Darmowe ebooki » Poemat » Margier - Władysław Syrokomla (gdzie można czytać za darmo książki txt) 📖

Czytasz książkę online - «Margier - Władysław Syrokomla (gdzie można czytać za darmo książki txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Władysław Syrokomla



1 ... 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15
Idź do strony:
co łeb strzaskał hydrze. 
Ale nad wszystkie myśli, myśl święta, jedyna 
Wdzięczy się do kochanka i chrześcijanina: 
Że lube czoło Egli przez chrzestne polanie 
Zaświeci aureolą i godnym się stanie 
Tego nieba, co dzisiaj przeczuwa pierś drobna, 
Tych aniołów, do których jak siostra podobna. 
O! jak to będzie błogo, wesoło i świetnie! 
Papież kordem139 Piotrowym jego śluby przetnie; 
A ona, dziecko niebios — chrześcijanka młoda, 
Drobną rączkę przed ołtarz tak samo mu poda, 
Jak niegdyś w owej strasznej i szczęśliwej chwili, 
Kiedy tam ofiarnicy juz stos rozpalili; 
Tylko na pięknej twarzy nie przestrach, nie bladość 
Lecz się dola uśmiechnie, zakraśnieje radość, 
I nastaną dni piękne w szczęściu i swobodzie. 
 
V
Tak marzył młody Ransdorf i rumaka bodzie, 
I woła: „hej do Pullen, drużyno krzyżacka!” 
Ale rumak ostrogą draśnięty znienacka, 
Wysłupił się i spotknął i klęknął na ziemię; 
Lecz Ransdorfa żelazne nie zawiodło strzemię, 
Spiął trędzlą z całej mocy i znów rumak stawa, 
Zbiegła się doń łuczników drużyna ciekawa, 
Winszują, że ze szwanku wycofał się zdrowo; 
Ale starzy wojacy potrząsują głową, 
A Wilhelm siwobrody szepnął do kamrata: 
„Wolałbym nie pić wina przez całe dwa lata, 
Niż widzieć, jak się rumak przed wojną spotyka: 
Bo to niedobrze wróży szczęściu wojownika. 
Młody wódz! zła nadzieja po takim wyborze, 
I sam zginie do licha, i nas zgubić może. 
Co nas spotka na Litwie, krew, czy miodek stary, 
Na odwagę, łucznicy, zatrąbmy w puchary!” 
I ze skórzanej sakwy nasączył w róg wina, 
Wychylił, i wesołą piosnkę rozpoczyna 
Za Wilhelmem łuczniki wypili, zapieli140; 
Ale coś i po winie sercu nie weselej, 
Ale huczna piosenka w pół taktu się utnie, 
A echo gór litewskich odpowiada smutnie. 
 
VI
Litwa krząta się w polach, jak mrówka, jak pszczoła 
Po niwach płynie pieśnią żniwiarki wesoła, 
Po lasach się rozlega róg myśliwski kręty, 
Po świątyniach modlitwa i głos ofiar święty, 
Pod błękitem niebiosów szczebioce chór ptaszy, 
A bojowe rumaki hasają na paszy. 
Czemu ich nie siodłacie? czemu nie cuglicie? 
Komu miła swoboda, komu drogie życie, 
Kto pragnie zdrowia dziatwy, kto pragnie czd Bożej, 
Niechaj ucho wytęży, ku ziemi przyłoży, 
Niechaj dymów zapyta, niechaj wiatrów bada, 
Co ów tętent oznacza? i te kruków stada, 
Co się zewsząd chmurami po nad Litwę ganią, 
Że aż ciemno na niebie, że aż w polu czarno? 
A prędzej niech porzuca i chatę i łowy, 
Niechaj sygnał myśliwski zmieni na bojowy, 
Niechaj swój łuk opatrzy, da cięciwę nową 
I zostrzy na kamieniu swą włócznię stalową; 
A zebrawszy w drużynę jednej matki dzieci, 
Skąd przybywają kruki, niech w tę stronę leci: 
Tam może pierśmi w piersi lub z ciemnej zasadzki 
Uda się wam odeprzeć lub zbić huf krzyżacki. 
A nie wpuszczajcie wrogów ku domowej strzesie141, 
Kędy chatki bezbronne rozsypane w lesie, 
Gdzie nad bogi, skrytymi w dębowe konary, 
Czuwa słaba niewiasta lub ofiarnik stary, 
Gdzie się wasi ojcowie schadzają leniwie, 
Kędy twój syn w kolebce, lub siostra na żniwie, 
Biada twemu plemieniu, biada twej zagrodzie! 
Wróg nie włócznią, to smutkiem twe serce przebodzie. 
Nie zegną się pod bronią twe ręce, twe ramię, 
To je żal obezsili, to rozpacz załamie: 
Bo was Niemcy przezwali dziećmi Belzebuba, 
Wytępić wasze plemię to największa chluba. 
W białych plaszczach z krzyżami to goście pamiętni; 
Na litewskim podwórku, gdzie ich koń zatętni, 
Bądź już gotów, mieszkańcze, na twą śmierć widoczną: 
Wnet ogień i żelazo gospodarzyć poczną, 
Krwią bryzgną piersi starców, niemowląt, kobiece, 
I rumak, co przy żłobie, i pszczółka w pasiece, 
Wszystko legnie od strzały, pożaru, lub młota, 
Aż do drobnej jaskółki, co w oknie szczebiota. 
 
VII
Po Litwie wdąż plądrują krzyżackie pałasze142, 
A bezbronni mieszkańcy, jak pisklęta ptasze, 
Widząc srogiego sępa, co już wnet uderzy, 
Gromadzą się i tulą pod skrzydła macierzy — 
O dziesięć mil wokoło zbierają się w grona, 
Spieszy do zamku Pullen ciżba przepłoszona. 
Margier otwiera wrota — spotykać wychodzi; 
A dziesięć wielkich czółnów i rybackich łodzi 
Snuje się wciąż po Niemnie, wyściga się, spieszy 
Gwoli mężów i niewiast i kapłanów rzeszy. 
Z dziesięciu bujnych łanów wymłócono żyto, 
Pięćdziesiąt tucznych wołów na pokarm zabito, 
Nawarzono ałusu143, nasycono miodu, 
Margier ma karmić dziatwę swojego narodu, 
Jako ów ptak zamorski — pelikan mu imię — 
O którym powiadają powieści pielgrzymie, 
Że kiedy wygłodnieją, kiedy żer niełatwy, 
Własne piersi rozdziera na pokarm dla dziatwy. 
Tak i Margier, szczęśliwy, że doń przyszli swoi, 
Chętnie sercem nakarmi, krwią własną napoi, 
Podzieli się i chlebem i sercem, i siłą, 
Byle Litwie niegłodno i bezpiecznie było. 
Do Pullen niech już idą rycerze krzyżowi: 
Tam przyjąć najezdników od dawna gotowi, 
Tam kamiennych toporów i włóczeń ze stali 
Dawno już naciosali, dawno nakowali; 
Wielkie stosy kamieni zniesiono na wieżę, 
Na zaruchotanie karków zakutych w pancerze; 
Wyjeździli rumaków doznanych w gonitwie — 
A piersi bohaterskich nie zabraknie Litwie. 
Jeźli Krzyżak na polu Litwinów pokona, 
To jeszcze twierdza Pullen od Niemna broniona — 
Z wysokimi basztami i podziemnym lochem, 
Nie tak snadno144 ją zdobyć siłą lub popłochem. 
Na basztach czujna warta przechadza się wokół, 
W zamku Margier tak mężny, tak czujny jak sokół, 
Pod ziemią strasznych bogów i Marti mieszkanie, 
Tam się Litwa wspomoże, kiedy sił nie stanie. 
Choćby już wzięła zamek drużyna krzyżacza, 
Z Poklusem i Perkunem niechże walkę stacza, 
I na pioruny bogów, na Litwy postrzały, 
Niech się Krzyżak posunie, jeźli taki śmiały; 
Jeżeli mąż się spodli i straci nadzieję 
Niewiasta garnek wrzątku na oczy mu wleje. 
 
VIII
Tak Margier sprawę Litwy ubezpieczył wcześnie; 
Ale cierpiał jak ojciec — ach, cierpiał boleśnie! 
Gdy od stosu umknęła dziecina niemiecka, 
Zgadł wyrodne uczucia w sercu swego dziecka, 
I wzdrygnął się na myśli karmione kryjomu, 
Niegodne córki Litwy z książęcego domu, 
Tak sprzeczne z nienawiścią, co ku Niemcom chowa 
Zakipiał... drżąca ręka już była gotowa, 
Rzucić się na krew własną z morderczem żelazem 
I uczucie z jej piersi wyrwa: z sercem razem; — 
Ale opuścił ręce — spogląda i bada, 
Że Egle taka smutna, milcząca i blada; 
Pożałował nieszczęsnej, co cierpiała tyle, 
I sercu ojcowskiemu dał folgę145 na chwilę; 
Przytulił do swych piersi ofiarę niedoli, 
Przebacza jej cierpienie i sam nad nim boli; 
I mówił w głębi ducha: „O biedna ty, biedna! 
Mściwe są bogi nasze, a któż ich przejedna? 
Skupi się na cię zemsta i niebios, i ziemi.  
Egle! a ja, twój ojciec, rękami własnemi 
Będę musiał cię przywieść przed boże ołtarze, 
Jeźli niebo swej zemście poświęcić cię każe!” 
 
IX
A zemsta nieśmiertelnych niedługo się zwlekła: 
Stanął przed starą Marti straszliwy bóg piekła, 
Objawił, jak umknęło krzyżackie pacholę, 
I dał uczuć swą zemstę, dał wiedzieć swą wolę. — 
Gdy wróżbiarka, Poklusa pośredniczka szczera, 
Zażądała krwi Egli za krew Krucygiera, 
Aby przebłagać bogów a z Litwy zmyć zakał146 — 
Margier nawet nie zbladnął, nawet nie zapłakał; 
Przywiódł Eglę przed ołtarz i tak mówił do niej: 
„Córko moja! od śmierci ojciec nie uchroni. 
Tyś wydarła ofiarę spod kapłańskich noży, 
Poklus na mnie, na ciebie, na Litwę się sroży  
O! nie ściągaj na Litwę cierpienia niedoli! 
Ja czuję, żeś ty młoda, że ci serce boli; 
Ale twoje uczucie jest bogom w ohydzie, 
Nie wolno im złorzeczyć: bo o Litwę idzie. 
Tyś Krzyżaka przed śmiercią ocaliła srogą, 
Umrzesz na jego miejscu — umieraj niebogo! 
Ja twój ojciec... wódz Litwy... nie cofnę się wcale, 
Ja sam topór naostrzę, ja sam stos rozpalę, 
I niech zgon, dokonany wedle niebios woli,  
Litwę od takich grzechów na zawsze wyzwoli, 
Bo na niebie, na ziemi nie ma cięższej zbrodni, 
Jak gdy się z wrogiem złączą ziomkowie wyrodni. 
Lecz wróg zbawion od śmierci ku większej ohydzie 
I zemścić się, i sercu urągać się przyjdzie. — 
Litwini! znacie moje rozkazy książęce: 
Choćbym płakał, jak dziecko, choćbym łamał ręce, 
Zawiedźcie ją do lochów najgłębszej otchłani, 
Dopóki wyrok niebios dopełni się na niej, 
A przystęp niechaj będzie każdemu zawarty, 
A choćbym ja sam błagał — słyszycie mnie, warty! — 
Biada temu, kto tknięty żalem, lub obawą, 
Wpuści, choćby jej ojca, pomimo łzę krwawą!” 
Tak mówił groźnym głosem niezachwianej woli, 
Jakby serce z kamienia nic a nic nie boli; 
Schmurzył czoło, brew męską nacisnął na oczy, 
Lecz z jego orlich źrenic łza się nie potoczy. 
 
X
Ludno i gwarno w zamku przywykłym do ciszy; 
Ledwie zdoła pomieścić tysiącznych przybyszy. 
Uwijają się tłumy i konno i pieszo; 
Mężowie ostrzą miecze i kamienie krzeszą 
Na topory i młoty, na dzidy i strzały 
(Oręż ze staroświeckich czasów pozostały); — 
A poważni starcowie zszedłszy się do rady, 
Opowiadają dawne krzyżackie napady, 
Ciosają krzepkie drzewca do stalnych bardyszy, 
I uczą władać bronią młodszych towarzyszy. 
Najstarszy z między starców, Lutas siwobrody, 
W gromadzie wojowniczej zwija się jak młody; 
Piorunny jego o krzyk na chwilę nie zmilczy; 
Przywdział do góry włosiem szubę147 z szerści wilczej, 
I sutym łbem, z leśnego niedźwiedzia odartym, 
Przystroił siwą głowę i napuścił hartem 
Swój topór staroświecki, wypróbowan laty, 
I na brusie kamiennym toczy miecz szczerbaty; 
Wąsy białe, jak mleko, najeża do góry 
I brodę, co od szarej, kudłatej wilczury148 
Dziwnym blaskiem odbija — a zgrzybiała ręka, 
Co trzęsła się niedawno, gdy w struny zabrzęka, 
Podźwiga ciężki kamień aż na górę wieży, 
I biada łbom krzyżackim, gdy na nie wymierzy! 
Okrzyk wojny odmłodnił odrętwiałe kości, 
Trąbka wskrzesza w nim ducha dawniejszej dzielności; 
Pod bronią wyprostował pochyloną szyję, 
A poczuł, że krew młoda do serca mu bije. 
Tak Niemen obumarły pod bryłą lodową, 
Gdy się wiatrem wiosennym odżywi na nowo, 
Silniejszym wirem pędzi ku cichej zatoce, 
I mocniejszymi ciosy w brzeg piaszczysty grzmoce. 
Zgrzybiałej starca twarzy i mętnej źrenicy, 
Jakby Perkun użyczył ognia błyskawicy, 
Czarodziejską potęgą tak iskrzy się z dala, 
I najlękliwsze piersi do męstwa zapala. 
„Hej! — woła — naprzód, Litwo! na mury, na wały! 
Ażeby duchy ojców was nie przeklinały, 
Ażeby wasze dzieci wyrastały krzepko! 
Widzicie? miecz krzyżacki tuż nad ich kolebką, 
Słyszycie? psalm niemiecki już zatrząsa knieję, 
Oto już dym pożarny zza lasu czernieje; — 
Patrzajcie, tam, na lewo! naprzeciw Puniały 
Sztandar Wielkiego Mistrza połyska się biały! 
Widzicie liczny hufiec, co tej szmaty strzeże? 
Złocisto żwirowane błyszczą ich puklerze, 
Do łuków, dzieci Litwy! powitajmy gości! 
Zaraz się brzeg Niemnowy trupami umości. 
Do łuków! — niechaj każdy jedną pierś rozbija: 
Bo tutaj w każdej piersi niebezpieczna żmija!” 
 
XI
Tak Lutas krzyczał z góry, ile piersi zmogą; 
A dziesięć trąb rogowych ozwało się trwogą, 
Od nich w każdym wąwozie i na każdej niwie 
Echo po dziesięć razy zawrzasło chrapliwie. 
Az tamtej strony Niemna płyną insze tony: 
Dźwięk muzyki kościelnej pięknej, wyuczonej, 
I w takt łacińskiej pieśni, bez końca, bez miary, 
Wysuwają się z lasu krzyżackie rajtary149,  
Biała chorągiew Mistrza pierwszy plac150 zabiera, 
Dalej sztandar, a na nim herb Hannebergera, 
Dalej zza każdej sosny, zza dębu, zza jodły, 
Różnobarwne jak kwiecie, hufce się powiodły, 
Żelazem wszystkie piersi, wszystkie błyszczą głowy. 
Stanął naprzeciw Pullen jakby mur stalowy 
Popisany krzyżami: bo wszyscy pancerni 
Przywdzieli białe płaszcze — na nich krzyż się czerni, 
Że na całym ich wojsku, bez końca, bez liku, 
Jakby na chrześcijańskim starym mogilniku. 
Litwa widzi znak śmierci — i strzela w te krzyże, 
Dufając151, że je zwalczy, że na wskroś przeniże152, 
A wzywając ku szczęściu swe bogi ojczyste, 
Twojemu zwamieniowi urąga153 się, Chryste. 
 
XII
Z tych okien i ze strzelnic, od Perkuna dzieci, 
Jedno tylko westchnienie ku krzyżowi leci: 
Egle na śmierć sądzona — przed jutrem swej kaźni 
Jeszcze marną nadzieją biedne życie drażni. 
W lochu swego więzienia, przy okienku ciemnem, 
Widzi, jak huf Krzyżaków snuje się nad Niemnem; 
Nauczona od dziecka, że Krzyżacy podli, 
Chciałaby ich przeklinać — a jednak się modli, 
Westchnąć ku swoim bogom daremno się kusi, 
Krzyż jest bogiem Ransdorfa — potężnym być musi; 
A swych uczuć nie mogąc utrzymać na wodzy, 
Jękła: „Bogowie Litwy! zanadtoście srodzy! 
Przygwożdżony do krzyża i w koronie z cierni, 
Bóg Krzyżaków pogląda ku mnie miłosierniej; 
On od śmierci mnie zbawi, on te baszty skruszy, 
On przyniesie pociechę bolejącej duszy. 
I przyjdą tu Krzyżowi wojownicy biali; 
Ja obaczę Ransdorfa — i on mnie ocali. 
Zamiast ginąć, jak trawa, gdy ją zetną kosą, 
Ja uciekę z Ransdorfem, gdzie oczy poniosą, 
Nad morze, w kraj niemiecki — pod Chrystusa władzę... 
Mego ojca opuszczę, moich bogów zdradzę... 
Zbrodniarka! ! cóż wyrzekłam? o święci bogowie! 
Gdzie są wasze pioruny zadać cios mej głowie, 
Skrócić moje dni młode, które zbawić życzę, 
Wypalić z mego serca uczucia zbrodnicze?.. 
Ojcze! ja twoja córka!., gdzież moja odwaga? 
1 ... 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15
Idź do strony:

Darmowe książki «Margier - Władysław Syrokomla (gdzie można czytać za darmo książki txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz