Darmowe ebooki » Poemat » Hajdamacy - Taras Szewczenko (gdzie w internecie można czytać książki za darmo TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Hajdamacy - Taras Szewczenko (gdzie w internecie można czytać książki za darmo TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Taras Szewczenko



1 2 3 4 5 6 7 8 9
Idź do strony:
o serce ty moje! 
Zapomnij łzy moje; ja tobie nie para, 
Zapomnij sierotę; pokochaj innego, 
Ja w szarej świcinie34, ty córka tytara. 
Co tobie Jarema? Znajdź sobie lepszego, — 
Ach, znajdź kogo zechcesz... taka mi już dola, 
Zapomnij mnie, serce, i wyprzyj się smutku. 
A kiedy posłyszysz, że gdzieś tam, wśród pola 
Schowali Jaremę, — pomódl się cichutko, 
Ty choć, ptaszko, w całym świecie 
Pomódl się cieplutko!” 
 
I oparłszy się na kiju, 
Płacze po cichutku. 
Płakał, płakał, biedaczysko, 
Wtem... dola kochana! 
Popod gajem, jak łasiczka, 
Skrada się Oksana. 
Pobiegł, porwał, objęli się, 
„Serce!” i omdleli. 
Długo, długo, tylko — „serce” 
I znowu milczeli. 
„Dość ptaszyno!” 
— „Jeszcze trochę, 
Jeszcze... mój sokole! 
Duszę wyrwij!... jeszcze... jeszcze... 
Aż serce zaboli!” 
— „Odpocznijże, gwiazdko moja! 
Ty z nieba mi spadła!” 
Zasłał świtkę. Jak wiewiórka, 
Zaśmiała się, siadła. 
„Siadajże i ty koło mnie.” 
I znów się tuliła. 
„Serce moje, gwiazdko moja, 
Komuż ty świeciła?” 
— „Opóźniłam się dziś trochę: 
Ojcam doglądała; 
Stary czegoś zachorował... 
— „A mnieś zapomniała?” 
— „Jakiż bo ty, dalibóg że!” 
I łezka błysnęła. 
— „Nie płacz, serce.” 
— „Ty żartujesz?” 
Znów się uśmiechnęła, 
Przytuliła główkę śliczną 
I niby zasnęła. 
„Widzisz, serce, ja żartuję, 
A ty jeszcze płaczesz. 
Nie płacz, luba, spojrzyj na mnie: 
Jutro nie zobaczysz. 
Jutro będę ja dalekb, 
Daleko, Oksano... 
Jutro w nocy ja w Czehrynie 
Święcony dostanę. 
Ej, da mi on srebra, złota, 
I da mi on sławę; 
Ubiorę cię, obuję cię, 
Posadzę jak pawę35, 
Niby jaką hetmanową, — 
Wpatrzę się jak w zorzę, 
Patrzeć będę aż do śmierci.” 
— „Ej, zapomnisz może? 
Zbogaciejesz, gdzieś w Kijowie 
Poznasz wielkie panie, 
I zapomnisz przy szlachciankach 
O biednej Oksanie!” 
— „Jestże inna, jak ty piękna?” 
— „Kto wie? — jest gdzie może...” 
— „Co ty gadasz, serce moje? 
O Boże mój, Boże! 
Ni za morzem, ni za niebem, 
Ani w samem niebie — 
Nigdzie nie ma, rybko moja, 
Piękniejszej od ciebie.” 
— „Co ty mówisz?” 
— „Prawdę, luba!” 
 
I znowu, i znowu... 
Długo oni słodką, rzewną, 
Bawili się mową. 
Całowali się, płakali, 
Miłość przysięgali, 
Przysięgali i płakali... 
I znów przysięgali. 
Jej Jarema opowiedział, 
Jak to żyć im będzie, 
Jak okuje w złoto całą, 
Jak dolę zdobędzie, 
Jak to Lachów Hajdamacy 
Wyrżną w Ukrainie, 
Jak on panem sobie będzie 
Jeśli nie zaginie. 
Ej, dziewczęta! zbrzydło słuchać 
Jedno i to samo! 
„Patrzcie jaki! Ktoś by myślał, 
Że prawda!” 
 
A mama 
Albo ojciec gdy zobaczą 
Że wy, moje lube, 
Tak zawzięcie wczytały się 
W grzeszne takie duby?... 
„Wtenczas, wtenczas... ejże, nie pleć!” 
A bardzo ciekawe? 
Jeszcze bym wam opowiedział, 
Jak Kozak czarniawy 
Popod wierzbą, koło wody, 
I świata nie czuje; 
A Oksana, jak gołąbka, 
Zamiera, całuje, 
To zapłacze, to omdleje, 
Tuli, co ma siły; 
„Serce moje, dolo moja! 
Sokole mój miły! 
Mój!...“ aż wierzby schylają się 
Posłuchać tej mowy, 
Oto mowa! Ej, dziewczęta, 
Zawracam wam głowy. 
Niebezpiecznie słuchać na noc, 
Spać, dziewczyno, chceszli36. 
Niechaj sobie rozejdą się 
Tak jak się i zeszli, — 
Po cichutku i ładniutko, 
— By nikt nie zobaczył 
Ni dziewiczych łezek drobnych, 
Ni szczerych kozaczych. 
Niechaj sobie... może, jeszcze 
Spotkają się oni, 
Na tym świecie... Zobaczymy... 
 
A tymczasem płonie 
Światło w oknach u tytara. 
Co się też tam robi? 
Trzeba spojrzeć, a opowiem... 
Ach, bodaj choć w grobie, 
A nie być, nie widzieć! bo wstyd mi za braci, 
Bo serce na widok okropny zaboli. 
Ach, spójrzcie, popatrzcie: to konfederaci, 
To ludzie, co bronić porwali się woli37. 
Ach, bronią, przeklęci... I toż to są dzieła, 
Do których powstali?... Przekleństwo i matce, 
Przekleństwo godzinie, o której poczęła, 
O której zrodziła i na świat wydała! 
Popatrzcie, co robią — u tytara w chatce 
Piekielne wyrzutki. 
W piecu ogień pała 
I światło rozlewa po chacie, 
Zda się, że ludziom w oczy lży; 
Rabusiów pełno; w kącie drży 
Przeklęty Żyd; konfederaci 
Do starca krzyczą: „Łotrze, mów, 
Gdzie są pieniądze?” 
Nie ma słów, 
„Dawajcie sznurka! ręce wiąż.” 
Nie ma ni słowa. 
„Męcz go więcej!” 
Pchnęli o ziemię — milczy wciąż. 
„Dawajcie żaru! Smoły, prędzej! 
Krop mi go! Tak! A co? Nie mięknie? 
Zawzięta jucha! Żaru syp!  
Nie powiesz?” — Tytar ani jęknie! 
„To szelma twarda — stary grzyb! 
Nasypcie mu w cholewy żaru... 
Gwoźdź wbijcie w skronie! diabła zjadł!” 
Stary nie wytrwał: jęknął — padł 
Pod niewymowną bożą karą! 
„Oksano! Córko!” tak i zmarł. 
Ach, bez spowiedzi pójdzie w grób!... 
W milczeniu Lachów tłum się zwarł... 
„Panowie rada! pomiarkujcie! 
Już nie zrobimy nic z nim — trup! 
Zapalmy cerkiew!” 
— „Gwałt! Ratujcie! 
Kto w Boga wierzy! Krzyk kobiéty38 
Przeleciał... Lachy marszczą brwi... 
„To co?” Oksana wpada w drzwi, 
I z całej siły: „Ach, zabity!” 
I pada krzyżem w ojca krwi. 
Dowódca skinął na gromadę. 
Ponura zgraja, jak te psy, 
Za próg się wlecze. A sam w ślady 
Bierze omdlałą... 
 
„Gdzież to ty, 
Jaremo? Gdzie ty? Wróć się ptakiem39!” 
On szedł i śpiewał — śpiewał w czas — 
Jak Nalewajko40 bił się z Lachem... 
Lachy przepadli; z nimi wraz 
Przepadła także i Oksana. 
Gdzieniegdzie szczeknie pies w Olszanie 
I wszyscy we śnie z biedy kpią. 
Bieleje księżyc; ludzie śpią, 
I tytar śpi... Nie rano wstanie: 
Na wieki sen świętego zdjął. 
Światło iskrzyło się, paliło 
I zgasło... Zmarły niby drgnął — 
I smutno, smutno w chacie było. 
 
Święto w Czehrynie41
Hetmani! hetmani! ach, gdybyście wstali, 
Wstali i spojrzeli po owym Czehrynie, 
Co wy budowali, gdzie wy panowali! 
Ciężko byście łkali, bo by nie poznali 
Kozaczej swej sławy w ubogiej ruinie. 
Bazary, gdzie wojska, bywało, jak maku 
Przed rojem buńczuków w purpurze się sypie, 
A Jaśnie Wielmożny na karym rumaku; 
Połyśnie buławą — i morze zakipi... 
I zakipi i leje się 
Stepami, jarami; 
Licho zmyka gdzieś przed nimi 
A za Kozakami... 
Po co mówić? Przeminęło; 
Dawno zapomniano, 
Żaden z braci nie przypomni, 
By nie podsłuchano! 
I co z tego, że przypomni? 
Przypomni — zapłacze. 
Ej, choć spójrzmy na ten Czehryn, 
Kiedyś to kozaczy. 
Ponad borem, ponad mrokiem, 
Księżyc w niebie tonie, 
Czerwienieje, wielki, krągły, 
Nie świeci, a płonie. 
Może wiedział, że dla ludzi 
Światła dziś nie trzeba, 
Że pożary Ukrainę 
Oświecą do nieba. 
I zmierzchało, a jak w trumnie 
Tak dzisiaj w Czehrynie 
Smutno, smutno. (Tak to było 
W całej Ukrainie, 
Kiedy w noc przed Makowejem 
Noże poświęcano). 
Nigdzie człeka; środkiem rynku 
Nietoperz kościany 
Zaszeleszcze, albo puszczyk 
Huknie nad kominem. 
A gdzież ludzie?... W ciemnym gaju, 
Nad rzeczką Taśminem42, 
Zebrali się — wszyscy razem, 
I starzy, i mali, 
I bogaci, i ubodzy — 
Na święto czekali. 
 
Oj, w ciemnym tym gaju, w zielonej dąbrowie, . 
Koniki na paszy okryły polanę, 
Do jazdy gotowe, koniki siodłane. 
Lecz gdzież to pojadą i pod kim? Kto powie? 
Ot, pod kim, patrzajcie: pierś całą doliny 
Jak gdyby pobici, zalegli bez głosu... 
Ach, to Hajdamacy! Na gwałt Ukrainy  
Orły naleciały: one to rozniosą 
Lachom, Żydom kary; 
Oni — Hajdamacy — 
Za krew i pożary 
Piekłem im odpłacą. 
Pod dąbrową huk żelaza, 
Taran przy taranie: 
To serdeczny, hojny, szczery 
Gościniec dla pani43. 
Nic nie szkodzi; niech panuje, 
Niech w cudze się wtrąca! 
Pełno wszędzie, stać gdzie nie ma! 
Bez liku, bez końca 
Niby ptastwa44 się zleciało: 
Czehryn, Smilańszczyzna45, 
I siermiężni46, i Kozactwo, 
I wszelka starszyna. 
A Kozacy w kierezyjach47 
Chodzą i nie dbają, 
I na Czehryn spoglądając, 
Z cicha rozmawiają: 
  I STARSZY
Stary Hołowaty coś bardzo chytruje.  
  II STARSZY

Mądra głowa, siedzi sobie na futorze48 i niby nic nie wie, a patrz tylko — wszędzie Hołowaty. „Kiedy sam, powiada, nie dokonam, to synowi przekażę.”

III STARSZY

Sztukaż bo to i synek! Spotkałem się wczoraj z Żeleźniakiem49; takie rzeczy opowiada o nim, że niech go licho nie zna! „Koszowym50, powiada, będzie i koniec, a może jeszcze i hetmanem, jeżeli tego...”

II STARSZY

A Gonta51 na co? a Żeleźniak? do Gonty sama... sama52 pisała: „Skoro, powiada...“

I STARSZY

Cicho no, zdaje się dzwonią!

II STARSZY

Ej nie, to ludzie tak gwarzą.

I STARSZY

Gwarzą, gadają, aż Lachy posłyszą. Oj, stare głowy, a rozumne; chymerują, chymerują i zrobią z lemiesza szydło. Do czego torba, kiedy rańtuch mieć można? Kupili chrzanu, niechajże jedzą; płaczcie oczy, choć powyłaźcie, widziały co kupowały, — a daremnie płacić nie można. Namyślają się, namyślają, ni to w głos, ni to milczkiem, a Lachy domyślą się — ot tobie i raz. Co tam za rada? Czemu oni nie dzwonią? Jakże ludowi przeszkodzić, ażeby nie gadał? Wszak to nie dziesięć dusz, a chwała Bogu, Smilańszczyzna cała, jeżeli nie cała Ukraina. Ot, czy słyszycie? Śpiewają.

III STARSZY

A doprawdy coś śpiewa: pójdę, zabronię.

I STARSZY

Nie zabraniaj, niech sobie śpiewa, byle nie głośno.

II STARSZY

A to musi być Wołoch53. Nie wytrzymał, stary dureń; trzeba, i koniec.

III STARSZY

A mądrze śpiewa! Kiedybyś nie posłuchał, zawsze inną. Podejdźmy no bracia i posłuchajmy, a tymczasem zadzwonią.

I i II STARSI

Cóż robić? Chodźmy.

III STARSZY

Chodźmy.

Starsi ukradkiem stanęli za dębem, a pod dębem siedzi kobzarz54 ślepy; naokoło, Zaporożcy i Hajdamacy. Kobzarz śpiewa z powagą i nie bardzo głośno.
„Oj, Wołochy, Wołochy, 
Was zostało się trochę; 
I wy Mołdawiany, 
Teraz wy nie pany: 
Wasze hospodary 
Okuli Tatary, 
Tureckie sułtany, 
W kajdany, w kajdany! 
Ejże się nie smućcie: 
Ładnie się pomódlcie, 
Bratajcie się z nami, 
Z nami Kozakami; 
Wspomnijcie Bohdana55, 
Starego hetmana. 
Będziecie panami, 
I jak my z nożami, 
Z nożami świętymi, 
I z ojcem Maksymem56 
W tę noc pohulamy, 
Lachów pohajdamy, 
I tak pohulamy, 
By piekło się śmiało, 
Niebo płomiemało, 
Ziemia się zatrzęsła... 
Dobrze pohulamy. 
  ZAPOROŻEC57

Dobrze pohulamy! Prawdę stary śpiewa, jeżeli nie łże. Ej, cóż by to za kobzarz był z niego, gdyby nie Wołoch!

KOBZARZ

Tać ja i nie Wołoch; tak tylko — byłem kiedyś na Wołoszczyźnie, a ludzie i ochrzcili Wołochem, sam nie wiem za co.

ZAPOROŻEC

A jużciż daremnie. Utnijże jeszcze co nie bądź. A no do ojca Maksyma urżnij58.

HAJDAMAKA

Ale po cichu, żeby starszyzna nie słyszała

ZAPOROŻEC

A co nam wasza starszyzna? Posłyszy — to i posłucha, jeżeli ma czym słuchać, ta i koniec. U nas jeden starszy — ojciec Maksym; a on, jak posłyszy, to jeszcze da karbowańca59. Śpiewaj, starcze boży, nie słuchaj jego.

HAJDAMAKA

Tać to tak, kumie, i ja to wiem dobrze; ale ot co: nie tak pany jak podpanki, albo nim słońce zejdzie, rosa oczy wyje.

ZAPOROŻEC

Et, łgarstwo! śpiewaj, starcze boży, jaką umiesz; a to i dzwonu nie doczekamy się — pośniemy.

RAZEM

Doprawdy, pośniemy; śpiewaj jaką nie bądź.

KOBZARZ
śpiewa
Lata orzeł, lata siwy 
Ponad obłokami; 
Hula Maksym, hula stary 
Stepami, lasami. 
Oj, lataż to orzeł siwy, 
A za nim orlęta; 
Hula Maksym, hula stary, 
A za nim chłopięta: 
Zaporożce ci chłopięta 
I syny jedyne. 
Pomiarkuje i powróży, 
Do bitki czy pitki, 
Czy do tańca — to i urżną, 
Aż ziemia się chwieje; 
A zaśpiewa — zaśpiewają, 
Aż licho się śmieje. 
Gorzałkę, miód, nie czarkami 
A
1 2 3 4 5 6 7 8 9
Idź do strony:

Darmowe książki «Hajdamacy - Taras Szewczenko (gdzie w internecie można czytać książki za darmo TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz