Pałuba - Karol Irzykowski (co czytac 2020 .txt) 📖
Powieść o wielu twarzach. Gdyby skupić się tylko na fabule — Pałuba opowiada o dwóch związkach głównego bohatera, Piotra Strumieńskiego, z dwoma różnymi kobietami. Stanowi to jednak tylko wierzchnią warstwę całej konstrukcji dzieła.
Irzykowski postawił sobie za cel pokazanie nieusuwalnego rozdźwięku między surową materią życia a każdą próbą uszeregowania faktów i domysłów dotyczących jednostkowej egzystencji, scalenia ich i zrozumienia (dotyczy to także prób podejmowanych przez głównego zainteresowanego przeżywającego swoje własne życie). Dzięki temu powstała pierwsza w literaturze polskiej powieść o charakterze autotematycznym, odsłaniająca warsztat pisarski, z drugiej zaś strony tekst ukazujący anatomię małżeństwa i psychologię miłości, sięgający również w nowatorski sposób w dziedzinę snów i nawiązujący do koncepcji Freuda, jeszcze przed jej upowszechnieniem (szczególnie w Polsce).
- Autor: Karol Irzykowski
- Epoka: Modernizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Pałuba - Karol Irzykowski (co czytac 2020 .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Karol Irzykowski
80. enfant terrible (fr.) — okropne dziecko. [przypis edytorski]
81. szutrować — wysypywać coś drobno pokruszonymi kamieniami. [przypis edytorski]
82. curiosum (łac.) — osobliwość. [przypis edytorski]
83. nieprawda! zob. s. 138/139 — autor w ten sposób opatrzył odsyłaczami wewnątrztekstowymi pierwodruk swej powieści; w tym przypadku we wskazanym miejscu znajduje się akapit z rozdziału VII: „Tu weszły w grę motywy z innego kompleksu wypadków (...) o tym jednak podczas sprzeczki naturalnie nie było mowy”. [przypis edytorski]
84. czy zna Goethego „Powinowactwa z wyboru”, a gdy zaprzeczyła (...) — dla tych, co nie czytali Goethego Powinowactw z wyboru, opowiem, o co idzie: w powieści tej występuje małżeństwo: Edward i Charlotta. Ale Edward kocha Otylię, a Charlotta kapitana. Raz w nocy zdarza się, że Edward chce z daleka widzieć Otylię czuwającą do późna w swym pokoiku i mimo woli zachodzi do żony, która właśnie jest rozmarzona wskutek bliskiego odjazdu kapitana. Edwarda chwyta pokusa, lekki opór żony podnieca go, wówczas gasi świecę. „W zmroku pod przyćmioną lampą, wewnętrzne skłonności i fantazja natychmiast wzięły górę nad rzeczywistością. Edward miał tylko Otylię w objęciach, przed duszą Charlotty majaczyła postać kapitana to bliżej, to dalej, i tak, dość dziwnie, splotło się obecne z nieobecnym w sposób pełen czaru i rozkoszy” (część I, ustęp 11). Później rodzi się z tego dziecko, które ma rysy twarzy kapitana, a oczy Otylii. Skruszony Edward powiada: „To owoc podwójnego cudzołóstwa!” (II, 13); [ten dopisek autorski jest w wydaniu źródłowym przypisem dolnym; większość pozostałych, jeśli nie zostało to zaznaczone, stanowi odniesienia umieszczone na końcu utworu jako Uwagi; red. WL] [przypis autorski]
85. sic (łac.) — tak, tak było; używane w funkcji zwracania uwagi na jakiś fakt czy użyte słowo. [przypis edytorski]
86. były to czynniki sprzeczne (...) czy tylko na pozór? — [Komentarz autora z Uwag.] W rozstrzygnięciu tego pytania szło mi przede wszystkim o tzw. niepoprzebijane ścianki; a jednak nie wyczerpuje to kwestii, zostawiłem bowiem całkiem na boku następującą jej część: oto, jak wiadomo, każdy, przyciśnięty do muru, umie pogodzić swoje logiczne sprzeczności, na zawołanie wypełniając jako tako człony pośrednie. Subiektywnie nie czuje się sprzeczności, bo ma się w swoim „ja” jakby ciemne źródło wszelkich pogodzeń. Z tego samego powodu zdarza się, że jeżeli w dyspucie przekonasz przeciwnika, to on ci na końcu powie, że właściwie obaj mówiliście to samo. [przypis autorski]
87. czynniki sprzeczne (...) proszę porównać moje rozumowania na s. 131 — autor w ten sposób opatrzył odsyłaczami wewnątrztekstowymi pierwodruk swej powieści; w tym przypadku we wskazanym miejscu znajduje się fragment rozdziału VII: „Czytelnikowi, który może chciał mnie tutaj przychwycić na niekonsekwencji (...) kraje, których języka nie rozumieją”. [przypis edytorski]
88. z pewnym stanem umysłowym wnet stowarzysza się zwykle jakiś stan wprost przeciwny (np. s. 133) — autor w ten sposób opatrzył odsyłaczami wewnątrztekstowymi pierwodruk swej powieści; w tym przypadku na odnośnej stronie znajduje się akapit z rozdziału VII zaczynający się od słów: „Mimo opisanego powyżej procesu zobojętniania się przykrych składników życiowych (...)”. [przypis edytorski]
89. Angelika taką nie była, jaką ją Oli opisywał (por. np. s. 72) — autor w ten sposób opatrzył odsyłaczami wewnątrztekstowymi pierwodruk swej powieści; w tym przypadku we wskazanym miejscu znajduje się fragment rozdziału IV: „Żeby nie pozostawiać czytelnika w wątpliwości co do owej »reszty«, której sobie Strumieński nie mógł (?) uświadomić, powiem już teraz sam, o co tu mniej więcej chodziło (...) błahe, ale konkretne”. [przypis edytorski]
90. stany parodyjne — [Komentarz autora z Uwag.] Tu już właściwie poruszam sprawę tzw. punktów wstydliwych. Że zaś to jest istotnie „sprawa”, którą w interesie ludzkości warto podciągnąć pod osobną nazwę, aby się nauczono patrzeć jej w oczy, to ujawniło mi się przed kilku laty, kiedym usłyszał następującą, podobno prawdziwą anegdotkę. Pan X. kochał się w mężatce, pani Y. Wreszcie postanowili razem umrzeć, wynajęli mały pokoik na piętrze, zamknęli się, wyrzucili klucz przez okno, zażyli truciznę, pocałowali się i oczekiwali śmierci. Dotąd wszystko symetrycznie, tragicznie, tak jak się należy. Lecz cóż się dzieje? Aptekarz, który panu X. sprzedawał truciznę, zmiarkował był, co się święci, i dał mu zamiast trucizny środka rozwalniającego, a tymczasem uwiadomił męża pani Y. Ludzie nadchodzą, wyważają drzwi pokoiku, no i tableau [tableau (fr.): obraz, widok; red. WL]. Mąż: „Czekaj, krwią mi za to zapłacisz”. Pan X.: „Ależ zapłacę, zapłacę, tylko mnie teraz puść” (wybiega, ale nie w celu ucieczki). Czyż to rozchwianie się tragiczności nie jest bardziej tragiczne i ludzkie niż sentymentalna wspólna śmierć? [przypis autorski]
91. rzekomy wieczny antagonizm między mężczyzną a kobietą w ogóle — [Komentarz autora z Uwag.] To zapatrywanie ma dwie formy: jedną popularną, w której od dawien dawna kursowało wśród ludzi, np. za pomocą przysłowi [dziś popr.: przysłów; red. WL], drugą badawczą, docierającą w głąb, często zaciętą, taką, jaką widzimy np. u Schopenhauera, Strindberga. U nas ta druga forma nabrała zaraz sentymentalno-filologicznego pokostu. Zamiast próbować rozwikłać sieć komplikacji psychologicznych między mężczyzną a kobietą, która to sieć w każdym poszczególnym wypadku jest inna i żąda innych wytłumaczeń, nasz poeta radzi sobie w bardzo łatwy sposób: sprowadza całą trudność do jednego mianownika („wiecznej idei”?): Adam-Ewa, który może swoją asocjacją strasznej odległości historycznej komuś imponować, ale przecież jest trochę gimnazjalnym. [przypis autorski]
92. w tych płaszczykach, tj. upozorowaniach, tkwi zwykle więcej racji, niż się na pozór wydaje — [Komentarz autora z Uwag.] Dlatego baczność! Stronniczość nie wyklucza słuszności. Gniew np. jest złym doradcą, ale bystrym analitykiem, podsuwa takie argumenty, jakich by się kiedy indziej nie wyszukało. Tak samo i przyjaźń mocą swej tolerancji dokazuje cudów sprawiedliwości. W afekcie rozważając zalety i wady jakiejś osoby, widzimy je obficiej, ilościowo jest więc nasza obserwacja silniejsza, trudniej nam tylko oznaczyć miarę i wzajemny stosunek poszczególnych cech badanej osoby. Ale czyż kiedykolwiek ten stosunek jest nam zupełnie jasny? Czyż wobec najbliższych naszych, wobec samego siebie nawet, nie jesteśmy w stanie ciągłej fluktuacji zapatrywań? Zresztą por. [fragment rozdz. XVII Komedia triumfalna, zaczynający się od słów „Strumieński czasem w interesie swego egoizmu wychodził przecież z obrębu nazw i myślał nie gotowymi ułożeniami, ale fotograficznie, faktami, czyli używając starego wyrażenia: intuitywnie te fakty odczuwał”; red WL]. Ciągle się mówi, że dzieła sztuki należy oceniać sine ira et studio [sine ira et studio (łac.): bez niechęci i sympatii; tj. bezstronnie; red. WL], że powinno się krytykować tylko dzieło, a nie osobę autora. Bynajmniej! Wszakże nie rozchodzi się o dzieło, ale o stan psychiczny, z którego ono wynikło, o zapatrywania autora, o to, co w nim jest najdroższe i najlepsze, bo nie ma rzeczy bardziej osobistej niż poezja! Wykazując, że czyjeś dzieło jest głupie, unicestwiam intelektualną istotę autora: to nie ulega wątpliwości. [przypis autorski]
93. lumen (łac.) — światło. [przypis edytorski]
94. par excellence (fr.) — w całym tego słowa znaczeniu, w najwyższym stopniu. [przypis edytorski]
95. modus amandi (łac.) — sposób [realizowania] miłości; styl miłości. [przypis edytorski]
96. tant de bruit pour une omelette (fr.) — wiele hałasu o nic; dosł. wiele hałasu o omlet. [przypis edytorski]
97. sanctissimum (łac.) — tu: miejsce najświętsze. [przypis edytorski]
98. Naturam expellas furca... (łac.) — choćbyś naturę wypędzał widłami [ona zawsze powróci]; fragm. przysłowia łac. naturam expellas furca, tamen usque recurret. [przypis edytorski]
99. bicz losu pędzi nas do wszechwiedzy, do „genialności”, do strasznej, uspokajającej analizy — [Komentarz autora z Uwag.] Zaręczam np. że każdy z owych poetów, którzy lubią pisać o ewowatości kobiet, jeżeli idzie o jego własną skórę, np. o pozyskanie lub utratę jakiejś żywej kobiety, nie będzie jej traktował jako przedstawicielki rodzaju, lecz jako indywidualność, uwzględni wszystkie okoliczności danego zdarzenia, postąpi praktycznie jak ajent śledczy i przynajmniej w myślach spłaci rzeczywistości dług aż do ostatka, zanim zacznie na tle przebytej awantury dzierzgać filozoficzne i poetyczne arabeski. Jak dalece egoizm, zagrożony praktycznie, domaga się analizy i bezimienności, to mógłbym pokazać na wstrząsających przykładach, ale ograniczę się do drobniutkich, z których każdy pozna, o co mi idzie. Mam znajomego, którego raz na wpół żartem nazwałem niedołęgą, zarzucając mu, że nie umie sobie znaleźć zajęcia, nie poszuka protekcji, nie zdaje egzaminów, nie postąpi tak lub owak. Na to ów znajomy, odrzucając epitet niedołęgi, utrzymywał stanowczo, że to mi się tylko tak na pozór wydaje, w rzeczy samej zaś on nie tylko nie ma sobie nic do zarzucenia, lecz owszem sądzi, iż postępował w miarę możności energicznie. Potem opowiedział mi swoje stosunki, sięgając parę lat wstecz, i przytoczył tyle ważnych, choć na pozór drobnych okoliczności, żem cofnął swój zarzut, może i nie całkiem mylny, ale za ciasny, za ryczałtowy. Inny mój znajomy jest niepunktualnym i niesłownym, ale broń Boże mu to powiedzieć: wpada w gniew i broni się tak wymownie, że musi się uwierzyć, iż on każdym razem ma inny bardzo ważny powód rzekomej niesłowności. Proszę mi też pokazać polityka, który by poczuwał się do nazwy „szowinista” i każdego zarzutu szowinizmu nie potrafił ilustrować po swojemu, wykreślając misterną, obliczoną na milimetry granicę między patriotyzmem a szowinizmem. A w procesach o tzw. sprzedaż przekonań jak często dochodzi rozprawa do bezimiennych atomów, które się odważa na szalce wagi aptekarskiej, a które przecież przez biedny sąd nazwane być muszą! W niedawno odbytym we Lwowie procesie o rozruchy robotnicze, podczas których wojsko użyło broni palnej, doszła rozprawa do takich atomów: żołnierz P. maszerując kopnął jakąś kobietę: przypadkiem? Umyślnie, korzystając z nastroju ogólnego rozjątrzenia? Tu atom. Robotnik S., ujmując się za uderzoną, beszta żołnierza (podobno i policzkuje), aresztują go, robotnicy odbijają, stąd fatalne następstwa. Ale dlaczego ujmuje się? Czy z rycerskości? Z dobrego serca? Czy korzystał z pretekstu, aby dać upust swej awanturniczości (garderoba duszy)? Tu psychologiczny atom, nad którym sąd już nie panuje. A jeżeli poezja jest antycypacją spełnienia najwyższych pragnień praktycznych, jeżeli jest najpraktyczniejszą sztuką i nauką, inżynierią rzeczywistych zamków na lodzie i błękitnych mostów między ludźmi, to w takim razie... [przypis autorski]
100. ekstrem — dziś raczej z oryg. końcówką łac. r.n.: ekstremum. [przypis edytorski]
101. cyborium (z gr.) — czara, kielich; naczynie liturgiczne. [przypis edytorski]
102. Czymże to było wobec nieszczęść narodowych i społecznych! (por. s. 107) — autor w ten sposób opatrzył odsyłaczami wewnątrztekstowymi pierwodruk swej powieści; w tym przypadku we wskazanym miejscu znajduje się fragment rozdziału V: „a do zupełnego otrzeźwienia go przyczyniła się powódź (...) w sam czas”. [przypis edytorski]
103. diabeł Lesage’a — postać diabła wykreowana przez Alaina René Lesage’a (1668–1747) w powieści Diabeł kulawy. [przypis edytorski]
104. Sardanapal — ostatni legendarny król Asyrii, uważany przez starożytnych za rozpustnego tyrana, który podpalił swój pałac i zginął w nim razem ze swoim dworem. [przypis edytorski]
105. co dla Hamleta było chwilowym powiedzeniem — [Komentarz autora z Uwag.] O ile mi wiadomo, najnowsi badacze Hamleta zarzucili już ten pogląd, który w połączeniu z wielu innymi modnymi przesądami stał się gruntem, na którym wyrosło Bez dogmatu lub nieco później naśladowane z zagranicznych dekadentów potępienie rozumu itd. Zacytuję np. dziełko Gelbera pt. Problemy Szekspira. W dziełku tym autor ze znacznym nakładem bystrości udowadnia, że Hamlet musiał postępować tak, jak postępował: nie wierząc duchowi ojca, chciał mieć obiektywne dowody zbrodni swego ojczyma i dlatego urządził śledztwo za pomocą sztuki odegranej przez aktorów; był to w danych warunkach środek jedyny, lecz pewny. Potem Hamlet cofa się przed zamordowaniem modlącego się Klaudiusza, bynajmniej jednak nie ze wstrętu przed czynem, lecz tylko z tego powodu, że wierząc w życie pozagrobowe (to wstrzymuje go także od samobójstwa), nie chce, żeby się zbrodniarz dostał do nieba. Co prawda Gelber naciąga swoje wywody do innego planu pojmowania: mianowicie, że w Hamlecie jest problem religijny, kolizja rozumu z dogmatami. Ten plan jest również tylko jednostronny, cząstkowy. Gdybym próbował do Hamleta zastosować rezultaty Pałuby, zwracałbym może uwagę na to, jak Szekspir nie dopuszcza pierwiastka konstrukcyjnego, lecz naśladuje zygzaki życia, jak z obowiązkiem zamordowania Klaudiusza splata się komedia charakteru Hamleta, to znaczy, jak ten charakter wyzyskuje ów obowiązek w celu wyżycia się, jak Hamlet sam tworzy sobie kontrasty, jak życie samo dostarcza mu różnych analogii i półanalogii, wreszcie jak wybitnie zaznacza się w tej sztuce rola pierwiastka pałubicznego, zwłaszcza w akcie V, gdzie przypadek zmusza Hamleta do czynu, odejmując równocześnie temu czynowi wartość zemsty. Choćby się nawet odliczyło pewien procent na rachunek jakiegoś osłabienia woli u Hamleta, to moim zdaniem przecież sposób stawania się „czynów” jest czymś wyższym nad charakter słaby lub silny; w ogóle gdy chcemy tę sprawę zbadać na serio, to idąc po linii poetycznej wprost, docieramy także do kwestii
Uwagi (0)