Hajdamacy - Taras Szewczenko (gdzie w internecie można czytać książki za darmo TXT) 📖
Krótki opis książki:
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Taras Szewczenko
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Liryka
Czytasz książkę online - «Hajdamacy - Taras Szewczenko (gdzie w internecie można czytać książki za darmo TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Taras Szewczenko
zrobię ja sobie
Pod płotem ławeczkę.
Targować, szynkować
Będę czareczkami,
Tańcować i hulać
Będę z parobkami.
Oj, wy, dziatki wy me,
Gołębięta wy me!
Nie płaczcie no, a patrzcie no,
Jak matula hula,
Sama w najem ruszam,
Dziatki do szkół oddam,
A czerwonym trzewiczkom mym
Taki dam, taki dam.”
— „Dobrze! Dobrze! No, do tańca,
Do tańca, kobzarzu!”
Stary urżnął — na przysiadki
Poszli po bazarze,
Aż ziemia drży. „Hajże, Gonto!”
— „Maksymie! utniemy!
Urżnijmyż bo, sokole mój,
Póki nie zginiemy!”
„Nie dziwujcie się, dziewczęta
Że się obszarpałem:
Bo mój ojciec robił gładko
I ja się weń wdałem.”
— „Dobrze, bracie, dalibógże!
— „A no ty, Maksymie!”
— „Poczekaj no!”
„Ot tak czyń mi, jak ja czynię,
Kochaj córkę byle czyją,
Czy to chłopską, czy diakowską,
Byle ładną, choć popowską.”
Wszyscy tańczą, a Hałajda
Nie słyszy, nie baczy;
Siedzi sobie w końcu stołu,
Ciężko, ciężko płacze,
Jak dziecina. Co mu braknie?
Czerwone żupany
I złoto jest, i sława jest...
Ach, nie ma Oksany,
Nie ma doli z kim podzielić,
Nie ma z kim pogadać;
Biedny, musi jak sierota
Sam jeden przepadać,
A nieborak nie wie o tem,
Że jego Oksana
Z tamtej strony, za Tykiczem,
Na zamku, u pana,
Z tymi samymi Lachami,
Co zamordowali
Jej rodzica. Okrutnicy
Teraz się schowali
Za murami! Widzieliścież
Jak Żydzi konali —
Bracia wasi? Dziewczę w oknie
Dumką w świat gdzieś goni;
Spojrzy w okno — miasto całe
Czerwienieje, płonie.
„Gdzie to terazi mój Jarema?
Nie wie, że koło niej
Tuż, w Łysiance, nie w siermiędze,
A w pięknym żupanie
Siedzi sobie i przemyśla
O swojej Oksanie.
„Gdzie też ona? Gdzie gołąbka
Pognębiona płacze?”
Ciężko jemu.
A wtem z jaru
W sukmanie kozaczej
Ktoś się skrada.
„Kto ty taki?”
Kozak zapytuje.
„Ja posłaniec pana Gonty.
Niechaj potańcuje,
Ja poczekam.”
— „Nie doczekasz,
Żydowska sobako!”
— „Chowaj Boże! Jaki ja Żyd!
Widzisz? Hajdamako!
Patrz no tylko — chyba nie znasz?
Masz — tobie — szeląga.”
— „Znam cię dobrze!” i święcony
Z cholewy wyciąga.
„Przyznawaj się, podły Żydzie,
Gdzie moja Oksana?”
I zmierzył się.
„Chowaj Boże!...
Na zamku... u pana...
Cała w złocie...”
— „Wyręczajże
Wyręczaj, przeklęty!”
— „Dobrze, dobrze!... Jakiż bo ty
Jaremo zawzięty.
Zaraz idę i wyręczę;
Pieniądz mury kruszy, —
Powiem Lachom — zamiast pana...”
— „Dobrze, dobrze! Ruszaj,
Ruszaj prędzej!”
— „Zaraz, zaraz!
Gontę zabawiajcie
Choć momencik, a tymczasem
I sami hulajcie.
A gdzie wieźć?”
— „Do Lebedyna!
Pamiętaj mi, Żydzie!”
— „Dobrze, dobrze!”
I Hałajda
Z Gontą w taniec idzie.
A Żeleźniak chwyta kobzę:
„Potańcuj, kobzarzu!
Ja ci zagram.”
Na przysiadki
Ślepy po bazarze
Łupi, stary, łyczakami,
Dodaje słowami:
„Na ogrodzie pasternak, pasternak:
Czyż ja tobie nie kozak, nie kozak?
Czyż ja ciebie nie lubię, nie lubię?
Czy ja tobie trzewiczków nie kupię?
Kupię, kupię, czarnobrewa,
Kupię, kupię tego dziwa,
Będę, serce, chodził,
Będę, serce, wodził.”
„Oj hop, hopaka!
Pokochała Kozaka
I rudego, i starego —
Lichaż dola taka.
Ruszaj, dolo, po tęsknotę,
A ty, stary, idź po wodę,
A ja — do szyneczku.
Golnę czarkę — jedną, drugą,
Potem trzecią niezadługo,
Piątą, szóstą i koniec.
Rusza baba wieść taniec,
A za babą wróbel w duch
Wykrętasem, wychylasem...
Tęgi wróbel, zuch, zuch!
Stary rudy babę łaje,
A ta jemu figi daje:
„Ożenił się stary kiep —
Zarabiajże mi na chleb;
Trzeba dziatki hodować,
Trzeba dziatki odziewać —
Toć i muszę pracować.
A ty stary mi nie grzesz,
Siedź za piecem i kołysz,
Cicho, milcz, ani dysz!”
Kiedym jeszcze była młodą siostrą zakonniczką,
Powiesiłam fartuszeczek ponad okienniczką;
Kto idzie — nie minie,
To mrugnie, to skinie.
A ja sobie jedwab skubię,
To w okienko liczko wściubię:
Semeny, Iwany,
Bierzcie prędko żupany,
Ta pójdziemy, pohulamy,
Ta siądziemy, zaśpiewamy.”
„Zapędzajcie kurę w dziurę,
A kurczęta w kojec.”
„Hu ha!
Duhę95 zagiął mąż,
Żona chomąt wlecze,
A ty, doniu96, zwiąż.”
”Dosyć?”
„Jeszcze, choć i tłustą97,
Bo nogi się proszą.”
„Oj, syp, syp no barszcz
I grzybki do kadzi:
Dziad i baba, toć do ładu,
Oboje też radzi.
Oj syp, syp no barszcz
I dodaj pietruszki:
„Oj, syp, syp-no barszcz
I nie żałuj chrzanu:
„Oj, lej wode, wodę,
I poszukaj brudu, brudu...”
— „Dosyć! dosyć! krzyczy Gonta —
Dosyć, ogień gaśnie.
A gdzie Lejba?... jeszcze nie ma?
Niech go piorun trzaśnie!
Wynaleźć go i powiesić,
Wyrodek sobaczy!
Hajda, dzieci! już przygasa