Darmowe ebooki » Powieść poetycka » Grażyna - Adam Mickiewicz (gdzie w internecie można czytać książki za darmo .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Grażyna - Adam Mickiewicz (gdzie w internecie można czytać książki za darmo .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Adam Mickiewicz



1 2 3 4 5 6 7 8
Idź do strony:
 
Zda się, że lato oglądasz przy wiośnie;  
Że kwiat młodego nie stracił rumieńca,  
A razem owoc wnet pełni dorośnie.  
Nie tylko licem nikt jej nie mógł sprostać:  
Ona się jedna w dworze całym szczyci, 
Że bohaterską Litawora postać  
Wzrostem wysmukłej dorówna kibici.  
Książęca para, kiedy ją okoli  
Służebne grono, jak w poziomym117 lesie  
Sąsiednia para dorodnych topoli,  
Nad wszystkich głowę wystrzeloną niesie. 
 
Twarzą podobna i równa z postawy,  
Sercem też całym wydawała męża118.  
Igłę, wrzeciono, niewieście zabawy  
Gardząc119, twardego imała oręża;  
Często, myśliwa, na żmudzkim rumaku120 
W szorstkim ze skóry niedźwiedziej kirysie121  
Spiąwszy na czole białe szpony rysie,  
Pośród strzelczego hasała orszaku;  
Z pociechą122 męża nieraz w tym ubiorze  
Wracając z pola oczy myli gminne,  
Nieraz od służby zwiedzionej na dworze,  
Odbiera hołdy książęciu powinne. 
 
Tak zjednoczona zabawą i trudem. 
Osłoda smutku, wspólniczka wesela, 
Nie tylko łoże i serce podziela,  
Lecz myśli jego i władzę nad ludem.  
Wojny i sądy, i tajne układy,  
Częstokroć od jej zależały rady,  
Acz123 innym rzecz ta nie była świadoma:  
Bo księżna, wyższa nad żon prostych rzędy,  
Które zbyt rade, że panują doma124,  
Chciałyby z tym się popisywać wszędy125,  
Owszem, cudzemu pilnie kryła oku,  
Z jaką potęgą w sercu męża władnie126;  
Nawet baczniejsi i bliżsi jej boku  
Nieprędko mogli zbadać i niesnadnie127. 
 
Mimo to Rymwid mądry odgadywał, 
Gdzie mu jedyne pozostało wsparcie:  
Szedł więc i księżnej wynurzył otwarcie  
Wszystko, co widział i co przewidywał,  
Jaka stąd dawnym zwyczajom obraza, 
Książęciu hańba, narodowi skaza. 
 
Mocno Grażynę wieść nowa uderzy; 
Lecz panią swojej będąca postaci128, 
Udaje wrzkomo129, iż temu nie wierzy,  
Pokoju w głosie i twarzy nie traci; 
«Nie wiem ja — rzekła — czyli130 nad rycerzy,  
Więcej u pana słowo niewiast płaci131;  
To wiem, że sobie sam radzi roztropnie,  
Wiem jeszcze lepiej, co uradzi, dopnie.  
Wreszcie, jeżeli nagła gniewu flaga132  
Doczesną133 burzę w sercu jego wzbudzi,  
Jeśli niekiedy, lotem młodych ludzi,  
Chęć swą nad słuszność lub nad możność wzmaga:  
Zostawmy, niech czas i cicha uwaga  
Rozjaśni myśli, zapały przystudzi,  
Pierzchliwe słowa niepamięć zagrzebie;  
Tymczasem drugich nie trwóżmy i siebie». 
 
«Wybaczaj, księżno! O, nie są to słowa, 
Co z ust w gorącej pryskają godzinie,  
Których zagasłych pamięć nie dochowa;  
Nie jest to zamiar, który w plątaninie  
Chęci niewczesnych rodzi myśl jałowa,  
Który jako dym zamroczy i zginie:  
Te iskry znaczą wielki pożar w duchu,  
Ten dym strasznego zwiastunem wybuchu! 
 
Nie dzisiaj jestem przy pańskiej osobie,  
Od lat dwunastu znał mię wiernym sługą:  
Przecież na pamięć nie przywiodę sobie,  
By ze mną mówił tak szczerze, tak długo.  
Odkładać próżno; co rozkazał, zrobię,  
Bo już rozkazał, bym przed gwiazdą drugą  
Zgromadził wojska nad grób Peresieka,  
Noc będzie widna, droga niedaleka». 
 
«Co słyszę134, jutro? biada mojej głowie! 
Nie chcę, ażeby po Litwie gadano, 
Że brat na bratnie następował zdrowie, 
Wziął gardło lub dał za Grażyny wiano135! 
Pójdę i w pierwszej z książęciem rozmowie...  
Owszem, dziś idę, chocia już nierano136.  
Wprzód niźli nocą świt opędzi rosę,  
Tuszę, iż dobrą odpowiedź przyniosę». 
 
Żegnają siebie po tym rozhoworze137, 
A w jedno miejsce dążyli oboje.  
Księżna, i chwili nie bawiąc138 w komorze139,  
Śpieszy w gmach pański przez tajne pokoje;  
Rymwid, nie bawiąc i chwili na dworze,  
Śpieszy krużgankiem i w pańskie podwoje  
Że nie śmiał wstąpić, na progu usiada,  
Szczeliną patrzy i ucha dokłada. 
 
Niedługo czekał. Klamka zaszeleści, 
Z ubocznych progów mignie postać w bieli.  
«Kto?» — woła książę, zerwał się z pościeli —  
«Kto?» — «Ja» — odpowie znany głos niewieści. 
Potem coś dłużej rozmawiać zaczęli.  
A chociaż Rymwid domyślał się treści,  
Głosu nie złowić: bo w echo wplątany,  
Połknęło miejsce lub odbiły ściany. 
 
Rozmowa coraz żwawsza i zmieszana, 
Coraz wolniała, coraz trudniej słychać,  
Częściej głos pani, bardzo rzadko pana;  
Milczał, niekiedy zdawał się uśmiechać.  
Na koniec księżna padła na kolana,  
Wstał, nie wiadomo, podnieść czy odpychać,  
Kilka słów potem wymówił goręcej;  
A potem milczał i nie mówił więcej.  
I było cicho. Znowu postać w bieli,  
Przemknie się ku drzwiom, klamką zaszeleści:  
Czy uprosiła, czy się nie ośmieli  
Prosić go dłużej — już w swój gmach niewieści  
Odeszła księżna. Książę do pościeli 
Wrócił, legł. Cicho, i widać z tej cisze140, 
Że go sen twardy wprędce ukołysze. 
 
Rymwid daremnie jeszcze chwilę badał; 
Odszedł nareszcie i w lewym balkonie  
Giermka obaczy, który z Niemcy141 gadał.  
Słucha ciekawie, lubo142 ku tej stronie  
Nie szła rozmowa i wiatr ją okradał;  
Wtem giermek ręką ukazał ku bronie143:  
Co by oznaczał, Rymwid łacno144 zgadał145; 
Strasznie to pychę Krzyżaka ubodło, 
Zbiegł, chwycił konia, poskoczył na siodło: 
«Przysięgam — wrzeszcząc — gdybym nie był posłem 
Przysięgam na ten krzyż, komtura znamię, 
Iż za obelgę, którą dziś poniosłem 
Prędko by zemstę znalazło to ramię. 
Między monarchy na poselstwach wzrosłem; 
Ni przy cesarskiej, ni papieskiej bramie 
Nie spotkało mię, co u twego panka: 
Pod gołym niebem doczekać się ranka; 
Iść precz, za czyim? za giermka rozkazem! 
Ale ostrzegam, że nas nie ułowi 
Pogański wykręt i nie minie płazem! 
Wołać nas wrzkomo146 przeciw Witołdowi, 
A potem wspólnym otoczyć żelazem! 
No obaczymy, czy Witołd odbije 
Ten miecz, zanadto waszej bliski szyje147! 
 
Powiedz książęciu, jeśli nie dowierza, 
Sam niechaj spyta, powtórzyć gotowem,  
Choć razy dziesięć tymże samem słowem,  
Teraz i zawsze: bo ze słów rycerza 
Nic nie wyrzucić, jak ze słów pacierza.  
A com rzekł usty, prawicą dowiodę.  
Jama, którąście pod nami kopali,  
Na waszą własną wykopana szkodę,  
Dziś jeszcze, jeszcze tej nocy się zwali;  
Tak, jakem Ditrich Halstark von Kniprode,  
Komtur zakonu! Za mną, knechty, daléj148!» 
 
Zaczekał jednak. Lecz po krótkiej zwłoce, 
Gdy nic nie słyszał, bramą w pole goni.  
Kiedy niekiedy zbroja zamigoce,  
Kiedy niekiedy podkowa zadzwoni,  
Kiedy niekiedy słychać rżenie koni;  
Coraz znikają w dali i w pomroce,  
Las ich na koniec i góra zasłoni. 
 
«Jedźcie szczęśliwie! Bogdaj wasza noga 
Nigdy w litewskiej nie postała ziemi!»  
— Rzekł Rymwid, patrząc z uśmiechem za niemi —  
«Dzięki, o księżno! Jaka zmiana błoga,  
Jak niespodziana! Proszę teraz, kto tu  
Pochlebi sobie, że zna serce cudze? 
Ów głos gniewliwy, owa postać sroga  
Słowa wiernemu nie dał wyrzec słudze!  
Ptasiego zda się chciał pożyczyć lotu,  
By spaść co prędzej na Witołda głowę:  
Wtem jeden uśmiech i słówko miodowe  
Wytrąca oręż, zmusza do powrotu.  
Nie dziw, zapomniał starzec siwobrody,  
Że księżna piękna, a Litawor młody149!» 
 
Tak mówiąc z sobą, wzniósł do góry oczy: 
Może się lampa za kratą ukaże.  
Na próżno patrzył; ciemność okna mroczy;  
Wraca więc znowu i na ganek kroczy,  
Azali150 książę wołać nie rozkaże.  
Na próżno czekał, zapytywał straże,  
Zbliża się ku drzwiom, w pokoju noc cicha,  
A książę dotąd snem twardym oddycha. 
 
«Cuda prawdziwe! Nie odgadnę cale151, 
Jakim dziś wszystko idzie u nas torem: 
Niedawno wołał w największym zapale,  
Rozkazał wojsko zgromadzić wieczorem,  
A sam śpi dotąd? Miał wyciągnąć rano?  
Stoją rycerze od Niemców wezwani,  
A Niemcom z niczym odjechać kazano.  
Któż zaniósł rozkaz? oto giermek pani!... 
 
Ile z wczorajszej wróżyłem rozmowy... 
Wprawdzie żadnegom nie słyszał wyrazu,  
Lecz długie prośby, głos pana surowy..  
Miałażby księżna pomimo rozkazu  
Ważyć się sama aż na krok takowy,  
Ufna potędze niewieścich pieścideł?...  
Lękam się bardzo, aby tego razu  
Zbytniej śmiałości nie puściła skrzydeł.  
Prawda, iż nieraz poczynała śmiele;  
Lecz to byłoby więcej niż za wiele». 
 
Dalsze rozmowy przerwał mu posłaniec, 
Który wszedł cicho i z daleka mruga;  
Więc oba śpieszą w zamku lewy kraniec.  
Stamtąd krużgankiem zbiegła księżnej sługa; 
Wnet sama pani w sieniach go spotyka,  
Wprowadza i drzwi za sobą zamyka. 
 
«Radco sędziwy, niedobrze się dzieje; 
Ale rozpaczy oddać się nie godzi:  
Jeśli nas dzisiaj zawiodły nadzieje,  
Szczęśliwsze jutro może wynagrodzi.  
Bądźmy cierpliwi: nie robić hałasu  
Między żołnierstwem i dworską gawiedzią;  
Posły odprawim do innego czasu,  
Ażeby książę nagłą odpowiedzią  
Nie przyrzekł Niemcom, póki zemstą płonie,  
Co by rad cofnął, gdy z gniewu ochłonie. 
 
Ty się nie lękaj: jakkolwiek wypadnie, 
Zamiarom pana nic się nie uszkodzi;  
I potem wojsko może zwołać snadnie152  
Jeżeli czas mu serca nie ochłodzi.  
Dzisiaj miał jechać, ale wyznam szczerze,  
Ja tak kwapionej153 wyprawie nie wierzę.  
Ledwie w domowe powrócony progi, 
Wczora zaledwie z piersi złożył zbroje, 
Z dalekiej jeszcze nie wytchnąwszy drogi,  
Miałżeby znowu dziś ruszać na boje?...» 
 
«Co słyszę, księżno? Ty mówisz o zwłokach? 
Jak cię niestety rachuba omyli!  
Już jest za późno; już po tylu krokach  
Nie będzie czekał godziny, pół chwili...  
Wreszcie obaczym. Lecz wprzód chciałbym wiedzieć,  
Jak przyjął książę wczorajszą namowę?...»  
Grażyna właśnie miała opowiedzieć,  
Gdy ich zdarzenie pomieszało154 nowe. 
 
Tętent jezdnego słychać na dziedzińcu. 
Zdyszały giermek dopada komnaty,  
Przynosi wieści od litewskiej czaty,  
Która po lidzkim biegając gościńcu,  
Teraz od Niemców dostała języka155:  
Że wódz krzyżacki jazdę z lasu ruszył,  
A za nią knechtów i obóz pomyka;  
I że przed świtem, jak czatownik tuszył156  
I jak niemieckie wyznawały brańce157,  
Chce miasto ubiec i szturmować szańce. 
 
Niechaj więc Rymwid wraz do pana skoczy, 
By go przebudzić i prędko uradzić:  
Czyli na murach obrony rozsadzić:  
Czyli na polu Niemcom zajrzeć w oczy.  
Czatownik radzi, abyśmy się skradli,  
Do nich z ubocza, bo są niedaleko;  
Wprzód nim się knechty z działami przywleką,  
Abyśmy z nagła na lud jezdny padli:  
Tak zapędzonym na chrapy158 i rowy159  
Łacno rajtarom i bratom łby zmieciem,  
Potem fussknechtów wziąwszy pod podkowy,  
Do szczętu plemię jaszczurze wygnieciem.  
Mocno Rymwida dziwi ta nowina,  
Daleko mocniej dziwi się Grażyna. 
 
«Giermku — zawoła — kędyż są posłowie?» 
Umilknął giermek, a niepewne lice  
I pytające topiąc w niej źrenice:  
«Co słyszę, księżno? — zdumiony odpowie — 
Alboż o własnym zapomniałaś słowie?  
Niedawno, kiedy piały drugie kury  
Samaś mi rozkaz książęcy przyniosła,  
Ażebym biegał co prędzej do posła  
I wyprawił go przed świtem za mury!» 
 
«Tak» — rzecze księżna, twarz odwraca zbladłą, 
Lecz pomieszanie widne w jej osobie,  
Do ust wyrazy nieporządne kładło.  
«Tak, prawdę mówisz, przypominam sobie...  
Jakże to wszystko z głowy mi wypadło!  
Biegnę... nie, stójmy... albo, wiem, co zrobię...»  
Stanęła, milczy. Przymkniona powieka,  
Czoło pochyłe, w którym się przebija  
Jakaś myśl jeszcze ciemna i daleka;  
W niepewnych rysach okaże się, mija,  
I znowu wschodzi, całą twarz obleka.  
Dojrzewa zamiar, staje się wyrokiem:  
Już umyśliła, postąpiła krokiem. 
 
«Tak jest, raz jeszcze idę budzić męża. 
Wojsko niech zaraz w drogę się wybiera. 
Ty, giermku, rozkaż osiodłać hestera160  
I wynieś resztę pańskiego oręża.  
Wszystko to ma być natychmiast gotowe!  
Przykazuję wam imieniem książęcia.  
Odpowiedź161, starcze, wkładam na twą głowę.  
Jaki cel, kędy mierzą przedsięwzięcia,  
Nie gadać, ani pytać, do poranku.  
Idźcie i pana czekajcie na ganku». 
 
Wybiegła, drzwiczki za sobą zatrzasła. 
Wybiega Rymwid, a myśli po drodze:  
«Gdzie idę? Po co? Wszak wojska i wodze  
Już zgromadzone, już wydane hasła!...»  
Odetchnął tedy, zwolnił nieco kroku,  
Stanął z nagiętym ku ziemi obliczem  
I
1 2 3 4 5 6 7 8
Idź do strony:

Darmowe książki «Grażyna - Adam Mickiewicz (gdzie w internecie można czytać książki za darmo .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz