Darmowe ebooki » Poemat » Margier - Władysław Syrokomla (gdzie można czytać za darmo książki txt) 📖

Czytasz książkę online - «Margier - Władysław Syrokomla (gdzie można czytać za darmo książki txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Władysław Syrokomla



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 15
Idź do strony:
starą 
Krzyżak bogów litewskich ma zostać ofiarą; 
Każdy dzień, każda chwila powołać go może 
Przed ołtarz ofiarniczy, pod kapłańskie noże. 
Krzyżak był obdarzony bohaterską duszą: 
Nie zadrżałby przed śmiercią, kędy włócznie kruszą, 
Ległby mężnie od miecza lub od samopału47; 
Ale umierać co dzień, umierać pomału 
I liczyć ziarnka piasku w żywota klepsydrze, 
To piersi obezsili i odwagę wydrze. 
Gdy wszedłszy na wieżycę, nad zamkowe wrota,  
Uderzy w róg bawoli stary Wajdelota48, 
By dać hasło po Litwie rankiem, lub z wieczora, 
Że jutrznia na niebiosach, że modlić się pora, 
Lub gdy stara wróżbiarka w zamkowej podziemi 
Rozpocznie swój rozhowor49 z bogi piekielnemi, 
I śpiewa drżącym głosem, i krzyczy, i płacze, 
I echo jej powtórzy, i jękną puhacze — 
Krzyżak zrywa się z łoża i oddech przyczaja, 
I mniema, że litewskich ofiarników zgraja 
Pozapalała stosy, wyostrzyła miecze, 
I schwyci go za chwilę, i na śmierć powlecze. 
Ale wszystko umilka... i młodzian zadrzemie, 
I znów niesfornym wrzaskiem zajękło podziemie, 
I znów go przerażenie ogarnia i mami 
I męstwo z jego piersi wysysa kroplami.  
Gdy fatalna godzina przed jeńcem ukryta,  
Sto razy żegna życie, sto razy je wita. 
 
XVII
A rany jego ciała już się pogoiły: — 
Litwin siwy, jak gołąb, zgrzybiały, pochyły, 
Z cudownymi balsamy i we dnie, i w nocy 
Czuwał z woli Margiera w młodziana niemocy, 
Imię starca jest Lutas (lew w litewskiej mowie): 
Bo siłę i odwagę dali mu bogowie; 
Z jego piersi głos silny gromem się odzywa, 
A długi włos i broda, jak gdyby lwia grzywa, 
Spadały mu poważnie na piersi i plecy — 
I pobliscy Lachowie, i Niemcy dalecy, 
I Ruś, i Tatarszczyzna i dziś jeszcze pomną 
To oblicze wspaniałe, tę postać ogromną, 
I siłę jego ramion, i potęgę młota, 
Gdy się w boju nasroży i karki gruchota; 
Wiedzieli jego głosu potęgę złowrogą, 
Która serca umacnia, lub napełnia trwogą, 
Która swoich zapala do bitwy junaczej, 
A na wrogi uderza zwątpieniem rozpaczy, 
Mnogie lata przebiegły, przyszła wieku zima, 
Zgarbiły się potężne ramiona olbrzyma, 
A długa czarna broda i włos jego głowy 
Pobielały, jak mleko, jakby śnieg grudniowy; 
A głos, co ryczał w boju, jak piorun wśród burzy, 
Dziś tylko do piosenek bohaterskich służy: 
Bo starcom dano przenieść w pieśni i powieści 
Chwałę starych praojców do potomnej cześci, 
Aby nie zaginęło w napóźniejszej chwili, 
Co widzieli, słyszeli i czym sami byli. 
Jako świętych kapłanów, co pilnują Znicza, 
Tak i starców na Litwie władza tajemnicza: 
Bo jedni na ołtarzu ogniska bożego, 
Drudzy ognia, co w sercach, pilnują i strzegą... 
 
XVIII
Dzięki lekom krzyżacka zasklepia się rana, 
Tylko srodze pobledniał: bo krew u młodziana 
Nadto hojnie płynęła i z piersi, i z głowy, 
A myśli rozpaczliwe, nie spokój grobowy, 
Nadto go obezsila, nadto serce bodzie, 
Aby więzień orzeźwiał50, jako na swobodzie. 
Przygodą51 zaniesione czasem kraśne róże 
Zakwitną w ciemnym lochu na wilgotnym murze; 
Lecz żal się Boże kraski52 — tak wątła, tak blada, 
Jeszcze kwiat nie przekwitnął, a już liść opada; 
Wije się ziemny robak około jej łona, 
A na bladej purpurze siada pleśń zielona; — 
Tak młodociany jeniec więdnieje i ginie. 
Lutas odgadł cierpienie — i w starym Litwinie 
Ozwało się współczucie, co wstręt przezwycięża, 
(Choć rodu niemieckiego nie cierpiał, jak węża).  
Bywało, ledwie raczy spojrzeć nienawistnie, 
Albo żwawo ofuknie, lub przekleństwem ciśnie; 
Czy mu ranę namaści, czy uwarzy ziela, 
Znaczno53, że leczy boleść, lecz jej nie podziela. 
Szydził z jęków: bo długim zahartowan bojem, 
Tyle ran widział w ciele i cudzym, i swojem, 
Tyle broczył się we krwi przez całe swe życie, 
Że go ciała boleścią niełacno54 zmiękczycie, 
Lecz dostrzegłszy po jeńcu, że mu dusza boli, 
Srogie serce Lutasa rozmiękło powoli, 
I mordercze spojrzenie złagodził widocznie, 
I łagodniejszym głosem pomrukiwać pocznie, 
Spytał go o nazwisko — i wspomnienia zbiera, 
Że znał dawnymi laty Ransdorfa Warnera, 
Co mu bliznę brzeszczotem wypisał ha twarzy 
(Był to ojciec Krzyżaka, wódz toruńskiej straży), 
Potem słówko po słówku — tylko patrz na dziada: 
Kiedy oko roziskrzy, kiedy się rozgada, 
To się tak wspomnieniami rozigra, rozświetli, 
Jakby z pleców garb zrzucił sześćdziesięcioletni; 
Zda mu się, że odmłodniał, że wskrzesnął na sile, 
Że wiedzie rówienniki — co już śpią w mogile, 
Że mu hełmem bojowym najeża się głowa, 
Że rozbija toporem wieżyce Kijowa! 
Kiedy się rozpromieni, gdy rozżarzy ducha, 
Czasem Margier przychodzi i powieści słucha, 
Milczący, zadumany, słowa nie uroni; 
Tylko mu krew rycerska uderza do skroni, 
Tylko spod chmurnych rzęsów, na czarnej źrenicy 
Błyśnie mu jakiś ogień na kształt błyskawicy, 
I oczy ku tej stronie obróci znienacka, 
Kędy morze Bałtyckie, gdzie ziemia krzyżacka, 
I ściska gniewne pięście, jakby pocisk mierzy, 
Którym złamie potęgę niemieckich rycerzy. 
 
XIX
Lecz nad młodym Ransdorfem nie pastwi się zgoła, 
Ani go na ofiarę przed ołtarz nie woła, 
Nie wklada mu łańcuchów, nie nagli do pracy, 
Lubo55 w boju na Litwie pojmani Krzyżacy 
Kopią lochy podziemne w robocie zadanej, 
Albo znoszą kamienie i murują ściany, 
Lub skuci kajdanami, w pocie i mozole, 
Ciosają twarde kłody, albo orzą pole. 
Krzyżak od prac swobodny — czy srodzy wrogowie 
Szanują jego młodość, czy jego niezdrowie, 
Czy może niezachwiana wola Margierowa 
Oszczędza niewolnika: bo na męki chowa? 
Któż zgadnie? — ale cała litewska starszyna 
Przyjmuje Krucygiera56 jak brata, jak syna, 
Jak gościa, co z daleka przybywa w te kraje — 
Stary Lutas mu śpiewa i powieści baje; 
A nawet srogi Margier przy książęcym stole 
Wskazał miskę i łyżkę, gdzie jada pacholę, 
I z Niemcem, jakby z dzieckiem swego pokolenia, 
Podziela chleb swój żytni i ałus57 z jęczmienia, 
I nigdy przy nim klątwy na Niemców nie miota; 
Pozwala mu wychodzić poza twierdzy wrota, 
Gdzie po całych wieczorach z zamglonej oddali 
Młodzian patrzy k’Niemnowi, i po jego fali 
I po wietrze wilgotnym, co nad rzeką płynie, 
Posyła swoje dumki58 dalekiej rodzinie, 
Pozdrowienie rycerstwu i pokłon Mistrzowi 
I pyta się u wiatru: czy żywi? czy zdrowi? 
 
XX
Choć marzy o rodzinie i śni pruskie miasta, 
Rzecz dziwna, że do Litwy serce mu przyrasta. 
On polubił Lutasa pieśni wojownicze, 
Lubi patrzyć w rycerskie Margiera oblicze, 
Polubił Niemna brzegi i zielone błonie, 
Pobratał się z chmurami, co błądzą w tej stronie, 
I z powietrzem litewskiem — i czuł w samej rzeczy, 
Że zimny wiatr Niemnowy piersi mu uleczy, 
Och! to nie wiatru cuda, nie chmur, ani błoni, 
Nie piosenek, co stary burtynikas59 dzwoni, 
Nie powietrzem litewskim, ni chlebem, ni wodą, 
Lecz inszym czarodziejstwem jego duszę młodą 
Przykowano do Litwy, przykowano zdradnie: 
Egle, córka książęca, swój urok nań kładnie — 
Widział ją u kądzieli60, przez okno zza kraty, 
Potem widział na łące, jak zbierała kwiaty; 
Uczuł w sercu niespokój, w snach odmianę błogą, 
Dziwił się, że poganki tak piękne być mogą, 
Że z ich oczu Kupido61 swe postrzały miota, 
Że tyle ma powabu ich leśna prostota, 
Bo co insza dziewica lub niewiasta pruska, 
Gdy się w strój pozłocisty na ucztę wymuska, 
I strzelistym spojrzeniem uderzając śmiele, 
Liczne u drobnych stopek hołdowniki ściele. 
Nie taka dziewa Litwy — pokorna, nieśmiała, 
Strojna tylko rumieńcem, co w jej licach pała, 
Ozdobna jasnym włosem we dwoiste sploty. 
Nie postał na niej hatłas62 lub strój szczerozłoty; 
Śnieżysta biała szata jej kibić63 obwija, 
Sznurem kraśnych korali uwdzięcza się szyja, 
A na głowie stalowych ogniwek przewłoka 
Nie zdoła zgasić blasku błękitnego oka. 
Ej! nie darmo na Litwie piosenka rzewliwa 
I jagódką, i kwiatkiem dziewczynę nazywa: 
Bo łagodne spojrzenie, bo oblicze młode, 
Piękniejsze niźli kwiaty, słodsze nad jagodę. 
 
XXI
Ponad Niemnem na błoni szeroka a długa 
Ciągnęła się zarośli niedostępnych smuga, 
Tam nad gęstymi krzewy64 rozciągał konary 
Dąb przedwieczny, jak gdyby patryjarcha stary, 
Co błogosławiąc dziatwie w ich życia jutrzence, 
Nad młodymi głowami rozpościera ręce. 
A czoło dębu suche, nieubrane w liście: 
Bo go piorun przed laty roztrzaskał ogniście, 
I popisał mu czoło pręgi65 szerokiemi; 
A wróżbiarka, co mieszka w zamkowej podziemi, 
Wyrzekła uroczyście, że to znak nie lada 
Że sam Perkun wśród dębu mieszkanie zakłada. 
Odtąd gaj nadniemnowy był świętym dla Litwy, 
Miłym uchronem bogów i miejscem modlitwy; 
Na gałęziach i w szczerbach, które piorun czyni, 
Ustawiono bożyszcza, jakby we świątyni. 
Co ranka, co wieczoru, w tej gęstej zadszy, 
I Potrymbos66 i Milda67, co miłością dyszy 
I Ziemiannik68, co plonem błogosławi jesień, 
Odbierali swe hołdy z modlitew i piesień. 
A święcone69 u Litwy jaszczurki i węże, 
Czując, że tu żarłoczny bocian nie dosięże 
Zwijają się po trawie secinami kroci, 
Pośród wonnych przylaszczek i bujnych paproci, 
Kopią nory wśród liści i suchych badyli. 
A pobożni Litwini od chwili do chwili 
Przychodzą tu się modlić — jak pora nadarzy, 
Ofiarnicy, dziewczęta, lub mężowie starzy, 
I dąbrowa, w południe samotna, milcząca, 
Kipi gwarem o wschodzie i zachodzie słońca, 
Aż się echo kołysze w lesie i nad wodą, 
To cichym starców szmerem, to piosenką młodą. 
 
Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
XXII
Tam dziewica książęca kwiatami przybrana 
Szła na czele rówiennic70 modlić się co rana. 
Głos ich dźwięcznej piosenki rozpływa się z rosą 
A dziewy konwie mleka, albo kwiaty niosą, 
Kwiatami opasują dąb święty, pochyły, 
A mlekiem poją węże, co tak się zuczyły, 
Że byle na rozdrożu zapiał głos dziewiczy, 
To spod każdej jagódki, z każdej trawy syczy 
Tysiące głodnych żądeł — i nieraz gadzina 
Czołga się aż do ręki, aż do szyi wspina, 
I pieści się u łona niewinnej dziewoi 
I czeka, nim przemówi a mlekiem napoi.  
Raz Krzyżak, zaczajony wśród krzaków i ziela, 
Widział Eglę gadzinom jak pokarm rozdziela, 
I mówił sam do siebie: „O, ślepi Litwini!  
Tutaj nie wąż jest bogiem — tu ona bogini; 
Jedno skinienie oczu — och, skinienie święte! —  
Działa na podłym płazie cuda niepojęte. 
Piękno!! to wielkie słowo! potęga nie lada! 
Bo najbrzydsze potwory u stóp swoich składa. 
Bóg jest Pięknem i cuda swoje złożył w Pięknie, 
Przed nim wdzięczy się niebo, a ludzkość uklęknie, 
A piekło na twarz pada i w prochu się wala!” 
Tak rycerz turniejowy, patrzając z oddala,  
Hołdował dziecku Litwy, niewinnemu dziecku. 
Raz ją spotkał — raz w oczy spojrzał po zdradziecku; 
Ale córka Margiera, jakby ostrym grotem, 
Skarciła go spojrzeniem, ani wiedząc o tem; 
Ani się domyślała jej dusza dziecięca, 
Że skażone pacholę na nowo poświęca, 
Że to jedno spojrzenie — jakby chrzest uczucia, 
Omywa jego duszę ze skazy zepsucia 
Krzyżak czuł się odrodzon — o, duszo ty młoda! 
Miękkość twoja każdemu wrażeniu się poda, 
Czemuż pieczęć na tobie kładą na przemiany 
Dziś Pańscy aniołowie, a jutro szatany? 
 
XXIII
Egle często Ransdorfa spotyka na błoni; 
Czy polubiła Niemca? — „O, niech Perkun broni! 
Wszak to wróg zaprzysięgły litewskiej swobody; 
Szkoda tylko, że cierpi... taki jeszcze młody! 
A tutaj go tęsknota zgnębi do ostatka. 
U niego pewno siostry, u niego jest matka, 
On od swojego boga musi żyć w oddali — 
A czy dobrze... na przykład... gdyby nas skazali 
Żyć kędyś w Niemiecczyźnie, na krzyżackiej ziemi, 
Nie widzieć nigdy Niemna, nie gadać ze swemi? 
To by człeka najpewniej zabiło boleśnie! 
Biedny Krzyżak! on ze snu zrywa się tak wcześnie, 
Chodzi po wałach — cierpi — zwyczajnie w niewoli... 
Ja muszę z nim pomówić, spytać, co go boli? 
Może zdejmę choć trochę trosków71 z jego głowy!” 
Tak wracając z modlitwy ze świętej dąbrowy 
Mówiła sama w sobie litewska dziewoja —  
O, córko Margierowa! biedna główka twoja! 
Żałujesz, że w niewoli cierpi Krzyżak młody: 
Pożałuj twego serca — już nie ma swobody! 
 
Pieśń druga
I
Zamek Pullen uśpiony — piękna noc na dworze: 
Księżyc hula wśród gwiazdek w błękitnym przestworze 
Iskrzy Niemen złocistą miotłą swych promieni, 
Po dolinach rozrzuca długie pasma cieni, 
Ozłaca stare baszty i dalekie knieje, 
Których cień na błękicie czarno wybitnieje. 
W ruchomym jego świetle, jak gdyby na fali 
Pływają nocne widma i duchowie biali, 
A spoza każdej baszty, zza każdego wzgórza 
Jak gdyby tajemnicza postać się wynurza; 
To tylko mgły z nad Niemna zwisły na krawędzi, 
Które wietrzyk po błoni rozbija i pędzi. 
Rzewnym oddechem niebios natchnieni ptaszkowie, 
Po zarosłych wiszarach72 na każdym ostrowie, 
Gwarne pieją przyśpiewki i rozhowor73 wiodą, 
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 15
Idź do strony:

Darmowe książki «Margier - Władysław Syrokomla (gdzie można czytać za darmo książki txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz