Darmowe ebooki » Powieść » Capreä i Roma - Józef Ignacy Kraszewski (jak za darmo czytać książki na internecie .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Capreä i Roma - Józef Ignacy Kraszewski (jak za darmo czytać książki na internecie .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Józef Ignacy Kraszewski



1 ... 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52
Idź do strony:
gdzie zwykle stawały wozy, do Carcerów, w głąb areny, nie mogąc mu nastarczyć miejsca.

Cyrk ławy i stopnie puściejsze były niż zwykle; jakieś uczucie nieopisane trwogi, obawa strasznego jakiegoś cudu, przerażały nawet najchciwszych tych krwawych igrzysk; — dwór tylko Nerona, nierządnice, rzezańcy, gachowie, ulubieńcy i bledzi po wczorajszéj uczcie nocnéj młodzi pana towarzysze, zalegali podium i część górnych siedzeń do koła.

Naówczas, na znak chustą dany rozpoczęło się to krwawe igrzysko, którego żadne pióro opisać nie jest w stanie.

Miało się ono jeszcze sto razy powtórzyć, nim krzyż nad Rzymem podniósł się i rozpromienił.

Z hymnami tryumfu szły białe orszaki na męczeństwo, i padały jak kwiaty, które burza z łodyg otrząsa, na ziemię okrwawioną.

Wychodząc z ciemnicy, dwaj Apostołowie jeszcze raz dali sobie pocałunek bratni, i Paweł poszedł pod miecz kata poddać głowę, a Piotr zawisł przybity do krzyża, zawieszony w dół głową, konając w cichém zachwyceniu.

Za niemi wiedziono Candida i Natalisa i Heliosa starca, każąc im walczyć z dzikiemi źwierzęty. Ale ani bicz oprawców, ani wrzaski pijanéj tłuszczy nie zmusiły ich do walki, do próby ocalenia życia, które już raz byli oddali na ofiarę. Klęcząc czekali by źwierz ich rozszarpał... i skonali wstrzymując jęki.

Helios wyzionął ducha, nietknięty nawet przez lwa który ku niemu był puszczony, — nawiedzony śmiercią bez męczarni; Natalis padł uduszony od panthery, Candid rozszarpany przez tygrysa...

Igrzysko to wreszcie naprzykrzyło się samym oprawcom, nie było w niém walki i boju którego pragnęli...

Posłano kapłanów i żołnierzy, aby namawiać do ofiarowania Bogom przed dymiącemi ołtarzami na Spinie u nóg Cezara; ale nikt prawie, oprócz kilku zesłabłych i spodlonych, nie dał się namówić na odstępstwo.

Niektórzy już idąc ku Pulvinarowi, nagle zakrywszy oczy z krzykiem nazad rzucali się w arenę, i wstydząc chwili słabości, padali sami pod dzikiego źwierza pazury.

W końcu stała się rzeź bezbronnych ohydna i sromotna... Kazano uprzątać arenę i wezwać gladyatorów, by zapłaconém szermierstwem trochę lud osłupiały orzeźwić.

Noc wreszcie nadchodząca i godzina łaźni zamknęła to widowisko... które po sobie zostawiło wspomnienie dziwne w sercach najtwardszych.

A gdy przyszły ciemności, z domków na Suburra, z Katakumb, z willi, z domu Pudensa, z Aventynu i Caeliuszowéj góry, zstąpiły w cichości niewiast pobożnych gromadki, z lampami szatą pookrywanemi, i skierowały się ku Cyrkowi, ku górom poblizkim, kędy ciała męczenników wywleczone zostały; — wśród ciszy nocnéj poczęły swe dzieło miłosierdzia. W stosach ciał zżółkłych i prochem cyrku skalanych, wśród szczątków podartych na szmaty i do niepoznania zdruzgotanych, — klęcząc jęły one zbierać krew świętą i napawać nią chusty, napełniać naczynia; okrywać ciała, przenosić uświęcone reszty aby je osobnym uczcić pogrzebem.

I jako mrowie wystąpili ludzie nowi, którzy wzięli na barki skarb drogi, i siecią ścieżek tajemnych unieśli do podziemnych cmentarzy, aby je złożyć w ołtarzach lub powierzyć ziemi.

Te trupów tysiące chroniąc od zniszczenia i splugawienia, ukrywano w cysterny domowe, w lochy skryte i każde z tych miejsc, w których złożono zwłoki męczennika, stało się późniéj świątynią i ołtarzem...

A gdy znowu zatlał brzask dnia, kapłani nowi odprawiali ofiarę ze łzami, otoczeni zwłokami tych z któremi wczoraj dzielili chleb ofiarny; i z prochów poległych wzrósł nowy zastęp rycerzy do boju gotowych.

Bój rozpoczynał się dopiero... ale ofiara, pokora i miłość miały go cudowném zamknąć zwycięztwem... słabszego, pokonaniem na wieki i potępieniem siły bezrozumnéj.

Wśród mnogich stron, któremi jaśnieje idea chrześcijańska — jedną z najświetniejszych jest to zwalczenie potęgi cielesnéj siłą ducha.

XVII. Epilog

Dziejów tych pierwocin chrześcijańskiéj wiary nie będziemy dłużéj malować, pióro i pędzel nie wystarczyłyby zadaniu; jedno słowo i rys najprostszy nad najwyszukańsze obrazy silniéj tu mówią, gdzie wszystko jest cudem. Wiara nowa rozkwita w latach następnych męczeństwy, krzewi się i rozplenia prześladowaniem samém, aż wreszcie potęga cielesna, siły państwa całego, które zwyciężyło narody i podbijało kraje, w walce olbrzymiéj, długiéj i upartéj, ustępują przed mocą ofiary i niewidzialném działaniem ducha.

Zwyciężają zwyciężeni, krzyż dźwiga się nad rozpadającém Państwem Rzymskiém.

My skończmy ten szereg obrazów rozpierzchłych, ostatnią sceną śmierci okrutnika, którego imie pozostało w dziejach najwyższym typem obłąkania i szału, jaki wyuzdana władza i rozpasane namiętności wyrodzić mogą.

Wkrótce po opisanych wypadkach, zabita kopnięciem nogi przez potworę, zmarła Poppea, wróciło znów panowanie wyzwolenicy Aktei i dawnych ulubienic Cezara; igrzyska następowały jedne po drugich, lud wystarczyć im nie mógł. Widziano wśród tych długich widowisk mdlejące niewiasty, umierających ludzi, których trupy na ławach podiów leżały, a nikt ich tknąć nie śmiał do nocy, bo nikomu drgnąć ni ruszyć się, gdy Cezar się bawił, nie było wolno. Okrucieństwa też mnożyły się i goniły bez przerwy, wywierając na najbliższych, najmożniejszych, najdroższych Rzymowi a najstraszniejszych przez to dla Nerona.

Aż nareszcie wyczerpała się podłość ludzi, cierpliwość ofiar, i głuche wieści krążyć poczęły o spiskach, knowaniach o sprzysiężeniach i buntach, tak, że zausznicy Neronowi musieli go namawiać, aby z igrzysk i tryumfów, po które wycieczki czynił na prowincyą, co najrychléj do Rzymu powracał.

Powrót ten do stolicy, którym chciał zawsze głodne nowości pospólstwo nasycić i rozerwać, był komedyą tryumfu, jakby po zwycięztwach nad nieprzyjaciołami ojczyzny odniesionych.

Wywleczono z Palatynu tryumfalny wóz Augusta, rozbito stare mury Pomoerium i przez wyłom w nich wjechał poeta i śpiewak Cezar do Rzymu, obwieszany koronami i laury, wśród orszaku niosącego napisy świadczące, w ilu miastach, na ilu teatrach Cezar zdobył korony. — Na wozie jechał sam tryumfator, w purpurowéj szacie, w chlamydzie złotemi sypanéj gwiazdami, w koronie olympijskiéj na czole, z pythyjską w dłoni. Za nim siedział muzyk Diodor, niby więzień, podbitego kraju władzca; daléj szły orszaki augustanów, wyuczonych klaskaczy, senatorowie i plebs wołając:

— Tryumfuje Nero-Herkules... Neron-Apollo... Nero-Augustus.

A kędy przesuwał się pochód uroczysty, zabijano na ołtarzach ofiary, rozlewano wonie, sypano kwiaty, rzucano wstęgi, puszczano ptaki. Przez Cyrk, Velabrum, i Forum wjechał tak na Palatyn i ogłosił igrzyska.

Szał powrócił z Cezarem.

Ale ten dramat krwawy zbliżał się już do końca. Rzym znużony wyglądał odmiany. W Galii pretorem był Videx, człek wielkiego serca i silnéj woli; on piérwszy powziął myśl oswobodzenia świata od okrucieństw i sromoty ostatniego z Cezarów.

Połączył się z nim Galba, rządzca Hiszpanii, który miał wielką u legionów powagę i władzę. Oni we dwóch rozpoczęli otwartą walkę z Cezarem, a Vindex powołał do niéj wojska. Galba ogłoszony Imperatorem. Wieść o powstaniu w Galii doszła do Rzymu w samą rocznicę matkobójstwa; Neron przyjął ją z razu szydersko i tegoż dnia poszedł do Gymnazyum przyglądać się zapasom athletów. — Późniéj ruszył obojętnie w ulubioną Campanią, w Neapolis u stołu biesiadnego napędziły go znów listy groźne... tą razą wybuchnął gniewem, wściekłością i zemstą; ale przywykły do zwycięztw łatwych, nie szukał nawet środków uniknienia niebezpieczeństwa. Wysłał tylko do Senatu listy gwałtownie obwiniające Vindexa, naznaczył cenę za jego głowę, i daléj bawił się po Campanii wędrując.

Tymczasem co chwila groźniejsze, bardziéj naglące jedne po drugich nadchodziły wiadomości; — drżący, niepewien co począć, musiał Neron do Rzymu powracać, ale po drodze natrafiwszy na grobowiec, na którym postrzegł płaskorzeźbę wystawującą Galla pokonanego przez Rzymianina, wziął to sobie za dobrą wróżbę. Nie naradzając się z Senatém, otoczony swoimi zausznikami, bawił się jeszcze w ostatnich chwilach nowym wynalazkiem naumachii, którą dlań wymyślono.

— Sam wystąpię na Teatrze — wołał w chwilach ostatnich, dodając szydersko — jeśli mi Vindex pozwoli.

Wśród coraz nowych zabaw jednak bunt Gallów nie wychodził mu z myśli, a najróżniejsze plany, osnute płocho, mieniały się co chwila. Sam przecie począł się przeciwko swym legiom wybierać, naprzód jednak rozmyślając o tém jakby swe lutnie, cytary, muzyków i tłumy nierządnic wieść z sobą...Stanęło na tém, że kobiéty poprzebierane za amazonki, towarzyszyć mu miały w wyprawie.

Cezar chciał iść, stanąć przed zbuntowanemi i z rozczuleniem i łzami przemówić do nich, nie wątpił o wrażeniu jakie uczyni wymową, że rzucić mu się do nóg muszą, zwyciężeni jego retoryką i wdziękiem przygotowanego słowa...

— Nazajutrz sam im zanucę hymn zwycięstwa! — dodawał.

Tymczasem nałożono nowe podatki na koszta wojny i wyprawy, pobierając je tylko monetą złotą i nową, co lud i wszystkie stany do rozpaczy przywiodło.

Głód przytém dawał się czuć w Rzymie, oczekiwano okrętów z Egyptu, a gdy lud na brzegach tłumnie zgromadzony, ujrzał przybywające nawy i rzuciwszy się na nie, znalazł w nich tylko piasek Nilowy na wysypanie areny w cyrku — powstały krzyki i wołania o zemstę okrutne i miasto całe zawrzało długo tajoną nienawiścią.

W tejże chwili nadbiegł goniec z wieścią o Galbie i Glii. Neron osłupiał, zachwiał się i jakby uderzony piorunem, długo nie mogąc słowa wyrzec — pozostał odrętwiony. Nareszcie rzucił się, rozdarł szaty i zawołał:

— Zgubiony jestem!

Ale wkrótce jakiś słuch nowy go orzeźwił, Cezar odżył i począł życie od śpiewów tryumfalnych i igrzysk ulubionych... poświęcając świątynię Poppei.

Wśród tych szybko po sobie następujących wypadków, jeden z rzezańców Nerona, w chwili gniewu jego osmagany, wybiegł z Palatynu roznosząc wieść, że Cezar ma myśl wyrznąć w pień wszystkich Rzymu mieszkańców, zapalić miasto znowu i wypuścić dzikie źwierzęta z klatek pretoryańskiego obozu, a sam uciec do Alexandryi.

W mgnieniu oka wszystko co się go jeszcze trzymało, opuszcza Cezara; legije, straże pretoryan, germańskie pułki, Senat nawet powstaje groźny przeciwko upadłemu.

Na Palatyn bieży resztka niedobitków, oznajmując mu już wyrok śmierci i potępienie nieochybne. Neron chwyta złotą puszkę z trucizną zdawna przez Locustę przygotowaną, i z kilką ulubieńcami biegnie się ukryć w ogrodach Serviliusa.

Tu w gąszczy drzew zaczajony, coraz nowe przedsiębierze środki, chce uciekać, posyła do Ostii wyzwoleńców aby mu gotowano okręta, aby trybunów i setników na jego przeciągali stronę... Ale go już nikt nie słucha, a jeden ośmiela się wyrzec z pogardą:

— Jest-że ci śmierć tak straszną??

Po chwili Neron myśli znów oddać się w ręce Partom, prosić Galby o litość, w żałobie wynijść do ludu, stanąć na trybunie oskarżając się i prosić miłosierdzia... choćby w dalekim Egypcie przytułku. Mowę nawet w tym celu przygotowaną nakreślił na tabliczkach, które przy nim znaleziono.

Tymczasem noc nadeszła; Cezar znużony wysileniami usnął, ale się budzi miotany strachem, osamotniony, opuszczony od swych straży. Śle do przyjaciół nadaremnie, nikt nie przybywa. Sam jeden prawie wychodzi z kryjówki i wlokąc się od domu do domu, do drzwi zamkniętych kołacze a nikt otworzyć mu nie chce. Po chwili, strwożony powraca do izby, ale tu straże uciekające zabrały mu ostatnie okrycie i jego puszkę z trucizną. Przelękły, śle po gladyatora Spicillusa, aby go przyszedł zabić, gdyż sam sobie zadać śmierci nie umie, on, co tylu słowem jedném zamordował! I tém nawet nikt dopomódz mu nie chce.

— Przyjaciela... nieprzyjaciela nie mam nawet! — woła w rozpaczy — nikogo!!

Bieży do Tybru, chcąc się utopić; wraca nie mając siły odjąć sobie życia.

Wyzwoleniec Faon ofiaruje mu się wreszcie ukryć go w swym domu, między Salaryjską a Nomentańską drogą...

Błysła nadzieja ratunku, podają mu konia, siada nań bosy, okryty płaszczem ciemnym, z głową i twarzą osłonioną i jedzie ze Sporusem i cztérma wyzwoleńcami swymi, wśród burzy która huczy piorunami, wśród wycia wichru i drżenia ziemi kołyszącéj się pod ich stopami.

Przejeżdżając mimo obozu, słyszy miotane na siebie przekleństwa, spotyka co chwila ludzi szukających, dopytujących o Nerona... Koń jego pada, wiatr zrywa mu z twarzy zasłonę, i mijający pretoryanin go wita, a Cezar truchleje.

Nareszcie, ścigany piorunami i złorzeczeniami, przybywa do domku Faona ubocznemi drogi, oszarpany cierniem, odarty gałęźmi przez które przedzierać się musiał, i upada znużony, otworem wciskając się w podziemie wilgotne. Tu mu chleb czarny i liche jadło przynoszą, ale zgłodniały nawet w rozpieszczone wziąć go nie może usta.

Słudzy namawiają go na śmierć — on jeszcze się waha, boi, nie umie, nie chce.

I zwlekając ostatnią godzinę, każe wprzód dół kopać dla siebie, patrzy i woła zadumany:

— Umrzeć! umrzeć co za strata! umierać, w kwiecie wieku tak wielkiemu artyście!

Nadbiega Faona posłaniec z wieścią, że Senat ogłosił Nerona nieprzyjacielem ojczyzny, że go szukają wszędzie dla spełnienia wyroku.

— Na cóż mnie skazano? — spytał.

— Nagi, z szyją w widłach ściśniętą, na śmierć bitym być masz Cezarze!

Neron blednie, porywa dwa sztylety, probuje ich ostrzów... i odłożył je znowu. Chwila ostatnia nie przyszła jeszcze.

— Sporus! rozpocznij przedśmiertne jęki... dajcie mi przykład — woła — o! nie mam męstwa! Nieprzystało to Neronowi!

Wtém wrzawa i tentent oznajmują pogoń przybywającą; Neron jeszcze wiersz z Illiady Homera znalazł na ustach pobladłych.

Tentent szybkich rumaków uszy me uderza...134 
 

I z pomocą Epafrodita, sztyletem nakoniec gardło sobie przebija.

Konał jeszcze gdy wchodzący Setnik szyję mu połą sukni przewiązał, mimowolnie go ratując.

— Za późno! — zawołał Neron — i skonał ze straszliwie otwartemi oczyma, które przerażały patrzących135.

Takim był zgon téj potwory, któréj wola tysiące ludzi gniotła i mordowała — zgon bezwstydnie podły, godzien haniebnego życia.

Ostatni z Cezarów rodu, nie miał nawet siły niewolnika, który w Cyrku głowę w koło rozbiegłego wozu rzuciwszy, roztrzaskał ją ze stoicką odwagą.

Jedna do ostatka wierna mu wyzwolenica, dziewczyna z ludu, Aktea, popioły jego po cichu złożyła w grobie Domitiusa.

Wiatr wieków rozwiał je po pustych Rzymu polach...

Na nim wygasł ród jego, półtora wieku panujący Rzymowi.

Tym obrazem sprawiedliwego sądu Bożego skończmy opowiadanie nasze... krwawo świtająca jutrzeńka nowéj ery wschodzi po téj nocy posępnéj.

Żytomierz, d. 19 czerwca 1859.

Przypisy:

1. Brzegów czystym nieprzyjaznych dziewicom — Littora quae fuerunt inimica puellis. Virgilius [w rzeczywistości jest to fragment elegii 11. z I ks. późniejszego nieco od Wergiliusza poety, Propercjusza: ...litora quae fuerant castis inimica puellis...]. [przypis autorski]

2.

1 ... 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52
Idź do strony:

Darmowe książki «Capreä i Roma - Józef Ignacy Kraszewski (jak za darmo czytać książki na internecie .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz