Świętoszek - Molière (Molier) (czytac ksiazki przez internet TXT) 📖
Krótki opis książki:
Świętoszek to komedia, która powstała w roku 1661. Po raz pierwszy wystawiono ją 3 lata później. Molier w swoim utworze krytykuje m.in. obłudę i hipokryzję religijną.
Tytułowy bohater, Świętoszek bądź Tartuffe, który uchodzi za bardzo pobożnego, szybko przekonuje do siebie Orgona i jego matkę i zostaje zaproszony do ich domu. Przebywając tam ma coraz większy wpływ na decyzje podejmowane przez Orgona, co niepokoi jego bliskich. Reszta domowników, która nie dała się oszukać, ostrzega Orgona przed Świętoszkiem, lecz ten nie chce ich słuchać. Prawdę o Tartuffe odkrywa dopiero po podstępie swojej żony.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Molière (Molier)
- Epoka: Barok
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Świętoszek - Molière (Molier) (czytac ksiazki przez internet TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Molière (Molier)
przykłady:
Ot, spójrz na Arystona, patrz na Peryandra 69,
Oronta, Polidora, Alcyda, Klitandra —
Oto ludzie, co w rzeczy życie wiodą święte,
A nie fałszywej cnoty purchawki nadęte!
Tacy w postępkach naszych nie szperają do dna,
Ich nabożność jest ludzka, przystępna, łagodna70,
Nie szukają, naganą świat piętnując cały,
W poniżeniu bliźniego swojej własnej chwały
I zostawiając innym maksymy przesadne,
Cnoty drogę wskazują przez życie przykładne.
Lada pozorów złego nie chwytają chciwie,
Raczej skłonni są wszystkich oceniać życzliwie,
Zdradliwej broni przeciw nikomu nie ostrzą,
Dążeniem ich: prawości iść drogą najprostszą.
Do cnoty przywiązanie ich w tym się zamyka,
By grzech ścigać swym wstrętem, ale nie grzesznika,
I nie sądzą, by trzeba brać w obronę srożej
Obrażone niebiosa niż sam zakon boży.
Oto są dla mnie ludzie; oto jakim śladem
Winniśmy kroczyć, idąc za owym przykładem. —
Twój jegomość nie z tego jest zgoła gatunku.
Nie wątpię o twym szczerym dla niego szacunku,
Lecz mniemam, iż fałszywe cię uwiodły blaski.
ORGON
Czyś już skończył, szwagierku, powiedz z swojej łaski71?
KLEANT
Tak.
ORGON
Więc upadam do nóg.
KLEANT
Nie, nie, jeszcze chwilę!
Dajmy pokój dysputom! Jeśli się nie mylę,
Wszak Walery ma z dawna twe ojcowskie słowo?
ORGON
Tak.
KLEANT
Dzień ślubu obrany był wspólną umową.
ORGON
Masz słuszność.
KLEANT
Czemuż zatem odwlekać to święto?
ORGON
Nie wiem.
KLEANT
Czyliż by inne zamiary powzięto?
ORGON
Być może.
KLEANT
Cofnąć słowo czyżbyś miał powody?
ORGON
Tego nie mówię.
KLEANT
Zatem, gdy nie ma przeszkody,
Spełnienia obietnicy chyba nic nie wstrzyma.
ORGON
To zależy.
KLEANT
Zagadkom, widzę, końca nie ma.
Sam Walery mnie prosił, aby cię odwiedzić.
ORGON
Niebu niech będzie chwała72!
KLEANT
Cóż mu odpowiedzieć?
ORGON
To, co ci się spodoba.
KLEANT
Na to muszę ściślej
Poznać twoje zamiary. Cóż więc szwagier myśli?
ORGON
To, co niebo rozkaże.
KLEANT
Ale prosto z mostu:
Dotrzymasz słowa, czy nie? Gadajże po prostu!
ORGON
Bywaj zdrów! (odchodzi)
KLEANT
sam
Ten zwrot cały dość mnie niepokoi;
Ostrzegę Walerego — niech wie, jak rzecz stoi!
Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
AKT II
SCENA PIERWSZA
Orgon, Marianna
ORGON
Marianno!
MARIANNA
Czego żądasz, ojcze?
ORGON
Czego żądam? Zbliżno się!
MARIANNA
do Orgona, który zagląda do przyległego gabinetu
Ojciec szuka czego?
ORGON
Nie, zaglądam73,
Czy kto nie podsłuchuje, bowiem, moje dziecko,
Łatwo mógłby nas tutaj kto podejść zdradziecko.
Tak, jesteśmy bezpieczni.
Zatem, dziecię złote,
Ceniłem w tobie zawsze posłuszeństwa cnotę
I zawszem w tobie widział swą córkę kochaną.
MARIANNA
Wdzięczność ci za to, ojcze, winnam niekłamaną.
ORGON
I słusznie, słusznie; toteż mając to w pamięci,
Możesz dzisiaj odpłacić me ojcowskie chęci.
MARIANNA
Uległość — oto dziecka największa ozdoba.
ORGON
Ślicznie. Powiedz, jak ci się pan Tartufe podoba74?
MARIANNA
Co, mnie?
ORGON
Tak. Powiedz, ale po dobrej rozwadze!
MARIANNA
Powiem, co każesz, ojcze — szanuję twą władzę75.
SCENA DRUGA76
Orgon, Marianna, Doryna, która wchodzi po cichu i staje niepostrzeżona za Orgonem
ORGON
Oto roztropne słowa. Zatem, powiedz sobie,
Że mnóstwo zalet widzisz w tej godnej osobie
I że zaszczyt spostrzegasz w tym wielki i szczęście,
By z mej ojcowskiej woli z nim wstąpić w zamęście.
Cóż?
Marianna cofa się zdumiona
MARIANNA
Ja77?
ORGON
No?
MARIANNA
Co?
ORGON
Hę? Gadaj!
MARIANNA
Chyba słuch mnie myli?
ORGON
Jak to!
MARIANNA
Tyś mnie zapytał, mój ojcze, w tej chwili,
Że w czym zaszczyt największy mam widzieć i szczęście
I z kim z ojcowskiej woli mam wstąpić w zamęście?
ORGON
Z Tartufem.
MARIANNA
Nie, mój ojcze, mam sumienie czyste,
Czemuż więc kłamstwo we mnie wmawiać oczywiste?
ORGON
Ale ja chcę, by prawdą stało się niebawem,
A, jak wiesz, wola ojca jest dla córki prawem.
MARIANNA
Jak to! Ty chcesz, mój ojcze...
ORGON
Tak jest, mam na myśli
Tartufa z domem naszym złączyć jeszcze ściślej:
Będzie twoim małżonkiem — rzecz postanowiona.
A że jego zamiary...
spostrzegając Dorynę
Czegóż chce tu ona?
Widać pannę ciekawość bardzo mocno pali,
Żeś przyszła podsłuchiwać nas aż do tej sali.
DORYNA
Doprawdy, czy z rozmysłu, czyli też przypadkiem
Tę wieść ktoś na świat puścił, ale, Bóg mi świadkiem,
Żem już o tym małżeństwie słyszała poprzednio,
I wyznam, iż rzecz zdała się mi prostą brednią.
ORGON
Hę? Czy tak niepodobna?
DORYNA
Jeśli mam rzec szczerze,
To i panu samemu jeszcze dziś nie wierzę.
ORGON
Aby zbudzić tę wiarę, mam sposób dość łatwy.
DORYNA
Nie, takie strachy to są dobre, lecz dla dziatwy!
ORGON
Mówię to, co wnet ujrzą tu wszyscy dokoła.
DORYNA
Bajki!