Darmowe ebooki » List » Listy wybrane - Zygmunt Krasiński (czytaj online za darmo .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Listy wybrane - Zygmunt Krasiński (czytaj online za darmo .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Zygmunt Krasiński



1 ... 59 60 61 62 63 64 65 66 67 ... 144
Idź do strony:
przechadzałem się wkoło niej ze swoją ukochaną. Byłem wówczas o trzy lata i tysiąc trosk młodszy. Wzywałem ducha, który według legendy przyniósł plan arcydzieła. Mówiłem mu, żeby się ukazał, a choćby to był sam Szatan, schwyciłbym go wpół i walczył z nim; tak byłem upojony wówczas. Śpiesz się! Popłyń rzeką, zjedź ku mnie — oczekuję Cię z otwartemi ramionami i z bijącem sercem. Im dłużej Cię nie widziałem, tem bardziej Cię kocham. Nie jestem niewolnikiem czasu i przestrzeni; duch mój może się zgiąć pod nimi, ale serce moje się nie ugnie. To moja jedyna cnota. Do widzenia, Henryku!

Uszanowania dla matki Twojej.

137. Do Adama Sołtana

Frankfurt, 24 lipca 1837

List Twój, zapowiadający wyjazd do Wiednia, wczoraj odebrałem, jednak dopiero pewny będę Twojego przyjazdu, kiedy dowiem się o jego dniu i godzinie; dlatego ten list na ręce księżnej przesyłam, prosząc ją, by go Ci oddała lub odesłała, jeśli oddać nie może. Smutek ogromny i poważny objął duszę moją; prawda jest świętsza nad wszystkie względy, nie ma miłości na świecie! Ze wszystkich snów naszych jeden tylko urzeczywistnić można: przyjaźń! Bo przyjaźń nie żąda kształtu, na samej głębokiej treści rzeczy się opiera; przyjaźń ma coś purytańskiego, protestanckiego, surowego w sobie, obejdzie się bez pędzla Rafaela, bez muzyki Belliniego. Ale miłość prócz myśli, idei, wymaga jeszcze tego, co najszczytniejszem i najtrudniejszem jest na świecie — sztuki, kształtu, widomej piękności, pewnego rodzaju katolicyzmu. Dlatego tak trudno ją znaleźć. Tak samo znajdziesz łatwiej pełniącego wszystkie obowiązki swoje kalwina, niż katolika, a w istocie katolicyzm jest daleko wyższy od reformy, tylko, że nie ma go na ziemi, a reforma i naga, i odarta łatwiej objawić się może. Bo zważ to dobrze, że dla katolicyzmu, jak dla miłości, trzeba pojednania harmonijnego najszczytniejszych moralnych ofiar z najbardziej nęcącemi, pięknemi materii kształtami. Co to jest Madonna? Czyż to nie najurodziwsze ciało i najczystsza dusza? Co Chrystus? Najpiękniejszy i najcnotliwszy z ludzi! Co muzyka kościelna? Najsurowsze a zarazem najmelodyjniejsze dźwięki, jak np. w Requiem Mozarta. Teraz wybierz się w drogę i szukaj żyjącej kobiety, która by dorównała ideałowi miłości! Znajdź taką, w której by boskim składzie forma była kwiatem materii, dusza kwiatem ducha, taką, która by w objęciach twoich czystą została, a w podniosłości ducha jednak twoją była — taką, jednem słowem, której by czyny nie popsuły ideału, a której by ideał nie popsuł rozkoszy czynów! Jeszcze Bóg córki nie miał, dotąd syna jego widzieliśmy tylko!

Spotkałem się tutaj z Feliksem Czackim, który mi opowiadał dni, z Tobą spędzone w Rzymie. Sauvan rozłączył się ze mną po skończeniu terminu kuracji; co zaś do niej samej, Bóg widzi, że nie jest skończona, sądzę raczej, że nieskończona. Konstanty jest ze mną, chory i dość niewesoły, kłania Ci się serdecznie. Kiedy ten list odbierzesz, będziesz przy Marii Twojej. Niech Bóg zleje wszystkie swoje dary na jej głowę, a tem samem na Twoją. Jeśli Ci pozwolą zabawić dłużej, obaczymy się w novembrze; jeśli zaś będziesz musiał po dwóch miesiącach wyjechać, napisz mi kędy myślisz drogę swoją obrócić, a dołożę starań, by się z Tobą gdzie na niej spotkać. Pisz zaś do Kissingen i dodaj na kopercie: „Et s’il ne s’y trouve pas, à Francfourt”169. Addio170.

138. Do Henryka Reeve’a

Wiedeń, 25 września 1837 r.

Drogi Henryku!

Wybacz, jeśli tak długo zwlekałem z napisaniem do Ciebie, ale od dnia, kiedyś mię opuścił, widziałem jedynie sceny bolesne i doznawałem wyłącznie gorzkich wrażeń. Wielekroć chciałem wziąć za pióro, palce odmawiały mi posłuszeństwa. Zdolny byłem pisać Ci jedynie o tem, co w głowie mi wirowało i co się działo przed mojemi oczyma, a wiedziałem z góry jakiego będziesz o tem zdania; nie spodziewałem się obudzić w Tobie sympatii dla nieszczęść, dla których miałeś jedynie krytykę prawodawcy, moralisty i filozofa. To też milczenie wydało mi się lepsze i czekałem na pierwszą chwilę spokoju, która przyjdzie raczej przypadkiem, niż przez zmianę położenia lub uczucia, by Ci powiedzieć, jak bardzo ucieszył mię list Twój, otrzymany jeszcze w Kissingen. Zanadto pogrążyłem się w chaosie bym mógł ocenić szczęście, którego doznałeś po swojem przybyciu do Genewy. Ale istniało coś w głębi mego serca, co współczuło Twoim dobrym chwilom, lecz czułem zadowolenie z tego i przyszło mi na myśl prosić Boga o niezamącanie Twego życia, tak byś zawsze był zdolny odczuwać słodycz spokoju i milczącą harmonię niewinności. Widziałem Cię, jak czysty i spokojny płynąłeś po drzemiącem jeziorze. Nie zazdrościłem Ci, ale życzyłem Ci, byś w dalszym ciągu takim pozostał.

Zacząłem w ostatnich dniach czytać Tocqueville’a, a odtąd go pożeram. Od czasu Tacyta styl podobny, od czasu Monteskiusza podobne myśli nie wyszły spod niczyjego pióra. Tytuł jego jest tylko pozorem. Ameryka dla mego to tylko punkt wyjścia, jego cel prawdziwy, to przyszłość, przeszłość, teraźniejszość, to filozofia metafizyczna narodów. Arystokracja i demokracja ukazują mu się w świetle zjawisk, które osądzić należy, a nie jako waśnie, w których trzeba być stroną. Jest coś wzniośle surowego w umyśle tego człowieka, woń starożytnej cnoty przenika poprzez wszystko. Rzeźbiarz to raczej, niż malarz, a w naszych czasach cudem jest, gdy ktoś ciosa w marmurze, zamiast rzucać tu i ówdzie barwy; dowód to siły i geniuszu. Gdzież zahartował swego ducha ten obrońca dziewiętnastego wieku? Któż zdradził mu tajemnicę wieków minionych, a może nawet wieków przyszłych? Czuję głęboki szacunek dla tego człowieka.

Prawdopodobnie pojadę w tych dniach do Drezna i po spędzeniu tam dwóch tygodni, wrócę do Wiednia. Odpisuj więc zawsze tutaj! Pozdrów serdecznie ode mnie Rogeta, Couteau’ów, Binela i jego potomstwo. Musi to być bardzo dziwne, posiadać dziecko. Chwila nieszczęsna, gdy kwiat się rozsypuje i owoc okrągły, ciężki, zajmuje opuszczone przezeń miejsce. Przypomina to chwilę, gdy arystokracja przechodzi w demokrację, sława jednostki w dobrobyt wszystkich, poezja w użyteczność, olśniewająca siła zewnętrzna w stan domowy i nieznany. Zrobić dziecko jest czynem wybitnie demokratycznym i dlatego trzeba w tej chwili być sansculotte.

Czy czytałeś Listy z podróży George Sand? Jeśli nie, to biegnij na złamanie karku, kup je i przeczytaj. To lord Byron wyidealizowany przez nerwy kobiece. Nie znam nic piękniejszego w literaturze francuskiej. Na każdej stronicy daje się odczuwać rozpacz, a jednak powiedziałbyś, że pachnie różami. Przekleństwo jej, rzucone na Talleyranda, jest arcydziełem oryginalności i szyderstwa. A za każdym razem, gdy opisuje swe serce samotne i spustoszone, serce tak niewzruszone, a jednak tak zbolałe, cierpiące, rozdarte, musimy przyjąć ją taką, jaką jest i błogosławić jej błędy, skoro zrodziły tak wzniosłe żale.

Żegnaj, mój drogi! Odpowiedz mi! Uszanowania dla matki Twojej i ukłony dla spelunki ludzi przyzwoitych. Powiedz jezioru, że polecam się jego pamięci, Mont Blancowi, że jestem jego przyjacielem. Powiedz Rodanowi, że jeśli kiedykolwiek się utopię, chcę się utopić w jego niebieskich wodach, tak niebieskich, że Henrieta Willan dziwiła się, iż traciły błękit swój w butelce. Żegnaj! Pensa a me.

Zyg. K.

To, co czytałeś o generale w gazetach, jest zupełnie mylne. Przeciwnie, nigdy nie cieszył się bardziej kwitnącem zdrowiem.

Przekaż 1% podatku na Wolne Lektury.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
139. Do Henryka Reeve’a

29 grudnia, Wiedeń, 1837 r.

„I Snowdon rycerz był Szkocji królem”, czyli i Henryk Reeve był Lordem Kanclerzem. Powiemy tak kiedyś. Przyjm moje powinszowania z powodu tego, co się stało, a nie życzenia tego, co później nastąpi. Niech Cię prowadzi gwiazda Wiktorii, jak gwiazda Elżbiety wiodła Rabeigh’a lub Laxestera. Oby Ci się powodziło na łonie Twego wielkiego narodu, oby kiedyś zaliczono Cię do mężów, którzy będą w przyszłości kierowali siłami jego może ku szlachetniejszym celom, niż te, do których dążycie teraz. Pamiętaj zawsze o swojej pierwszej miłości i swym pierwszym przyjacielu!

Nie wiem, co chcą powiedzieć ci poczciwi Genewczycy przez swe dobre wiadomości. Po prostu podziękowałem Lombardowi za to, że zawiadomił mię o Twojem wstąpieniu do biura Rady osobistej i dodałem słów kilka dla naszych dawnych towarzyszy. Dobre wiadomości i ja nie chodzimy jedną drogą. Nie mogę oczekiwać żadnych dobrych wiadomości prócz afiszu w Burgteatrze. Gdy dają Julię albo Karlosa, oto dobra wiadomość dla mnie. Zresztą, nie znam lepszej. Od Frankfurtu położenie moje tylko się pogorszyło. Zobaczyłem się w Kissingen z kim należało. Nastąpiło niejedno smutne spotkanie; a zgadnij, gdzie? Na cmentarzu, gdyż wszędzie indziej były zawsze tłumy gości kąpielowych. Tam, na grobach niemieckich, całkowicie pokrytych kwiatami, spędziłem z nią dziesięć do piętnastu wieczorów letnich. Jeśli burza nas zastawała, zgadzała się moknąć aż do nitki; nie bladła już, jak dawniej, na odgłos grzmotu. Tam, w sukni jedwabnej, w kapeluszu paryskim na głowie, w ażurowych pończochach na nogach, stała na wilgotnej murawie z dłonią w mojej dłoni. Jednem słowem, była to kobieta, która doszła do najwyższego stopnia egzaltacji, porzuciła konwenanse światowe, spokojnie rozważając, że świat ją wkrótce odtrąci, i nie widząc na ziemi nikogo, prócz tego, który nie powinien był nigdy doprowadzić jej do tej smutnej ostateczności. Wtedy wyżej wymienionemu przyszła do głowy rozpaczliwa myśl miłości. Chciał się poświęcić dla niej. Napisał do ojca, że chce ją namówić do rozwodu i ożenić się ze swą ukochaną. Tu rozpoczyna się okropna komedia. Ojciec nie odpowiedział więcej, pisując jedynie do jego przyjaciela. Zagroził synowi przekleństwem, oskarżył go, że go do grobu wtrąca i oświadczył, że nigdy to małżeństwo nie dojdzie do skutku, chyba, żeby doszło z nim do procesu, chyba, żeby się rozłączyli na zawsze i nigdy więcej nie zobaczyli. Cóż mógł syn, wobec gróźb tak strasznych? Czyż miał prawo narazić się na przekleństwo ojcowskie? Czyż miałby serce to uczynić? A więc kilka dni temu przysiągł ojcu, że będzie jedynie przyjacielem tej, która go kochała. A ona jest w Dreźnie. Droga jej wiedzie wzdłuż przerażających przepaści. Słyszałeś o tych, które pochłaniają złamane serca i opuszczone kobiety. Jeśli umkną nawet śmierci ciała, nie ujdą śmierci duszy. Umrzeć lub oszołomić się, oto co im pozostaje. A wiesz Ty, jak się oszałamiają? Miłosierny Boże! Jest coś piekielnego w niewzruszonej logice, według której układają się sprawy ludzkie. Na próżno walczymy z nią, na próżno, na próżno! Najpiękniejsze dusze, najszlachetniejsze serca ulegną temu losowi, jeśli doprowadziły się do położenia, w którem ulec muszą. Krok pierwszy rozstrzyga o wszystkiem zarówno dla kobiety, jak i dla mężczyzny, a potem pochyłość dokona reszty. Nogi nasze zstępują same, nie poruszając się wcale. Ach, szczęśliwe są dzieci, które otrzymały od niebios dar czarodziejski nieprzewidywania, to znaczy nieodczuwania uprzednio całej goryczy i wszystkich okropności, przeznaczonych ludziom. Przewidywać, to znaczy żyć w piekle przez całe życie. Henryku, bardzo jestem nieszczęśliwy, bo przewiduję przyszłość tej nieszczęsnej kobiety. Dlaczego nic nie przewidziałem pierwszego dnia, gdym ją spotkał? Dlaczego byłem ślepy wówczas, a tak jasnowidzący dzisiaj? Bo szczęście zakrywa nam widok nędz ludzkich, a nieszczęście odsłania nam je wszystkie razem. Widzę je, widzę! Taka jest powieść moja. Sądzę, że opowiedziana mi będzie raz jeszcze na sądzie ostatecznym.

Żegnaj, Henryku! Pisz do mnie do Wiednia! Złóż matce swojej w mojem imieniu życzenia na rok 1838. Bądź szczęśliwy i czynny. Gdy będziesz miał się żenić za lat sześć, długo się nie zastanawiaj, zanim to uczynisz. Pozwól, niech się szlachetny lord uspokoi i nie drażnij go ani słowami (które mogą mu być powtórzone), ani obejściem. Początkowo jedź krokiem, później kłusem, wreszcie nadejdzie czas galopu. W ten sposób utrzymuje się swego wierzchowca w dobrym stanie i nie ponosi się porażki w dniu bitwy.

140. Do Konstantego Gaszyńskiego

Wiedeń, 1 kwietnia 1838

Mój drogi! Dzięki ci za Twój list, za Twoją troskliwość. Ty wiesz, czasem napadają mnie dnie, tygodnie, miesiące całe takiej smętności, że wtedy, do niczego niezdatny, i do kochanych nawet przemawiać nie umiem. Mój powrót bliski rzucił mi na duszę zasłonę z krepy czarnej. Dziesiątego maja wyjeżdżam stąd, pierwszego czerwca stanę w Opinogórze, tam, gdzie przed dziesięcioma laty byliśmy razem, Ty i ja, dziećmi prawie jeszcze oba, nieświadomi srogiej przyszłości, wiszącej wtedy już nad nami jednak, jak ów miecz sykulski — i ten miecz padł i rozdzielił nas, rozdzielił, Konstanty, daleko, daleko! Ah kiedyż się zobaczymy? Czy raz jeszcze ściśniemy sobie ręce na ziemi? Z daleka czy z bliska, zagranicą czy w kraju, wierz, że moja dusza nie przestanie nigdy wspominać ciebie i myślą latać do Aix Twoich. Ile razy będę mógł, przeszlę Ci indirecte cokolwiek pieniędzy i napiszę; pamiętaj nigdy mi o nich nie wspominać! Pisz rzadko i po francusku, podpisuj się A. G. zamazanemi, pisz o rzeczach, zupełnie niewychodzących z prywatyzmu, bo inaczej mógłbyś diable mi zaszkodzić. Raz na zawsze pamiętaj więc o tem! Konstanty także cię ściska i żegna. Oh, to słowo: „Żegnam cię” ma w sobie coś zatrutego. I tak byliśmy przedzieleni, teraz będziemy odmurowani jeden od drugiego. Bądź co bądź pamiętaj, żem Cię kochał szczerze i że nie powinieneś nigdy zapomnieć o pierwszym przyjacielu, którego miałeś na wstępie do życia! Bóg mi świadkiem, łzy mi w oczach, łzy gorzkie stoją. Chciałbym przynajmniej rękę Ci uścisnąć.

Bądź szczęśliwy, o ile ziemia obca kwiatów Ci przynieść zdoła. Szukaj pociechy w świecie ducha, bo w innym prawdziwej nie znajdziesz! Prócz idei, wszystko, odbywszy krótki swój taniec, znika. Kształty, najtwardsze na pozór, są tylko chmurami, co za lada powiewem omdleją na niebie;

1 ... 59 60 61 62 63 64 65 66 67 ... 144
Idź do strony:

Darmowe książki «Listy wybrane - Zygmunt Krasiński (czytaj online za darmo .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz