Capreä i Roma - Józef Ignacy Kraszewski (jak za darmo czytać książki na internecie .TXT) 📖
Dzięki Józefowi Ignacemu Kraszewskiemu przenosimy się do starożytnego Rzymu za panowania rzymskich cesarzy Tyberiusza, Kaliguli, Klaudiusza i Nerona, do okresu prześladowania pierwszych chrześcijan.
Powieść ukazała się w odcinkach w „Gazecie Warszawskiej” w 1859 roku, a rok później została wydana w wersji papierowej. Jest jedną z dwóch powieści tego autora, których akcja rozgrywa się w starożytnym Rzymie. Drugą z nich jest Rzym za Nerona.W 1881 roku została przetłumaczona na język niemiecki, a w 1902 na język francuski.
- Autor: Józef Ignacy Kraszewski
- Epoka: Pozytywizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Capreä i Roma - Józef Ignacy Kraszewski (jak za darmo czytać książki na internecie .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Józef Ignacy Kraszewski
Chociaż Candidus i Natalis nie byli mu znani, nie wahał się na wstępie dać im poznać krzyża znakiem, bo nie wątpił na chwilę, że ci byli, których mu przywieść kazano: — duch mu ich wskazywał...
Nieznajomi poznali się jak dawni przyjaciele. Senator Rzymski, biédny wygnaniec i Swew niedawno dziki, a dziś chrześcijanin łagodny, ludzie z różnych świata i społeczeństwa krańców, połączeni myślą, jedną, czuli się braćmi.
— Przyszedłem po was — rzekł zbliżając się Pudens — abyście szli za mną — oznajmiono nam o przybyciu waszém; jeżeli siły macie, wstańcie a chodźcie za mną.
— Gotowiśmy — zawołał uradowany Candidus, całując szatę starego, w którym uczuł wyższość łaski Bożéj.
— Nie pytam was nawet czy wyznajecie Chrystusa — dodał Pudens — bo widzę, że synami jego jesteście.
— Obaśmy w Neapolis ochrzczeni zostali przez Piotra, oba na jego tu rozkaz przychodzimy.
— Dobrze więc jest... idźcie za mną... Nie macie tu dłużéj co robić w plugawéj téj Syryjskiéj gospodzie.
— A! panie — rzekł Candidus — jest tu jedna dusza, która wiary pragnie, co nas u progu prawie prośbą o chrzest spotkała, która choć nie zna, przeczuwa Chrystusa — mamyż ją porzucić?
— Któż ona jest? — spytał Pudens zdziwiony.
— Uboga niewolnica, Syryjska ambubaja skalana... ze łzami błagała, abyśmy ją uczynili uczestnicą wiary nowéj, ale Egipcyanin pan jéj, srogi jest i ciągnąc z niéj zyski, nie łacno ją odpuści pewnie. A w téj jaskini skażenia co jéj pomoże wiara, któréj życiem wyznawać nie potrafi.
— Więc czekajcie — rzekł Pudens — a odstąpcie chwilę, bym uczynił com powinien...
Klasnął natychmiast na sługę — wbiegł niewolnik stary, który podróżnym nogi obmywał.
— Gospodarza mi wołaj — rzekł stary — a no żywo!
Przywykły do frymarków ze starymi, rozpustą zepsutemi ludźmi, niewolnik, który inaczéj rozkaz zrozumiał, mrugając znacząco pobiegł do Egipcyanina, a ten kaszląc i stukając starém obuwiem, którego rzemyki na pięty mu spadały w strzępkach i węzłach złoconych — nadbiegł jak mógł najżywiéj.
Z wejrzenia jego znać było, że starał się przybylca odgadnąć i zamaskowanego w nim odgadnął bogacza, bo się uśmiechnął pokornie, chytrze zacierając ręce.
— Macie tu jakąś Syryjską niewolnicę, zręczną do tańca a piękną? — spytał Pudens — prawda-li to?
— Ależ ją zna Rzym cały i pytać niema o co — odparł Leno ruszając ramiony — zręczną jak najpiérwszy tanecznik Cezara, piękną jak Hebe, ale też dobrze przezemnie kupcom opłaconą, bo to towar nie tani, a jeszcze i wychowanie go kosztuje. Ile to ich zmarnieje i pójdzie na rynek, nim się jedna wyrobi! To perła panie, to przecie sława wrót Capeńskich! to całe utrzymanie moje! — Widzieliście ją? nie? — rzekł ożywiając się coraz — chcecie ją zobaczyć? Każę potańcować! to was nie wiele kosztować będzie... Co to za ruchy! najzgrzybialszemu starcowi krew się w żyłach poruszy, gdy mu pocznie po swojemu skakać.
— No! więc ile ją cenicie? — spytał Pudens spuszczając oczy i tając oburzenie.
— Ja! alboż na nią jest cena? To skarb nieopłacony! Każdego dnia mam z niéj coraz większy dochód, łatwiejszy niż z ogrodu i szynku. Są takie dni, że mi do tysiąca sestercyj przynosi.
— Tak — rzekł Pudens — ale niewolnica starzeje, a daléj i denara nikt nie da za nią...
— Tymczasem choć moje koszta najmem odbiorę — przerwał Leno patrząc mu w oczy — a! gdzieżbym ja ją miał sprzedawać! a tobym sam okradł siebie. Na targu choćby u najpiérwszego kupca, u Charesa, który po całéj Grecyi jeździ za tym towarem, takiego ptaszka nie dostaniecie...
Anija, to u mnie oko w głowie...
Pudens zamilkł; wtém weszła niewolnica, a z po za starca Candidus dał jéj znak aby była cierpliwą i baczną, co łatwo pojąć mogła.
— Patrzcie no! patrzcie! — zwracając się ku niéj począł Leno — lat ledwie szesnastka, rzekłbyś że i tego nie ma, takie to świéże, młode i silne. Dziesięć lat przedziwnie jeszcze służyć może najwybredniejszemu, a potém sprzedać ją będzie można jeszcze za niańkę do dzieci lub zręczną gospodynię... i odebrać swoje pieniądze... Nie choruje nigdy... je mało... a cicha! a spokojna!...
— E! prędko to się starzeje! — odparł Pudens, z niechęcią widoczną odegrywając rolę swoją — ale cóż tam żądacie za nią? przecież najdroższy niewolnik ma cenę!
— Oczów sobie człek nie da wydrzeć za żadną zapłatę! — zawołał Egipcyanin — cóż mam mówić! na Mythrę — choćbym za nią dwakroć sto tysięcy sestercyj wziął97, byłoby jeszcze po czém płakać.
Pudens się uśmiechnął ruszając ramionami.
— Myślicie że tu siedząc w zakącie ceny rzeczy nie wiemy — dodał żywo Egypcyanin — po czemu to teraz niewolników dobornych płacą? Jużciż zapewne ręce do roli to i za 500 drachm dostaniesz, a niewolnik co nie wiele umie a trochę deklamuje, zbędzie się za 8000 sestercyj; ale kobiéta, dziewczę, taki skarb rozkoszy jak to! popatrzcie no... co za ramiona!
I miał już zawstydzoną odsłonić by jéj cielesną wartość lepiéj ukazać, gdy Pudens odwrócił się, dając znak ręką, że nie chce tego.
— Musieliście już widzieć ją kiedyś i śpiew jéj słyszeć i tańcom się przypatrywać, jeśli ją kupić pragniecie... Wiem ci ja, że Calvisius Sabinus98 po 100,000 sestercyj zapłacił za Greków przywiezionych z Athen, co Homera i Hesioda na pamięć umieli, — ale co Homeros i Hesiod przy téj dziewczynie, która więcéj umie niż wyśpiewali poeci!
I rozśmiał się stary, a Anija skryła twarz w fałdach płaszcza, który z jednego zwieszony ramienia odkrył prześliczne, wytoczone jéj kształty.
Pudens odwrócił się ze smutkiem, chwila milczenia trzymała wszystkich w zawieszeniu; nagle Syryjka podniosła głowę.
— Czyńcież co chcecie — odezwała się do starego Lenona — ale ja dłużéj nie wytrwam w tém życiu, do którego wstręt mam śmiertelny...
Nie zechcecie mnie sprzedać, to na Jovisza, głodem się zamorzę.
Egypcyanin stanął wryty.
— Ty! głodem! ho! zobaczemy! ja się głupich pogróżek nie boję, a że karać umiem toś widziała i wiesz... Furcifera! nie pomogą razy i widły, to cię żelazem gorącém na czole napiętnuję...
— I stracisz swoje pieniądze! — rzekł Pudens spokojnie.
— Lecz gdybym ją sprzedał, tę nędznicę — zawołał trzęsąc się ze złości stary — w cóż się bez niéj moja gospoda obróci? co powiedzą starzy, którzy mi tu dla jéj czarnych oczów chodzić przywykli!
— Znajdziesz drugą Ambubaję, i dziesięć co mnie zastąpią... Epicharis mi zazdrości... ją weźcie.
— A to zmowa! to spisek! na Mithrę! — rzekł Leno... — Ale no... gdybym ją sprzedawał... przypuśćmy... cóż mi dacie... Ona cię starego opanuje, będziesz ją musiał wyzwolić! obedrze cię, ogołoci. — Ale cóż dacie? — dodał niespokojny... ile?
— No, pięćdziesiąt tysięcy sestercyj...
— Na Herkulesa! daleko od ceny? za to i dwudziestopięcio-letniéj niewolnicy co po rynkach śpiewa, nie dostaniecie... z tańcem, z głosem, i z takiém doświadczeniem rzemiosła! Wszak to wszystkiego uczyć potrzeba...
Ale choć tak gorąco opierał się kupiec, cena wydała mu się dość znaczną; skłonił się Pudensowi, kazał podać wino i owoce, począł zabiegać koło niego.
Syryjskie dziewcze drżało, niewiedząc co się z nią stanie, ale poważna twarz i postawa człowieka, który się o nią targował, uspokajała, a znak dany przez Candida kazał się spodziewać więcéj niż przed chwilą marzyła...
Wszystko co się z nią działo, zdawało się jéj cudem, nie pojmowała jak tak rychło życzenie jéj wypełnić się mogło, i przypisała to potędze nieznanego Boga.
Jeszcze stała zadumana, gdy Leno niespokojny już się o jéj cenę ułożył po cichu, i popchnął ją ze śmiechem ku nowemu panu, do którego nóg przypadłszy naprzód, stanęła potém Anija pokornie za nim, cała we łzach i drżąca.
Któż wie co w duszy wije się człowieczéj?
Może w téj chwili, gdy się już oddalać przyszło z téj brudnéj gospody, w któréj z dzieciństwa tańczyła i uśmiechała się coraz nowym gościom; gdy jéj przyszło iść nie wiedzieć dokąd i po co... serce uderzyło tęsknotą i żalem po tym ogródku co jéj łzy widział tajemne, po boleściach tu doznanych i przemarzonych tu nocach.
A gdy przyszło próg przestąpić i drzwi gospody pominąć, Anija obejrzała się ze łzą w oku...
Stary Leno liczył cóś na palcach po cichu i sprzeczał się o bransolety, które miała na rękach, o phalerę którą miała na szyi, choć to były dary starego Chariclesa i Diomeda... ale niewolnik nic nie posiadał, a Egypcyanin i na te błyskotki był łakomy rachując co mu przynieść mogą.
I odarł niewolnicę, która mu pod nogi z pogardą łańcuch i naramienniki rzuciła.
Pudens już śpieszył wynijść jakby go powietrze tego sprośnego miejsca dusiło... za nim zbierali się podróżni, a Anija, poprzedzając ich, wyszła piérwsza, okrywając się szatą aby nie była poznaną.
Gdy weszli na Appijską drogę, a posłuszna niewolnica w ślad za swym nowym stąpała panem, Pudens odwrócił się ku niéj, z uśmiechem łagodnym wyrzekając poświęcone wyzwolenia słowa:
— Surgant liberi... niech wstaną wolni!
— Nie potrzeba nam ani praetora, ani laski, — dodał99 — w imie tego Boga, którego wezwałaś pomocy, jesteś wolna!
— Wolna! — zakrzyknęła składając ręce niewolnica — a! być że to może? wolna? Ale cóż począć mam z sobą? gdzie podziać? jak od zguby uchronić a! panie... nie opuszczaj mnie! ja ci służyć chcę i będę...
— Więc idź za nami jeśli chcesz! — odparł Pudens — postępując powoli ku wozowi który nań czekał.
Candidus i Natalis, i Anija za niemi, poszli w milczeniu pieszo ku mieszkaniu Pudensa, mijając gwarne już Forum i po za Cyrkiem, w którym sposobiono znów igrzysko, przechodząc do Thermów Senatora.
Gdy tak w ciszy rozprzestrzenia się po Rzymie chrześcijaństwo, z tą siłą niezwyciężoną i boską, któréj nic na zawadzie stanąć nie może, i poczynając od najniższych klass społeczeństwa przechodzi do patrycyuszów i senatu, przyciągając ku sobie co gdzie czyste i wybrane znajduje; gdy Seneca już100 pisze, że za jego czasu, tak, jak on ją zowie, przesądna wiara żydowska, takie czyni postępy we wszystkich krajach, że zwyciężeni prawo narzucają zwycięzcom — stary świat usypia jeszcze i tarza się w błocie, nie postrzegając jak głęboko wstrzęsły się jego posady.
Zepsucie, które w ostatnich czasach takich dosięgło rozmiarów i społeczeństwem zachwiało, wzmożone samowładnością Cezarów, rozprzęgającą wszelkie węzły rodzinne, szerzy się i wzmaga. Neron po swojemu targając ostatnie więzie pogańskiego świata, przygotowuje oczyszczenie dróg prawdzie nowéj, która inaczéj jak na gruzach wyrosnąć nie mogła.
Panowanie jego poczyna się walką z matką o wyzwolenie, o niczém nie ograniczoną władzę, któréjby z nikim dzielić nie było potrzeba; posłuszny Seneca wszystko mu pochwala, wyrozumowuje, uniewinnia, Burrhus nie przeszkadza złemu. Z kolei odsuwa się co tylko zawadzać mogło; Pallas wyzwoleniec Claudyusza a prawa ręka Agryppiny, zagrożonéj i rozwścieczonéj na syna, potém Britannicus, brat, który mógł stanąć przeciwko niemu, struty przygotowaną przez Locustę trucizną, potem inni sprzątnieni za lada podejrzeniem spisku i przywłaszczenia władzy.
Neron szaleje po ulicach101, rozbija, rozpustuje, ścieśnia władzę praetorów, zyskuje sobie lud igrzyskami i darami102.
W tych latach jeszcze nic na zewnątrz nie objawia rozszerzającego się chrześcijaństwa, którego piérwszém wystąpieniem jest męczeństwo, piérwszym czynem, wytrwanie prześladowania. Znajdujemy jednak w Tacycie wzmiankę o niewieście zacnego rodu, żonie Plautiusa, który zwyciężywszy w Brytanii, zasłużył był na owacyą... zwała się ona Pomponija Graecina103. Obwiniono ją o przyjęcie jakichś zabobonów cudzoziemskich.
Ale chrześcijaństwo, o którém tu niezawodnie mowa, nie było jeszcze ani tak straszném, ani tak pojętém jak późniéj.
Kobietę oskarżoną rozkazano sądzić samemu mężowi, który ją uznał niewinną, po sądzie w obec całéj rodziny odbytym. Żyła późniéj długo jeszcze, samotna, żałobne zawsze nosząc szaty.
Tacyt, znać nieświadom obyczaju chrześcijańskiego, który surowym był i żałobnym w porównaniu z żywotem pogan, przypisuje przywdziane suknie, smutek i powagę życia Pomponii, żalowi jéj po Julii, córce Drusa, ale przyznaje zarazem, że życiem sobie cześć powszechną zyskała104.
Piérwsza to chrześcijańka o któréj w historyi znajdujemy tak szczegółową wzmiankę105.
Niewiele zajmowały młodego Cezara wojny Armeńska i Germańska, bo i zwyciężony był pewien tryumfu za boje, jak za igrzyska cyrkowe; śmianożby mu ich odmówić??
Co chwila silniéj zarysowują się charaktery osób działających epoki, Nerona, Agryppiny, Seneki wreszcie, z którego filozofii żartuje sobie wielki dziejopis tych czasów; wyrzucają mu uwiedzenie córki Germanika, zebrane trzysta milionów sestercyj w przeciągu lat czterech i niegodną zawiść względem Suiliusa.106
Zakochany w Aktei, Neron w obcowaniu z kobietą gminu, zaledwie wyzwoloną, nabrał obyczajów prostych, i w rozpuście nie szukał już wyboru. Widywano go po nocach, przebranego za niewolnika, goniącego w towarzystwie siebie godném na most Milviusa, miejsce schadzek wszetecznych i walającego się po najplugawszych barłogach. Otoczony rzezańcami swymi, ulubieńcami wziętymi z pośrodka gladyatorów i skoczków, spędzał dnie w dziwnych zachceniach i obawach, okrucieństwach i szałach. Wstrzymywała go jednak bojaźń gniewu matki i więzy małżeństwa ze znienawidzoną Oktawiją.
Potrzeba było pozbyć się Agryppiny, która już niczém, nawet najszkaradniejszą zbrodnią, na jaką była gotowa, synowskiego serca ku sobie skłonić nie mogła, i władzy straconéj odzyskać. Na tę drogę matkobójstwa pchnęła go, jak się zdaje, i miłość ku kobiecie zepsutéj, jednéj z tych które najlepiéj wiek swój malują, Sabinie Poppei.
Sabina, któréj, wedle słów Tacyta, nic oprócz
Uwagi (0)