Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do prapremier wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Słówko od Autora
Litewscy i pruscy kronikarze zapisali pod r. 1336 napad krzyżacki na zamek Pullen, bohaterską jego obronę przez wodza Margiera i zgon Litwinów, którzy nie chcąc się żywo oddać w ręce nieprzyjaciół, sami się na stosie na ofiarę swym bogom pozabijali.
Na ten wypadek, jako na wyborny przedmiot do poematu, pierwsza zwróciła naszą uwagę małżonka nieodżałowanej pamięci Autora Ramot i ramotek, Pani Paulina Wilkońska, w liście swoim do nas pisanym w listopadzie 1852, zachęcając do opiewania Margiera.
Zgadzając się z szanowną korespondentką co do niezaprzeczonej poetyczności przedmiotu, cofnęliśmy się zrazu przed wielkością zadania. Brakło nam odwagi na stworzenie uroczystego Epos, i, co ważniejsza, do porwania się na kreślenie ducha starej Litwy, której nie posiadamy języka, i co za tym idzie, nie znamy gruntu obyczajów.
Ale pokusa pozostała silną — a ilekroć przerzucając kroniki natrafiliśmy na zdobycie Pullen, wyznajemy, że nam serce biło jakimś tajemniczym niespokojem, aż nim stanowczo nie odważyliśmy się na urzeczywistnienie śmiałego zamiaru. Nie dosyć wtajemniczeni w ducha Litwy, nie mogąc obrać formy homerycznej i puścić się drogą wskazaną przez zasłużonego śpiewaka Anafielas, obraliśmy formę Wirgiliuszowską, której okrągłe kontury, przyzwoite poważnemu Epos, uwalniają od drobiazgowych studiów. Nie mając nadziei trafnego skreślenia Litwy i Litwinów, na tle danych historycznych kreśliliśmy ludzi w ogólności, starając się wszakże zgłębiać warunki miejsca i czasu.
Margier, stara wróżbiarka litewska, Wielki Mistrz Krzyżaków, są to postaci historyczne, które staraliśmy się oddać wedle wzoru skreślonego w kronikach; Ransdorfowi Warner, także wspomnianemu w dziejach, nadaliśmy charakter drugorzędnego bohatera powieści, Egle i Lutas, postaci imaginacyjne, miały być odbiciem dziewic i bojaków1 starej Litwy. Co do miejsca wypadku, lubo2 jedni w Pullen pruskich kronikarzy chcą widzieć dzisiejsze Punie w powiecie Trockim, drudzy wieś Pilluny nad Szeszupą — zdawało się nam, że kwestia tego rodzaju jest podrzędną dla poematu. A iż potrzeba było coś jednego wybrać — zdecydowaliśmy się za Puniami, i w letniej naszej w obecnym roku przejazdce, obejrzeliśmy miejscowość, na której tle malował się wypadek.
Już po napisaniu naszej wierszowanej powieści postrzegliśmy, że ta odpowiada, co do swej powierzchowności, wszystkim warunkom, wymaganym przez dawną krytykę od poematów bohaterskich. Jest tu wezwanie (invocatio), jedność akcji, dostateczna odległość czasu, z której uważane wypadki olbrzymieją, jest nawet tak zwana machina, czyli wpływ siły nadprzyrodzonej (deus ex machina). Oświadczamy uroczyście, że to dopełnienie warunków zgasłego klasycyzmu stało się całkiem przypadkowo, żeśmy się nigdy nie kusili o stworzenie epopei, którą starożytność słusznie uznała za najwyższy szczyt poezji.
Cokolwiek łaskawy czytelnik wyrzecze o Margierze, uważamy go za najlepsze z dzieci naszego ducha. Wyznanie podobne nie może być uważane za samochwalstwo w autorze: Stopień rozkoszy i boleści, jakich doznawał tworząc, może mu poniekąd służyć za skalę wartości utworu. Nie ofiaruję Margiera żadnemu w szczególności z moich przyjaciół, kto podzielał z autorem jego twórcze rozkosze i boleści, kto witał z współczuciem każdą pieśń nowo narodzoną, ten ma prawo do naszej ofiary, do naszej rzewnej podzięki.
Pieśń pierwsza
I
Gdzie ty, święta przeszłości macierzystej ziemi
Z twoimi bohatery, z bogami twoimi?
Z pieśnią dzielnych lirników, synów twego łona?
Przeminęłaś na świecie jakby snem prześniona.
Któż cię potrafi dzisiaj wyczytywać biegle
Na staroświeckiej książce lub na starej cegle?
Kiedy twoją pamiątkę znajdzie w polu chłopię
Albo ciekawy rydel w kurhanie3 odkopie,
Ze szkieletu, z okruchów żelaza lub gliny
Któż zdoła wypowiedzieć los całej krainy,
Kto wyssać świętą prawdę z podaniowych baśni?
Kto w literze zamknięte życie nam objaśni?
Kto mrok zapadłych czasów odświetli choć trocha?
Chyba serce pobożne, co praojców kocha,
Chyba dusza pieśniarska odgadnie, wyśpiewa
Przy harfie wyciosanej z litewskiego drzewa,
Na czas wywoła z grobu cmentarzowe rzesze
I z gruzów rumowiska skrę życia wykrzesze. —
O! W jakim cię kurhanie4 zagrzebali starzy,
Stara a święta harfo litewskich pieśniarzy?
Poważnym głuchym szmerem zabrzęknij z mogiły,
Aby się nasze piersi w twój takt dostroiły.
Zrodzony w nowych czasiech5 i w inszej nauce,
O twoich dawnych bogach oto pieśń zanucę,
Nie świętokradzką ręką, lecz w dobrej otusze
Święty popiół praojców z mogiły poruszę.
Drużyną zakrwawioną, w niedźwiedzie przybraną,
Przed oczami potomków praojcowie staną,
Dzicy, jak dzikie puszcze, w których Litwa żyje,
Czyści, jak czyste rzeki, z których wodę pije,
Rzewni, jak wiatr jesienny, co huczy po lesie,
Jak piosenka żniwiarska, którą echo niesie —
Lud, co się przeniewierstwem nie zhańbi, nie skazi
A szanuje swych bogów, kapłanów i kniazi6;
A bogi, przed którymi na twarze się ściele
Srodzy, dobrzy i prości, jako ich czciciele; —
A książęta, co Litwę trzymają pod władzą,
Za jej zdrowie swój żywot, swoją krew oddadzą,
A podzielą się z ludem i serca połową
I chlebem, i zdobyczą, i sławą bojową
I śmiercią bohaterską, gdy idzie o życie —
O takim to plemieniu powieść usłyszycie.
A gdy słabymi dłońmi po stronach uderzę
Czyli zapieję7 pieśnię8 o chrobrym9 Margierze,
Czy z daleka ukażę krwią zalane zgliszcze,
Czy w strunach zagrzmi Perkun, czy wicher zaświszcze,
Czy ziemicę Olgierda10 mój głos upamiętni,
Czy jęknie płacz dziewiczy, lub serce zatętni,
Czy zabrzmi łoskot mieczów i bojowych młotów —
Stara harfo litewska, harfo wajdelotów11!
Struny zardzewiałymi od grobowej pleśni
Odezwij się spod ziemi, dodaj hart mej pieśni;
Przyuczeni od wieków słuchać głos twój święcie,
Wstaną ojce na wnuka limicze zaklęcie.
Synowie młodszych czasów, rówiennicy moi!
Przyjdźcie do nas posłuchać, jak się harfa stroi,
A otoczcie lirnika serdecznie a pięknie,
A wybaczcie, gdy czasem zbyt słabo zabrzęknie,
A przyjmijcie z łaskawym uśmiechem na twarzy
Gdy wam powieść o wiekach dawniejszych wygwarzy.
II
Olgierd władał na Litwie, a Kiejstut12 na Żmudzi.
Litwa słynęła strachym i cześcią13 u ludzi;
Od Euksynu14 po ziemię krzyżackich rycerzy,
Od Karpat po Ładogę swe podboje szerzy,
Rozlewa się po ruskiej i po lackiej15 ziemi.
I utrwala swą władzę księstwy udzielnenu
Na stolicach, gdzie dojrzeć nie moze z oddali,
Książe mieści16 swych braci i swoich wasali,
Imieniem hołdownictwa powierza w ich ręce
I miecz sprawiedliwości, i prawo książęce,
Prawo żyć i umierać dla dobra narodu
O dwa dni pieszej drogi od Trockiego grodu,
W lesie nad krętym Niemnem od krzyżackiej ściany17,
Wznosił się zamek Pullen stary a drewniany;
Gdy Kiejstut posiadanie tej strony odbiera,
Swoje prawa książęce przelał na Margiera
Więc jako hołdowniczy książęcej korony
I mieczem uzbrojony, i prawem wzmocniony,
Margier na zamku Pullen wpośród leśnej dziczy
Nad Litwą od Niemeńskich czuwał pograniczy.
III
Na niwach nadniemeńskich bujne rosły żyta,
Zieleniła się łąka kwiatami pokryta.
Lecz przyszły Niemcy z krzyżem, w nieszczęśliwej chwili,
Łąki spaśli, a zboża spalili, stłoczyli.
A ich bardysz18 stalowy, a ich miecz szeroki,
Nażarł się ciał litewskich, napił się posoki.
Wyzwano ich na rękę — krwawy boj się sroży.
Litwa chrobrze walczyła cały dzionek Boży
I kamiennymi młoty uderzając szczerze
Rozbijała niemieckie piersi i puklerze
Nie przebić głową skały — cofnęły się wrogi,
Wziąwszy łup, zostawiwszy trupy i pożogi
Z dymów palonych wiosek jak się widzieć może,
Krzyżacy szlak swej drogi wzięli na Pomorze.
IV
A tu na bojowisku, pod Pullen wałami,
Zrozpaczeni Litwini zostali się sami,
Załamane ich ręce, żałosna postawa,
A ze źrenic sokolich łza sączy się krwawa.
Czy wracać do swych wiosek? Och, nie ma już po co,
Bo te łuny pożarne, co z dala migocą.
Ten dym, co ponad Niemnem, nad lasem się ściele,
To goniec od ich rodzin: że nieprzyjaciele
Wszystko, czym dusza żyje, co kocha najczulej,
Srodze zamordowali lub więzami skuli
I powiedli w Niemczyznę.
Serce się rozrywa.
Po żalu przyszła rozpacz zajadła i mściwa,
Litwa wydała okrzyk i hurmem się ciska
Rąbać trupy niemieckie wśród pobojowiska.
I z ciał pokaleczonych, odartych do naga,
Ułożyć stos ofiarny, co bogów przebłaga.
V
Straszny był widok pola: na zdeptanej ścierni19
Leżą martwe Litwiny20 i Niemcy pancerni;
Na jednych lniana odzież i osłony rysie,
Na drugich jasna blacha promieniami lśni się.
Ówdzie silne ramiona zakute żelazem
Dławiąc wroga — w uścisku zastygły z nim razem;
Na jednej twarzy boleść — na drugiej z pobliska
Szatan swój śmiech szyderczy na wieki wyciska,
Na inszej taka srogość, że zda się widocznie
Bój przerwany za życia po śmierci rozpocznie.
A wszystko krwią zbryzgane — a przy każdej twarzy,
Zaglądając w źrenice już kruk gospodarzy,
Szary wilk nadniemeński zza jodeł się skrada,
Tam się brytan z brytanem o zdobycz ujada,
A tam z piersi rozbitej ciosami bardyszy
Jeszcze się jęk boleści lub zgonu posłyszy,
Albo ostatkiem siły przyczajonej w łonie
Ktoś modlitwę wyszepce, ktoś przekleństwem zionie.
VI
Litwin zemstą kipiący, a na jęki głuchy,
Odziera z szyj rycerskich złociste łańcuchy,
Odziera miecz od boku, szarpie hełm bogaty,
I płaszcze z krzyżem Pańskim rozdziera na szmaty;
Albo żylaste ręce, jako sępie szpony,
Zapuszcza w trupią brodę, we włos utrefiony21,
I targa, i znieważa ostatki człowieka,
Gdzie słyszy bicie serca, pierś na pół rozsieka.
VII
Pod jedlinowym cieniem przyczajony z cicha,
Krzyżak, młode pacholę, pełną piersią dycha;
Cios litewskiego młota, co mu zmysły głuszy
Nie zdołał młodocianej wykołatać duszy.
Młodzieniec czasem stęknie, zawróci oczyma,
Prawicą nieprzytomnie głownię miecza ima,
Woła o kroplę wody — choć w niemieckiej mowie,
Lecz dźwięcznym jego głosem wzruszeni wrogowie
Stanęli jakby wryci — choć pogańcza zgraja:
Och, bo serce litewskie łacno22 się rozbraja!
I litewski oprawca najdzikszej postaci
Spojrzał niepewnym wzrokiem dokoła współbraci,
I była jedna chwila w tym sercu ze skały,
Miłosierdzie i zemsta że się zawahały;
Lecz się wnet opamiętał — i uśmiechnął zdradnie:
„Na Perkuna! to Niemiec — niech marnie przepadnie!”
I już podnosił topór, co piersi rozłamie,
Gdy mu silna prawica pochwyciła ramię.
VIII
Oprawca wstecz się cofnął i obejrzał skoro23,
Spuścił topór i oczy ku ziemi z pokorą:
Przed nim stał dzielny Margier — odgadniesz mu z twarzy
Bohaterską latorośl24 litewskich mocarzy.
Krzepkie dęby w Romnowe25, gdzie Litwa czci bogi,
Grom w prawicy Perkuna26 straszny i złowrogi;
Lecz silniejsze od dębu ramiona Margiera,
Straszniejsza od piorunu bojowa siekiera,
Gdy błyśnie w jego rękach — z wileńskich ołtarzy
Znicz podsycon oliwą ogniście się żarzy;
Lecz ogniściej wybucha i goręcej płonie
Serce wodza miłością ku rodzinnej stronie.
On tu nad zamkiem Pullen jako książę włada,
Pana i bohatera wielbi w nim gromada:
Bo też kołpak soboli na książęcej głowie
I hełm z pierzastą kitą, co noszą wodzowie,
Co je Margier wysłużył rycerskiymi dzieły,
Nigdy na dostojniejszym czole nie spoczęły.
Piękne niebo, gdy jutrznia ozłoci je młoda,
Ale w duszy książęcej piękniejsza pogoda;
Jedna tylko — dla Niemców nienawiść w nim żyje,
Ale to taka straszna, jakby wszystkie żmije,
Jakby wszystkie potwory i piekielne siły
W ogniste jego serce swój jad wysączyły,
Dziś, widząc krwią zbryzgane nadniemnowe pole,
Cierpiał za całą Litwę wszystkimi jej bole27,
Jak gdyby w jedno serce, ile tylko zmieści,
Wszystkie miecze krzyżackie wbił do rękojeści;
Cierpiał za bogów Litwy, za ujmę ich chwały,
Nie dziw, że mściwe żądze w jego piersiach grały.
O! jeżeli w tej chwili nad niemiecką głową
Cofnął rękę siepacza do mordów gotową,
To snadź28, młody Krzyżaku, w niedobrym zamiarze:
Gwoli29 straszliwszej zemście zachować się każe.
IX
Zawołał głosem strasznym, aż drgnęli Litwini
(Nie był to ryk zwycięski tygrysa w pustyni,
Ale raczej jęk lwice po głębokiej knieje,
Gdy po dziatwie wydartej żałośnie boleje):
„Stój! Zabijać bezsilnych to dla nas ohyda!
Nam na świętszy użytek ten jeniec się przyda:
Bo na nowiu za miesiąc od dzisiejszej chwili
Wielki dzień Ziemiannika będziem obchodzili.
Dobry bóg urodzajów! — wielkie jego święto
Od czasu gdy na Litwie siać niwę poczęto:
Bo z laski Ziemiannika i pod jego wodzą
Miód, mleko i owoce, i kłosy nam rodzą.
Niegdyś, za naszych ojców, w Litewszczyźnie
Uwagi (0)