Darmowe ebooki » Powieść » Capreä i Roma - Józef Ignacy Kraszewski (jak za darmo czytać książki na internecie .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Capreä i Roma - Józef Ignacy Kraszewski (jak za darmo czytać książki na internecie .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Józef Ignacy Kraszewski



1 ... 40 41 42 43 44 45 46 47 48 ... 52
Idź do strony:
class="paragraph">— Więc jéj nie masz zawsze?

— Zstępuje do mnie, i odchodzi, — rzekł Symon.

— Widzisz skarby pod ziemią? — odezwał się po chwili Cezar.

— Widzę wszystko co chcę, gdy drugi wzrok odzyskam, a siła zejdzie na mnie.

Neron myślał, jakby odczarowany.

— Dajże mi znak siły swéj, jeśli chcesz bym jéj uwierzył — rzekł — mówią że chrześcianie gotowi są zawsze do cudu, a ty chlubisz się żeś był i jesteś ich Bogiem... okaż twą siłę!

— Jakiego chcesz znaku odemnie? — rzekł nieco zmięszany starzec.

— Sam wybieraj...

Symon stał chwilę, otworzył potém szaty swoje powoli i począł potrząsać niemi... z fałdów tego okrycia do koła całéj postaci począł się wydobywać jakby obłok, jak mgła biała, coraz gęstsza, coraz silniejsza... i otoczyła Symona, osłoniła, objęła, przed oczyma Cezara...

Neron cofnął się zdziwiony...

Po chwili milczenia, w któréj zdumienie odmalowało się w twarzy Nerona, zjawisko to ustępować poczęło jak przyszło stopniowo, i Symon ukazał się z téj mgły gęstéj, ale jakby odmłodzony i świetniejszy. Biała chmura, którą się był okrył, rozwiała się i znikła w powietrzu roztopiona... Neron bojaźliwie nań poglądał, Sporus zbladły krył się za niego, Doriforus za zasłonę się wsunął cały drżący i przelękniony.

— Dość — rzekł Cezar — widzę żeś silny — powiedz mi kto jest ta kobieta, która ci towarzyszy i o któréj piękności mówią wszędzie?

Symon przywiózł był z sobą do Rzymu dziwnéj piękności niewolnicę tyryjską, o któréj losach i przemianach jak o swoich metamorfozach opowiadał...

W istocie, było to dziewczę zepsute, któréj wdzięk przywabiał mu uczniów, a tajemniczość nęciła... Zalotnica umiała dobrze z piękności swéj i nauki mistrza, który ją na pythyę i prorokinię układał, korzystać.

Na zapytanie Cezara zmięszał się widocznie czarownik.

— Jest to istota jak ja boska i przeznaczona do dziwnych, wyższych losów. Mimo że w podłém ciele dziś mieszka jéj dusza, bom ją wykupił niewolnicą, jako wcieloną a upadłą prawdę, aby podnieść z poniżenia i przenieść z sobą na łono ojca przedwiecznego119 jest to... druga część rozłamanego Bóstwa mojego... I ona przeszła świat koleją różne przybierając postacie... najdziwniejszych probując losów.

Jest to Helena trojańska... dla któréj upadła Troja120.

Neron uśmiechnął się, ale bojaźliwie jakoś.

— Chcemy widzieć tę Helenę! — rzekł po chwili. — Idź teraz, przywiedziesz ją gdy ci rozkażę, Doriforus wyliczy podarek Cezara... czekaj na oznajmienie moje i bądź gotowym...

Symon choć się mienił Bogiem, upadł na ziemię czołem przed starszém bóstwem Cezara, i znikł za zasłoną, która po za nim zapadła.

Neron podparty na łokciu dumał, oczy jego błądziły po wzgórzach Romy, myśl była gdzieindziéj, usta uśmiechały się, to krzywiły, aż znowu upadł w osłupienie znękane i ciężkie, a po czole jęły się przesuwać jak obłoki, znaki niecierpliwości i cierpienia.

Wszedł z powrotem Doriforus.

— Co czynić? — ujrzawszy go zawołał Neron — powiedz mi co czynić? Już mnie tak wszystko, znużyło, że nie mam chwycić się czego. Wszyscy ludzie jednakowi, cały świat jednostajny, Bogowie milczą, życie płynie jak brudna Styxu rzeka. Oklaski, tryumfy, zwycięztwa, zabawy, obmierzły mi; próbowałem wszystkiego, nie wymyślicie co nowego? Od niewolnicy, co się stroi nocą by wynijść na most Milviusa, do wstydliwéj matrony rzymskiéj, przebrałem ich tysiące... rozkosz nawet straciła powab dla mnie... jadło nie ma smaku, łaźnia nie orzeźwia, woda nie chłodzi, wino nie upaja... Czy iść na wojnę? czy nowe wymyślać igrzyska?

Milczeli.

— Rzym nie jest godzien takiego Cezara — rzekł po chwili oglądając się do koła Neron do Dorifora — to gniazdo brudnych kleci, tuguriów, góra skorup i śmieci... Rzym zniszczyć potrzeba aby go z marmuru Hymettu, z porfyru i bazaltu odbudować... Tyberyusz był szczęśliwszy odemnie... część którą on wzniósł zdala rozpoznać można, tak jest świeżą i piękną. — Nie mogęż ja więcéj nad niego?

— Panie, co zechcesz tylko to uczynisz!

— Tak, co zechcę! ale cóż chcieć? nauczcie mnie... Chyba Rzym spalić, zburzyć jak Troję i wznieść na nowo...

Doriforus pobladł.

— Tak! podłożyć ogień na cztéry rogi, obalić resztę taranem... a z gruzów wznieść taki gród aby wieki pamiętały Nerona, który będzie drugim Romulem!!

To była piérwsza myśl, zrodzona w chwili znużenia, owéj straszliwéj pożogi, która Rzym zmieniła w garść popiołów i tysiące chrześcian kosztowała życie.

Przekaż 1% podatku na Wolne Lektury.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
XII

Wyszedłszy z Palatyńskiego labiryntu Symon, — za którym niewolnik Cezara niósł dar pana w pole szaty, (garść złota) — puścił się ku Alexandryjskiéj gospodzie.

A idąc myślał frasobliwie o swojém szczęściu, o zemście swojéj i o Cezarze, który nagradzał czasem, lecz i życiem ludzkiém szafował. I wolno przechodząc mimo portyków Forum, wśród których zewsząd krążył lud z thermów i łaźni wychodzący na zbliżającą się ucztę wieczorną — dumał i o swéj ku chrześcijanom nienawiści, i jakby Piotra znalazł, którego chciał prześladować, a wiedział już, że się kędyś w Rzymie znajdował.

Wtém gdy zadumany kroczy, podniósł głowę czując jakby nań gorący oddech powiał zdala — i ujrzał przeciwko sobie idącą kupkę ludzi. Jeszcze w niéj nie rozpoznał nikogo, gdy już w sercu wiedział, że ma naprzeciw sobie tego, którego szukał.

W istocie, w pośrodku gromadki, która szła powoli w cieniach kolumnady, ukazała się poważna głowa Apostoła, spoglądającego smutnie na miasto i tłumy śpieszące ku rozpuście, co noc im całą zająć miała.

Oczy jego i usta zdawały się modlić i błagać o upamiętanie.

Symon zadrżał — przyśpieszył kroku, i zbliżywszy się stanął oko w oko Piotrowi.

Ale zjawisko to nie przestraszyło Apostoła ani chwilę, nie zadziwiło go nawet — jakby wprzódy wiedział kogo spotka, stał nieruchomy, czekając by Symon piérwszy usta otworzył.

— Otóż zeszliśmy się tu oba, na téj ziemi obcéj — rzekł śmiejąc się Magus... — Piotrze! Piotrze! tu cię wyzywam do walki!

— Nie mnie ale Boga do boju wyzywasz... i on sam z tobą i duchem ciemności, który w tobie jest, walczyć będzie — ozwał się posłany. — Stanie się jakeś rzekł — dodał — jeśli zapragniesz wojny od miecza zginiesz...

— Kto z nas dwóch? Piotrze! azali wiesz jaką mam siłę?

— Wiem że ta siła nie jest z Boga, a co nie jest z niego, upaść musi... — rzekł Piotr.

Idź drogą swoją Symonie.

— Więc przyjmujesz wyzwanie? nastawał stary chwytając za szatę Apostoła, który się cofnął unikając dotknięcia jego.

— Stanie się jakeś powiedział... — odparł Piotr, i w tłumie przechodzących znikł ze swojemi, a Symon pozostał ścigając go długo wzrokiem krwi i zemsty pełnym...

Piotr szedł daléj smutny, a uczniowie jego za nim, i przyszli tak aż ku górze, która się obok wielkiego Cyrku wznosiła, a gdy stanęli na niéj, Piotr na kamieniu siadłszy, poglądał długo na miasto, jakby upatrywał przyszłość jego i milczał...

Naówczas Pudens stojący przy nim, Candidus i inni, widząc z oczów jego, że przyszłość mu była odkrytą, ciekawie jęli pytać coby widział, a Apostoł milczał jeszcze nie chcąc im odpowiadać.

Wreszcie powstał z kamienia i poglądając na szeroki Rzym, jął mówić o nim słowy Janowemi121, a gdy mówił, oblicze jego jasne było i pałało.

— „Upadła, upadła Babilon wielka i stała się mieszkaniem czartów i strażą wszego ducha nieczystego, i strażą wszego nieczystego i przemierzłego ptastwa. Bo z wina gniewu poróbstwa jéj piły wszystkie narody: a królowie ziemi wszeteczeństwa z nią płodzili i kupcy ziemscy z mocy rozkoszy jéj bogatemi się stali. I słyszałem głos z nieba mówiący — Wynijdźcie z niéj ludu mój, abyście nie byli uczestnikami grzechów jéj, ażebyście nie odnieśli plag jéj. Albowiem grzechy jéj przyszły aż do nieba, i wspomniał Pan na nieprawość jéj. Oddajcież jéj jako i ona wam oddawała: a dwójnasób dwojako oddajcie wedle uczynków jéj.

„W kubku, którym nalewała, nalewajcie jéj w dwójnasób. Jako się wiele wynosiła i w rozkoszach była: tyle jéj dajcie męki i żałości, iż w sercu swém mówi: Siedzę królową, a nie jestem wdową i żałości nie ujrzę...

„Dla tego w jeden dzień przyjdą plagi jéj, śmierć i smutek i głód i ogniem będzie spalona, iż mocny jest Bóg, który ją sądzi.

„I będą płakać i nad nią bić się będą królowie ziemscy, którzy z nią wszeteczeństwo płodzili, i w rozkoszach żyli, gdy ujrzą dym spalenia jéj...

„Zdaleka stojąc przez bojaźń mąk jéj, mówiąc: Biada! biada! miasto ono wielkie Babilonia, miasto ono mocne, iż w jedną godzinę przyszedł sąd twój... biada! biada!... miasto ono wielkie, które było obleczone w bisior i w szarłat i w karmazyn i było ozłocone złotem i kamieniem drogim i perłami...

„Jednéj godziny spustoszone są tak wielkie bogactwa i wszelki sternik i wszelki po jeziorze jeżdżący i żeglarze i którzy na morzu robią, zdaleka stanęli. „I zawołali, widząc miejsce zapalenia jego, mówiąc — a któreż podobne miastu temu wielkiemu?!

„A jednéj godziny spustoszało”...

Gdy tak mówił Piotr słowami brata w Apostolstwie Jana, mrok począł padać na Rzym i światła po grodzie onym gorzeć zaczęły, a w sadach jego i skrytych galeryach domów, błysły lampy wieczorne, rozpaliły się ogniska i dźwięk pieśni i chory biesiadne ozwały. A gromadka chrześcijan stała przypatrując się widokowi piękności stolicy, i w ciszy modlić się zdawała. A obraz to był wielmożny i straszliwy téj niezmiernéj stolicy, jako maleńkie dziécię ciszą nocną spowitéj i wśród pieśni spoczywającéj po dziennym trudzie... ale nie na łożu pokoju i wytchnienia — w barłogu rozpusty i swawoli.

Długo tak trwała owa cisza wskróś grodu, przerywana tylko brzękiem cytar, głosem fletów i chórami tanecznic, migotaniem świateł w ciemnościach ubrana... Piotr patrzał i modlił się, jakby już wiedział co za chwilę stać się miało.

Noc i uczty przeciągnęły się do późnéj godziny, oni jeszcze stali, czekając co być miało, bo duch proroczy zwiastował im przygodę wielką.

Wtém od Palatynu, jakby zastęp jakiś mignął w ciemności niosący pochodnie, i rozbiegł się wśród cieni nocnych roznosząc płomię po ulicach góry Coelius, Aventynie i daléj we wnętrzności grodu.

Nikt z ucztujących nie przeczuwał, że płomię Troi groziło stolicy Romula.

Wtém nagle, blizko stojących, część cyrku od góry Palatyńskiéj i Coelieusowéj, zażegnięta stanęła w mgnieniu oka oblana płomieńmi, które wiatr rozdymając południowo-zachodni, niósł na miasto.

Tu stały sklepy i klecie i liczne stare domostwa, których dachy i wnętrza łatwą dla ognia mogły być pastwą.

Więc podniosło się płomię chciwe, rozkładając szeroko i szalejąc. A wtém i po innych częściach grodu buchnęły podłożone pochodniami niewolników ognie, i razem niemal cały Rzym stał się jakby jednym wielkim stosem, w którego blasku, na górze Palatyńskiéj, wśród kolumn złocistych, na wieżycy ukazał się Cezar uwieńczony, z lutnią w ręku.

„Biegąc z szalonym pędem, pisze Tacyt, pożar począł niszczyć nizkie naprzód budowy, potém się rzucił na wznioślejsze, a z nich znowu przypadając ku ziemi, swą szybkością oparł się ratunkowi wszelkiemu. Wzmogło go nagromadzenie domów olbrzymich, ciasne, kręte i nieregularne ulice starego Rzymu, krzyki i narzekania niewiast, słabość starców bezsilnych i dzieci; ścisk wybiegłych mieszkańców, tłoczących się by siebie lub drugich ratować, wlokących za sobą chorych, oczekujących na spóźnionych, wstrzymujących się w niepewności co począć mieli, przeciskających przez tłumy.

Zamieszanie to nie dopuszczało ratunku tak, że często gdy przed się patrzali, płomię ich z boków lub z tyłu chwytało, a gdy do sąsiednich usiłowali schronić się części, znajdowali je już pożarte od płomieni, i ogień gnał za niemi w ślady... gdy jeszcze zdało się im, że jest zdala od nich. Wreszcie, nie wiedząc zkąd grozi niebezpieczeństwo, gdzie znaleźć schronienie, lud stał ściśnięty w ulicach, leżał na polach gromadami. Niektórzy stracili wszystko co mieli, na dzień następny chleba im brakło, inni przez miłość swych rodzin, których śmierci wydrzeć nie mogli, dobrowolnie z rozpaczy rzucali się w płomienie. Nikt ich wspierać nie śmiał: dokoła głosy groźne słyszeć się dawały zabraniające gasić... widziano nawet ludzi latających i rzucających pochodnie.”

Ten gród potężny w płomieniach, które nawet część Palatyńskich gmachów łączącą Augustowe z Mecenasowemi ogrodami pożarły; ryczący rozpaczą na zwaliskach i głosem srogim wzywający pomsty bogów, błagający ratunku daremnie; te świątyń kolumny, wśród ognia jaśniejące, posągi, które wśród dymu i walących się ścian jak nieruchoma ludność przeszłości widniały niezwalczone i martwe; tarany, które mury blizkie Palatynu rozbijały z rozkazu Nerona, by się ich pozbyć co prędzéj — zgiełk straszliwy, zamieszanie chaotyczne — wśród niego z jednéj strony Neron śpiewający upadek Troi, któremu klaskają Augustani122, z drugiéj Piotr, zwiastujący zagładę wszetecznego Babilonu — jakież to pióro obraz ten skreślić potrafi??

I palił się tak Rzym dzień jeden cały, weszło słońce czerwone na zgorzeliska, a płomień i dymy unosiły się daléj jeszcze, zaszła noc, na któréj szacie rozżarzone odbiły się łuny...

Pięć dni i pięć nocy żarły ognie pastwę swoją, Neron przypatrywał się nocami i bawił pożarem, jak widowiskiem niezwyczajném; a wcześnie już w myśli budował gród nowy na ruinach i pałace na zwaliskach Romulowego i Tarkwiniuszowego miasta.

Aż piątego dnia pożogi przybiegli doń Augustani i poczęli przerażeni opamiętywać szaleńca...

W istocie, samemu Cezarowi groziło niebezpieczeństwo, lud dochodził do rozpaczy: widziano niewolników wypadających z pochodniami z Palatynu, słyszano głosy zabraniające gasić, byli tacy, którzy Nerona z lutnią w ręku na wieżycy dostrzegli, wieść chodziła, że on był podpalaczem... lękano się, aby tłuszcze głodne i zbolałe nie uderzyły na Palatyńską górę i nie wywlokły z niéj oszalałego pana swego.

Potrzeba było radzić.

Zawołano do rady Symona Maga, który nie po to był przyszedł, ale by piękną Helenę Cezarowi przedstawił.

— Radzić? myśleć? — zawołał — fałszywie zowiący się chrześcijanami Rzym zapalili! oni wnieśli nań pożogę i zniszczenie!...

Ludowi to rzucić tylko! uwierzy!...

1 ... 40 41 42 43 44 45 46 47 48 ... 52
Idź do strony:

Darmowe książki «Capreä i Roma - Józef Ignacy Kraszewski (jak za darmo czytać książki na internecie .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz