaskowań, aby Gasztolda (...) »przestać lubić«”]; całkiem analogiczny fakt [w rozdziale IX: „solidaryzowanie się Oli z Mossorową wygląda tak, jakby jej szło o poniżenie Strumieńskiego, o ściągnięcie go z pewnego piedestału. Tak energia zazdrości przepłynęła u Oli w coś całkiem przeciwnego”]; najwybitniejszy przykład [w rozdziale XII: „Gasztold (...) Czuł, że w życiu rzeczywistym były jeszcze jakieś inne, dalsze, nieznane lub bardzo zawikłane czynniki, które sprawiały, że ani Ola nie rzucała mu się w ramiona, ani Strumieński nie był takim, jakim go w powieści opisał” itd.] Taktyka Strumieńskiego wobec X-ów [w rozdziale VIII: „Ten moment rzekomej dobrej wiary i przygotowywania sobie zawczasu rzetelnych motywów powtarza się w historiach wielu oszustw” itd.]. Pretekst [w rozdziale VII: „Zgodził się już na wszystko: na wizytę u pp. X-ów i na wyjawienie jej celu swoich tajemnych wycieczek, bo uznał za rzecz samą przez się zrozumiałą, że jej szło także i o to. Więc gdy przechodzili koło muzeum Angeliki (...)” itd.] Przesunięcie się pobudek u Oli [w rozdziale XV: „Zawsze w mężu lubiła pewien patos, o ile był do niej skierowany, teraz (...) myślała nad tą sprawą głębiej. To, że on kochał i ukrywał Angelikę tak długi czas, wywołało jej podziw, poruszyło w niej strunę romantyzmu”] itd. Cały rozdział IX, traktujący o kontrabandzie psychicznej, ma moim zdaniem ogromną doniosłość praktyczną. Zdawałoby się, że mówię rzeczy znane powszechnie. Rzeczywiście chodzi mi o fakty najpospolitsze, najcodzienniejsze, powtarzające się od wieków: lecz podczas gdy bada się ruchy najdalszych gwiazd, wykrywa się cudowne włókienka i gruczołki w organizmie ludzkim, kompleks trzeci, kompleks α, β, γ... o ile dotyczy spraw międzyludzkich, praktycznych, pozostawiony jest na pastwę najdowolniejszej fuszerki. Ujmijmy od razu wołu za rogi. Istnieje np. we Lwowie pisemko „Monitor”, oparte na doskonałej zasadzie: nie bawi się bowiem w ogólnikową politykę, ale sprawy indywidualizuje, wdziera się w stosunki prywatne, to znaczy w te atomy, z których się buduje życie publiczne. Dobrze; olbrzymie zadanie. Lecz jakież orientacje ma ten wentylator cnót obywatelskich? Te same co ci, których piętnuje, a więc używa obficie nazw takich jak: „złodziej, oszust, łotr, sprzedawczyk, głupiec...” i posługuje się odpowiednią do tych kategorii metodą śledczą. W połowie wypadków może to nawet wystarczać i być w pewnym stopniu pożyteczne, ale zwykle tego rodzaju ryczałtowe załatwianie się z ludźmi nie dorównuje skomplikowaniu faktów i dlatego bywa płytkim, mylnym, stwarza nowe koło błędów, a co najważniejsza nie przekonywa tych, na których uderza. Nikt nie pozwoli się napiętnować łotrem, skoro czuje, że nim nie jest, bo w ogóle bardzo rzadko przeciętne sumienie człowieka zdolne jest świadomie udźwignąć poczucie popełnionego łotrostwa, zwykle wysnuwa ono ze siebie chronicznie jakiś płaszczyk ochronny, podobnie jak ślimak stale otacza swoje miękkie ciało piękną skorupą. Musiałoby się i tę skorupę rozbić, i wykazawszy komuś na materiale obiektywnym, że jest takim a takim, należałoby potem zaatakować go od strony subiektywnej, wykurzyć go z jego ostatniego azylum, zniszczyć jego argumenty. A że, jak Holzapfel stara się wykazać we Wszechideale, trudności etyczne redukują się już to do kwestii techniki pożycia ludzi ze sobą, już to do kwestii wykształcenia, więc moim zdaniem, zbadanie geografii duszy (kompleksu α, β, γ...) jest tu konieczne. Wreszcie, ponieważ summum ius summa iniuria [summum ius summa iniuria (łac.): szczyt prawa to szczyt bezprawia; red. WL] i robiąc z kogoś preparat kryminalny, wyrządza mu się krzywdę bez względu na korzyść tzw. „ogółu”, przeto skalpel powinien zawierać moc leczniczą, badanie samo powinno być kapłaństwem, które by nikogo nie oszczędzało, nawet samego badania. To są wszystko praktyczne utopie, ale chciałem pokazać to, co się znajduje na końcu idealnego przedłużenia linii zawartych w tej sieci rozumowej, którą pokryta jest Pałuba. Skoro Lutosławski usiłuje ściągnąć

1 ... 55 56 57 58 59 60 61 62 63 ... 65
Idź do strony:

Darmowe książki «Pałuba - Karol Irzykowski (co czytac 2020 .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz