Darmowe ebooki »
Poemat » Hajdamacy - Taras Szewczenko (gdzie w internecie można czytać książki za darmo TXT) 📖
Hajdamacy - Taras Szewczenko (gdzie w internecie można czytać książki za darmo TXT) 📖
Krótki opis książki:
Czytasz książkę online - «Hajdamacy - Taras Szewczenko (gdzie w internecie można czytać książki za darmo TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Taras Szewczenko
kuflami spija,
I zamknąwszy oczy, wroga
Wali, nie omija.
Ot taki to nasz ataman,
Orlisko nasz miły!
I wojuje, i harcuje
Ile starczy siły.
Nie ma on ani siedliska,
Ni sadu, ni stawu...
Step i morze — wskroś60 bity szlak,
Wskroś złoto i sława!...
Szanujcież się dobrze teraz,
Panowie Polacy!61
Maksym idzie Czarnym Szlakiem,
Za nim Hajdamacy.
ZAPOROŻEC
W to mi graj! Odwalił jak się należy: i do ładu, i prawda. Dobrze, dalibóg dobrze! Co chce, ta i utnie. Bóg zapłać, Bóg zapłać!
HAJDAMAKA
Ja coś nie zrozumiałem, co on o Hajdamakach śpiewa?
ZAPOROŻEC
Jaki bo ty kiep! Doprawdy! Widzisz, on śpiewał, ażeby Lachy ohydne pokutowali, bo Czarnym Szlakiem idzie Żeleźniak z Hajdamakami, ażeby ich rznąć...
HAJDAMAKA
I wieszać, i mordować! Dobrze, dalibóg, dobrze! Ej, dałbym karbowańca, jeżelibym nie przepił wczoraj! Szkoda! No, niech stara grzęźnie, mięsa więcej będzie. Poborguj62, bądź łaskaw, jutro oddam. Utnij co nie bądź jeszcze o Hajdamakach.
KOBZARZ
Na pieniądze nie bardzo ja łapczywy. Byle łaska była posłuchać, a śpiewać będę, dopóki nie ochrypnę, a ochrypnę — czarka jedna i druga pani Ladaco63, i znowu gotów. Słuchajcie panowie gromada:
Zajechali Hajdamacy
Na noc do dąbrowy,
Na polanie paśli konie,
Siodłane, gotowe.
Nocowali panki-Laszki
W budynkach z Żydami,
Popili się, pokładli się,
Ta i...
GROMADA
Cicho no! Zdaje się dzwonią. Słyszysz?... znowu... o!...
KOBZARZ
Zadzwonili, echo w gaju
Płynie między drzewa.
Idźcież i wy, pomódlcie się,
A kobzarz dośpiewa.
Powalili Hajdamacy
Aż jęczy dąbrowa;
Nie powieźli, a na plecach
Czumackie wołowe
Niosą wozy. A za nimi
Ślepy Wołoch znowu:
„Zajechali Hajdamacy
Na noc do dąbrowy” —
Dybie, śpiewa, przyśpiewuje
Różnemi głosami.
Ej że inną, starcze boży!”
Na plecach z wozami
Hukają mu Hajdamacy.
„Dobrze, sokolęta!
Ot tak, ot tak, dobrze, chłopcy!
Ej, razem chłopięta,
Ta urżnijmy!”
Aż drży ziemia —
A oni z wozami
Tak i walą. Dziad wygrywa64,
Pomaga słowami:
„Oj hop tak i tak!
Woła Handzię Kozak:
«Chodź no, Handziu, pożartuję,
Chodź no, Handziu, pocałuję;
Chodźmy, Handziu, do popa,
Do cerkwi troszeczkę;
Nie ma żyta ni snopa
Warz mi gorzałeczkę.»
Ożenił się, nie zmienił się,
I jak zawsze goły;
Pośród śmieci rosną dzieci
A Kozak wesoły:
«I po chacie ty-ny-ny,
I po sieniach ty-ny-ny,
Gotuj, żonko, liny,
Ty-ny-ny, ty-ny-ny.»”
„Dobrze! Dobrze! Jeszcze! Jeszcze!”
Krzyczą Hajdamacy.
„Oj, hop, tego dziwa!
Nawarzyli Lachy piwa,
A my będziem szynkowali,
Laszków-panków częstowali;
Laszków-panków poczęstujem,
Z panienkami pożartujem.”
Oj, hop, tak i tak!
Woła pannę Kozak:
„Panno, ptaszko moja!
Nie lękaj się, daj rączynę,
Chodźmy, pohulajmy,
Niechaj ludziom licho śni się,
A my zaśpiewajmy,
A my zaśpiewajmy,
A my posiadajmy,
Panno, ptaszko moja!
Panno, dolo moja!”
— „Jeszcze, jeszcze!”
— „Jakby tak, albo taki, albo siak,
Jakby taki zaporoski Kozak,
Jakby taki młody zuch, młody zuch,
Choć po chacie mnie pokręcił — ej, w duch!
Strach, jak mnie już nie chce się
Z dziadem starym męczyć się.
Jakby taki...”
— „Ej! a zamilczcie, wściekłe czarty!
Ot, w porę opętał ich bies!
A modlić się! Im w głowie żarty!
Och, ten bo jeszcze stary pies!”
Ataman krzyczy nad głowami.
Wszyscy ucichli — wyszedł chór,
Wyszli i popi z chorągwiami;
Gromada milczy niby mur...
A popi w rząd między wozami
Kadzideł blady szerzą dym,
Jak na Wielkanoc nad paschami65.
A Błahoczynny66 trzyma prym:
„O bracia, módlcie się błagalnie!
Ten gród nasz święty, Czehryn nasz,
Potrójnym rzędem, niewidzialnie
Anielska otoczyła straż.
Ach, nie dawajcie Ukrainy —
Najświętszej naszej — na krzyż wbić!
Czyż pozwolicie wy — jej syny —
Rodzicy waszej w pętach gnić?
Od Sahajdacznych67 lud w niewoli;
Nie gaśnie pożar; tam i tu
Konają w turmach68, bosi, goli...
Dziatwa kozacka nie zna chrztu;
A dziewic poczet, tak już liczny —
Kozackich krain kwiat prześliczny —
W objęciu Lacha z wolna schnie,
Warkocze jasne hańba tnie69,
W niewoli gasną ich oczęta:
A Kozak nie podniesie bark,
By siostrze własnej rozkuć pęta —
I sam nie wstydzi się giąć kark
W jarzmie u Lacha... Biada! biada!
Módlcie się, dzieci! Straszny sąd
Lach Ukrainie zapowiada —
Aż jęknie płaczem gór tych rząd.
Wspomnijcie sławne swe hetmany:
Gdzie Bohdan leży ukochany?
Gdzie Ostranicy70 widać grób?
Gdzie Nalewajki biedny trup?
Spalili wszystkich — śladu nie ma!
Gdzie Bogun71 ten, gdzie owa zima?
Co roku Inguł72 kryje lód;
Nie wstanie Bogun — głębi wód
Nakarmić szlachtą! Bohdan sławny
Nie poczerwieni Żółtych Wód73;
I Roś74 i Korsuń75 starodawny
Nie mają komu żalu zbyć,
I Alta76 płacze: „Ciężko żyć;
Ja schnę, ach, schnę... gdzie Taras mój?
Nie słychać... Nie po ojcu dzieci77!”
Nie płacz, o ludu! W górze świeci
Opatrzność boska... Ojciec twój
W pomoc ci ześle Archanioła;
Męczeńskie dusze bronią was.
Nie za górami pomsty czas.
Módlcie się, bracia!...”
Chylą czoła,
Gorąco błaga biedny lud,
Kozactwo uwierzyło w cud...
Ach, cóż się stało z ich nadzieją? —
Nad Kozakami chusty wieją...
Jedno dobro, jedna sława —
W białej tej chuścinie —
I tę zdejmą...
A diakon:
„Niechaj wróg zaginie!
Bierzcie noże! Poświęcili!”
Jęk dzwonów rozdziera,
W gaju ryczy: „poświęcili!”
Aż serce zamiera.
Poświęcili, poświęcili,
Ginie szlachta, ginie,
Rozerwali, zabłyszczeli
Po wszej Ukrainie.
Trzeci kur
Jeszcze dzień jeden w Ukrainie
Panował nienawistny Lach,
Jeden, ostatni, szerzył strach
Po Ukrainie i w Czehrynie.
Ale i ten — dzień Makoweja78,
Świąteczny dzień, i ten z kolei
Przeminął wreszcie. Lach i Żyd,
Krwi ludzkiej i gorzałki syt,
Klęli Schizmatyków79, łajali,
Że nic już więcej nie ma brać,
A Hajdamacy wyglądali,
Aż nienawistni pójdą spać.
I legli i nie przypuszczali,
Iż trudno będzie jutro wstać.
Lachy zasnęli, a Żydziska,
Nim stulą jeszcze brudny pysk,
Po ciemku liczą dzienny zysk.
By ktoś czasami nie szedł z bliska.
I ci na złoto popadali
I snem nieczystym zadrzemali.
Niech drzemią... na wieki bodaj zadrzemali!
A księżyc tymczasem obejrzeć wypływa
I niebo, i gwiazdy, i ziemię, i morze,
I spojrzeć na ludzi — co też tam się zrywa,
By z rana coś o tym w ucho szepnąć boże.
Świeci białolicy ponad Ukrainą,
Świeci... a czy widzi sierotę bez doli —
Oksanę z Olszany? Gdzie płacze w niewoli?
Gdzie zbrodnia się znęca nad biedną dziewczyną?
Czy wie już Jarema? Czy serce mu80 boli?
Dowiemy się później, a dziś nie do tego,
Dziś inną wam kobzarz piosenkę zanuci,
Nie dziewki, a licho tańcować się rzuci; —
Niedolę zaśpiewam kraju kozaczego.
Słuchajcież — by synom powtórzyć, co mieli;
By i syny znali, wnukom powtarzali,
Jak Kozacy szlachtę ciężko ukarali,
Za to, że panować dobrze nie umieli.
Zaszumiała Ukraina.
Ach, długo szumiała,
Długo, długo, krew stepami
Ciekła, czerwieniała.
Ciekła, ciekła — wyschła wreszcie,
Stepy zielenieją;
Dziady leżą, a nad nimi
Mogiły czernieją.
I cóż z tego, że wysoko?
Nikt imion ich nie wie,
Nikt serdecznie nie zapłacze,
Nikt nie wspomni w śpiewie.