Darmowe ebooki » Poemat dygresyjny » Dziecię wieszczek - Paul Heyse (książki czytaj online .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Dziecię wieszczek - Paul Heyse (książki czytaj online .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Paul Heyse



1 2 3 4 5 6 7 8
Idź do strony:
— «Nie ma rady!» 
 
— «Wasza wysokość gorączką oddycha! 
Noc jest tak zimna... wicher dmie na dworze... 
A płaszcz... lecz gdzież on podział się u licha? 
Książę jest w nader dwuznacznym ubiorze!» 
Ale Kalilbad gwałtem go wypycha. 
Istotnie, gdyby podzielić z nim łoże 
Smok przyszedł nocą ciemną, bez wątpienia 
Młodzieniec nie drżałby tak z przerażenia. 
 
Odtąd się Hussejn utwierdził w swój wierze, 
Iż młody książę po prostu ma bzika. 
Strzegł go, jak zwykle wariatów się strzeże, 
Nie dając w rękę nawet scyzoryka. 
A gdy wzrok chłopca utonął w gwiazd sferze, 
Lub szukał ziela, co groty odmyka, 
Starego Negra mina tajemnicza 
Zdała się mówić: «szkoda nam panicza!» 
 
Wtem, nagle, marzeń idyllę różową 
Przerwał krzyk życia — i jego niedoli; 
Królowa, która była już niezdrową, 
Od dawna niknąc i gasnąc powoli, 
Poznała, że śmierć większą jest królową, 
I że wszechmocy nie ma w ludzkiej woli; 
Zmarła; a wielka dostojników rada 
Berto złożyła w ręce Kalilbada. 
 
Choć w Astrachanie barbaryzm panuje, 
Kulturą naszą ledwo złagodzony 
(Zarząd i władzę najwyższą sprawuje 
Sznurek, z cienkiego jedwabiu skręcony); — 
Przecież jest jeden punkt, który znajduje 
Przykładnym nawet Zachód oświecony; 
Ten mianowicie, że książę nie robi 
Nic, tylko ludom dziedziców sposobi. 
 
Co oprócz tego czyni — nie popłaca. 
Rządy królowej bywały ganionie, 
Więc się już wszystko na dobre obraca, 
Kiedy młodzieńczy pan bierze koronę, 
Jest bowiem pewność, że zrazi go praca, 
Że trud surowy odłoży na stronę; 
Rząd zda na Boga, rad swemu imieniu 
«Ojca narodu» w najmilszym znaczeniu. 
 
Jakież zdumienie, gdy siadłszy na tronie 
(Cud ten zrozumiał tylko Hussejn stary), 
Książę wziął krzepko cugle państwa w dłonie. 
Praw i powagi pilnując się miary; 
A piękne panie zostały na stronie, 
Choćby tak chętnie dzieliły ciężary 
Rządu, ze ślicznym księciem, który tylko 
W oczach im mignął jakąś wolną chwilką. 
 
Wysoka Rada pierwsza z przerażeniem 
Niebezpieczeństwo ojczyzny pojęła; 
Widząc ze smutkiem i z wielkim zgorszeniem, 
Że książę serio bierze się do dzieła; 
(Mówiono nawet, że bladym płomieniem 
Lampa po nocach w komnacie płonęła) 
Więc uradziły głosy zjednoczone 
W imieniu Indu błagać, by wziął żonę. 
 
Gdy wezyr20 zamysł ten objawił panu 
I krasomówstwem poparł go cudownie, 
Z wzrostu dynastii robiąc kwestię stanu, 
Zląkł się o księcia Hussejn niewymownie!... 
Zakaszlał, począł biegać — i z dywanu 
Podjąwszy cybuch, dym puszczał gwałtownie. 
Jakby powiedzieć chciał: wszystkie te plany 
Tak się rozwieją, jako dym fajczany! 
 
Lecz jakże zdumiał, gdy pełen powagi 
Książę zapewnił, że jest oswojony 
Z obowiązkami tronu; że odwagi 
Mieć będzie dosyć, by ciężar korony 
Podźwignąć z jarzmem tak ogromnej wagi, 
Jak jest małżeństwo; lecz w wyborze żony 
Łatwym nie będzie — a jeśli dziewicy 
Serca nie znajdzie, żyć woli w tęsknicy.  
 
«Dziewicy serca? — rzeki wezyr z uśmiechem — 
O tę, jak mniemam, nie będzie zbyt trudno...» — 
Tu spis księżniczek wydobył z pośpiechem, Małych i dużych... litanię dość nudną; «Chciej spojrzeć, panie! Wszak nie jest-to grzechem! 
Wybierzem młodą, bogatą, przecudną; 
A jeśli kiedyś wypadnie inaczej, 
Książę w haremie pocieszać się raczy», 
 
«Nie! — rzeki młodzieniec — poznajcie mą wolę! 
Przysiągłem, kiedy-m był chłopięciem jeszcze, 
Że urodzonej na ziemskim padole 
Kobiety jako żony nie popieszczę... 
Dla mnie dziewicę wybrały w swym kole 
Czarowne wróżki i geniusze wieszcze; 
Ona z błękitów spłynie do mnie cudem. 
Idź i oznajmij to przed moim ludem». 
 
«Książę żartuje! — rzekł dworak zmieszany — 
Co? Dziecię wieszczek?... Myśl przednia! A przecie 
Śmiem się spodziewać, iż pewne odmiany 
W przysiędze owej — sprawi — ziemi dziecię». 
«To nie żart — rzekł książę zadumany — 
I choć z boleścią zostawię na świecie 
Kraj mój obcemu — jednak rzecz skończona! 
Dla mnie — lub wieszczka, lub też żadna żona». 
 
Rzekł to — i wyszedł. Jakby piorun psotny 
Padł nagle z nieba i brwi mu osmalił, 
Tak zdrętwiał wezyr; umysł jego lotny 
Był porażony; spojrzeniem się żalił 
Negrowi, który błysk jakiś przelotny 
Miał w czarnym oku — i fajkę wciąż palił. 
«I cóż ty na to?» — rzekł do powiernika. — 
«Dawno wiedziałem, że książę ma bzika». 
 
Tegoż wieczora, gdy w chłodnym ogrodzie 
Spoczął Kalilbad, nadszedł mufti siwy, 
O długiej, białej, jak śnieg górski, brodzie, 
Prosząc o posłuch. Starzec też sędziwy 
Niejedną duszę w świętym swym zawodzie 
Chwale Allaha pozyskał; nie dziwy, 
Że za igraszkę miał sobie dziecięcą 
Z dziwnych mar głowę uleczyć książęcą. 
 
Nie chcąc jednakże tak obces21 napadać, 
Zasiadł do fajki — i sorbetu22 czary, 
I krotofilnie23 począł opowiadać 
Dworskie i miejskie plotki nie do wiary; 
I anegdotki, które umiał składać 
Naprędce; wreszcie wytykał przywary 
Młodego wieku, skarżąc się, że zawsze 
Obłęd ogarnia umysły najprawsze. 
 
«Na przykład: mówią o Kalilbad-chanie, 
Że jakąś wieszczkę chce wybrać za żonę... 
Bardzo to pięknie! Lecz czyż w Alkoranie24 
Jest choćby słówko o nich wyrażone?... 
Kto, kiedy, wieszczki widział w Astrachanie, 
Albo też dziecię z wieszczki urodzone? 
I książę miałby, dla bajek poety, 
Wyrzec się szczęścia i pięknej kobiety?» 
 
«Jak to! — rzekł książę — ty, starzec, zwiesz szałem 
Wiarę w to, czego nie widzi się w świecie? 
Koran! — lecz jakąż surę25 w nim czytałem 
O tej tu fajce, lub o tym sorbecie, 
Lub o mnie samym? Jeśli to, co ciałem 
Dotykam, prawdą jedyną na świecie, 
Cóż więc jest przestrzeń, czas, wiedza, sumienie, 
Duch, umiejętność?... czy tylko złudzenie? — 
 
Wszak sam chcesz, aby świętość była czczona; 
Dla mnie świętymi są wieszczek dziewice... 
I kto się waży wydrzeć z mego łona 
Wiarę, że w nich są szczęścia tajemnice?... 
Gdzie milczy ziemskość głucha i skażona, 
My światom duchów stawiamy granice, 
Jakby nad naszą tą znikomą bryłą 
Wyższej i świętszej sfery już nie było. 
 
Czyż nie dość mamy dowodów pewności 
W wspólnych mniemaniach powszechnego świata? 
Cóż są porywy tajemne ludzkości 
Do czystszych wyżyn, kędy duch ulata? 
Czyliż proroka w rajskie wysokości 
Nie uniósł rumak — jak mara skrzydlata? 
Wszak ja w to wierzę... a cóż mi odpowiesz 
Na wzlot Majmuna?... Czy kłamstwem to zowiesz? 
 
Taką mieć żonę, jaką matka była! 
Lecz wiem, że drugiej nie znajdę na świecie. 
Dlatego pragnę, by mi uskrzydliła 
Ducha istota wyższa, wieszczek dziecię. 
W objęciach kobiet ginie wodzów siła, 
Tak mi mówiono — ja ufam poecie, 
Że mnie do czynu zahartuje szczęście 
Z niebianką, którą pojąć chcę w zamęście!» 
 
«No! — odrzekł Mufti, któremu ten temat 
Zdał się krytycznym (gdyż kazuistyka26, 
Która na każdy wypadek ma szemat27, 
Tu go nie miała, nawet sofistyka 
Przed taką wiarą milkła) jak problemat 
Postawmy kwestię tę... Wieszczek mistyka 
I tak ustąpi, na szczęście korony, 
Gdy książę będziesz więcej doświadczony. 
 
Przysiąż mi tylko, że gdy za trzy lata 
Wieszczki w marzeniach twoich wypieszczone 
Dla ciebie swego nie porzucą świata, 
Weźmiesz po prostu ziemiankę za żonę. 
A gdy się zjawi istota skrzydlata. 
Wszak związki z lewej ręki dozwolone!» 
— «Dobrze — rzekł książę — ja dotrzymam wiary, 
Masz moje słowo!» — I z tym odszedł stary. 
 
Jak tylko wieść ta wiadomą się stała, 
Wszedł u lwów miejskich rodzaj «wieszczek» w modę, . 
Młódź tylko «walce wieszczek» tańcowała, 
Dworski poeta pisał: «wieszczek odę». 
Publiczność serio całkiem roztrząsała, 
Kwestię płodności wieszczek, ich przyrodę28... 
A to, czy wieszczka zamężna podległą 
Jest śmierci, głośne dysputy zażegło29. 
 
Filozof tylko wzruszał ramionami 
I dał do druku, przy tej sposobności 
Metafizykę wieszczek z przypisami 
I ofiarował «Jego Wysokości». 
Miał też za swoje! — mówiąc między nami — 
Książę nie znosił mądrych wątpliwości; 
Rozkazał przeto, by autor poślubił 
«Hof-usypiaczkę» — lubił czy nie lubił! 
 
W miarę, jak wieść ta po kraju się niosła, 
Powstały krzyki i wielkie rozruchy... 
Chór starych panien wołał: «to rzecz wzniosła, 
Hamować zmysłów szalone wybuchy!» 
Mężczyźni drwili... straszna burza wzrosła 
W wszystkich haremach; chodziły posłuchy, 
Że panie mocno uczciły zniewagę, 
Iż je odrzucić książę miał odwagę. 
 
Krewkość młodzieńcza sąd nader łaskawy 
U pięknych kobiet znajduje w ogóle; 
Don Juan30 tylko na scenie plugawy... 
W życiu nań patrzą ze smutkiem a czule... 
Cnota z krwią rybią — okaz nieciekawy! 
Kto nie zapłynął nigdy wbrew regule, 
Wprawdzie chłopiętom za przykład się daje, 
Lecz grzesznik więcej współczucia doznaje. 
 
Dopieroż książę! Wszakże dlań goręcej 
Serce u każdej uderza kobietki... 
Mógł zrobić wybór z pomiędzy tysięcy... 
Fanatyk! Wszystkie blondynki, brunetki, 
Odrzucić!... Jakby te nie miały więcej 
Wdzięków od wieszczki, powietrznej kokietki. 
I to bez próby! Młody jest, jak róża, 
A kobiet nie chce!... ależ to oburza! 
 
Tak wyrzekały piękne Astrachanki, 
Które się różnią bardzo bez wątpienia 
Od naszych kobiet; ale kurtyzanki 
Mogą się od nich uczyć doświadczenia... 
Czy równie biegłe są śliczne sułtanki 
W intrygach dworskich, niechaj sam ocenia 
Każdy, kto tylko będzie dość cierpliwy, 
Żeby doczytać ten opis prawdziwy. 
 
Ogród, gdzie z szumem biły chłodne zdroje31, 
Leżał pod zamkiem; i z tej właśnie strony, 
Miały swe okna sypialne pokoje. 
Tu nieraz książę w dumach pogrążony, 
Słowiczych pieśni słuchał — i gwiazd roje 
Pozdrawiał, blady, samotny, stęskniony; 
Nieraz, w godzinie duchów go widziano 
W oknie objętym girlandą różaną. 
 
Była noc letnia; srebrzysty i blady 
Księżyc wszedł w pełni; Kalilbad wpół senny 
Czytał, jak zwykle, tom Szecherezady, 
(Duszy to jego pokarm był codzienny) 
W komnacie łuny miesięcznej32 kaskady 
Biły, zmierzch tworząc przejrzysty, promienny... 
Wstał wreszcie książę — i w oknie wsparł głowę 
Śniąc światy duchów — cudne, księżycowe. 
 
Wtem widzi — nisko, kędy złote piaski 
Znaczą trzy ścieżki na rozstaj przecięte, 
Zjawisko srebrne, jak księżyca blaski... 
Kobieta — czy też widziadło zaklęte 
Stoi w okręgu, który końcem laski 
Zakreśla druga... obie owinięte 
Od stóp do głowy w obłoczne zasłony. 
Których nie może przebić wzrok zdumiony. 
 
Patrzy — wtem pierwsza na kolana pada, 
A druga, z twarzą ku niebu zwróconą, 
W płowych pobłyskach stoi cicha, blada... 
Nagle posłyszał pieśń dziwnie nuconą, 
Która w westchnieniach rwie się, jak ballada... 
Ledwo śpiew umilkł, jak gdyby rzuconą 
Z nieba, gołąbkę ujrzał — a z altany 
Pełznął wąż w dziwne cętki nakrapiany. 
 
Przypełzł — i żywą przepaską się zwinął 
Wokoło szyi tej, co stała w kole; 
Tymczasem biały gołąbek opłynął 
Nad głową drugiej — i siadł na jej czole, 
I jak diadem skrzydełka rozwinął; 
Zasłony z ramion frunęły na wolę; 
Jedna w czerwieni — a draga w błękicie, 
Zaczęły tańczyć, jakoby w zachwycie. 
 
A gdy się obie zgodnym niosą ruchem, 
Gołąbek wzleciał... wąż kręgiem go ściska, 
Mieszając pierścień szmaragdowy z puchem 
Białej ptaszyny, jak twór bez nazwiska... 
A kiedy pragnień porwany wybuchem, 
Książę chce wybiec, cud obaczyć z bliska, 
Nim krok postąpił — wszystko jedną chwilką 
Znikło, jak gdyby snem to było tylko. 
 
I niedowiarka — o to się założę — 
Zmieszałby dziw ten; cóż Kalilbad-chana? 
Z płonącą duszą chodził tam, po dworze, 
Gdzie znikła para tanecznic świetlana. 
I ledwo wtedy rzucił się na łoże, 
Gdy kogut opiał świt białego rana; 
Wierząc najmocniej, gorączką trawiony, 
Że mu cud wielki był dziś objawiony. 
 
Jak człowiek, który w najdroższym spojrzeniu, 
Ujrzawszy pierwszy promyk wzajemności, 
Chodzi jak gdyby w sennym osłupieniu 
I żadnej zwykłej nie tknie się czynności 
Czekając, rychło w lubym upojeniu 
Znów mu zabłyśnie błogi świt miłości: 
Tak pełen jakiejś rozkosznej niemocy, 
Czekał Kalilbad przyjścia drugiej nocy. 
 
Tym razem jednak nie chciał tam, na górze, 
W oknie, z daleka oczekiwać wróżek. 
Zaledwo księżyc zabłysnął w lazurze, 
Szedł gorejący wzdłuż kwiecistych dróżek, 
Jak w szału swego zatopiony chmurze, 
Iż posłyszawszy kroki (nóg, nie nóżek), 
Zapomniał, że się wieszczki we mgłach rodzą 
I że bujają w wietrze — nie zaś chodzą. 
 
I znów, jak wczoraj, mary zakwefione 
Stanęły, kędy koła widne ślady; 
I znów te same sztuki powtórzone: 
Klękanie, modły, tajemne narady... 
Znów pod wężowe pierścienie zielone 
Podpłynął gołąb... gdy wtem wypadł blady 
Książę z ukrycia i z błagalnym gestem 
Rzekł: «Duchy jasne, sługą waszym jestem! 
 
Błogie istoty! Niech znam imię wasze, 
I cel przybycia i tajne zamiary!... 
Żadnych się trudów dla was nie ustraszę, 
Jeśli zechcecie przyjąć me ofiary!» 
Tutaj wzruszone obie panie nasze 
Spojrzały milcząc, zwyczajnie, jak mary. 
A jedna wzrokiem zdawała się błagać, 
Druga: «No, dalej! Przestań-że się wzdragać!» 
 
«Książę! — wyrzekła wreszcie grubym głosem, 
Jaki z ust wieszczki od początku świata 
Kie wyszedł (zgadłby słuchacz z lepszym nosem, 
Że nie ambrozja33 z ustek tych zalata), 
Przebaczam, nad twym litując się losem, 
Żeś złamał koło, które nas oplata. 
Jeśli przysiężesz wierność i milczenie, 
Usłyszysz rzeczy ważne nieskończenie. 
 
Znasz już zapewne wsławione imiona 
Cnej Mofetuzy oraz Kankrelady? 
Patrz! Tych to wieszczek para uwielbiona 
Chce ci łask swoich użyczyć i rady. 
Pragniesz, by z świata duchów narzeczona 
Żoną ci była, o młodzieńcze blady? 
Jest takie dziewczę, więc nie trać otuchy, 
Jednym zamachem dwie zabijem muchy. 
 
1 2 3 4 5 6 7 8
Idź do strony:

Darmowe książki «Dziecię wieszczek - Paul Heyse (książki czytaj online .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz