Darmowe ebooki » Poemat dygresyjny » Podróż na Wschód - Juliusz Słowacki (lubię czytać po polsku TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Podróż na Wschód - Juliusz Słowacki (lubię czytać po polsku TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Juliusz Słowacki



1 ... 20 21 22 23 24 25 26 27 28 ... 41
Idź do strony:
urosnę 
I będę z duchów miał wieniec podrzędny, 
I z dziką kiedyś pożegnam tęsknotą 
Wasz łańcuch — zorzą pochłonięty złotą. 
  8.
Dziś ta godzina przyszła, bądźcie zdrowe! 
Tam Archipelag mnie woła błękitny, 
Tam Korynt trzyma koronową głowę, 
A za Lepantem Parnas starożytny... 
O muzo moja, jakże ty pozdrowisz 
Górę, gdzie siedział Apollo i Jowisz406? 
  9.
O romantyczna muzo, na kolana!407 
Bo ja ukłony mam tu dla tej góry 
Od lipy wonnej klasycznego Jana 
I od śpiewaka dzieci i tonsury, 
I od śpiewaka Potockich ogrojca 
I cichy... łzawy pokłon mego ojca. 
  10.
Ja wiem, że teraz on jest przy mnie duchem, 
Ale mu twarda śmierć zamknęła wargi; 
Oto mi nawet szeleści nad uchem 
Figowe drzewo... jakby — szmerem skargi... 
Słyszę... głos mi już ojca niepamiętny, 
Lecz jego musi to być głos — bo smętny. 
  11.
Więc smutnym głosem i niedomówionym 
Pozwala czasem śmierć mówić po śmierci. 
Góro, co błyskasz księżycem czerwonym, 
Jak wulkan krwawy... o, pęknij na ćwierci... 
Boś ty wyśmiana wróblów408 świergotaniem, 
Albo za wczesnym rannych kurów409 pianiem. 
— — — — — — — — — — — — 
 
Pieśń dziewiąta 1.
Jest na korynckiej górze mała grota, 
Figowym drzewem od wejścia zakryta, 
I tam odbiegła mię moja tęsknota; 
Stamtąd albowiem oko tęskne wita 
Kraj cały — żyzny, zielony, szeroki, 
Przerżnięty wstęgą korynckiej zatoki.410 
  2.
Nigdzie tak piękne i tak szafirowe 
Morze nie świeci jak tu, w tej dolinie. 
Kiedy przez szarą drzew oliwnych głowę 
Oko na morze to błękitne wpłynie, 
To zamyślone odwrócić się nie chce, 
Tak go ten błękit rozwidnia i łechce. 
  3.
A tam na prawo, gdzie drzew nagle braknie, 
Korynt... Już myślisz... że tam kolumnady, 
Jakich wzrok często północnika łaknie; 
Lecz Korynt dzisiaj... to chatek gromady, 
Nad nimi kolumn niewielkich wierzchołek, 
A matką wszystkich kolumn — ten kościółek. 
  4.
Wszedłem... w świątyni dwie młode Greczynki 
Miotłami z ziemi zmiatały na kopce — 
Czarne od prochu korynckie rodzynki, 
A na kolumnach ściętych mali chłopce, 
Pasterze... w dudki411 z trzcin wycięte grali, 
Kilka baranów sennych i tam dalej... 
  5.
Już wiesz, jakie są obrazy sielanek... 
Lecz nie widziałeś ich na greckiej ziemi; 
Ten smutny kolumn już bezżennych wianek, 
Te drzewa żywe, co z marmurowymi 
Takimi są tu nieraz przyjacioły, 
Jak u nas lipy z wiejskimi kościoły. 
  6.
Tu słońca krwawy blask czerwieni niwy412... 
Pełny baranów cień każdej kolumny 
I pełny owiec cień każdej oliwy, 
A pasterz na te cienie patrzy dumny, 
Bo są jak sznury pereł dla kochanki, 
A w cieniu od drzew leżą owiec wianki. 
  7.
Tu duch przeszłości... spokojność rozlewa 
Na śpiące owce... na pasterzy twarze. 
Zefir się rzadko na trawy rozgniewa 
I Jowisz rzadko tu piorunem karze. 
Wszystko zamknięte na wiekowe blizny... 
I w takiej ziemi być! i bez ojczyzny! 
  8.
Czemuż nie jestem tu owiec pasterzem? 
Czemuż nie jestem panem tej winnicy, 
Panem tej chaty nad morza wybrzeżem, 
Nad którą Parnas — w hełmie z błyskawicy — 
Czuwa — i cicho sny bogów nastręcza, 
Co się w powietrzu unoszą jak tęcza. 
  9.
O słońca wschodzie wstawałbym, pobożny, 
Od moich owiec raniej413 — od jaskółki, 
Do mnie by gołąb zlatywał nietrwożny, 
Z Hymetu414 by się zlatywały pszczółki 
I kładły miody w złamanej kolumnie, 
Bóg byłby ze mną i spokojność u mnie. 
  10.
Na mej policy415... czara starożytna 
I pełna wina starego amfora416; 
Przed chatą — jaka najada417 błękitna, 
Wylewająca łzy w ciszy wieczora, 
Brzęcząca smutno o marmur wymyty; 
Kilka drzew, kilka malw z jasnymi kity 
  11.
I sad, gdzie ciemna liściami418 cytryna 
Słońce odstrzela liściem zwierciadlanym, 
Pod którą wcześnie noc już być zaczyna, 
Noc sprzyjająca myślom zadumanym, 
Zielonociemna, cicha, wonna, świeża, 
Noc dla poety i owiec pasterza. 
  12.
O wy, amora słudzy, wieczne duchy, 
Z motylowymi skrzydłami wietrzniki419... 
Ja bym rozesłał was gdzie na podsłuchy 
I przez was wiedział natury tajniki, 
I co wieczora, pijąc nektar słodki, 
Strącałbym a czary — was mówiących plotki 
  13.
O rożnych ludzkich miłościach tajemnych, 
O sercach, które niekochane — pękły, 
O skarbie w straży aniołów podziemnych. 
A gdybyście mi o czym smutnym jękły420, 
O jakim kraju, co leży w mogile, 
Wziąwszy was, duchy, za skrzydła motyle, 
  14.
Skąpałbym całych w czerwonym falernie421, 
Malwy rozkwitłą schłostałbym łodygą, 
Między różami gdzie zarzucił ciernie 
Lub wziąwszy za łeb, zrobiłbym go frygą422, 
Aby się kręcił, szedł w ciemne Ereby, 
Że mi przypomniał smutek bez potrzeby. 
  15.
Przed moją chatą przyjaciele młodzi, 
Kiedy się dla nich cały baran piecze, 
Pokazaliby słońcu, co zachodzi, 
W piryjskim tańcu423 wydobyte miecze; 
Przed nimi z twarzą jasną i wesołą 
Grałbym na lutni — i prowadził koło. 
  16.
A tam na szarej kolumny ułomku 
Wianek sąsiadów moich siwobrodych, 
Pochyłych ludzi — przy pochyłym domku, 
Dawałby ręką takt tańcowi młodych... 
I przyklaskiwałby temu rymowi. 
Duchy, sny, straty, starce, bądźcie zdrowi... 
  17.
Czy nie widzicie, żem chory — szatanizm, 
Bajronizm, siedem mnie dręczy boleści; 
Wierzę w religię mas, w republikanizm, 
W postęp... a nawet... wierzę w te czterdzieści 
Cztery...424 choć nie wiem, co ta liczba znaczy, 
Ale w nią wierzę jak w dogmat... z rozpaczy. 
  18.
Mam także ufność wielką w jezuicką 
Reakcją425... lecz się nie łączę i czekam; 
Tymczasem trudnię się mową sanskrycką426 
I z Europy znudzony uciekam 
Jak człowiek, co się na przyszłość sposobi 
I chce przekonać ludzi — że coś robi. 
  19.
Najwyćwiczeńsi w tej sztuce kłamania 
Niewarci są mi rozwiązać trzewika; 
Ciągle mam czarny palec od pisania 
I w oczach ciągle coś na kształt płomyka 
Poetycznego... stąd mię częściej wita 
Poetą — ten, co widzi, niż co czyta. 
  20.
Biorę na świadki te strofy ostatnie427, 
Czy w nich poezji jest choć za trzy grosze 
Nie bój się, niech je twa krytyka płatnie428 — 
Od nieprzyjaciół moich więcej znoszę — 
Te strofy są złe, powiedz to otwarcie; 
Pisałem, jakbym nigdy nie był w Sparcie429; 
  21.
Te strofy są złe — no więc na to zgoda; 
Niepoetyczne... zgadzam się i na to... 
Chodźcie tu do mnie... patrz... błękitna woda 
Igra pod moją kaiką430 skrzydlatą, 
Łódka przez fale rozbudzone pędzi 
Jak najkształtniejszy z Olimpu łabędzi. 
  22.
Przez nachylone żagle księżyc blady 
Pokazuje mi majtki431 zadumane; 
Stoją jak dawni rycerze Hellady 
O maszt oparci... złotem haftowane 
Pancerze mają i białe kapoty... 
Księżyc jest na nich błękitny i złoty. 
  23.
Oni umieją zostać nieruchomi 
Jako posągi, patrząc w niebo czyste, 
Eol432 sam wichry szalone poskromi 
I z żaglów433 muszle porobi srebrzyste, 
W których się oni... na pół skryci — mieszczą 
Jak duchy — myślą wywołane wieszczą. 
  24.
I cicho, i wraz.... o godzino święta! 
Łódka się w morskie rzuciła głębiny 
I z jękiem nagle stanęła wzdrygnięta... 
To była pierwsza fala Salaminy: 
Spotkać pierwszego Polaka przybiegła, 
I wstrzęsła434 mnie tak... i jękła435 i legła. 
  25.
A za nią inne fale z wielkim gwarem 
Od brzegu biegły, szerzące wzdychania. 
Jutrzenka żywym spłonęła pożarem. 
Słońce... już było bliskie swego wstania; 
Myślałem, że w tym wiekopomnym kraju 
Stanie w piorunach — jak Bóg na Synaju. 
 
Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do prapremier wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Wschód słońca nad Salaminą
Pamiętam jedną godzinę żywota — 
Leżałem w greckiej łodzi... Spało morze... 
A każdy żagiel był jak muszla złota, 
W której się chował... w albańskim ubiorze 
Majtek. Słuchałem, jak fala klekota, 
Kiedy ją złota pierś kaika porze436... 
Księżyc się cicho błyszczał... złoty taki 
Jak słońce... Łódź płynęła z Kalamaki... 
 
I z wolna wschód się oczerwienił siny... 
Ponad Pireą437 powiał wiater świeży. 
Wzdrygnęła się łódź śród morskiej równiny, 
Jak rycerz, gdy go w piersi wróg uderzy. 
Była to pierwsza fala Salaminy — 
Szła od mogiły, gdzie Temistokl438 leży — 
Zatrzęsła łodzią... wkoło ją obeszła, 
Zagrzmiała — jękła żałośnie — i przeszła. 
 
Wstałem — tańczyły fal różane bryły — 
Słońcu się niebios otwierała droga. 
Słońce! — myślałem, że wstaniesz z mogiły 
Temistoklesa — jak z mogiły Boga 
Zmartwychwstający anioł blasku, siły... 
Lecz nie — gdzie był złoty tron jego wroga, 
Skąd Kserkses439 patrzał na zniszczenia dzieło, 
Wyszło ogromne słońce — i stanęło... 
 
Wtenczas zacząłem urągać się w duchu 
Grobowi, co był rzuconym w ciemnoty, 
I morzu, które chodziło w łańcuchu — 
I obróciłem się, gdzie stał tron złoty, 
Paląc się w słońca czerwonym wybuchu... 
Bo tak stać musiał, gdy ginęły floty 
I marli za kraj rozpaczni440 obrońce... 
Kserkses... na tronie tym — ubrany w słońce!... 
 
Fragment441
I porzuciwszy drogę światowych omamień, 
I wysłuchawszy serca, gdy rzekło: „Jam czyste!”, 
Tu rzuciłem się z wielką rozpaczą na kamień, 
Pod którym trzy dni martwy leżałeś, o Chryste! 
Skarżyłem się grobowi, a ta skarga była 
Ani przeciwko ludziom, ani przeciw Bogu... 
— — — — — — — — — — — — 
 
Listy ze Wschodu
Do Teofila Januszewskiego442
Gdzie dziś Neapol jasny? Kto zasiadł nasz ganek? 
Kto patrzy na rybackich sklepów złoty wianek? 
Gdzie koczujące światła w pół okręgu zwite, 
Od wiatru żagielkami białymi nakryte, 
Jak te, o których prawi gdzieś Szecherazada443, 
Ptaków z ognistą piersią, z białym skrzydłem stada? 
Nad błękitami siedzą. Przy świetle światełko, 
Każde ma białe sobie dodane skrzydełko; 
Rzekłbyś, że gwiazd znudzonych lazurami plemię 
Bóg skrzydłami uzbroił — i przysłał na ziemię. 
Lubiłeś taki widok — ludu ruchy — migi — 
Krzyk życie — otwierane nożami ostrygi — 
Z polipów i gwiazd morskich malownicze wzorki — 
Siarczaną wodą z hukiem wystrzelone korki — 
Falę ludu, co z sobą po ulicach niesła 
Osoby granem444 widok płacące i krzesła... 
Lubiłeś na to patrzeć, lecz poważnie — z tronu 
Drżącego nad falami morskimi balkonu445, 
Którym architekt tkanki podrzeźniał pajęcze. — 
Ja tymczasem, kolorów przeleciawszy tęczę, 
Patrzałem na Wezuwiusz, aż po lawy ścianie 
Drący się księżyc wejdzie, na kraterze stanie 
I stamtąd białe czoło obróci do świata. 
Tak zrodzone na grobie dziecko twego brata, 
Któremu pierwsza grobu lilia rówieśniczką, 
Zamyśloną na ludzi spojrzało twarzyczką 
Z cichej ojca mogiły... Gdzie nasz lazurowy 
Golf446? i ciche przy białym księżycu rozmowy? 
Jak się wieniec związanych ludzi prędko kruszy! 
Wczoraj widziałem wróble spłoszone na gruszy; 
Cała hurma na bliskie uniosła się drzewka 
Tak zgodnie, że raz biała skrzydełek podszewka 
Ku słońcu, to znów cała chyli się ku roli, 
Jak podsrebrzone liście rozchwianej topoli. 
Lecz ludzie, piorunową spłoszeni ulewą, 
Nigdy razem na bliskie nie usiędą drzewo447 , 
Ale niezgodnym lotem rozchodzą się błędnie. 
Ani tam listek róży, gdzie liść lauru więdnie... 
 
Już miesiąc, jak z jednego wyjechawszy grodu, 
Ty pod strzechę własnego domu, w cień ogrodu, 
Ja w nieznane uciekam krainy południa 
Przed ścigającą myślą i mrozami grudnia. 
A gdy mi już na opak idą roku pory, 
Gdy zima kwiatowymi ubrana kolory 
Ani po górach lekkim płatkiem śniegu sypie, 
Ani w kryształ ubiera brzozy, ani skrzypie 
Pod saniami wieśniaka, ani pod stodoły 
Zgania wróble, ni smutno zielone jemioły 
Różami świegocących osypuje gilów, 
W kraju porżniętym wstążką jasną siedmiu Nilów 
Mógłbym o spokojnikach zapominać wiejskich, 
Pijąc muł Etyjopów448 zamiast wód letejskich449. 
Lecz ja przeciwnie — wszystkie widziane obrazy 
W myśl kładę jak na wielkie zwierciadło bez skazy 
I chciałbym wam, gdy noc was zimowa zaskoczy, 
Tym zwierciadłem Egiptu słońce rzucić w oczy. 
 
Obłąkany nasz okręt zawołał o świcie: 
„Ziemia!”
1 ... 20 21 22 23 24 25 26 27 28 ... 41
Idź do strony:

Darmowe książki «Podróż na Wschód - Juliusz Słowacki (lubię czytać po polsku TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz